– Znasz stare mity? A mimo to twierdzisz, że w Irlandii nie ma dla ciebie miejsca. Jesteś tego pewny, Kieranie? – spytała Fortune. Uśmiechnął się do niej.

– Lubię dawne legendy, stare baśnie, kochanie, ale to nie oznacza, że czuję się tutaj jak w domu. Nie, moja słodka Fortune, nasza wspólna przyszłość będzie gdzieś indziej. Może w tej nowej kolonii, którą chce założyć ów znajomy twojej matki, lord Baltimore. Podoba mi się pomysł, żeby zacząć wszystko od nowa w nowym miejscu, gdzie będą nas akceptować dla nas samych, a nie oceniać na podstawie cudzych sądów.

– Zawsze się znajdą tacy, którzy będą sądzili – cynicznie odrzekła Fortune. Zaśmiał się. – Z jednej strony jesteś taka niewinna, a z drugiej tyle wiesz o świecie, kochanie.

– Wychowano mnie dość nietypowo – sucho odparła Fortune. – Za każdym razem, gdy mama udawała się na królewski dwór, zostawiała nas u swoich dziadków w Queen's Malvern. Szczerze mówiąc, było to moje ulubione miejsce, bo madam Skye była taka interesująca i miała ogromną wiedzę. Byliśmy wówczas bardzo mali. Miałam zaledwie cztery i pół roku, kiedy umarł mój dziadek de Marisco. Po jego odejściu madam Skye już nigdy nie była taka jak dawniej, chociaż nie przestała nas kochać i angażować się w nasze życie. Mieszkałam we Francji i w Szkocji. W Paryżu widziałam ślub per procura króla Karola. Nigdy się nie nudziłam, Kieranie. Niecierpliwie czekam na znalezienie tego nowego miejsca z tobą, bo chociaż nigdy nie uważałam się za poszukiwaczkę przygód i chcę tylko dobrego małżeństwa, coś pcha mnie do opuszczenia tego starego świata i poznania nowego. Zawsze uważano mnie za osobę praktyczną. Lecz ostatnio odkryłam, że być może jestem bardziej podobna do kobiet z mojej rodziny, niż początkowo sądziłam. A przecież nigdy nie chciałam być taka jak one. Są nieznośne i dziko namiętne, aż do granic bezpieczeństwa. Wybuchnął śmiechem.

– A ty nie sądzisz, że obnażenie się przed mężczyzną w ruinach, w ulewnym deszczu, jest zachowaniem nieznośnym i dziko namiętnym?

– Ależ chciałam tylko, żebyś się ze mną kochał – jęknęła. – Nie wiem tak naprawdę, na czym polega akt miłosny, wiem tylko, że muszę to zrobić, bo inaczej umrę z tęsknoty – oświadczyła. Przytulił ją mocno.

– Uwielbiam cię, Fortune Lindley. Jesteś szalona i cudowna! Nigdy nie sądziłem, że znajdę taką dziewczynę jak ty. Skoro cię znalazłem, nie pozwolę ci odejść! Fortune westchnęła ze szczęścia.

– Nie obchodzi mnie, dokąd pojedziemy, Kieranie, byle tylko być razem.

– Wracaj do domu, ty wspaniała kusicielko. Za trzy dni będę tutaj o tej samej porze – powiedział. – Jeśli moja rodzina ma powrócić do domu na początku sierpnia, wkrótce dostanę od nich wiadomość z Anglii. Moja macocha jest świetnie zorganizowana. Jeśli Will ma się ożenić dwudziestego dziewiątego września, już teraz będzie miała szereg poleceń dla służby, poza tym zechce, żebym do czasu jej powrotu był jej łącznikiem pomiędzy Deversami i Elliotami. Biedny Will! Od tej chwili całe jego życie będzie starannie zaplanowane.

– Ale twój brat będzie z tym szczęśliwy – odpowiedziała Fortune. – Nie sprawił na mnie wrażenia człowieka lubiącego ryzyko. Właśnie dlatego byłam taka przekonana, że do siebie pasujemy. Dopiero później stwierdziłam, że jednak nie jestem spokojną i powściągliwą dziewczyną. Parsknął śmiechem.

– Nigdy nie określiłbym cię mianem powściągliwej, Fortune. Raczej dzikiej i upartej. – Uchylił się przed ciosem dziewczyny, wycelowanym w jego głowę. – Chodź, wskakuj na Pioruna. Mam przed sobą dłuższą drogę do domu niż ty. Złapał jej wierzchowca i pomógł go dosiąść.

– Będę szczęśliwa, gdy dom będzie miejscem wspólnym dla nas obojga – powiedziała łagodnym głosem. Dzisiaj niemal udało jej się go uwieść. Zamierzała spróbować ponownie.

Wiedziała, że matka piła jakiś napój, którego recepturę przekazywano z pokolenia na pokolenie, a który zapobiegał ciąży. Nie chciała czekać do października, żeby poczuć na sobie jego twarde ciało i być kochaną, jak jeszcze nikt jej nie kochał. Pragnęła go teraz, a nie później!

– Za trzy dni, skarbie – powiedział, zastanawiając się jednocześnie, co oznaczał ów bojowy błysk w jej oczach.

Ujął jej dłoń i pocałował, po czym mocno klepnął zad Pioruna. Koń ruszył z kopyta, z Fortune przywartą do jego grzbietu. Z uśmiechem patrzył, jak się oddala, jego dzika i uparta dziewczyna. Dzisiaj niemal go zwiodła na pokuszenie, ale nie pozwoli, żeby taka sytuacja się powtórzyła. Był starszy od niej i cala odpowiedzialność za jej reputację spoczywała w jego rękach. Za bardzo ją kochał, żeby ją zawieść.

ROZDZIAŁ 8

Co mama stosuje, kiedy nie chce mieć dziecka? – dopytywała się Fortune u Rohany, pokojówki matki. Nagle zachichotała. – Z pewnością nie używała tego ostatnio, bo nie byłaby znów w ciąży.

Rohana składała świeżo upraną bieliznę swojej pani.

Twoja matka sądziła, że jest już za stara na dawanie nowego życia – odpowiedziała i zamknęła skrzynię z ubraniami. – Jeśli zaś chodzi o twoje pytanie, nie mogę ci na nie odpowiedzieć. Spytaj mamę. Jestem pewna, że powie ci wszystko, zanim poślubisz pana Kierana.

Fortune tupnęła nogą.

Do diabła, Rohano! Przecież wiesz! Czemu mi nie powiesz?

Z tego samego powodu, dla którego nie chcesz zwrócić się z tym pytaniem do swojej mamy – padła szorstka odpowiedź. – Jesteś wnuczką Mogołów i płynie w tobie gorąca krew, Fortune. Próbujesz uwieść swojego ukochanego i uniknąć wszelkich konsekwencji złych czynów. Nie pomogę ci.

Fortune wzruszyła ramionami.

To nie ma znaczenia. Tak czy inaczej, będę go miała, gdy tylko zechcę – rzuciła opryskliwie.

Co się stało? Zawsze byłaś jedynym dzieckiem, o które nie musieliśmy się martwić. Co sprawiło, że stałaś się taką lekceważącą innych i upartą dziewczyną?

Fortune westchnęła.

– Wiem, wiem – rzekła. – Sama siebie nie rozumiem, Rohano. Byłam rozsądna i praktyczna, ale dłużej nie chcę już być taka. Chcę tylko być z Kieranem.

– To miłość – odpowiedziała spokojnie Rohana, a jej ciemne oczy rozbłysły w nagłym zrozumieniu. – Jesteś zakochana, dziecko. Miłość powoduje, że kobiety w twojej rodzinie stają się niespokojne. Ale mamy dopiero lipiec, wy zaś macie się pobrać za trzy miesiące. Bądź cierpliwa.

– A co będzie, jeśli się w końcu rozczaruję? – martwiła się Fortune. Rohana zaśmiała się.

– To się nie zdarzy, z pewnością nie rozczarujesz się tym wielkim, przystojnym, ciemnowłosym Celtem, który skradł ci serce, moje dziecko. Tylko słówko ostrzeżenia. Gdyby krowa podarowała przyszłemu nabywcy swoją śmietankę, a ten doszedłby do wniosku, że mu nie smakuje, może wówczas nie kupiłby krowy, co? Pan Kieran jest mężczyzną w każdym calu i może o tym zaświadczyć niejedna dziewczyna w wiosce. Ty zaś jesteś niedoświadczoną dziewicą, Fortune. Zachowaj cnotę, dopóki nie będziesz miała obrączki na palcu, bo może jeszcze stracić zainteresowanie.

– Nie myślałam o tym nigdy w ten sposób – stwierdziła Fortune. – Pozwoliłam, żeby zawładnęła mną namiętność i zachowuję się głupio. Masz rację, Rohano. Zanim oddam się Kieranowi Deversowi, lepiej mieć na palcu obrączkę i kółko w jego nosie, żeby móc nim kierować. Rohana się roześmiała.

– Owszem – przytaknęła. – Jeśli chcesz, możesz go prowokować, żeby podsycać jego zainteresowanie, ale pozwól mu ułożyć się pomiędzy twoimi nogami dopiero po ślubie, dziecko.

– Skąd wiesz tyle rzeczy, skoro nadal jesteś dziewicą?

– Dziewicą? W moim wieku? – parsknęła Rohana. – Wiem, bo w swoim czasie miewałam różne przygody. Wiem, bo mam zamężną siostrę. Wiem, bo byłam służącą twojej matki od dnia jej narodzin. Po prostu wiem.

– Czemu nigdy nie wyszłaś za mąż?

– Bo nigdy nie chciałam. Cenię wolność, jaką dawało mi panieństwo. Lubię pracować dla twojej mamy. To mi sprawia radość, Fortune, a każda kobieta ma prawo być szczęśliwą. – Z czułością otoczyła Fortune ramieniem. – A teraz, dziecko, żadnych kolejnych pytań i obiecaj mi, że zachowasz cierpliwość i będziesz się dobrze sprawować. Fortune kiwnęła głową.

– Powiesz mamie?

– Nie. Wiem, że mogę ci zaufać, więc niech ta rozmowa pozostanie pomiędzy nami. Nie zawiedź mnie, dziecko – łagodnie powiedziała Rohana.

– Nie będzie mi łatwo – przyznała Fortune.

– Wiem – padła pełna współczucia odpowiedź.


*

Parę następnych dni upłynęło szybko. Większość czasu Fortune spędzała poza domem, jeżdżąc na Piorunie. Tylko parę razy na krótko spotkała się z Kieranem. Straciła apetyt. W nocy nie mogła spać, a kiedy w końcu nadchodził sen, był przerywany i pełen niejasnych majaków, które z trudem mogła sobie przypomnieć następnego ranka. Pod koniec lipca Kieran i Fortune spotkali się w ruinach domostwa Czarnego Colma.

– To nasze ostatnie spotkanie na pewien czas – zapowiedział. – Mój brat wraca do domu pierwszego sierpnia. Moja najdroższa macocha tryska energią i jest gotowa do działania, jak zwykłe. Elliotowie przybędą z Londonderry piątego sierpnia, żeby sfinalizować przedślubne ustalenia i plany weselne. Nie będę mógł się wymykać, skarbie. Ojciec i jego żona zagospodarują mi każdą wolną chwilę, żeby dzień weselny Willa z jego kuzynką był bez skazy. Jeśli tylko mi się uda, spróbuję się wyrwać, ale nie będę w stanie przesłać wiadomości. Jeżeli cię tu nie będzie, zostawię dla ciebie liścik pod naszą ławką, przyciśnięty dużym kamieniem. Ty zrób to samo.

Fortune ponuro kiwnęła głową. Płacze i jęki niczego by tutaj nie zmieniły.

– Będzie mi trudno, Kieranie – powiedziała. Porwał ją w objęcia.

– Wiem. – Czule pocałował ją w usta. – Podczas naszych ostatnich spotkań nie próbowałaś mnie uwieść, Fortune. Kochasz mnie jeszcze, czy też ci się odwidziało?

– Uważasz, że jestem taka niestała i płocha? – zapytała na wpół zagniewana. – I co chcesz powiedzieć, mówiąc, że nie próbowałam cię uwieść? A niby kiedy usiłowałam cię uwieść, Kieranie? Podobno to kobiety są próżne, ale moim zdaniem to wy, mężczyźni, jesteście zarozumiali! Zaśmiał się.

– A co byś odpowiedziała, skarbie, gdybym teraz zaproponował, że będziemy się kochać, w tej chwili? – przekomarzał się z nią.

– Powiedziałabym, że jesteś nadętym głupkiem! – warknęła Fortune. Roześmiał się głośniej.

– Kocham cię, moja ty dzikusko i za niewiele ponad dwa miesiące zostaniesz moją żoną. Prawda jest taka, Fortune, że z trudem mogę się tego doczekać. Pocałowała go mocno. Nie odrywając warg od jego ust naparła na niego swoim młodym, prężnym ciałem.

Kieranowi wirowało w głowie. Przytulał ją tak mocno, że zastanawiał się, czy dziewczyna może jeszcze oddychać. Ale ona wiła się i kręciła w jego ramionach, budząc jego najprymitywniejsze namiętności. Tak bardzo jej pragnął, że z najwyższym trudem hamował się, żeby nie popchnąć jej na ziemię i nie zgwałcić. Czuł miękkie krągłości jej młodych piersi i płaskość jej brzucha, przywartego do jego muskularnego ciała. Pragnął jej, jak nie pragnął dotąd żadnej innej kobiety, ale czuł pewną różnicę. Miesiąc wcześniej uległaby jego erotycznym umizgom. Teraz jednak była w niej stal. Nie uwodziła go, ani on nie mógłby jej uwieść. Opuścił ręce i Fortune się cofnęła.

– Nie zapomnij o mnie do naszego następnego spotkania, Kieranie Devers – rzekła cicho, odwróciła się, dosiadła Pioruna i odjechała, nie oglądając się za siebie.

Patrzył, jak się oddala. Wiedział, że należała do niego i że w końcu stanie się prawdziwą kobietą.


*

Pierwszego sierpnia wczesnym popołudniem Deversowie powrócili do Lisnaskea, a ich powóz z dudnieniem potoczył się po podjeździe do Mallow Court, żeby w końcu zatrzymać się przed frontowymi drzwiami. Z domu wypadł lokaj, żeby otworzyć drzwi, opuścić schodki powozu i pomóc wysiąść swojej pani. Jane Annę Devers rozejrzała się dookoła z uśmiechem zadowolenia i wygładziła spódnicę, która w czasie podróży mocno się wygniotła.

– Witaj w domu, madam – odezwał się Kieran wesoło, wysuwając się do przodu, żeby powitać macochę. – Tuszę, że moje siostry i ich rodziny mają się dobrze. Czy przybędą na zaślubiny Willa?

– Niestety nie, bo obie będą w tym czasie rodzić. W swoich dążeniach, by mieć dużą rodzinę, bardziej przypominają katoliczki niż protestantki – odpowiedziała mu macocha. – Wszystko wygląda doskonale, Kieranie. Świetnie się spisałeś, dziękuję ci za opiekę nad majątkiem, który przypadnie twojemu bratu. – Po czym minęła go i weszła do domu. Z powozu wysiadł ojciec, a za nim młodszy brat Kierana.

– Dzięki Bogu jesteśmy już w domu – odezwał się Shane Devers. – Obym nigdy więcej nie musiał oddalać się od Lisnaskea na więcej niż pięć mil, chłopcze. Twoja siostra Colleen pisała o tobie same dobre rzeczy i, jak widzisz, twoja macocha jest zadowolona. Teraz zaś, chłopcy, mam ochotę na łyk mojej whisky.

– Taca z trunkami czeka na ciebie w bibliotece, tato. Idziesz, Will? – Kieran spojrzał na brata, który był dziwnie spokojny.