– Żenię się z Emily Annę – rzekł ponuro William.

– Wiem.

– Nie kocham jej.

– Nauczysz się ją kochać – niecierpliwie rzucił ojciec. – Chodźmy już, napijmy się. – I ruszył pospiesznie do domu.

– Rodzina Lesliech pewnie jest już w Szkocji i nigdy więcej nie zobaczę Fortune – powiedział William.

– Nie, nadal są tutaj – wyjaśnił bratu Kieran. – Księżna, ku swojemu ogromnemu zaskoczeniu odkryła, że jest w ciąży. To był wielki szok. Dziecko ma przyjść na świat w listopadzie i jej książęcej mości zalecono, żeby do tego czasu nie podejmowała żadnych podróży. Wszyscy w Maguire's Ford mówią tylko o tym, a jak wiesz, mam w tej gościnnej wiosce paru przyjaciół.

– Jeśli są tutaj, muszę ich zaprosić na wesele – rzeki przerażony William Devers. – Nie wydaje mi się, żebym potrafił znieść jej widok w dniu mojego ślubu z inną kobietą. Starszy brat potrząsnął go za ramiona.

– Weź się w garść, Will. Nie jesteś już małym chłopcem, któremu zabrano upragnioną zabawkę. Jesteś mężczyzną. Lady Lindley odmówiła ci. Pogódź się z tym i ciesz się, że znalazłeś taką wierną dziewczynę jak Emily Annę, która chce wyjść za ciebie za mąż. Przestań użalać się nad sobą i ronić łzy nad tym, co mogłoby się zdarzyć. Zgodziłeś się poślubić swoją kuzynkę, która będzie dla ciebie doskonałą żoną, bez względu na to, czy sobie z tego zdajesz sprawę, czy nie. Nie skrzywdź Emily Annę swoimi egoistycznymi i dziecinnymi mrzonkami, że coś cię łączyło z lady Lindley. Nic między wami nie było. Nie mogło być i nigdy nie będzie – ostro powiedział Kieran. – A teraz chodź do domu, napijemy się z tatą.

– Widziałeś ją? – zapytał William, gdy wchodzili razem do domu.

– Owszem, na przejażdżce – odpowiedział Kieran.

– Była sama? – drążył brat.

– Tak, była sama. Nie było przy niej żadnego zalotnika, Will. Podejrzewam, że Irlandczycy nie przypadli jej do gustu.

– Nie jestem Irlandczykiem – rzeki William.

– Naturalnie, ze jesteś. Nasz ojciec jest Irlandczykiem. Mieszkasz w Irlandii. Jesteś Irlandczykiem – oświadczył Kieran.

– Ona też kiedyś powiedziała mi coś takiego – rzekł William.

– Ma więc o wiele więcej rozsądku, niż podejrzewałem – zauważył Kieran. Otworzył drzwi biblioteki.

– Jesteśmy, tato. Ich ojciec siedział przy kominku bez butów i wyciągał nogi w stronę paleniska, popijając whisky. Wskazał im ręką na blat pod ścianą, gdzie, na srebrnej tacy, stał dzbanek.

– Obsłużcie się, chłopcy, i usiądźcie tu ze mną – powiedział. – Ach, czekałem na to od chwili, gdy w czerwcu wasza mama stąd mnie wyciągnęła. Obie wasze siostry mieszkają na wsi i przez całe lato w ich domach panowała trudna do zniesienia wilgoć. Mary jest matką pięciorga dzieci, Bess ma czwórkę. Nigdy jeszcze nie widziałem tak hałaśliwych i źle wychowanych dzieci, nawet wasza mama się ze mną zgadza, chociaż to nasze wnuczęta. Wasze siostry nie potrafią zapanować nad rozgardiaszem w domach. Dzieci, nianie i psy, wszyscy biegają bezładnie, nie ma ani chwili spokoju. Was też było pięcioro, ale w moim domu, dzięki mojej Jane, nigdy nie było takiego bałaganu – stwierdził Shane Devers. Kieran Devers roześmiał się.

– Chyba muszę się z tobą zgodzić, tato. Moja macocha zawsze umiała zaprowadzić porządek w domu i przyznaję, że to jej zawdzięczam dobre maniery, jeśli jakoweś w ogóle posiadam.

Shane Devers oderwał wzrok od swojego kieliszka i obrzuci! starszego syna przenikliwym spojrzeniem.

– Gdybyś tylko… – zaczął. Kieran powstrzymał ojca podniesieniem ręki.

– Sam zdobędę to, czego zapragnę, tato – rzekł cicho. – Nie pasuję do waszego życia, tak jak Will. I nie żałuję tego, ani nie przepełnia mnie gniew. Wszystko jest w porządku, a Deversowie czystej krwi nadal będą mieszkać w Mallow Court.

– Jakiś ty cholernie szlachetny – nagle rzucił gniewnie William Devers.

– Idź do diabła, braciszku – odparł mu z uśmiechem Kieran.

– Ty nie musisz żenić się z kimś, kogo nie kochasz! – usłyszał opryskliwą odpowiedź. – A ja muszę. Całe moje życie zaplanowano za mnie! – Z wściekłością cisnął kryształowy kielich w ogień. Kieran Devers z irytacją zmrużył ciemnozielone oczy. Złapał młodszego brata za koszulę na piersiach i szarpnął do przodu tak, że stanęli twarzą w twarz.

– Posłuchaj, mały Willu – rzekł groźnym głosem. – Nie masz się na co uskarżać. Jesteś dziedzicem pięknej posiadłości i starego, szanowanego nazwiska. Masz poślubić dziewczynę, którą znasz od dziecka, która jest ci oddana i która, jeśli tylko jej na to pozwolisz, sprawi, że twoje życie będzie szczęśliwe. Co, u diabla, się z tobą dzieje? Jesteś prawdziwym synem swojej matki, więc nie pragniesz przygód i podniet w życiu. A teraz posłuchaj mnie uważnie, braciszku. Jeśli zniszczysz życie Emily Annę, osobiście stłukę cię na miazgę. Ta dziewczyna wchodzi do twojego domu ze swoimi nadziejami i marzeniami. Nie możesz ich zburzyć!

– Czemu ci na tym zależy? – warknął William.

– Zależy mi, bo tak szczodrze oddałem ci wszystko, co masz teraz i co dostaniesz pewnego dnia. Czy naprawdę myślisz, Will, że gdybym zdecydował się zostać protestantem, tata wyznaczyłby cię na swojego dziedzica? Zazwyczaj drugi syn nie ma tyle szczęścia, co ty. I wszystko to mogłoby się zmienić w mgnieniu oka, gdybym tylko zechciał, braciszku. Nawet twoja siejąca grozę mama nic by nie poradziła. Pogódź się więc ze swoim szczęściem i bądź miły dla kuzynki. W gruncie rzeczy wcale nie zasługujesz ani na Mallow Court, ani na Emily Annę, bo jesteś nieodpowiedzialnym smarkaczem. Dla dobra nas wszystkich postaraj się zmienić. – Puścił koszulę brata i odepchnął go. William Devers wypadł z pokoju i zatrzasnął za sobą drzwi. Kieran roześmiał się i usiadł naprzeciwko ojca.

– Mam nadzieję, że będziesz żył długo i szczęśliwie, tato, bo wyraźnie widać, iż Will nie jest jeszcze gotowy na przejęcie po tobie całej odpowiedzialności. – Popijał whisky, rozkoszując się ciepłem rozlewającym się w jego żyłach.

– Zamierzam żyć jak najdłużej, chłopcze – odpowiedział Shane Devers. – Widzę, że mój młodszy syn musi jeszcze trochę dojrzeć. Muszę przyznać, że podróżowanie z nim nie było niczym przyjemnym. Stale opłakiwał utratę lady Lindley. Szkoda, że dziewczyna w ogóle pojawiła się w Ulsterze! Chyba musi być czarownicą, skoro tak opętała Williama. Nie pojmuję tego, Kieranie.

– Fortune Lindley nie rzuciła żadnego czaru na Williama, tato. Obawiam się, że to wszystko jest wyłącznie wytworem jego wyobraźni. Na Boga, w jaki sposób mojej macosze udało się go skłonić do poślubienia Emily Annę Elliot?

– Oświadczyła mu, że nie ma innego wyboru, bo nie zna żadnej innej młodej kobiety, która chciałaby wyjść za niego za mąż. Powiedziała mu, że jego obowiązkiem jest ożenić się i spłodzić kolejne pokolenie Deversów z Mallow Court. Znasz swoją macochę, Kieranie. Kiedy czegoś chce, nic jej nie przeszkodzi. Początkowo William się opierał, ale kiedy Mary i Bess poparły matkę, nie mógł już dłużej walczyć ze swoim przeznaczeniem. Nawet ja przyznaję, że to dla niego najlepsze rozwiązanie.

– Dopilnuj, tato, żeby William był miły i okazywał uczucie swojej kuzynce, kiedy Elliotowie przybędą tu za parę dni.

– I ja z nim porozmawiam, i jego matka. Jeśli nie będzie właściwie traktował dziewczyny, ponownie zostaniesz prawowitym dziedzicem tej posiadłości bez względu na to, czy jesteś katolikiem – wojowniczo oświadczył Shane Devers.

– Boże broń! – zaśmiał się Kieran. – Wobec takiej groźby sam porozmawiam z bratem, tato! Mężczyźni roześmiali się. Shane Devers kochał obu swoich synów, ale bardziej lubi! starszego. Kieran był zdumiewająco wrażliwy jak na człowieka o takim upartym charakterze, a do tego był nieskazitelnie uczciwy. Łatwa rezygnacja Kierana z majątku zmartwiła Shane'a Deversa, ale jednocześnie w jakiś dziwny sposób rozumiał syna. Ze swoim celtyckim dziedzictwem nawiązywał do dawnych, bardziej awanturniczych przodków. Posiadający angielską matkę William raczej się nadawał do przejęcia Mallow Court, zwłaszcza w tak szybko zmieniającym się świecie. Rolniczy Ulster, pełen szkockich i angielskich emigrantów, nabierał kształtu bardziej przypominającego środkową część Anglii niż północną Irlandię.


*

Jane Devers była przerażona, gdy dowiedziała się, że książę i księżna Glenkirk pozostali w zamku Erne Rock. Nie było sposobu uniknięcia zaproszenia ich na ślub Williama i Emily. W okolicy nie mieszka! nikt wyższy od nich rangą, a wszyscy wiedzieli, że Deversowie znają Lesliech i że swaty pomiędzy nimi się nie udały. Chociaż nikt nie był specjalnie zaskoczony małżeństwem Williama i Emily, które pomimo próby Deversów zdobycia ręki lady Lindley zawsze było czymś oczywistym, skandal jaki wybuchłby, gdyby Leslie z Glenkirk nie zostali zaproszeni na wesele Deversów, byłby nie do wytrzymania.

Wysłano więc zaproszenie, które zostało przyjęte. Adali osobiście przywiózł ogromną srebrną czarę do ponczu, rzeźbioną w liście i winne grona wraz z dwudziestoma czterema małymi czarkami i dużą srebrną chochlą z wygrawerowanym herbem rodowym. Lady Devers ledwo mogła powstrzymać podniecenie, gdy służący w białym turbanie delikatnie wypakował czarę i pozostałe elementy z wykładanej aksamitem, hebanowej szkatułki, okutej srebrem, ze srebrną plakietką z wyrytym nazwiskiem Deversów. Udało jej się pohamować na tyle, żeby powiedzieć:

– Proszę podziękować księciu i księżnej za ich szczodrość. Panna młoda na pewno napisze do nich podziękowania, gdy tylko w przyszłym tygodniu przyjedzie z Londonderry. Czekamy na ich książęce mości na ślubie. – Uśmiechnęła się słabo. Adali ukłonił się najeleganciej, jak umiał.

– Przekażę pani mile słowa mojemu panu i pani – rzekł i wyszedł z komnaty. Po jego wyjściu Jane Devers nie usiłowała dłużej kryć swojego zadowolenia.

– Spójrz na to, Shane! Wspaniałe! Williamie, czyż to nie cudowny prezent? Kochana Emily będzie taka szczęśliwa. Każdy podziwiający prezenty będzie miał coś do powiedzenia. Powinieneś mieć okazję, by wspomnieć, że to dar od księżnej i księcia Glenkirk, którzy są spowinowaceni z samym królem! Co za szczodrobliwość, zwłaszcza zważywszy… – Głos jej zamarł. – Są prześliczne – dokończyła cicho.

– Za każdym razem, gdy na nie spojrzę, będę myślał o Fortune – stwierdził William.

– Przestań! – krzyknęła jego matka. – Naprawdę odnoszę wrażenie, że odjęło ci rozum, Williamie. Pozostaje mi jedynie modlić się za ciebie. Przestań myśleć tylko o sobie! Pomyśl o Emily Annę. Prawie wcale się do niej nie odzywałeś, gdy była tutaj w sierpniu. Elliotowie sądzili, że to dziwne zachowanie, ale powiedziałam im, że jesteś zmęczony po podróży do Anglii. W przyszłym tygodniu, po przyjeździe twojej kuzynki oczekuję, że będziesz okazywał czułość Emily i należny szacunek jej rodzinie.

– Wybierz się ze mną na przejażdżkę, chłopcze – odezwał się Kieran, puszczając oko do macochy. – Wrześniowe powietrze rozjaśni ci w głowie i zaczniesz logiczniej myśleć.

Jane Devers niemal niezauważalnie kiwnęła głową swojemu pasierbowi.

Ostatnimi czasy Kieran był taki pomocny i, chociaż nigdy, poza kwestią wiary, nie przysparzał jej zbytnich kłopotów, zastanawiało ją jego zachowanie. Była mu jednak wdzięczna, bo w tych dniach William zdawał się słuchać tylko jego. Z okna swojego pokoju obserwowała odjeżdżających razem braci.

– Czujesz na sobie jej wzrok? – odezwał się William, gdy ruszyli kłusem. – Tak bardzo się boi, że w ostatniej chwili zerwę zaręczyny i zniszczę jej plany. Ale nie zrobię tego. Nie pozostało mi nic innego do wyboru. Poślubię moją kuzynkę, spłodzę potomstwo i zrobię wszystko, czego się ode mnie oczekuje. A dlaczego? Bo głęboko wierzę, że tata mógłby zmienić zdanie i przekazać majątek w twoje ręce.

– Nie chcę Mallow Court – odpowiedział Kieran.

– Ale ja go chcę – rzekł brat, po raz pierwszy przyznając głośno to, co Kieran wiedział od zawsze. Will był w każdym calu synem swojej matki. Przez jakiś czas jechali w milczeniu. Nagle Kieran zorientował się, że zmierzają w stronę domu Czarnego Colma. Dostrzegł innego jeźdźca nadciągającego z przeciwnej strony. Rozpoznał Pioruna i starał się odwrócić uwagę brata, ale William również rozpoznał konia Fortune i pospiesznie ruszył do przodu. Kieran podążył za nim, klnąc pod nosem.

Fortune poznała braci i cicho zaklęła. Trudno było jej w tym momencie odwrócić się i zacząć uciekać. Przynajmniej zobaczy Kierana, chociaż ten był w towarzystwie Willa. Od końca lipca tylko raz udało jej się z nim spotkać, i to też na krótko, bo nie chciał słyszeć jej pytań, dlaczego tak długo go nie było. Kiedy zatrzymali się przed nią, Fortune się uśmiechnęła i ściągnęła cugle Pioruna.

– Dzień dobry – powitała ich. – Co za niespodzianka. Will, jak było w Anglii? Mam nadzieję, że wasze siostry czują się dobrze. Moje najszczersze gratulacje z powodu zbliżającego się ślubu. Nie mogę się doczekać, kiedy poznam twoją wybrankę.

– Kocham cię – wykrzyknął William Devers. – Powiedz tylko słowo, Fortune, a powiem mojej kuzynce, że nasz ślub nie może dojść do skutku! – Jego błękitne oczy patrzyły na nią błagalnie. Fortune spojrzała tak, jakby ją głęboko uraził. Kieran uprzedził ją o niewygasłej namiętności Willa. Musiała ją teraz powstrzymać, ze względu na dobro ich wszystkich.