Kieran i Fortune, szczęśliwie nieświadomi myśli Jane Devers, spędzali dni po weselu na kochaniu się i konnych przejażdżkach. Ich wzajemna namiętność była tak wielka, że codziennie wieczorem z trudem mogli się doczekać chwili opuszczenia jadalni. W końcu Jasmine powiedziała im, żeby się nie fatygowali schodzeniem na dół, tylko kazali sobie przysłać jedzenie na górę, aby móc się posilić w chwili, gdy przypomną sobie o innym głodzie niż nienasycenie sobą nawzajem.

– Mamo! – Fortune zaczerwieniła się zakłopotana, ale Kieran się roześmiał.

– Dziękuję za zrozumienie, madam – rzekł z łobuzerskim wyrazem twarzy i mrugnął do niej.

Słysząc jego odpowiedź, książę i Rory Maguire roześmieli się głośno, a ojciec Cullen z trudem się pohamował.

– Cisza panująca w Lisnaskea jest wręcz podejrzana – zauważył książę.

– Słyszałem, że lady Jane i jej poczciwy małżonek poważnie się pokłócili o ślub Fortune i Kierana. Kuchta z Mallow Court dostała sztukę srebra w zamian za wszelkie informacje, jakie mogła uzyskać od swoich krewnych w Maguire's Ford. Teraz krążą pogłoski, że sir Shane i jego żona nie rozmawiają ze sobą, jeśli tylko mogą tego uniknąć. Zrobi się ciekawie, gdy młody Will wróci do domu z żoną – powiedział Rory.

– Na pewno nie urządzi żadnej sceny – odezwała się Fortune.

– Odtrąciłaś go i poślubiłaś jego brata, dziewczyno. Kieran może ci powiedzieć, że Will nigdy nie rezygnował łatwo z tego, czego zapragnął – usłyszała w odpowiedzi.

– Porozmawiam z bratem – oświadczył Kieran. Maguire uniósł jasne brwi.

– Jeśli tylko uda ci się zbliżyć na odpowiednią odległość, Kieranie Devers, bo twój brat będzie żądny krwi. No, chyba żeby ta prosta dziewczyna, którą poślubił, zawładnęła jego sercem.

– Sądzisz, że jest niebezpieczny? – zapytała Fortune męża, gdy wieczorem położyli się do łóżka. Byli nadzy i nasyceni. Kieran spoczywał na poduszkach, ona opierała się o jego tors. Jego ogromne dłonie bawiły się słodkimi, okrągłymi piersiami żony, drażniąc je lekko.

– Nie wiem – odpowiedział i przesunął dłoń, żeby odgarnąć na bok jej włosy i pocałować miękki kark dziewczyny. – Nigdy jeszcze nie widziałem go tak wyprowadzonego z równowagi. – Ugryzł ją, a następnie mokrym językiem polizał ślad po ukąszeniu.

Pochwyciła jego drugą dłoń i pociągnęła ku górze, po czym wzięła w usta jeden z jego palców i zaczęła kusząco ssać. Wędrowała językiem wokół palca, jakby w zamyśleniu, aby nagle puścić go i rzec:

– Czy jego żona potrafi nim sterować tak, jak jego matka? Może powinniśmy spróbować zawrzeć pokój za pośrednictwem Emily Annę.

– Nie sądzę, żeby było to możliwe, bo Emily Annę jest jeszcze bardzo młoda i z całego serca kocha Willa. Będzie mówiła i robiła wszystko, żeby sprawić mu przyjemność. Nie, wydaje mi się, że mam niewielkie szanse na pogodzenie się z rodziną.

– Twój ojciec cię nie opuści – przypomniała mu Fortune.

– Nie opuści, ale nie uczyni nic ponadto. Musi żyć z moją macochą i moim rodzeństwem, kiedy nas już dawno tu nie będzie.

– Powinniśmy więc ich wszystkich zignorować. Chyba nie ma innego rozwiązania. Za pół roku wyjedziemy, a w obliczu nadchodzącej zimy nie widzę wielkich szans, żeby twoja macocha sprawiała jakieś kłopoty – powiedziała Fortune. Odwrócił żonę ku sobie, żeby ją pocałować, ale nic nie odpowiedział. Jego małżonka nie znała Jane Devers tak dobrze, jak on. Na pewno nawet w tej chwili wysilała mózg, żeby intrygować przeciwko rodowi Leslie z Glenkirk i znaleźć wytłumaczenie dla swoich podłych postępków jako zgodnych z jej religijnymi przekonaniami. Nie chodziło o to, że katolicy byli szczególnie lepsi, bo nie byli. Kieran zachodził w głowę, w jaki sposób katolicy i protestanci potrafili usprawiedliwiać swoją wzajemną wrogość i liczne podłości, przez cały czas utrzymując, że Bóg wybrał tylko ich. To przeczyło zdrowej logice.

Pod koniec października z Lisnaskea przyjechała Maeve Fitzgerald, żeby poinformować przyrodniego brata, że powrót do domu Williama Deversa i jego świeżo poślubionej żony jest spodziewany tego dnia.

– Tata mówi, żebyś się miał na baczności, bo ta kobieta, którą poślubił, na pewno knuje coś złego.

– Słyszałem, że ostatnio tata niewiele czasu spędza w Mallow Court – zauważył brat.

– I dobrze – odparła ostro Maeve. Kieran otoczył ją ramieniem.

– O co chodzi, dziewczyno? Maeve głęboko westchnęła.

– Nie chcę opuszczać mamy, ona zaś chce, żebyśmy wyjechały z wami na wiosnę. I ma rację. Nic tu po nas. Zostaniemy pozbawione domu przez taką Jane Devers i protestantów jej pokroju. Ale co się stanie z mamą po naszym wyjeździe?

– Tata ją ochroni – powiedział Kieran, usiłując pocieszyć przyrodnią siostrę.

– A kiedy tata odejdzie? Sądzisz, że twój młodszy brat uszanuje fakt, że tata zbudował dom dla mamy i zabezpieczył ją finansowo? Wyrzuci ją stamtąd i wypędzi z Lisnaskea, jedynego miejsca, jakie zna. A wszystko dlatego, że jest katoliczką. Boże, pomóż jej!

– Możemy zaplanować, że jeśli to kiedykolwiek nastąpi, przyjedzie do nas, do Nowego Świata, Maeve – obiecał Kieran.

– Nienawidzę protestantów! – oświadczyła Maeve. – Dziś mają władzę w Ulsterze, ale pewnego dnia sczezną w piekle za swoją bezbożność i fałszywą wiarę. Cieszę się z tego!

– Moja żona jest protestantką – przypomniał Kieran siostrze.

– Fortune jest inna, i przynajmniej kiedyś przyjęła katolicki chrzest. Z twoją pomocą, Kieranie, pewnego dnia wróci na łono prawdziwego Kościoła, zwłaszcza kiedy już będziecie mieli dzieci – argumentowała Maeve.

– Nie trać sił i czasu na nienawiść, siostrzyczko – powiedział. Potem odesłał ją z powrotem do Lisnaskea i poszedł zawiadomić swoich teściów, że William Devers niedługo wraca do domu.

William Devers zjawił się następnego dnia. Przejechał przez Maguire's Ford, jakby diabeł deptał mu po piętach. Wpadł do zamku Erne Rock, omijając zaskoczonego służącego. Znalazł rodzinę zebraną w jadalni, konsumującą resztki wczorajszej kolacji. Zobaczyli go dopiero w chwili, gdy wrzasnął, wyciągając palec w stronę Fortune:

– Dziwka!

Zanim James Leslie, Kieran, czy dwóch młodszych Lesliech, zareagowali, Fortune zerwała się na nogi i ruszyła od stołu. Zatrzymała się przed Williamem Deversem i uderzyła go z całej siły w twarz.

– Jak śmiesz mnie obrażać? – zawołała. – Za kogo siebie uważasz, Williamie Deversie, żeby przychodzić do domu mojej matki i mnie znieważać? Nie masz do mnie żadnego prawa!

– Miałaś wyjść za mnie! – krzyknął, zaskoczony jej wściekłością. Jego matka i żona cały poprzedni wieczór spędziły na opowiadaniu mu, jakim straszliwym afrontem było małżeństwo Fortune Lindley z Kieranem. Cholera, słuszność była po jego stronie!

– Nie zawarto żadnego kontraktu małżeńskiego pomiędzy nami i naszymi rodzinami, panie Devers. Przybyłam do Irlandii w poszukiwaniu męża, a ty byłeś pierwszym kandydatem, którego mi przedstawiono. Odmówiłam ci.

– Żeby móc się łajdaczyć z moim bratem z nieprawego łoża! Przez cały czas, gdy z takim oddaniem zabiegałem o twoje względy, ty myślałaś tylko o nim! Ku jego zaskoczeniu Fortune wymierzyła mu kolejny policzek.

– Jeśli nie przestaniesz mnie wyzywać i mówić złych rzeczy o moim mężu, panie Devers, udam się do lokalnego magistratu i złożę oficjalną skargę. I niech ci się nie wydaje, że zostanę zignorowana, bo Kieran jest katolikiem. Nie zlekceważą mnie. Jestem protestantką, a mój brat jest ukochanym bratankiem króla. Co do króla zaś, to jego żona jest katoliczką. Jak więc sądzisz, panie Devers, czyją stronę zajmie w tej sytuacji król? Stronę syna drobnego irlandzkiego właściciela ziemskiego czy moją?

– Kochałem cię, Fortune – powiedział cicho Will.

– Byłeś mną zafascynowany. Tym co naprawdę kochałeś, Willu, świadomie, czy też nie, był Maguire's Ford i ten zamek. Tak cię wychowała matka – stwierdziła cierpko Fortune.

– Kieran ich nie dostanie – powiedział William Devers ostrym głosem, a w jego oczach pojawiła się złość i nienawiść. – Mój przyrodni brat nie będzie miał Maguire's Ford ani Erne Rock. Nie pozwolę, żeby katolik był ważniejszy ode mnie, madam!

– Wiesz, jakie jest przeznaczenie tej posiadłości, Willu – powiedziała Fortune. – Ma być podzielona równo pomiędzy moich braci, którzy teraz siedzą przy stole ze sztyletami, gotowi poderżnąć ci gardło – zakpiła. – A teraz przeproś mnie i swojego brata, który jest moim mężem. Nie ma powodu, żebyśmy żyli w konflikcie.

– Niech cię piekło pochłonie, ty suko! – warknął i odwrócił się, żeby odejść. W tym momencie Kieran Devers poderwał się od stołu i rzucił się w stronę młodszego brata. Złapał go za kamizelkę i rzekł z ogniem:

– Nie zabiję cię, żeby nie mieć na sobie znamienia Kaina, no i dlatego, że obiecałem to mojej żonie, Will. Ale jeśli jeszcze kiedykolwiek znieważysz któreś z nas, zapomnę o danym słowie, braciszku, i niech szlag trafi konsekwencje. Małżeństwo ojca z moją matką było zgodne z prawem, tak samo jak małżeństwo z twoją matką. Gdybym był takim bigotem jak ty, upierałbym się, że ten ostatni związek jest nieważny, bo czyż święty Kościół katolicki nie jest jedynym prawdziwym Kościołem? Niektórzy tak twierdzą, Willu, chociaż protestanci by się z tym nie zgodzili. Nie pragnę pomiędzy nami wojny, ale przysięgam na Boga, że stłukę cię do nieprzytomności, jeśli jeszcze kiedykolwiek przybędziesz nieproszony do Erne Rock wywoływać kłopoty! – Puścił brata. – A teraz wynoś się do diabła! – Okręcił Williama Deversa dookoła osi, przyłożył but do siedzenia spodni swojego przeciwnika i dał mu kopniaka.

Potykając się, William Devers niemal wybiegł z jadalni, ale gdy dotarł do drzwi, odwrócił się i pogroził im pięścią.

– Pożałujesz tego, co mi zrobiłeś, Kieranie! Będę się przyglądać, jak umierasz, ty i ta twoja wiedźma, którą poślubiłeś i która nawiedza mnie we snach! – I wyszedł.

– Oszalał – stwierdziła Fortune. – Nigdy nic między nami nie było. Teraz on jest żonaty, ja jestem mężatką, a on nadal nie może przestać.

– Byłaś jego pierwszą miłością, kochanie – powiedział Kieran. – Z pewnego punktu widzenia trudno mi go winić. Jak mężczyzna może cię kochać, a potem ożenić się z inną, Fortune? Na te słowa Fortune uśmiechnęła się do męża.

– Tak bardzo cię kocham – rzekła cicho. Siedzący przy stole James i Jasmine Leslie uśmiechnęli się czule do młodej pary, ale Adam Leslie i jego brat Duncan spojrzeli na siebie porozumiewawczo i parsknęli szyderczym śmiechem. Usłyszawszy ich, siostra odwróciła się.

– Pewnego dnia wy też będziecie tacy beznadziejni, chłopcy – oświadczyła.

– Nigdy! – zawołał Adam. – Nie lubimy dziewczyn.

– Ale polubicie – zaśmiał się ich ojciec. – I obawiam się, że nastąpi to szybciej, niż myślimy.

– I będziemy robić z siebie takich głupków, jak William Devers? Nie wydaje mi się – rzekł zjadliwie Adam. I szybko przeprosił swojego szwagra: – Wybacz, Kieranie. Wiem, że to twój brat, ale…

– Nie gniewam się. Podejrzewam, że jesteś rozsądniejszy niż Will. – Kieran uśmiechnął się do chłopca.

– Biedny William – odezwała się ze współczuciem Jasmine.


*

Ale William Devers nie potrzebował współczucia księżnej Glenkirk. Przepełniony gniewem powrócił do Mallow Court zdecydowany przypilnować, żeby brat i Fortune zostali ukarani za to, co uznał za obrazę wobec siebie. Podtrzymywały go w tym postanowieniu matka i żona, bowiem Emily Annę Devers, podobnie jak jej teściowa, nie wykazywała zbytniej tolerancji wobec katolików.

– Muszą być całkowicie usunięci z Lisnaskea, i to na dobre. Z pewnością uda się sprawić, żeby twój ojciec to zrozumiał, Williamie. Ci ludzie nas nienawidzą, więc są dla nas niebezpieczni – powiedziała swojemu mężowi.

– Porozmawiam z nim – odpowiedział William. Ale kiedy przywołał ten temat, Shane Devers okazał zaskoczenie.

– Co masz na myśli mówiąc, że musimy wyrzucić katolików z Lisnaskea? – zapytał syna. – Oszalałeś? I bez tego pokój pomiędzy protestantami i katolikami jest niezwykle kruchy. A poza tym, gdzie niby mają pójść ci ludzie, którzy mieszkają na tej ziemi od setek lat?

– Katolicy stanowią dla nas zagrożenie, tato. Ich papistowskie poglądy mogą skazić nasze dzieci – odparł William. Jego ojciec parsknął szyderczo. Miał już dosyć swojej żony, syna, synowej i ich bigoterii. Został protestantem, żeby zdobyć rękę i majątek Jane, ale nigdy nie dyskryminował swoich katolickich sąsiadów.

Przechodzący służący słyszał dyskusję pomiędzy ojcem i synem. Opowiedział o niej innemu służącemu, którego narzeczona, pokojówka, również podsłuchała podobną rozmowę lady Devers z młodą panią. Plotki zaczęły przeciekać z Mallow Court do Lisnaskea. Sąsiedzi, którzy jeszcze wczoraj byli przyjaciółmi, zaczęli spoglądać na siebie podejrzliwie.

Ksiądz z Lisnaskea, ojciec Brendan, począł głosić kazania, krytykując tych, którzy przybyli do Ulsteru przekonani o własnej wyższości, gardząc tradycją tych ziem, ich cudownymi legendami i mitami, nazywając Irlandczyków barbarzyńcami i papistami, wymagającymi edukacji. Protestancki pastor, wielebny pan Dundas zaczął nauczać, że tylko wiara protestancka jest słuszna i że każdy, kto się z nią nie zgadza, powinien być siłą nawrócony lub zniszczony. Czczenie Boga zgodnie z inną wiarą było jawną zdradą.