Pewnego wieczoru, gdy Shane Devers spokojnie siedział ze swoją kochanką w jej domu, popijając whisky, dobiegły do nich jakieś krzyki. Podniósł się ze swojego miejsca przy kominku, podszedł do drzwi, otworzył je i wyjrzał na zewnątrz. Ku swojemu przerażeniu ujrzał ogień palący się w wielu miejscach wsi i usłyszał krzyki i płacz.

– Muszę iść sprawdzić, co się dzieje, Molly. Zarygluj drzwi i nie otwieraj nikomu, poza mną. Zaraz wracam. – I pospiesznie wyszedł.

Molly Fitzgerald zamknęła drzwi, tak jak jej nakazał, po czym zawołała obie córki z sypialni i poleciła im siedzieć na dole ze służącą Biddy.

– We wsi jest jakieś zamieszanie – powiedziała. – Wasz ojciec poszedł sprawdzić, co się stało.

– Zbierało się na to od tygodnia – ponuro mruknęła Biddy.

– Co słyszałaś? – zapytała jej pani.

– Nie więcej niż pani, ale wiem, że młody William Devers krążył wśród protestantów, judząc ich i opowiadając, że stanowimy dla nich zagrożenie i kiedy stąd znikniemy, w Lisnaskea będzie jak w niebie. A zawsze znajdą się tacy, którzy tego będą słuchać, pani.

– Podli dysydenci! Żeby sczeźli w piekle! – z gniewem zawołała Maeve. – Szkoda, że nie jestem mężczyzną, bo mogłabym z nimi walczyć o prawdziwą wiarę.

– Nie bądź głuptasem – niecierpliwie rzuciła matka.

– To zemsta Williama Deversa za małżeństwo brata z lady Fortune. Pożąda Maguire's Ford.

– Ale przecież Kieran nie dostanie posiadłości. William na pewno o tym wie, mamo – odezwała się Aine, młodsza córka Molly.

– Ani on, ani jego pazerna matka nie uwierzą w to, dopóki Kieran i Fortune nie opuszczą Ulsteru – ponuro odparła Molly. Krzyki na zewnątrz zdawały się przybliżać i kobiety skupiły się przy kominku. Biddy bez słowa wstała i zaciągnęła zasłony. W świetle ogni dostrzegła niewyraźne postaci mężczyzn, przemieszczających się w stronę domu, ale nic nie powiedziała, tylko skierowała się do frontowych drzwi i zabarykadowała je ciężką dębową belką. Potem poszła na tył domu i tak samo zabezpieczyła drzwi do spiżarni. Molly bez słowa spojrzała pytająco na starą służącą, która ostrzegawczo potrząsnęła siwą głową.

Do domu zaczął przenikać zapach spalenizny, ale Molly nie przejmowała się, bo dom zbudowano z cegły, z łupkowym dachem. Gniewne krzyki były coraz bliższe i zaczęła się denerwować, gdzie jest sir Shane i czy nic mu się nie stało. Spojrzała na swoje córki, które siedziały przy kominku, w obronnym geście obejmując się nawzajem ramionami. Były niezwykle ciche, nawet zwykle bardzo wygadana Maeve. Nagle rozległo się przenikliwe bębnienie w drzwi. Biddy schowała się w ciemnym kącie pokoju, a Molly, widząc pytające spojrzenia córek, ostrzegawczo przyłożyła palec do ust.

Gwałtownym uderzeniem wybito jedno z okien, odsunięto zasłony i do pokoju wtargnął mężczyzna. Kobiety, nie mogąc się powstrzymać, zaczęły krzyczeć ze strachu. Mężczyzna zmierzył je wzrokiem, ale nie odezwał się, tylko udał się do przedpokoju, odryglował frontowe drzwi i wpuścił do środka tłum wrzeszczących ludzi. Stłoczyli się w saloniku i Molly rozpoznała w wielu z nich swoich sąsiadów. Przerażone dziewczęta płakały.

– Jak śmiecie włamywać się do mojego domu! – zawołała z gniewem Molly. – O co chodzi? Ty, Robercie Morgan, i ty, Jamesie Curran! Przecież znam większość z was. Co się dzieje.

Obaj wymienieni mężczyźni wyglądali na zawstydzonych, ale pozostali na miejscu. Inni nerwowo przestępowali z nogi na nogę.

– Zuchwała dziwka, prawda? – William Devers wysunął się na czoło mężczyzn, którzy rozstąpili się przed nim. – Katolicka dziwka mojego ojca sądzi, że może rządzić nami wszystkimi. Cóż, nie możesz, i już nigdy nie będziesz mogła. – Uniósł trzymany w ręce pistolet i strzelił prosto w serce Molly Fitzgerald, zabijając ją na miejscu.

Maeve z krzykiem rzuciła się, żeby podtrzymać bezwładne ciało matki.

– Ty protestancki diable! – wrzasnęła. – Jak mogłeś? Powiem naszemu tacie, co zrobiłeś, Williamie Deversie! Mam nadzieję, że osobiście cię zabije!

Łkając tuliła do piersi ciało Molly.

Z kamienną twarzą William ponownie uniósł pistolet i strzelił przyrodniej siostrze w głowę. Ciało Maeve zadygotało, po czym opadło na nieruchome zwłoki matki. Następnie przeniósł lodowate spojrzenie na Aine, która kuliła się w kącie przy kominku. Niezdrowy blask pojawił się na twarzy Williama. Wyciągnął rękę i poderwał Aine na nogi.

– A tutaj mamy śliczną panieneczkę, która, gotów jestem się założyć, jest taką samą ladacznicą, jak jej matka. Zabierzmy ją na górę i zabawmy się z nią.

Spodoba ci się to, prawda, dziwko.

Jednym szarpnięciem William rozdarł suknię Aine i zaczął pieścić jej małe piersi.

Wstrząśnięta dziewczyna spojrzała na niego błękitnymi oczami.

– Jesteś moim bratem – odezwała się słabym głosem. Cała się trzęsła. William mocno uderzył Aine w twarz. Dziewczyna krzyknęła, zaskoczona.

– Nie masz prawa przyznawać się do pokrewieństwa ze mną, ty dziwko. Jesteś pomiotem zwyczajnej ladacznicy. A teraz jazda na górę! Dziś w nocy będziesz uprawiać zawód swojej matki. Potem cię zabiję, jedna martwa katolicka dziwka więcej. Rano Lisnaskea będzie już wolna od takich jak ty. – Ciągnąc Aine za sobą, odwrócił się, żeby zachęcić swoich towarzyszy:

– Chodźcie, chłopcy. Wygląda na smaczny kąsek, wszyscy możemy spróbować. Nie wszyscy mężczyźni poszli za nim. Większość w ciszy wymknęła się z domu Molly Fitzgerald, nie mając odwagi spojrzeć na ciała. Chcieli tylko, żeby Lisnaskea było w pełni protestancką miejscowością. Nie chcieli zabójstwa ani gwałtu. Jednak w ciągu tej godziny, odkąd wielebny Dundas zachęcił ich, by poszli za Williamem Deversem i oczyścili Lisnaskea z katolików, widzieli zbyt wiele śmierci, żeby utrzymywać o swojej niewinności. Czuli się winni, a poczucie winy tylko potęgowało ich złość na katolickich sąsiadów.

Nagle usłyszeli potworny krzyk przerażenia, dobiegający z piętra domu Molly Fitzgerald. Usłyszeli bezbożny rechot i okrzyki zachęty ze strony tych, którzy zostali, żeby zgwałcić dziewczynę. Wielu miało córki w wieku Aine. Mężczyźni pospiesznie rozpierzchli się w mroku, żeby uciec przed tymi odgłosami.

Nagle z ciemności wynurzył się młody chłopak, wołając:

– Wredni papiści podpalili kościół i zamknęli w środku wielebnego Dundasa i jego rodzinę. Nasze kobiety nie mogą otworzyć drzwi!

– Idźcie – powiedział swoim towarzyszom Robert Morgan. – Pójdę po panicza Williama i pozostałych. W domu Molly Fitzgerald zapanował spokój. Zwisające na zawiasach drzwi uchyliły się. Z ukrycia wypełzła stara Biddy. Po jej pomarszczonej twarzy spływały łzy. Na trzęsących się, starych nogach wspięła się na piętro w poszukiwaniu Aine. Znalazła dziewczynę obnażoną, rozciągniętą na łóżku jej matki. Miała gardło poderżnięte od ucha do ucha. W jej szeroko otwartych, niebieskich oczach malowało się przerażenie. Mleczne uda wysmarowane były krwią, stanowiąc dowód zadanego jej gwałtu. Biddy ostrożnie zamknęła niewidzące oczy Aine i przykryła ją prześcieradłem, chociaż dziewczyna z pewnością nie przejmowała się już skromnością.

Stara służąca ponownie wytarła oczy fartuchem, a na jej twarzy pojawił się wyraz ponurej determinacji. Patrząc na młodą Aine, przy której porodzie pomagała, Biddy przeżegnała się i zmówiła modlitwę. Potem zeszła na dół po schodach i udała się do saloniku. Pomodliła się nad ciałami swojej pani i Maeve. Wreszcie wyszła tylnym wyjściem i skierowała się do stajni. Biddy śmiertelnie bała się koni, ale dzielnie osiodłała tłustego kuca Aine, wydźwignęła swoje żylaste ciało na siodło i wyjechała z miasta w mrok.

Znała drogę, bo spędziła w tej okolicy całe swoje życie. Nie pochodziła z Lisnaskea, lecz z Maguire's Ford. Powoli, ostrożnie prowadziła kucyka kamienistą dróżką w stronę, gdzie było bezpiecznie. Noc zaczynała już ustępować dniowi, gdy wreszcie dojechała do wioski Maguire's Ford i przez zwodzony most przedostała się na dziedziniec zamku Erne Rock. Niemal osunęła się w ramiona młodego strażnika.

– Zawołaj Maguire'a – wysapała, odpychając chłopaka. – Mogę sama stać.

Przyprowadź Maguire'a! Popełniono morderstwo!

Rory Maguire wybiegł ze swojego domku na wpół ubrany, zaalarmowany poruszeniem strażnika. Natychmiast rozpoznał Biddy. Nie czekała, aż zada jej pytanie.

– W Lisnaskea popełniono zbrodnię! Kiedy się to wszystko zaczęło wczoraj wieczorem, nasz pan był u nas. Nie wiem, gdzie jest teraz. William Devers zastrzelił moją panią i młodą Maeve. Nie żyją. Wstydzę się powiedzieć, co uczynił małej Aine. Też nie żyje, za co niech będą dzięki miłościwemu Panu.

– A więc w końcu doszło do tego – rzekł jakby do siebie Rory Maguire. Ujął starą kobietę za ramię. – Chodź do środka, Biddy. Muszę zawołać księcia i jego żonę. Musisz im opowiedzieć, co się stało.

– A co oni zrobią, ci protestanci, żeby pomścić śmierć mojej pani i jej córek? – gniewnie spytała Biddy. – Przecież zabili je ich współwyznawcy i Bóg wie ilu jeszcze innych w Lisnaskea!

– Nie – tłumaczył jej spokojnie, prowadząc do zamku. – Nie wszyscy protestanci i nie wszyscy katolicy są źli, Biddy. Tylko dlatego mogłem tutaj pozostać przez tyle lat. Maguire's Ford jest spokojnym miejscem. Lady Jasmine jest dobrą kobietą, która nie ma żadnych uprzedzeń religijnych. Przyznaję, że to rzadka rzecz, ale to ona jest właścicielką Maguire's Ford i przez długi czas rządzi nami w pokoju. Pamiętaj, że jej własna córka, która urodziła się w tym zamku, jest żoną Kierana Deversa. Znała twoją panią i jej dzieci. Będzie wstrząśnięta twoją opowieścią.

Znaleźli się w holu i Rory posłał służącego po księżną i jej męża. Książęca para zeszła niemal natychmiast. James Leslie pomagał żonie, która była już w bardzo zaawansowanej ciąży.

– Co się stało? – zapytała Jasmine, siadając ciężko.

– To jest Biddy, służąca Molly Fitzgerald. Niech opowie swoją historię, milady. Ale muszę ostrzec, że to straszna opowieść – powiedział Rory Maguire. Z rosnącym przerażeniem Leslie słuchali opowieści staruszki o terrorze, przemocy, morderstwie i gwałcie, które wydarzyły się minionej nocy w Lisnaskea.

– Wstydzę się, że się ukryłam, że nie mogłam pospieszyć na ratunek mojej pani ani tym dwóm słodkim dziewczynom, które pomagałam wychowywać – płakała Biddy, dobiegając do końca swojej historii – ale wiedziałam, że ktoś musi pozostać żywy, żeby opowiedzieć światu o nikczemności Williama Deversa.

– Postąpiłaś bardzo słusznie – rzekła Jasmine, podnosząc się, żeby uściskać Biddy. – Bez ciebie nigdy byśmy się nie dowiedzieli. Martwię się o sir Shane'a. Mówiłaś, że opuścił dom, gdy usłyszał pierwsze krzyki, i już go więcej nie widziałaś? Co mogło się z nim stać?

– Pewnie został zamordowany przez synalka tej angielskiej suki – odezwał się Kieran, wchodząc do sali. Ten sam służący, który zawiadomił Lesliech, sprowadził także ich zięcia.

– Na pewno nie! – zawołała Jasmine.

– William nigdy nie wykazywał się nadmiarem cierpliwości, gdy bardzo czegoś pragnął. Skoro mógł zamordować nieszczęsną Molly i nasze przyrodnie siostry, czemu nie miałby zabić ojca? Moja macocha otrzymała niemal wszystko, czego chciała. Jaki miałaby teraz pożytek z taty? Ma jego dom i jego ziemie. Dziewczęta opuściły dom. Udało jej się mnie wygnać i ożenić swojego syna z dziewczyną, której pragnęła na swoją synową. Jestem przekonany, że to ona stoi za wydarzeniami w Lisnaskea, ale zanim zabiję Williama Deversa, chcę wiedzieć, co się stało z moim ojcem.

– Nie będzie więcej zabijania – ostro oświadczył James Leslie. – Nie pozwolę, żeby Fortune była żoną skazanego złoczyńcy, a jeśli zamordujesz swojego brata, Kieranie, zostaniesz skazany i powieszony, bez względu na to, co William uczynił.

– W ten sposób uniknie kary, milordzie. Żaden sąd w Ulsterze nie da wiary słowom katolika, a zwłaszcza służącej katoliczki, przeciwko słowom protestanckiego dżentelmena – odpowiedział Kieran.

– Cierpliwości, chłopcze. Są różne sposoby i w końcu doczekasz się zemsty. Teraz jednak musimy się dowiedzieć, czy twój ojciec żyje. Pojedziemy dziś obaj do Mallow Court.

– Nie, Jemmie – krzyknęła Jasmine. – Nie ufam Deversom i nie pozwolę, żebyście z Kieranem wystawiali się na niebezpieczeństwo.

– Muszę jechać – zdecydowanie odparł James. – Jeśli nie pojadę, najdroższa Jasmine, to samo zło, które ogarnęło ludzi w Lisnaskea może opanować mieszkańców Maguire's Ford. Chcesz tego? Jasmine Leslie ze złością zacisnęła usta. Wiedziała, że mąż ma rację, ale jednocześnie przeczuwała jakieś nieszczęście. Nie sądziła, że Jemmie czy Kieran zostaną zabici, ale w powietrzu dookoła wyczuwała zło i po raz pierwszy od śmierci Rowana Lindleya czuła się niedobrze w Erne Rock. Spojrzała na Rory'ego Maguire'a.

– Czy będą bezpieczni? – zapytała.

– Tak, ale nie mogą zabrać ze sobą zbyt wielu ludzi, milady. W tej napiętej sytuacji mogłoby to zostać uznane za wrogi krok. Paru członków klanu, tak jak zwykle podróżujecie. Książę Glenkirk potakująco kiwnął głową.