– Cóż, Jemmie, sam chciałeś kolejnej córki, żeby ją rozpieszczać, i niech cię, dopiąłeś swego – rzekła ze śmiechem jego żona. Fortune przyglądała się krótkiej akcji porodowej i była świadkiem narodzin swojej nowej siostry przyrodniej. Zafascynowana zapytała matkę:
– Czy zawsze tak szybko się rodzą, mamo?
Jasmine roześmiała się cicho.
– Nie, skarbie, nie wszystkie przychodzą na świat tak sprawnie. Sądzę, że mój upadek spowodował wcześniejszy poród, chociaż sądząc po głosie, to dziecko jest silne.
– Świetna dziewczynka – powiedziała Biddy, oddając umyte dziecko w powijakach w ramiona matki. – Urodzona na Wszystkich Świętych.
– Jak ją nazwiemy? – zapytał żonę James Leslie. Jasmine zastanawiała się przez dłuższą chwilę, po czym odpowiedziała:
– Autumn *, bo urodziła się na jesieni i w jesieni mojego życia. – Nagle zauważyła na stoliku misę z późnymi różami. – Autumn Rosę Leslie – zdecydowała. – Nasza córka będzie nosić imiona Autumn Rosę.
CZĘŚĆ III
Lata 1632 – 1635
Kochaj Boga i rób, co chcesz
– Św. Augustyn
ROZDZIAŁ 13
Sir William Devers przeżył, ale nie było nadziei, żeby kiedykolwiek mógł chodzić. Gdy tylko stało się to możliwe, został przeniesiony z domu wielebnego Samuela Steena w Maguire's Ford z powrotem do Lisnaskea. Miał dopiero dwadzieścia parę lat i gdy leża! w łóżku albo siedział w specjalnie dla niego wykonanym fotelu, narastał w nim gniew. Chciał winić za swoje kalectwo katolików, ale to nie oni go postrzelili. Został trafiony od tyłu, a katolicy z Maguire's Ford znajdowali się przed nim. Sir William Devers uważał jednak, że gdyby nie było ich w Maguire's Ford, on również by się tam nie znalazł i nie zostałby inwalidą. Nie wiedział, kto do niego strzelał, i wyglądało na to, że inni też nie wiedzieli.
Toteż uznał katolików za odpowiedzialnych za swój bezsilny stan i, zachęcany przez żonę i przez matkę, zaczął planować zemstę na wszystkich katolikach, na przyrodnim bracie, Kieranie i na Fortune, gdyby bowiem nie przybyła do Ulsteru, nigdy by się to wszystko nie wydarzyło. To była ich wina.
Nikt nie odwiedzał sir Williama i jego rodziny. Większość służących wymówiła posadę. Wydawało się, że został skazany na spędzenie reszty życia w Mallow Court, mając za towarzystwo jedynie matkę i żonę. Sir William zaczął pić wszystko, co mogłoby go uwolnić od bólu i nudy.
W Maguire's Ford Autumn Leslie, urodzona w Wigilię Wszystkich Świętych, w dniu starego celtyckiego święta Samhein, rozwijała się doskonale. Jasmine wiedziała instynktownie, że to jej ostatnie dziecko, więc zajmowała się córeczką z ogromnym poświęceniem i karmiła ją piersią, nie godząc się na mamkę. Fortune uwielbiała małą i wiele czasu spędzała z Autumn i z matką.
– Jest taka słodka. Chciałabym mieć taką dziewczynkę… pewnego dnia. Wiem, że teraz nie jest najlepszy moment, mamo – westchnęła Fortune.
– Jeśli Kieran sam wyruszy do Nowego Świata, może dobrze by było, gdybyś już wówczas była w ciąży – zasugerowała Jasmine. – W ten sposób będę przy tobie w czasie porodu. A kiedy będziesz mogła bezpiecznie dołączyć do męża, dziecko urośnie na tyle, aby z tobą podróżować. Poczekaj jednak z decyzją do powrotu do Anglii. Fortune ponownie westchnęła. Pragnęła normalnego życia, takiego, jakie było udziałem jej matki i jej siostry, Indii. Dom, mąż, dzieci i spokój. Dlaczego nie mogła tego mieć? Znała odpowiedź na te niewypowiedziane pytania. Wyszła za mąż za człowieka, którego wiara była nieakceptowana. Będą musieli rozpocząć nowe życie w miejscu, gdzie ich przekonania religijne nie wzbudzą wrogości. Ale kiedy? Czemu musi to trwać tak długo? Mocno przytuliła maleńką siostrzyczkę, zdumiewając się doskonałością Autumn. Jej ciemnymi włoskami o delikatnym, kasztanowym odcieniu, jej oczami, w których zaczynały się pojawiać wyraźne zielone błyski, gdy miała zaledwie dwa miesiące i została ochrzczona przez wielebnego Samuela Steena, mając za rodziców chrzestnych swoją siostrę przyrodnią i swojego brata Adama.
Minęły Święta Bożego Narodzenia, minęło Święto Trzech Króli. Nastała sroga zima. W Maguire's Ford panował spokój, nic nie groziło ze strony mieszkańców Lisnaskea, z których po październikowych ekscesach wyparowała wszelka złość. Ku zadowoleniu Kierana znalazło się parę rodzin, które zadeklarowały, iż chcą wybrać się z nim i z Fortune do Nowego Świata. Był pomiędzy nimi Bruce Morgan. Ludzie widzieli możliwości, jakie się przed nimi rysowały w nowym miejscu, choć świadomi też byli grożących im niebezpieczeństw. Oczywiście starsi ludzie nie potrafiliby opuścić Ulsteru. Przekonywali się, że zawsze jakoś udawało im się przetrwać, i nadal im się uda.
Styczeń ustąpił lutemu, po lutym przyszedł marzec. Na zielonych zboczach wzgórz pojawiły się białe cętki urodzonych miesiąc wcześniej jagniąt. Książę zaczął planować wyjazd z Maguire's Ford do Szkocji. Mieli opuścić posiadłość piętnastego maja, w dzień po piętnastych urodzinach Adama. Obaj synowie Lesliech zadomowili się w Maguire's Ford. Pastor Steen został ich nauczycielem i opiekunem. Jeszcze przed wyjazdem spodziewano się dokumentu z królewskim nadaniem prawa własności. Jasmine kazała wcześniej wyrysować nowe granice, dzieląc ziemie równo pomiędzy obu chłopców. Za cztery lata, gdy Duncan skończy szesnaście lat, zostanie dla niego wybudowany dom w miejscu, które już sobie wybrał.
Minął marzec, a w połowie kwietnia nadeszło królewskie pismo, przenoszące prawa do Maguire's Ford z lady Jasmine Leslie, księżnej Glenkirk, na jej synów, Adama i Duncana Lesliech. Każdy z chłopców otrzymał tytuł para, bowiem ich ojciec był księciem. Adam został baronem Leslie z Erne Rock. Duncan otrzymał tytuł barona Leslie z Dinsmore, to znaczy ze wzgórz, gdzie miała stanąć jego przyszła siedziba. Kopię dokumentu wywieszono na widok publiczny na wioskowym placu. Drugą kopię Kieran zabrał do Mallow Court, aby pokazać przyrodniemu bratu i macosze.
Wyglądająca na zmęczoną Jane Devers powitała go kwaśno.
– Miałeś się tu już nigdy nie pokazywać – warknęła, gdy wszedł do domu.
– To moja ostatnia wizyta, obiecuję, madam. Gdzie jest William? Zaprowadź mnie do niego i zawołaj też swoją synową. Jane Devers powiodła go do saloniku na tyłach domu, gdzie znaleźli Williama Deversa siedzącego w wyścielanym fotelu.
– Kieran! – W glosie Williama zabrzmiała niemal powitalna nuta.
– Przepraszam, że nachodzę cię bez zapowiedzi, Willu, ale bałem się, że gdybym cię uprzedził, mógłbyś nie chcieć mnie widzieć. Przywiozłem kopię królewskiego nadania praw do Maguire's Ford. – Kieran wręczył dokument młodszemu bratu. – Zauważ, że prawo do własności zostało przeniesione i podzielone równo na braci sir Adama i sir Duncana. Koniec z wątpliwościami na temat przeznaczenia Erne Rock i okolicznych ziem. Są w rękach dwóch protestanckich lordów, których opiekunem jest wielebny Steen.
– Ale Maguire nadal tam mieszka, prawda? – zapytał William, tym razem cierpkim tonem.
– Owszem, i zostanie tam aż do śmierci. Nie przysparza żadnych kłopotów i jest genialny w zajmowaniu się końmi, Willu. Jest potrzebny.
– To katolik – padła uparta odpowiedź.
– Jego panowie nie. Nie igraj z chłopcami Glenkirka, Willu. Szkocja nie jest zbyt odległa i James Leslie cię zabije.
– Lepiej byłoby, gdybym nie żył – gorzko odparł William Devers. – Nic nie czuję poniżej pasa, Kieranie. Medyk mówi, że dziecko, które niedługo urodzi Emily Annę, będzie jedynym naszym potomkiem. A jeśli to nie będzie syn? Siedzę tutaj całymi dniami, w towarzystwie jedynie mamy i żony. Rzygać mi się chce od ich pogody i szlachetności. Medyk twierdzi, że poza bezwładem nóg i męskości jestem zdrów jak ryba i będę żył długo. Cieszysz się, bracie? Pewnie cię przeżyję.
– Przykro mi, Willu, ale prawda jest taka, że nikogo prócz siebie nie możesz o to winić. Tak, kiedyś protestanci z Lisnaskea ochoczo ruszyli za tobą, podjudzani przez ciebie, twoją matkę i nieżyjącego już Dundasa, ale potem opuścili cię. Twój widok przypomina im, co zrobili swoim sąsiadom i przyjaciołom tylko dlatego, że ci byli katolikami. I za każdym razem, gdy cię widzą, przypominają sobie o tym, co uczyniłeś swojej przyrodniej siostrze, Aine Fitzgerald. Naprawdę żal mi ciebie, Willu, ale nie mogę uwolnić się od myśli, że dostałeś dokładnie to, na co sobie zasłużyłeś.
– Płaczesz nad pomiotem dziwki, a nie nad swoim własnym bratem! Cieszę się, że nasz ojciec nie żyje, bo mógłby ci jeszcze zapisać majątek, ty bękarcie! – parsknął William.
– Nie przyjąłbym go, Willu. Ulster jest dla mnie smutnym miejscem. Nie pasuję tutaj. Możesz mieć Mallow Court dla siebie i dla swoich dzieci. Życzę ci szczęścia, braciszku!
– Czego chcesz? – Do pokoju weszła Jane Devers i jej synowa. Glos należał do Emily Annę. Była już bardzo okrągła i ociężała. Wyglądało na to, że dziecko jest w pełni gotowe do narodzin. Kierana zaciekawiło, czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka, i czy kiedykolwiek się tego dowie.
– Dzień dobry, madam – odezwał się miłym głosem, kłaniając się przed nią. – Przywiozłem dokument z królewskimi pieczęciami przenoszący prawo własności Maguire's Ford z mojej teściowej na jej dwóch młodszych synów, żebyście mogli go sami zobaczyć. – Wziął dokument z rąk Williama i podał go Emily Annę i lady Jane. – Kiedy go już uważnie przeczytacie, zabiorę go z powrotem. Przyjechałem także, żeby się pożegnać. Moja żona, moi teściowie i ja w połowie maja wyjeżdżamy do Szkocji. Jest rzeczą bardzo mało prawdopodobną, abym jeszcze kiedykolwiek zawitał do Ulsteru.
Obie kobiety uważnie przeczytały królewski akt, po czym oddały go Kieranowi.
– A więc lady Jasmine nie kłamała, kiedy mówiła, że daje Maguire's Ford swoim synom – rzekła zdumionym głosem Jane Devers.
– Nie, nie kłamała – przytaknął. A ponieważ nie pozostało już nic więcej do powiedzenia, ucałował dłonie obu niewiast, potrząsnął ręką opierającego się brata i po raz ostatni wyszedł ze swojego domu rodzinnego. Na szczycie wzgórza odwrócił się, żeby ostatni raz spojrzeć na dom.
Już nigdy więcej go nie zobaczy.
Pod koniec kwietnia dotarła do Kierana wiadomość, że jego szwagierka przedwcześnie powiła córkę, która miała otrzymać na chrzcie imię Emily Jane. Dziecko było zdrowe, a matka dzielnie zniosła poród. Kieran Devers posłał bratanicy, której miał nigdy nie poznać, małą srebrną łyżkę i filiżankę. Parę miesięcy wcześniej zamówi! je w Belfaście i dotarły do niego niedawno.
– Biedny William – zauważyła Fortune – ale chociaż mają dziecko. Czy myślisz, że nadszedł czas, żebyśmy też mieli dziecko, mój panie? Obawiam się, że musimy intensywniej próbować. W ciągu ostatnich paru tygodni haniebnie mnie zaniedbywałeś.
Fortune moczyła się w obszernej dębowej balii ustawionej przed kominkiem. Balia zajmowała większość powierzchni pokoju, niezajętej przez łóżko.
Zaśmiał się i zaczął się rozbierać, żeby do niej dołączyć. Z upiętymi wysoko na głowie, rudymi włosami, z zaróżowionymi od gorąca policzkami wyglądała niezwykle kusząco.
– Musimy zabrać taką balię ze sobą do Nowego Świata. Gotów jestem zrezygnować z wielu rzeczy, żeby znaleźć spokojne miejsce do życia, wolne od uprzedzeń, ale nie zamierzam pozbawić się naszych kąpieli, madam – rzeki z uśmiechem.
Fortune zachichotała.
– Dzięki Bogu, że nie jesteśmy purytanami. Słyszałam, że uważają kąpiel za grzech cielesny. Niemiło było przebywać w pobliżu niektórych dżentelmenów, których poznałam na dworze. Wchodź ostrożnie, Kieranie, żeby nie wylać wody na podłogę.
Kieran uniósł brwi i bez wysiłku wśliznął się do wody.
– Nie wiedziałaś, że jestem w części wodnikiem?
– Kto to jest? – zapytała zaciekawiona.
– Człowiek, który potrafi przyjąć postać foki. A może foka, która może przyjąć postać człowieka. Tak przynajmniej głoszą legendy.
– Aha – powiedziała, zanurzając rękę, żeby go dotknąć. – A jeśli przeistoczysz się w fokę, mój panie? Jak wówczas poczniemy dziecko? Poczuł, że pod wpływem jej prowokacyjnych słów twardnieje, a ocieranie się jej sutków o jego tors rozpala w nim żądzę.
– Chciałabyś zobaczyć, jak się kochają wodniki? – przekomarzał się. Odwrócił ją, ujął w dłonie jej piersi, skubał wargami jej uszy i kark u nasady szyi. – Wodnik lubi dominować nad swoją partnerką – powiedział.
– Naprawdę? – odparła Fortune, znacząco napierając pośladkami na jego krocze. – W jaki sposób to robi, mój panie? Zamiast odpowiedzi otoczy! ją ramieniem w talii i przyciągnął jeszcze bliżej do siebie. Wsunął rękę pod wodę w poszukiwaniu niewielkiego klejnotu jej kobiecości, który począł bezlitośnie drażnić.
– Wodniki nie mają takich niegrzecznych palców – wydusiła z siebie.
"Pod Naporem Uczuć" отзывы
Отзывы читателей о книге "Pod Naporem Uczuć". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Pod Naporem Uczuć" друзьям в соцсетях.