– Ale ich ludzcy partnerzy mają – przekonywał. Płonął z żądzy i wiedział, że ona także. Dębowa balia była dość szeroka, żeby zrobić to, co zamierzał, więc pochylił się do przodu, aż twarz Fortune niemal dotknęła powierzchni wody. Wówczas ogromnymi dłońmi złapał ją za biodra i wślizgnął się w jej kobiecy przesmyk w sposób, w jaki jeszcze nigdy dotąd jej nie posiadał. Zaskoczona Fortune głośno wciągnęła powietrze i gdyby nie trzymał jej za biodra, wpadłaby twarzą do wody. Kieran zaczął się w niej poruszać w powolnym, równym tempie, wzniecając w niej płomienną żądzę. Niemal natychmiast pochwyciła rytm i zaczęła się poruszać razem z nim. W głowie kręciło jej się z rozkoszy, jakiej jej dostarczał.

– W taki sposób parzy się wodnik – wystękał jej do ucha. – Pokrywa ciało partnerki swoim i bierze ją sobie. – Pchnął głębiej, a Fortune zamruczała z nieukrywanym zachwytem.

– O tak, Kieranie! – zachęcała go.

Chociaż jego soki wytrysnęły, ciągle był twardy i przepełniony głodną żądzą. Wycofał się z niej i wyszedł z wanny, pociągając ją za sobą. Cisnął ją na łóżko i ponownie zagłębił się w jej ciele, pchając, pchając, pchając, dopóki Fortune nie zatkała sobie pięścią ust, żeby zdławić krzyk.

Upłynęło parę minut, zanim odzyskała panowanie nad sobą. Zorientowała się, że Kieran delikatnie obmywa jej ciało. Obserwowała go spod wpółprzymkniętych powiek.

– Dobrze cię nauczyłam – wymruczała cicho. Spojrzał na nią oczami pełnymi nieukrywanej pasji.


*

Obudzili się w bladym świetle wiosennego świtu, wdzierającym się do komnaty. Ogień dawno już wygasi, a wielka dębowa balia pochłaniała wszelkie ciepło, jakie mógłby dawać palący się kominek. Fortune kichnęła raz i drugi. Jej mąż, klnąc cicho, wygramolił się z łóżka, żeby przesunąć balię sprzed kominka, ale nie było na to miejsca. Ukląkł i poruszył węgle, lecz dawno się już wypaliły. Kichnął.

– Cholera! – zaklął głośniej. – Chyba rozbiera mnie przeziębienie.

– Mnie też – odpowiedziała. – Nie możesz rozpalić ognia?

– Muszę zejść na dół, żeby przynieść trochę tlących się węgli. – Kichnął drugi raz i trzeci.

Fortune nie mogła się powstrzymać. Głośno zachichotała i pospiesznie wyjaśniła:

– Wydaje mi się, że dostaliśmy lekcję, Kieranie. Nie wolno się kochać, a potem spać w wilgotnym łóżku podczas chłodnej, wiosennej nocy. Chyba powinniśmy najpierw się ubrać, a potem zejść na dół, żeby się ogrzać. Służba zajmie się sypialnią, opróżni wannę, ja zaś z chęcią posilę się owsianką i grzanym jabłecznikiem, mój panie.

– Zgadzam się – powiedział. W jego oczach zapaliły się ogniki. – Ale mieliśmy wspaniałą rozrywkę dzisiejszej nocy, moja gorąca żono, prawda?

Fortune roześmiała się głośno.


*

Skończył się kwiecień i czas ich pobytu w Ulsterze kurczył się. Kieran zebrał parę katolickich rodzin oraz samotnych mężczyzn i kobiety, którzy chcieli opuścić ojczyznę i wyruszyć do Nowego Świata. Mężczyzn było czternastu, w większości rolnicy, poza Brucem Morganem, który terminował u swojego ojca i był dobrym kowalem. Był też bednarz, garbarz, szewc, dwóch tkaczy, dwóch rybaków i pochodząca z Enniskillen kobieta medyk, pani Happeth Jones, która została przepędzona przez swoich protestanckich sąsiadów, sugerujących, że może być czarownicą. Zanim posunęli się dalej, pani Jones spakowała swoje rzeczy i zbiegła do Maguire's Ford. Pani Jones nie deklarowała się jako wyznawczyni żadnej konkretnej wiary, ale przybyła do Maguire's Ford, bo słyszała, że panuje tam znacznie większa tolerancja niż gdziekolwiek w Ulsterze.

– Czy uprawia pani czary? – zapytał wprost Kieran.

– Naturalnie, że nie – z oburzeniem odparła pani Jones. Była pulchną kobietą o łagodnej twarzy, ciemnych włosach, różowych policzkach i bystrych, niebieskich oczach, którymi obserwowała go spokojnie. – Ignoranci zawsze usiłują wytłumaczyć czarami wszystko, czego nie rozumieją, panie. Jestem medykiem, tak jak mój ojciec, który mnie wyuczył. Jestem uzdrowicielką, jak moja matka. Mój sukces w Enniskillen budził zazdrość pozostałych dwóch felczerów w mieście. To oni zaczęli rozpuszczać plotki. Byłam lepszym lekarzem od nich, a na dodatek kobietą, a wszyscy wiedzą, że kobiety nadają się tylko do rodzenia dzieci i prowadzenia domu mężczyźnie – zakończyła z błyskiem w oku.

– Nie ma pani męża?

– Nie mam czasu na męża – odpowiedziała cierpko.

– Jones nie jest typowym nazwiskiem w Ulsterze.

– Moi rodzice pochodzili z Anglesey – wyjaśniła. – Mój dziadek był medykiem w Beaumaris. Rodzina matki zajmowała się handlem z Irlandią. Ponieważ dziadek miał dwóch synów, którzy poszli w jego ślady, młodszy, mój ojciec, musiał opuścić Anglesey i znaleźć miejsce, gdzie przydałyby się jego umiejętności. Anglesey to biedna miejscowość i jeden medyk i jego starszy syn w zupełności wystarczali. Byłam jedynaczką i jako maleńkie dziecko przybyłam z rodzicami do Enniskillen.

– W Nowym Świecie nie będzie łatwo, pani Jones – powiedział Kieran. – Nikt z panią nie jedzie?

– Taffy – odrzekła spokojnie. – Jest jedną z przyczyn, dla których tak łatwo uwierzono, że uprawiam czary.

– Dlaczego?

– Jest karłem i niemową, ale jest inteligentny i rozumie wszystko, co się do niego mówi. Jego matka porzuciła go, gdy zobaczyła, na kogo wyrasta. Wychowywałam go, jak bym wychowywała własne dziecko. Pomaga mi i jest moim aptekarzem. Nie jest szpetny, a jedynie malutki. Są też moje psy, panie. Z oczywistych względów nie mam kota – dokończyła ze śmiechem. Roześmiał się. Podobała mu się i wiedział, że Fortune również ją polubi.

– Są pewne rzeczy, które musi pani zabrać ze sobą. Czy ma pani jakieś pieniądze, żeby je nabyć? Jeśli nie, możemy pani pomóc. Umiejętności pani i pani pomocnika będą dla nas niezwykle cenne.

– Kiedy wyruszamy? – zapytała.

– Ja i moja żona wyjeżdżamy do Szkocji, a potem do Anglii – wyjaśnił. – Tam muszę zostać przedstawiony lordowi Baltimore, który dowodzi wyprawą, i przekonać go, żeby nas zabrał ze sobą. Moi ludzie pozostaną w Ulsterze, gdzie będą czekać na wezwanie ode mnie. Może ono nadejść tego lata, ale może dopiero w przyszłym roku. Mamy statki, które zabiorą stąd ludzi. Nie ma potrzeby podróżowania do Anglii – powiedział Kieran. – Razem z ludźmi zabierzemy też konie.


*

Adam Leslie świętował swoje piętnaste urodziny czternastego maja. Był równie wysoki jak ojciec, i wyraźnie chciał sam decydować o sobie. Jednak Jasmine wzięła na bok swojego syna i powiedziała:

– Musisz dbać o spokój tutaj. Nie możesz pozwolić na żadne prześladowania katolików czy protestantów w Maguire's Ford. Znajdą się ludzie, którzy będą chcieli cię zmusić do opowiedzenia się po czyjejś stronie, Adamie, ale nie możesz ustąpić. Żadna wiara nie jest lepsza od innej, bez względu na to, co niektórzy uważają. Święty Augustyn mówił, żeby kochać Boga i robić to, co się chce. To dobra rada, synu. Mam nadzieję, że za jakiś rok udasz się do Trinity w Dublinie. Dopóki Rory Maguire pilnuje tutaj interesów, możesz spokojnie zajmować się swoją edukacją.

– Nauczyłem się już wszystkiego, czego mogłem, mamo – odpowiedział. – To Duncan uwielbia książki. Umiem czytać, pisać i prowadzić rachunki. Znam francuski i włoski, chociaż nie mam pojęcia, co mi z tego przyjdzie. Teraz nauczę się od Maguire'a, jak zarządzać tą posiadłością i jak hodować konie. Uwolnij mnie, proszę, od poczciwego, ale śmiertelnie nudnego Samuela Steena. Jego matka roześmiała się i zwichrzyła ciemną czuprynę syna.

– Dobrze, Adamie, jesteś wolny. Chyba lepiej, żebyś się uczył prowadzenia interesów, skoro na twoje barki spadła taka odpowiedzialność.

– Czy mam się opiekować Duncanem? Jasmine zastanowiła się przez chwilę. Duncan Leslie miał dwanaście lat. Był jeszcze chłopcem. A Adam był bardzo młody, mógł się zachowywać jak despota. Jasmine nie sądziła, żeby poczciwy pastor Steen był dla Duncana wystarczającym autorytetem. Pan Steen był z natury bardzo łatwowierny i łatwo go było oszukać.

– Opiekunem twojego brata będzie Cullen Butler – oświadczyła Adamowi. – A jeśli go nie będzie, to Rory Maguire. Niepotrzebne ci dodatkowe obowiązki, Adamie – podsumowała Jasmine, łagodząc swoją decyzję.

– A jeśli pojawią się jakieś problemy? – zapyta! Adam. – Znajdą się ludzie, którym nie spodoba się fakt, że wyznaczyłaś na opiekunów swojego syna dwóch katolików, mamo. Co mamy wtedy robić?

– Wtedy, Adamie, ostateczna decyzja będzie należała do waszego ojca – powiedziała Jasmine. – A ponieważ w tym czasie będzie on przebywał za morzem, w Szkocji, nic nie może zostać postanowione w sprawie Duncana, prawda? Adam Leslie uśmiechnął się.

– Jesteś chytruską, mamo. Rory Maguire przyglądał się, jak rozmawiają. Zastanawiał się, czy jeszcze kiedyś zobaczy ją i ich wspólną córkę. Bał się o Fortune. Nowy Świat był daleko, za oceanem, ale nie sprzeciwi się tej podróży. Jego córka była udaną mieszanką swoich celtyckich i mogolskich przodków. I tak bardzo kochała Kierana Deversa! Rory uśmiechnął się do siebie. Miała w sobie tę samą namiętność i ogień, co jej matka. I była gotowa na rozpoczęcie tej wielkiej przygody u boku ukochanego mężczyzny.

Pomyślał, że ledwie ją zna, a ona wie o nim jeszcze mniej. I że zabierze ten sekret ze sobą do grobu. Dopiero kiedy pewnego dnia spotkają się w niebie, Fortune Mary pozna prawdę. Ale będzie mu jej brakowało. Ten rok był najlepszym w całym jego życiu, bo przyjechała i mógł ją oglądać, przebywać z nią. Kiedyś, dawno temu, pożegnał jej matkę, a potem płakał, powtarzając sobie, że mężczyźni nie płaczą. Tym razem będzie płakał jeszcze bardziej, ale przynajmniej wie, że Fortune jest kochana. Nie tylko przez matkę i Jamesa Lesliego, ale przez tego dzikiego mieszkańca Ulsteru, którego poślubiła. Miłość Rory'ego także będzie towarzyszyć córce. Zawsze pozostanie w jego sercu, tak jak przez te wszystkie lata pozostawała jej matka.

Ostatnią sprawą, jaką należało załatwić przed opuszczeniem Maguire's Ford, był ślub Rois z Kevinem Hennesseyem. Uroczystość odbyła się w dniu wyjazdu, w maleńkiej kaplicy zamkowej. Młodzi mieli pojechać z Fortune i Kieranem jako ich osobista służba, ale po przyjeździe do Nowego Świata Kevin miał przejąć opiekę nad końmi, które zabierano ze sobą. Rodzice Kevina nie żyli od dawna i fakt ten zaważył na jego decyzji o wyjeździe. Rodzice i dziadkowie Rois byli świadkami, jak dziewczyna wychodzi za mąż za swoją dziecięcą miłość. Michael Duffy, widząc swoją córkę przy ołtarzu, dyskretnie ocierał Izy z oczu, ale jego matka, Bride, otwarcie, głośno płakała, gdy jej wnuczka składała małżeńską przysięgę. Wszyscy wiedzieli, że łzy Bride wywołane były faktem, iż pewnie po raz ostatni widziała swoją najmłodszą wnuczkę, która zawsze była jej ulubienicą.

W holu wzniesiono toast na cześć młodej pary i życzono im szczęścia. Nadszedł czas odjazdu z Maguire Ford. Jasmine czule pożegnała się z dwoma synami, obiecując powrócić za rok, żeby sprawdzić, jak im się wiedzie. Ta wiadomość ucieszyła jej przyjaciół, którzy myśleli, że już nigdy nie zobaczą księżnej Glenkirk.

– Nie – zaśmiała się Jasmine. – Muszę się upewnić, że te dwa łobuziaki będą się zachowywać tak, jak powinny. A poza tym, pewnego dnia będę musiała znaleźć dla nich żony, prawda? Ten tutaj – zwichrzyła czuprynę Adama – już teraz się wymyka, żeby podglądać dziewczęta. Myślałeś, że nie wiem? – zażartowała. – Nawet w Szkocji będę wiedziała, co zbroicie, moi kochani chłopcy. – Przytuliła obu synów. Potem odwróciła się do Rory'ego. – Rób dalej to, co dotychczas, drogi przyjacielu – powiedziała. – Nie popełniłam błędu, gdy ci zaufałam. Dziękuję za wszystko, co już zrobiłeś i co jeszcze zrobisz. Obiecuję, że wrócę. – I zaskoczyła go, całując go w policzek.

– Chyba mogę to zrobić, prawda? – zapytała spłonionego mężczyznę. Potem poklepała go po ręce. – Do zobaczenia, Rory, jeszcze się spotkamy.

– Jesteś czerwony jak burak, Rory Maguire – powiedziała ze śmiechem Fortune, obejmując go ramionami, przytulając się i całując z całego serca w drugi policzek. – Mama cię zaskoczyła, prawda? Ale ja nie. Powinieneś już wiedzieć, że cię kocham i uwielbiam, ojcze chrzestny. Będę za tobą tęskniła.

Na pewno nie chcesz jechać z nami do Nowego Świata? Jakie wspaniałe rumaki wyhodujemy z koni, które nam przyślesz. Ulster jest takim smutnym miejscem i boję się, że staje się coraz smutniejszy.

Rory przez chwilę mocno przytrzymał Fortune w objęciach, rozkoszując się słodyczą swojej córki. Potem rzekł:

– Nie porzuciłem mieszkańców Maguire's Ford, gdy wiele lat temu moja rodzina wyruszała z hrabiami, dziewczyno. Nie wyjadę i teraz, ale dziękuję za propozycję. – Pocałował ją w policzek. – Wyjeżdżasz ze wspaniałym mężem, Fortune Mary, a przecież po to właśnie przybyłaś do Ulsteru, prawda? – Odsunął ją od siebie i uśmiechnął się do jej prześlicznej twarzy. – Jedźcie z Bogiem, bezpiecznie i w pokoju. Nie będę miał nic przeciwko temu, jeśli od czasu do czasu prześlecie mi jakąś wiadomość. Może nawet odpowiem. – Złapał ją za ramiona i po raz ostatni pocałował ją w czoło.