– Jakie zapasy jedzenia mamy przygotować? – zapytał.

– Mąkę, ziarno, sery, suszone ryby, mięso i owoce, beczki piwa, jabłecznika i wina. A także nasiona. Dostaniecie listę tego, co powinniście zabrać, bo musimy przetrwać zimę i wiosnę, zanim będziemy mogli żywić się plonami naszej nowej ziemi – rzekł lord Baltimore.

– Zamierzacie więc płynąć w tym roku? – Kieran był zdumiony.

I teść, i Charlie, byli przekonani, że wyprawa lorda Baltimora nie wyruszy wcześniej niż w roku przyszłym. Będą musieli przesłać wiadomości ludziom, żeby zaczęli się przygotowywać. Trzeba też będzie posłać pieniądze Rory'emu Maguire'owi na gromadzenie zapasów. Tyle było jeszcze do zrobienia.

– Kiedy?

– Na jesieni. Nie jest to najlepsza pora na podróż, ale nie mamy wyboru. W przeciwieństwie do mojego ojca, chyba mam wrogów, którzy woleliby, żeby Mary's Land nie zostało zasiedlone.


*

Szczególnie rozdrażnieni byli przedstawiciele kolonii w Wirginii. Skarżyli się królowi, że zezwolenie na powstanie Mary's Land oznacza dla nich utratę i ziemi, i osadników. Zarzucali, że Cecil Calvert zakłada kolonię, gdzie wszyscy ludzie, nawet katolicy, będą mogli swobodnie się modlić. Potem zaczęli rozpuszczać plotki, że tylko katolicy będą mogli mieszkać w Mary's Land. Naciskali na króla, by odwołał nadanie ziemi dla lorda Baltimore. Król wysłuchiwał wszystkiego, stale jednak miał w pamięci wierną służbę George'a Calverta jego rodzinie. A ponadto jego młoda żona, będąca katoliczką, prosiła go, żeby zignorował malkontentów.

– Nie odwołam nadania ziemi – oświadczył żonie król. – Sądzę, że marzycielscy Calvertowie chcą stworzyć takie miejsce na świecie, gdzie każdy człowiek, bez względu na wyznawaną wiarę, będzie miłe witany.

Chociaż natura ludzka jest taka… – Wzruszył ramionami. – Może jednak to możliwe. Będziemy się modlić za ich powodzenie.

Ale krytycy Calverta nie zaprzestali knowań, żeby zniszczyć marzenia lorda Baltimore. Cecil Calvert zrozumiał, że w tym momencie nie może wyruszyć razem z kolonistami. Przekazał więc dowództwo wyprawy młodszemu bratu, Leonardowi, zaś drugiego młodszego brata, George'a, uczynił zastępcą gubernatora. Jerome Hawley i Thomas Cornvalis zostali jego najbliższymi współpracownikami i reprezentantami najwyższych władz w nowej kolonii. Kontynuowano przygotowania, aby wyruszyć na jesieni. Kieran i Fortune powrócili do Queen's Malvern. Nie było czasu na odwiedziny Indii w Oxton.

Po powrocie Fortune zorientowała się, że nie ma miesiączki. Była w ciąży. Stawiało ją to w kłopotliwym położeniu. Wiedziała, że jeśli mąż dowie się ojej stanie, pozwoli jej wyjechać do Mary's Land dopiero po narodzinach dziecka. Gdyby była Indią, zachowałaby tajemnicę. Ale nie była Indią. Była praktycznym dzieckiem.

Westchnęła.

– O co chodzi? – zagadnął brat, który znalazł Fortune siedzącą na kamiennej ławce w ogrodach Queen's Malvern. Usiadł koło niej i ujął jej rękę.

– Mam do rozwiązania problem – odparła Fortune. Palcami nerwowo gniotła zielony jedwab spódnicy.

– Wahasz się, czy opuścić Anglię? W gruncie rzeczy nie rozumiał zapału do wyjazdu Fortune i Kierana.

Katolicy żyli również w Anglii. Nie było im zbyt łatwo, ale żyli.

– Mary's Land to miejsce dla mnie i mojego męża. Tak naprawdę nigdzie nie czułam się jak w domu, podobnie jak Kieran. Wiemy, że musimy jechać do Mary's Land. Nie to stanowi problem, braciszku – wyjaśniała Charliemu Fortune.

– Może więc chodzi o to, że nie powiedziałaś mężowi, iż spodziewasz się dziecka? Fortune zamarła.

– Skąd wiesz? – wykrztusiła.

Charles Frederick Stuart roześmiał się głośno.

– Ile dzieci ma nasza mama? Ja byłem czwarty z kolei, po mnie urodziła się jeszcze piątka. Wiem, kiedy kobieta jest brzemienna. Kiedy będziesz rodzić?

– Nie wiem – przyznała, a kiedy się zaśmiał, dodała: – Nie waż się ze mnie śmiać, Charlie! Zawsze myślałam, że kiedy będę miała pierwsze dziecko, będzie przy mnie mama. Sądziłam, że to ona powie mi, ile czasu dziecko rośnie w łonie matki. Co mam zrobić? – Wstała i zaczęła się przechadzać po ścieżce.

– Kiedy miałaś ostatnie krwawienie miesięczne, siostrzyczko? Fortune spojrzała na niego podejrzliwie, ale odpowiedziała:

– Od kiedy opuściliśmy Glenkirk, krew się nie pojawiła.

– Pewnie urodzisz wczesną wiosną, ale napiszemy do mamy. W międzyczasie musisz powiedzieć mężowi, Fortune. On musi wiedzieć. Fortune zastanawiała się, w jaki sposób ma poinformować Kierana, że spodziewa się ich pierwszego potomka i przekonać go, że pomimo to powinien jej pozwolić jechać z wyprawą do Mary's Land. Nie mogła zebrać się na odwagę. Wiedziała, co usłyszy. Kieran będzie nalegał, by pozostali w Anglii do czasu, aż dziecko się urodzi i będzie na tyle duże, żeby bezpiecznie podróżować. Czyż nie taką właśnie decyzję jej rodzice podjęli w ubiegłym roku w Ulsterze? A Autumn była nie pierwszym, ale dziewiątym dzieckiem mamy. Może poczeka, aż znajdą się na morzu, żeby mu powiedzieć…

Tak! Poinformuje go o swoim stanie, kiedy będzie za późno, by zawrócić. To doskonale rozwiązanie. Na Boga, była bardziej podobna do mamy i do Indii, niż sądziła. Nic więc nie powiedziała i na wszelki wypadek unikała pytających spojrzeń brata.

Pewnego ranka obudziła się wściekle głodna, ubrała się więc pospiesznie i popędziła do jadalni, żeby dołączyć do Kierana i Charliego siedzących przy śniadaniu. Zjadła z entuzjazmem miskę owsianki z suszonymi jabłkami i ze śmietaną, świeży chleb posmarowany masłem z plastrem ostrego sera i dwa posolone jajka na twardo. Wszystko popiła kubkiem słodkiego jabłecznika. Nagle jednak jej żołądek zastrajkował. Zakręciło ją w brzuchu, beknęła i zanim zdążyła wstać, zwróciła całe śniadanie prosto na stół.

Obaj mężczyźni z przerażeniem odskoczyli od stołu, żeby nie obryzgały ich wymiociny.

– Kochanie, nic ci nie jest? – zapyta! zaniepokojony Kieran. Zanim Fortune zdążyła się odezwać, głos zabrał jej brat:

– Nie powiedziałaś mu?

– O czym? – zapytał Kieran, przenosząc wzrok z żony na szwagra.

– Jest brzemienna – wystrzeli! Charlie, zanim jego siostra zdążyła wymyślić jakąś prawdopodobną historyjkę, którą później musiałby albo potwierdzić, albo też nazwać Fortune kłamczucha. – Zamierzała ci powiedzieć.

– Kiedy? – sucho rzucił Kieran. – Gdy będziemy na pełnym morzu?

– Owszem – cichutko powiedziała Fortune. – To wydawało mi się najlepsze. Kieran się żachnął.

– Gotowa byłaś narazić na niebezpieczeństwo siebie i nasze dziecko, żeby tylko postawić na swoim? Służący pospiesznie zaczęli sprzątać bałagan na stole. Obaj dżentelmeni poprowadzili Fortune do kominka. Rois, która widziała, co się stało, przyniosła swojej pani kubek herbatki miętowej.

– Pij powolutku, milady – poradziła. – To powinno uspokoić żołądek. Potem przyniosę trochę suchego chleba.

Fortune usiadła na miękkim krześle. Podniosła wzrok na rozgniewanego męża i powiedziała:

– Pojedziesz do Mary's Land beze mnie?

– Oczywiście, że nie! – niemal krzyknął.

– I dlatego ci nie powiedziałam.

– Mówisz bez sensu, Fortune.

– Nieprawda! Gdybyś tylko przez chwilę przestał na mnie krzyczeć i posłuchał. Nie pozwolę na siebie wrzeszczeć! – I wybuchnęła płaczem Kieran był całkowicie oszołomiony. Fortune nie miała racji, a teraz usiłowała go udobruchać łzami. Cóż, nie da sobą manipulować. Potrzebne jej było lanie, i gdyby nie ciąża, chętnie by je spuścił.

– Emocje kobiet przy nadziei są niezwykle rozchwiane – spokojnie oświadczył jego szwagier. – Daj jej chwilkę, to minie – zaśmiał się. – Fortune, przestań płakać i wyjaśnij nam powody swojego milczenia. Fortune pociągnęła nosem, ale w końcu udało jej się zapanować nad sobą.

– Jeśli nie popłyniemy do Mary's Land z pierwszymi statkami, nie dostaniemy najlepszej ziemi – powiedziała. – Musimy być wśród pierwszych! Nie należymy do wpływowych arystokratów, spekulujących na nowych koloniach, Kieranie. Jesteśmy w nielicznej grupie możnych kolonistów, którzy pozostaną w Mary's Land, żeby budować kolonię własnymi rękami. Większość arystokratów, jeśli w ogóle popłyną tam osobiście, a nie wyślą swoich agentów, ma nadzieję na szybki zysk. Zasiedlą swoje ziemie kim popadnie, a potem sprzedadzą włości temu, kto najlepiej zapłaci. W przyszłym roku sprowadzimy tam konie. Potrzebujemy otwartych pastwisk. Nie możemy tracić czasu na karczowanie lasów. Jeśli znajdziemy się pośród pierwszych kolonistów, dostaniemy te łąki i ziemie z rąk samego lorda Baltimore. Jeśli poczekamy, będziemy zmuszeni do kupna ziemi od innych. Musimy płynąć, Kieranie! Nie możemy zostać!

– Dlaczego nie? Katolicy mieszkają także w Anglii. Czy nie możemy kupić tu domu i żyć spokojnie? – zapytał. Fortune potrząsnęła głową.

– Wiesz, w jakich warunkach mieszkają katolicy w Anglii. A purytanie z każdym dniem zyskują więcej władzy. Nawet król musi się z nimi liczyć, a wszystko, co uczyni królowa, poddawane jest krytyce. A dlaczego? Bo jest katoliczką. Uważasz, że jestem samolubna, bo chcę płynąć, chociaż jestem w ciąży. Pani Jones będzie się mną opiekować podczas podróży. Nie boję się. Ty natomiast jesteś równie samolubny jak ja.

– Ja? A to dlaczego? Był zdumiony jej oskarżeniem.

– Sam mi powiedziałeś, że twoja wiara nie jest specjalnie silna i że trzymałeś się katolicyzmu, bo to było wszystko, co ci zostało po matce. Wydaje mi się, że zrobiłeś to także, żeby zirytować swoją macochę. Dałeś jej do ręki doskonałą broń, za pomocą której mogła ci zabrać Mallow Court. Mallow Court ma tysiąc akrów, a Maguire's Ford to kolejne trzy tysiące. Mogliśmy być potężni w Ulsterze, a już z pewnością w Fermanagh, Kieranie, ale ty wolałeś trzymać się kurczowo przeszłości i kłócić się o religię, tak jak wszyscy. Kocham cię. Dla ciebie zrezygnowałam ze wspaniałej posiadłości i ani przez chwilę tego nie żałowałam. Wczesną wiosną mam urodzić ci dziecko. Jeśli nie chcesz, żebym w zaistniałej sytuacji jechała do Mary's Land, zostanę w Anglii. Ale na Boga, mężu, ty powinieneś wyruszyć z tą ekspedycją i wziąć dla nas nasze trzy tysiące akrów dobrze nawodnionej i żyznej ziemi! Jesteś mężczyzną i spoczywa na tobie ogromna odpowiedzialność. Nie jestem lady Jane. Nie możesz dłużej wiarą usprawiedliwiać swojej dumy, Kieranie Deversie! Odjęło mu mowę i nawet gdy Fortune wstała i wyszła z jadalni, nie potrafił znaleźć słów, żeby ją zatrzymać.

– To chyba pierwsza bura, jaką otrzymałeś – odezwał się Charlie, siląc się na dowcip. Kieran skinął głową.

– Kobiety w tej rodzinie mają temperament, którego lepiej nie budzić. Są inteligentne i dumne, Kieranie. Moja siostra ma rację, utrzymując, że powinieneś ruszać do Mary's Land, nawet jeśli ona teraz nie może. Chodzi już nie tylko o ciebie i o Fortune. W Maguire's Ford czeka na was gromadka ludzi liczących na to, że poprowadzisz ich do Nowego Świata. Niedługo będziesz miał dziecko. Obawiam się, że nie możesz uciec od swoich obowiązków.

– Skąd ktoś tak młody może tyle wiedzieć? – odezwa! się Kieran, gdy w końcu odzyskał mowę.

– Miałem dobrych nauczycieli. Moją prababkę, lady de Marisco. Moją matkę i ojczyma. Poza tym z natury rzeczy, dzięki swojemu pochodzeniu, miałem wielkie możliwości. Na królewskim dworze szybko się dorasta, Kieranie, zwłaszcza gdy chce się przeżyć i odnieść sukces. Pozycja królewskiego bratanka nigdy mi nie wystarczała.

– To wszystko jest dla mnie takie dziwne – przyznał Kieran. – Nigdy nie rozumiałem, z jaką rodziną się wiążę, gdy zakochałem się w twojej siostrze. W porównaniu z wami jesteśmy tacy prowincjonalni, ale uświadomiłem to sobie dopiero po przybyciu do Anglii. Odkąd ujrzałem Fortune, wiedziałem, że muszę ją mieć, ale teraz zastanawiam się, czy nie dostałem więcej, niż mogę przełknąć. Czy jestem człowiekiem, który będzie w stanie wyciosać imperium w Nowym Świecie? Mam wątpliwości. A jeśli mi się nie uda, to czy rozczaruję Fortune? A nasze dziecko? Co z naszym dzieckiem? – Z udręczeniem przejechał dłonią po ciemnych włosach.

– Po pierwsze, musisz zrozumieć, że w tej rodzinie wszystkie kobiety pracują razem ze swoimi mężami. Mają ten irytujący zwyczaj rodzenia i wychowywania swoich dzieci, równocześnie z powodzeniem zarządzając swoimi interesami. Pogódź się z tym szczególnym darem, danym ci przez Boga, Kieranie. Usiądź z moją siostrą i zadecydujcie, w jaki sposób rozwiążecie problem skolonizowania waszego skrawka Nowego Świata. Zrozum, że musisz jechać, ona zaś powinna zostać, żeby urodzić. Przypłynie za rok. Do tego czasu wzniesiesz dla nich dom. Chyba nie chcesz stać z boku, zrzucając na innych odpowiedzialność za budowę domu dla twojej rodziny. Wszystko da się załatwić, przyjacielu – zakończy! Charlie, opierając pocieszająco dłoń na szerokim ramieniu szwagra.

– Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko przyjąć twoją radę – rzekł Kieran. – Mam nadzieję, że się nie mylisz, Charlie. Nie chcę opuszczać Fortune.