– Mamo – Fortune dotknęła jej rękawa. – Już czas, mamo. Musicie z tatą zejść na ląd. Musimy się pożegnać.

Jasmine zwróciła udręczone spojrzenie na córkę. W jej głowie jakiś głos wołał: – Nie! Znów odezwała się Fortune.

– Jestem taka wdzięczna tobie i tacie za ten wspaniały czas, jaki mieliśmy. Zawsze będę o tym pamiętać, mamo, nawet kiedy już będę staruszką. Nie płaczcie po mnie. Robię to, co chciałam. Kocham Kierana. Pokocham nasze nowe życie w Mary's Land. Będę posyłać wam listy za każdym razem, kiedy „Róża Cardiffu” będzie płynęła w tę i z powrotem. Nawet nie zauważycie, że wyjechałam. Wiem, że chcesz, bym była szczęśliwa, mamo. – Fortune zarzuciła matce ręce na szyję i przytuliła ją serdecznie. – Zegnaj, mamo. Pamiętaj, że kocham ciebie, tatę i całą rodzinę, która tu zostaje. Nie zapominajcie o mnie. – Pocałowała matkę w policzek. Oderwała się od niej i równie czule pożegnała się z księciem.

– Dziękuję, tato, że przyjąłeś najmłodszą córkę Rowana Lindleya i kochałeś ją jak własną. – Jego także ucałowała i szybko odwróciła się, żeby nie zawładnęły nią emocje, i by nie straciła resztek odwagi.


*

Ciepły podmuch musnął jej policzek i Fortune wróciła do rzeczywistości. Pod wpływem wspomnień miała oczy pełne łez. Rejs z Anglii minął dość spokojnie. Nie było większych burz i tylko przez parę szarych dni siąpił deszcz. Najpierw zatrzymali się w Irlandii, żeby wziąć na pokład grupę kobiet i dzieci z Maguire's Ford i Lisnanskea, które miały podróżować z nimi. Kilka dni wcześniej z Ulsteru wypłynął „Highlander” z końmi i innymi zwierzętami, które zabierali do Mary's Land. Rory Maguire nadal był jednak w Dundalk, aby ją powitać i osobiście odprowadzić osadników.

– A więc, dziewczyno, w końcu wyruszasz na spotkanie wielkiej przygody.

Gdzie jest twoja córeczka? Chciałbym ją zobaczyć, Fortune Devers – powie dział, całując ją w policzek.

Rois wystąpiła do przodu z dwójką dzieci. Na ich widok oczy Rory'ego rozbłysły. Wziął Aine na ręce.

– Ach – rzekł cicho – to śliczna dziewczynka, Fortune. – A po chwili dorzucił, zwracając się do Rois: – Spójrz na mostek, Rois. Tam jest twoja babka. Wejdź na pokład, Bride Duffy, i zobacz, jakiego wspaniałego wnuka urodziła ci twoja córka.

– Przywiozłeś ze sobą całą wioskę? – zażartowała Fortune, gdy z Aine przechadzali się po pokładzie.

– Cóż, Fergus musiał powozić jednym z wozów, na którym jechały kobiety, dzieci i ich dobytek. Nic by nie powstrzymało Bride od zabrania się z nim – zaśmiał się Rory, a Aine mu zawtórowała. – Wydaje ci się to śmieszne, co? – Połaskotał małą, pobudzając ją do dalszego śmiechu. Jego wnuczka! Pożerał Aine spojrzeniem, po czym przeniósł je na Fortune.

Jego córka. Widział je obie po raz ostatni i nie potrafił sobie tego odmówić. Westchnął. Jakaś jego część pragnęła, żeby Fortune poznała prawdę, nie mógł jednak i nie chciał niszczyć jej tożsamości, żeby ulżyć swemu bolącemu sercu. Zawsze istniało ryzyko, że znienawidziłaby go za to. Lepiej, żeby nadal ciążyła mu ta tajemnica.

– Jak się miewają moi bracia? – zapytała go Fortune.

– Bardzo dobrze – usłyszała w odpowiedzi. – Adam bez wątpienia jest stworzony do gospodarowania ziemią, a Duncan kontynuuje naukę. Obaj są lubiani.

– A w Maguire's Ford panuje spokój? Skinął głową.

– Ale poza tym nigdzie w Irlandii go nie ma. Jest coraz gorzej, Fortune, i będzie jeszcze gorzej, dopóki Anglicy nie wyniosą się z naszych ziem.

– A brat Kierana i jego rodzina? – dopytywała Fortune. – Chcę mu zawieźć wszelkie możliwe informacje.

– Sir William ze swojego łoża boleści nie przestaje tyranizować otoczenia. Nieszczęście, jakie go dotknęło, tylko sprawiło, że stał się bardziej złośliwy.

– Obawiam się, że dożyje sędziwego wieku. Podobno teraz nawet jego matka i żona się go boją. Niemal nie zauważa swojej córeczki. To smutne, ale ten człowiek zawsze będzie cierpiał nad utratą ciebie i władzy nad nogami. Fortune zaczęła teraz rozważać, czy przekaże te wiadomości mężowi. Klucz gęsi przeleciał nad statkiem na zachód, w stronę brzegu. Fortune uśmiechnęła się radośnie. Już niedługo! Już niedługo znajdzie się w ramionach męża! Ciekawa była, co ich czeka. Na porośniętych lasem brzegach ogromnej zatoki nie było ani śladu jakiejkolwiek cywilizacji. A przecież dziś mieli dopłynąć do St. Mary's Town, kolonii Calverta.

Inne kobiety również tłoczyły się przy burcie, wpatrując się w krajobraz.

– Same drzewa.

– Widzicie dzikich Indian?

– Nie wiem, co gorsze, protestanci czy Indianie.

– Jest dość ładnie.

– W Ulsterze było pięknie.

– To szansa, żeby żyć w spokoju i mieć własną ziemię. Wystarczy, żeby opuścić Ulster!

– Czy będzie tam ksiądz?

– Podobno tak.

– Dzięki Bogu! Fortune słuchała z lekkim rozbawieniem. Dobrze było wiedzieć, że te kobiety są równie zdenerwowane podróżą i jej zakończeniem, jak ona. Jaki będzie jej nowy dom? Czy „Highlander” dopłynął szczęśliwie do celu? Na pokład tego mniejszego statku zosta! załadowany cały jej dobytek, razem z końmi. A nieliczne rzeczy, należące do pozostałych osadników, rozmieszczono na obu jednostkach. Ciekawa była, co powie Kieran na widok Aine. Z boskim błogosławieństwem zamierzała dać mężowi syna najszybciej, jak tylko zdoła. Koniec z wywarami mamy.

– Patrzcie! – nagle zawołała jedna z kobiet. – Widzę zabudowania!

– Jest wieża kościelna!

– Bogu najwyższemu dzięki! Ualtar O'Flaherty zszedł na dół z mostku kapitańskiego i uśmiechnął się do kobiet.

– Cóż, dziewczyny, jeśli chcecie wyglądać jak najpiękniej na powitanie swoich mężczyzn, musicie teraz zejść na dół. Wkrótce dopłyniemy do St. Mary's Town. Kobiety zgarnęły dzieci i zniknęły pod pokładem. Do pozostałych podszedł Aaron Kira.

– To dzikie miejsce, milady. Zastanawiam się, czy będą tu jakieś interesy do prowadzenia. Czas pokaże. Ponad wodą przetoczył się odgłos armatniego strzału.

– Zobaczyli nas – ciągnął kapitan – i dali znać wszystkim mieszkańcom, że niedługo będziemy wpływać do portu. – Zwrócił się do Fortune: – No, kuzynko, jesteś już prawie w domu. Wiem, że Kieran czeka na ciebie z niecierpliwością. Musisz być przygotowana, że jest to miejsce zupełnie odmienne od tych, które znasz, Fortune. Na pewno zbudował już dom, ale nie oczekuj takiego domu, do jakiego przywykłaś. Później będziecie mieli lepszy, ale ten pierwszy w niczym nie będzie przypominał tego, co sobie wyobrażasz. Warunki życia są tu nadal bardzo prymitywne.

– Nie strasz mnie, Ualtarze – odpowiedziała.

– Nie mam takiego zamiaru. Mówię tylko, że twój nowy dom będzie bardzo różny od Queen's Malvern, zamku twojego ojczyma czy nawet Erne Rock. Bardziej będzie przypominał duży, wiejski dom – odrzekł.

– Obym tylko nie musiała mieszkać w wigwamie, jak osadnicy w zeszłym roku. Zdaję sobie sprawę z tego, że to nie jest stary świat, Ualtarze. Wszystko tu będzie nowe, poza jednym, poza miłością, jaka łączy mnie i Kierana – powiedziała i uśmiechnęła się.

– Dzielna z ciebie dziewczyna.

„Róża Cardiffu” wpłynęła bez przeszkód do mającego kształt krzyża portu w St. Mary's Town i zacumowała. Fortune i Rois stały z dziećmi na rękach, przebiegając wzrokiem tłum zebrany na przystani. Koło nich tłoczyły się inne kobiety i dzieci, niektóre już płakały na widok swoich mężczyzn. Spuszczono trap i kapitan O’Flaherty zszedł na ląd w towarzystwie swojej kuzynki. Nadal jednak nie było ani śladu Kierana. Nagle pojawi! się Kevin. Porwał w objęcia Rois i Brendana, a w jego oczach zabłysły łzy radości. Fortune zaczekała, aż się przywitają ze sobą pocałunkami i uściskami, a Kevin nacieszy się synem, którego zobaczył po raz pierwszy. Brendan nie był pewny, czy ma się rozpłakać na widok tego wielkiego mężczyzny, który tak mocno go przytulał. W końcu Kevin zorientował się, że jego pani czeka bez słowa. Oderwał się od Rois i ukłonił przed Fortune.

– Witaj w Mary's Land, milady. Powinna cię ucieszyć wiadomość, że „Highlander” zawitał do portu już tydzień temu. Konie znajdują się już na pastwisku, a twój dobytek jest bezpieczny w Kaprysie Fortuny.

– W Kaprysie Fortuny? – Patrzyła zdziwiona. Kevin uśmiechnął się.

– Pan nazywa tak posiadłość, milady – powiedział. – Zbudowaliśmy piękny dom dla ciebie i dla malutkiej.

– Gdzie jest mój mąż? Czy dobrze się czuje? Dlaczego nie wyszedł nam na spotkanie, Kevinie? – zapytała Fortune, a na jej ślicznej twarzy pojawiło się zatroskanie.

– Wszystko przez tę dziewkę służebną, milady. Sto razy mówiono jej, żeby nie włóczyła się po lesie, ale oczywiście dziś rano wybrała się tam znowu i udało jej się zabłądzić. Wiele Księżyców, stary czarownik Wicocomoco, przyprowadził ją z powrotem, płaczącą i krzyczącą, że Indianie chcą ją oskalpować. W tej sytuacji pan nie chciał jej zostawiać samej. Wiedział, że pani zrozumie, milady.

– Biedna dziewczyna – powiedziała Fortune, ale nie czuła cienia współczucia dla tej nieznanej służącej, która nie posłuchała Kierana. – Może pojawienie się pani Kaprysu Fortuny poskromi dziewczynę i nauczy ją właściwego zachowania.

– Mam ze sobą wóz, milady. Załoga statku załadowała już nań pani dobytek i najlepiej będzie, jeśli zaraz wyruszymy w drogę. Mieszkamy jakieś pięć mil od miasta – powiedział Kevin, przerywając jej rozmyślania.

– A co z innymi osadnikami? I z panem Kirą?

– Mężczyźni wiedzą, gdzie zabrać kobiety i dzieci, milady – padła odpowiedź. – Panie Kira, ten mały domek naprzeciwko portu – pokazał ręką – został kupiony dla pana, wraz ze służącym. Aaron Kira podziękował Kevinowi, pocałował Fortune w rękę i pożegnał się, po czym ruszył w stronę swojej nowej siedziby.

Kevin pomógł zająć miejsce swojej pani i żonie na twardej, drewnianej ławce wozu. Każda kobieta trzymała na kolanach dziecko. Potem sam wspiął się na wóz i dał znać, by ruszono. Po chwili pogrążył się w rozmowie z Rois. Przez chwilę Fortune słuchała ich jednym uchem, po czym jej myśli uleciały ku mężowi, który wolał zostać z rozhisteryzowaną służącą niż wyjechać na powitanie żony, niewidzianej od niemal dwóch lat. Zaczęła się zastanawiać, czemu zadała sobie trud założenia dla niego swojej najlepszej sukni. Wydawało jej się, że Kieranowi bardziej zależy na służącej niż na własnej żonie. Czy poślubienie go było błędem? Czy popełniła błąd, przepływając ocean i oddalając się od swojej rodziny? Wkrótce się przekona. Jeśli Kieran się zmienił, za parę tygodni wróci do Anglii z kapitanem O’Flahertym. Nie zostanie tam, gdzie nie będzie chciana ani kochana. Wygładziła palcami błękitny jedwab sukni. Powiew ciepłego wiatru poruszył białe pióra przy kapeluszu i musnął jej policzek.

Kieran ujrzał ją siedzącą na ławce wozu, który wjechał na pełne kurzu podwórko przed domem. Jej niebieska suknia nie była ani ciemna, ani jasna. Śnieżnobiały, obszyty koronką lniany kołnierzyk kontrastował z jedwabiem. Miała na sobie skórzane rękawiczki, wykończone delikatną, złotą koronką. Jeszcze nigdy nie widział jej w kapeluszu. Była szalenie elegancka. Dlaczego go poślubiła? Czemu przebyła całą tę drogę, żeby zamieszkać w tym dzikim miejscu? Czy nadal go kochała? Nagle spostrzegł na jej kolanach małe dziecko. Poczuł ucisk w piersiach. Kiedy wóz zatrzymał się przed nim, z trudem mógł wydobyć głos.

– Kieran! – Zapomniał już, jak słodki był jej głos. Uśmiechnęła się. – Bałam się o ciebie, kiedy nie wyjechałeś nam na powitanie. Powitasz nas teraz w domu?

– Na Boga, ależ mi ciebie brakowało! – wybuchnął. Widząc jego ogniste spojrzenie, Fortune natychmiast zapomniała o swoich wątpliwościach, tak jak on zapomniał o własnych.

Rois posadziła synka na kolanach ojca i wzięła na ręce Aine, śpiewając przy tym ulubioną kołysankę dziewczynki, żeby zaskoczone dziecko nie zaczęło płakać. W tym czasie rodzice małej mogli się wreszcie przywitać jak należy. Rois świetnie wyobrażała sobie rozczarowanie, jakie czuła jej pani, że Kieran nie wyjechał jej na spotkanie.

Właściciel Kaprysu Fortuny porwał żonę w objęcia, przytulił mocno i namiętnie ucałował. Jego wargi paliły jej usta. Czuł gotujące się w nim pożądanie i zamarzył, żeby mogli zaszyć się gdzieś na tydzień czy dwa, żeby się kochać. Fortune zarzuciła mu ręce na szyję i przywarła do niego najmocniej, jak tylko mogła, wzdychając z nieukrywaną przyjemnością, gdy bez końca całował jej usta, twarz, powieki, aż zawołała:

– Przestań, kochanie!

– Tak mi ciebie brakowało – powiedział niskim głosem. – Do tej chwili wydawało mi się, że wiem, jak bardzo. Teraz rozumiem, że nic nie wiedziałem i że moja tęsknota za tobą była nie do ukojenia. Witaj w domu, ukochana! Witaj w Kaprysie Fortuny! – I począł ją ponownie całować, a ona syciła się jego uczuciem. Wszystko będzie dobrze.

– Mama! – rozległ się cienki głosik Aine, w którym wyraźnie pobrzmiewała nuta zniecierpliwienia. – Kim był ten mężczyzna, który zabierał jej mamę?

Kieran i Fortune oderwali się od siebie z radosnym śmiechem. Fortune wzięła córkę od Rois i podała ją Kieranowi.