Rory zastanawiał się, w jaki sposób młody człowiek zareaguje na wieść o tym, że Fortune zamierza sama zarządzać swoim majątkiem i swoimi ziemiami. Na ile Rory znał Jasmine, narzeczony Fortune będzie musiał podpisać prawny dokument, zanim ruszy w kierunku ołtarza. Deszcz stopniowo zanikał, a gdy zatrzymali się na popas, żeby dać odpocząć koniom i zjeść nieco chleba i sera, zaświeciło słońce. Patrząc w niebo, Rory doszedł do wniosku, że do końca dnia powinno być słonecznie. Rozejrzawszy się, rozpoznał znane miejsce i zorientował się, że w związku z wczesnym rozpoczęciem podróży dotrą do Maguire's Ford popołudniem. Ukradkiem obserwował Jasmine i Jamesa Lesliech. Oboje byli tak otwarcie zakochani w sobie, że poczuł w sercu wręcz fizyczny ból. Bez względu na to, co ostatniej nocy mówi! Adalemu, bez względu na to, co kiedykolwiek powiedział ojcu Cullenowi Butlerowi, nigdy nie utracił skrawka nadziei, że ona kiedyś go pokocha. Teraz widział jasno, że tak się nigdy nie stanie. Ta wiedza sprawiła, że coś w nim umarło.

Głęboko westchnął.

Usłyszawszy to, Fortune, która siedziała na trawie koło niego, odwróciła się.

– Co się stało, wujku Rory? – zapytała. – To najsmutniejsze westchnienie, jakie kiedykolwiek słyszałam. Nie bądź smutny. – Oparła mu głowę na ramieniu i ujęła w ręce jego dłoń. Zaskoczyło go jej współczucie. Poczuł łzy napływające do oczu i szybko zamrugał.

– Och, dziewczyno, my, Irlandczycy, często znienacka popadamy w ponury nastrój. – Lekko uścisnął elegancką rączkę. – Wszystko w porządku. A teraz, jeśli jesteś gotowa, powinniśmy ruszać dalej. – Wstał i pociągnął ją za sobą. – Byłaś takim maleńkim dzieckiem, Fortune Mary Lindley, a wyrosłaś na wspaniałą damę.

– Ciekawa jestem, skąd się biorą te napady ponurego nastroju, wujku Rory. Też je miewam. To muszą być moje irlandzkie korzenie. Jak na dziewczynę, która miała ojca Anglika i której matka jest na wpół Angielką, na wpół Hinduską, chyba odziedziczyłam wiele po mojej irlandzkiej prababce – roześmiała się.

Jechali teraz wolniej. Powóz toczył się przed nimi. Popołudnie było pogodne, a słońce grzało im plecy. W końcu wspięli się na szczyt wzgórza. Przed nimi rozciągała się błękitna tafla wody, która, jak Rory wyjaśnił Fortune, a Jasmine swojemu mężowi, nazywała się Lough Erne. Górna i dolna odnoga oddzielała obszar znany jako Fermanagh, a potem przechodziła w rzekę Erne, mającą swe ujście do Zatoki Donegal w Ballyshannon.

Rory wskazywał palcem, mówiąc jednocześnie:

– Tam, przed nami, znajduje się Maguire's Ford, a nad jeziorem stoi zamek Erne Rock, który, mam nadzieję, zechcesz uczynić swoim domem, Fortune.

– Spójrz na te łąki, skarbie – zwróciła się Jasmine do córki. – Widzisz nasze konie? Popatrz, owce! Widzę, że stado zarodowe, które przysłaliśmy z Glenkirk, ma się dobrze, Rory.

– Owszem, milady – odpowiedział. Zjechali ze wzgórza i dotarli do wioski. Przed nimi biegła grupka małych chłopców, wołając do mieszkańców po irlandzku i po angielsku:

– Jadą! Jadą! – Ludzie zaczęli się wyłaniać ze swoich domostw, nadchodzili z pól i stawali wzdłuż drogi, żeby zobaczyć właścicielkę Maguire's Ford, która powracała po dwudziestu latach. Wypatrzywszy znajomą twarz, Jasmine zatrzymała konia.

– Bride Duffy! – Zsunęła się z końskiego grzbietu i uściskała swoją dawną przyjaciółkę.

– Cal mille failte! Witam serdecznie – rzekła Bride Duffy, a jej szczera twarz zmarszczyła się w szerokim uśmiechu. – Witaj z powrotem w Maguire's Ford, milady Jasmine! Obie kobiety uścisnęły się ponownie, po czym Jasmine wypchnęła do przodu Fortune:

– A to jest twoja chrzestna córka, Bride Duffy. Przywitaj się, Fortune. Fortune dygnęła przed wieśniaczką o czerwonych policzkach.

– Jak się pani miewa, pani Duffy? – odezwała się i spojrzała prosto w oczy drugiej kobiecie. – Cieszę się, że w końcu panią poznałam.

– Niech ci Bóg błogosławi, milady – odpowiedziała Bride. – Jestem szczęśliwa, mogąc cię znów spotkać, bo kiedy widziałam cię po raz ostatni, byłaś małym niemowlęciem w pieluchach. – Zawahała się przez chwilę, po czym uścisnęła dziewczynę. – A teraz wróciłaś tutaj, gdzie po raz pierwszy ujrzałaś światło tego surowego świata, żeby, jak powiadają, wyjść za mąż.

– Tylko jeśli mi się spodoba – pospiesznie zastrzegła się Fortune. Bride Duffy zachichotała.

– Zupełnie jak twoja matka.

– Obie moje córki mają własny rozum – powiedziała Jasmine. – Chodź, Bride, poznaj mojego męża, Jamesa. – Pociągnęła przyjaciółkę w stronę, gdzie stał książę, i przedstawiła ich sobie. Dopiero po pewnym czasie Rory'emu udało się odciągnąć Fortune i małżonków Lesliech, żeby mogli zobaczyć zamek. Powóz, wiozący Adalego i Rohanę, znajdował się już daleko z przodu. Zamek Erne Rock stał na cyplu, otoczonym z trzech stron wodą. Miał prawie trzysta lat. Aby dotrzeć do zamkowych wrót, trzeba było pokonać wzmocniony ogromnymi głazami most zwodzony ponad bagnami, będącymi w gruncie rzeczy fragmentem jeziora. Po podniesieniu zwodzonego mostu Erne Rock stawał się niepokonaną, choć niewielką fortecą.

Przeprowadzili konie przez most i wjechali przez bramę na dziedziniec, gdzie zostali powitani przez paru chłopców stajennych, którzy wzięli od nich wierzchowce. Fortune rozejrzała się, oceniając swoje dobra. Dojrzała stajnie i domek strażnika. Dziedziniec wykładany był niezbyt dużymi, płaskimi kamieniami. Idąc w ślady matki, pokonała kilka schodów. U ich podnóża znajdował się klomb, na którym rósł krzew czerwonych róż. Fortune ujęła jeden z kwiatów w dłoń i powąchała go. Potem podążyła pospiesznie za Jasmine.

Wewnątrz zamek Erne Rock był ciepłym i przytulnym miejscem. Posadzkę na parterze wykonano z kamienia, na piętrze zaś królował pięknie wypolerowany parkiet. Tego majowego popołudnia w obu kominkach, znajdujących się w głównej sali zamkowej, buzował ogień. Fortune zauważyła, że samo pomieszczenie nie było zbyt duże, nie większe niż główna komnata w Glenkirk. Na jednej ścianie wisiał gobelin, przedstawiający Świętego Patryka wyprowadzającego węże z Irlandii. Meble wykonane były z błyszczącego, złocistego drewna dębowego. Na parterze mieściła się też bogato wyposażona biblioteka oraz pokój, w którym Rory prowadził rachunki posiadłości. Kuchnie znajdowały się pod główną salą. Na drugiej kondygnacji zamku usytuowane były sypialnie, każda ze swoim kominkiem.

Jasmine otworzyła drzwi prowadzące do przestronnej sypialni i cofnęła się, żeby córka mogła zajrzeć do środka.

– Tutaj się urodziłaś – rzekła cicho. – Siostra madam Skye, Eibhlin, zakonnica i lekarka, pomogła ci przyjść na świat. Byłaś najprzekorniejszym z moich dzieci, odwrócona w złą stronę. Założyłam się z mamą, że jesteś chłopcem.

– Byłaś rozczarowana? – zapytała Fortune, która nigdy wcześniej nie słyszała tej historii.

– Nie – odrzekła Jasmine. – Jak mogłabym być rozczarowana? Byłaś wspaniałą maleńką dziewczynką, ze znamieniem swojego dziadka nad wargą, z lewej strony buzi. Ale o wiele ważniejsze było to, że stanowiłaś ostatni podarunek twojego ojca dla mnie, Fortune. Tak bardzo go kochałam. Ty, India i Henry byliście wszystkim, co mi pozostało po Rowanie Lindleyu, jeśli nie liczyć słodkich wspomnień. To był najwspanialszy dar, jaki kiedykolwiek otrzymałam.

– Co się stało z moją cioteczną babką Eibhlin? Czy jeszcze żyje? Czy moglibyśmy ją odwiedzić? – zainteresowała się Fortune.

Jasmine uśmiechnęła się. – Nie, skarbie. Eibhlin O'Malley, niech spoczywa w spokoju, zmarła niespełna dwa lata po twoich narodzinach. – Otarła łzy, które napłynęły jej do oczu, bowiem wspomnienie Eibhlin przywołało myśli o babce. Jasmine spostrzegła, że Irlandia wpływa na nią przygnębiająco. Otrząsnęła się szybko i powiedziała:

– Ten pokój, należący do właściciela domu, będzie teraz twój, kochanie.

– Nie jestem jeszcze panią na zamku Erne Rock, mamo – odpowiedziała Fortune. – Zajmij ten pokój z tatą. Wolę ten z widokiem na jezioro. Jeśli wezmę za męża Williama Deversa, to po ślubie przeniosę się do głównej sypialni, ale nie teraz.

– Jesteś pewna?

– Tak – odparła Fortune i spojrzała zakłopotana. – Mamo, czy nie będzie ci niezręcznie mieszkać z tatą w pokoju, który dzieliłaś kiedyś z moim prawdziwym ojcem? Może wolisz inną sypialnię?

– Nie, kochanie. Z tym miejscem związane są zarówno radosne wspomnienia o twoim ojcu, jak i smutne. Być może obecność mojego Jemmiego wymaże te nieszczęśliwe wspomnienia i zacznę myśleć o Erne Rock jak o radosnym miejscu, gdzie się urodziłaś i gdzie odbędzie się twoje wesele. Moje wnuki przyjdą na świat w Erne Rock – rzekła Jasmine.

– Być może – mruknęła Fortune. Jasmine wzięła córkę za rękę i obie usiadły na obszernym łożu.

– Skarbie, od samego początku wyczułam w tobie jakąś niechęć do tego małżeństwa. Jest rzeczą naturalną, że panna waha się przed zbliżającym się ślubem, ale wydaje mi się, że w twoim przypadku to coś więcej, Fortune. Co cię niepokoi, córeczko?

– Ty i tata powtarzacie, że nie muszę wychodzić za mąż za tego Williama Deversa, jeśli mi się nie spodoba. A jednocześnie mówicie tak, jakby nasze poznanie się i ślub były tylko kwestią czasu. Nie jestem tobą, mamo. Nie chcę, żeby ktoś znajdował mi męża. Sama chcę go sobie wybrać! Zabraliście mnie z domu i przywieźliście w obce miejsce, żebym poślubiła nieznajomego. Co się stanie, jeśli naprawdę nie będę chciała wyjść za mąż za Williama Deversa? Co się wówczas ze mną stanie? – W niebieskozielonych oczach Fortune pojawił się niepokój.

– Jeśli naprawdę nie spodoba ci się ten młody człowiek, to będzie koniec sprawy – odpowiedziała Jasmine. – Lecz czemu myślisz, że nie będzie ci się podobał? Czy dlatego, że go nie znasz? Fortune, to prawda, że mój ojciec, Wielki Mogoł, wybrał dla mnie męża. Zobaczyłam go pierwszy raz w godzinie naszego ślubu. Lecz moi rodzice zdecydowali mądrze i byłam z nim szczęśliwa. Moja babka wybrała dla mnie twojego ojca, chociaż znałam go już wcześniej, a stary król Jakub przeznaczył mi waszego ojczyma, którego również znałam poprzednio. Czasem opiekunowie wiedzą lepiej, Fortune, ale jeśli naprawdę nie polubisz tego młodzieńca, nie musisz wychodzić za niego za mąż. Ani ja, ani Jemmie nie chcemy, żebyś była nieszczęśliwa.

– Nikt z nas nie zna tego Williama Deversa – ponuro stwierdziła Fortune.

– Zna go mój kuzyn, ojciec Cullen Butler, zna go wielebny Steen. Obaj są przekonani, że to odpowiedni kandydat do twojej ręki, skarbie. Może jest, a może nie. Czas pokaże. Co będzie, to będzie. Skoro jednak poruszono tę sprawę z rodziną młodzieńca, wypada teraz dać mu szansę – oświadczyła córce Jasmine.

– Owszem – bez zbytniego entuzjazmu zgodziła się Fortune. Jasmine wstała.

– Chodźmy na dół, do panów. Spodziewam się, że mój kuzyn zdążył już przybyć. Matka i córka razem zeszły na dół i ramię w ramię wkroczyły do głównej sali. Rory Maguire i James Leslie stali, rozmawiając z siwowłosym księdzem w czarnej sutannie. Jasmine pospiesznie rzuciła się do przodu.

– Cullen Butler! Tak się cieszę, że cię widzę! Dobrze wyglądasz! Dziękuję za pomoc w utrzymaniu pokoju w Maguire's Ford. – Jasmine zarzuciła kuzynowi ręce na szyję i ucałowała go w oba policzki.

– Spójrz na siebie, Jasaman Kama Begam – odpowiedział. – Jak zawsze piękna, a przecież jesteś matką tabuna dzieci – odpowiedział, ściskając ją z błyskiem radości w oczach.

– I babką, Cullenie. Babką małego chłopca o imieniu Rowan, na pamiątkę po moim Rowanie i malutkiej dziewczynki, Adrianny – rzekła z uśmiechem Jasmine. Ksiądz przeniósł spojrzenie na Fortune i serce mu załomotało na widok jej ognistorudych włosów. Jego twarz pozostała jednak spokojna i uprzejma, niczym maska.

– A to musi być lady Fortune Mary, którą sam ochrzciłem wiele lat temu. Witaj ponownie w Irlandii, moje dziecko. Fortune dygnęła, uśmiechając się do Cullena Butlera. Wyczuwała w nim przyjaciela i sprzymierzeńca.

– Dziękuję, ojcze.

– Głośno ucałował ją w oba policzki.

– Dla ciebie kuzyn Cullen, dziecko. No, niewątpliwie wyrosłaś trochę od czasu, gdy cię ostatnio widziałem. I masz włosy jak twoja praprababka O'Malley, szkocka dziewczyna z wyspy Skye. Nie znałem jej, bo umarła przed moim urodzeniem, ale mówiono, że miała płomienną fryzurę.

Stojący w kącie sali Adali pomyślał, że ksiądz jest mądry i ma refleks. Madam Skye byłaby zadowolona, ale to przecież ona sama wybrała go przed laty i wysłała do Indii, żeby strzegł panienki. Ksiądz Butler jednym zdaniem zasugerował wszystkim, że włosy lady Fortune są spuścizną po rodzinnych przodkach, chociaż nikt z jej rodzeństwa i kuzynów nie miał włosów w tak wyzywającym kolorze. Adali uśmiechnął się do siebie, zadowolony.

– Chciałabym spotkać wielebnego Steena – powiedziała Jasmine.

– Zaproponowałem mu, żeby przyjechał ze mną was powitać – odparł ksiądz – ale uważał, że powinniśmy mieć trochę czasu na spotkanie w rodzinnym gronie. Zawita tu jutro.