– W takim razie czekam na dole. Aha, Joanno… Dziękuję za wszystko.
Więcej już nie nawiązywał do poprzedniego wieczoru.
Majątek earla Rannleya znajdował się osiemdziesiąt kilometrów od Londynu. Pojechali tam pociągiem, ze stacyjki odebrał ich brat pana młodego. Kiedy znaleźli się na miejscu, gdzie bawiło już sporo gości, niektórzy unosili brwi ze zdziwienia, widząc ich razem i przypominając sobie o skandalu sprzed lat.
Jeszcze do poprzedniego wieczoru Joanna ogromnie obawiała się przyjazdu w miejsce, z którym wiązały się bolesne wspomnienia, lecz skoro przyjechała z Gustavem, nie musiała się już o nic martwić. To jej towarzystwa szukał, to dla niej naraził się na niewygody długiej podróży, to ją sprowadził wieczorem na kolację.
Idąc przez hol, ujrzeli swe odbicie w wielkim lustrze. Joannę na nowo uderzyła prezencja Gustava, jego klasa, przejawiająca się w każdym ruchu godność. Jaka kobieta nie byłaby dumna, trzymając pod ramię takiego mężczyznę?
Tym razem wiedziała, że pasuje do niego. Znikła tamta niepewna siebie dziewczyna o nijakim wyglądzie, zamiast niej patrzyła z lustra elegancka kobieta w niebieskiej sukni, opanowana, świadoma swej siły, nie bojąca się niczego.
Przez ten moment, gdy odbijali się w lustrze, Joanna dostrzegła jeszcze coś. Błysk dumy w oczach Gustava. Dumy, że ma taką towarzyszkę.
Ze względu na odbywające się następnego dnia wesele nie podano normalnej kolacji, by nie odrywać kucharzy od właściwej pracy, gościom zaoferowano szwedzki bufet. W rezultacie wszyscy krążyli swobodnie po całej jadalni, rozmawiając, z kim dusza zapragnie, a nie tylko z najbliższymi sąsiadami, jak to zazwyczaj dzieje się przy stole. Joanna z przyjemnością witała się z krewnymi, przyjaciółmi i znajomymi, oczywiście licząc się z tym, że niektórzy okażą się ciekawscy. Najbardziej dociekliwy był pan domu, którego ogromnie lubiła, a który miał tę jedną wadę, że przywiązywał nadmierną wagę do tytułów.
– Ty znowu z nim? Tutaj? Czyżby jednak…
– Tommy, jeśli myślisz o tym, o czym myślę, że myślisz, to zapomnij o tym.
– Gdzie w takim razie jest jego żona? Słyszałem jakieś pogłoski…
– Rozwiedli się.
– Rozstał się z tamtą i przyjechał z tobą? Hmm…
– Już ci mówiłam, zapomnij o tym.
– Ależ moja droga, mam milczeć, gdy nadarza się okazja dodania księcia do rodziny? Poprzednim razem wymknął nam się z rąk, ale…
– Tommy, za sekundę przydepnę ci nogę! Mocno!
Dał jej wreszcie spokój, lecz potem rozmawiał o czymś z Gustavem, który miał trochę niewyraźną minę, więc Joanna postanowiła zaoszczędzić mu dalszych niezręcznych konwersacji i podeszła do niego, ledwie lord Rannley dał mu spokój.
– Idę się położyć, robi się późno – oznajmiła.
– Ja też. Weszli na górę.
– Jutro czeka nas długi dzień.
– I pewnie niełatwy – dodał.
– Wszystko będzie dobrze – obiecała. – Dobranoc. Uściskali się i każde udało się do swojej sypialni. Joanna była tak szczęśliwa, że zasnęła z łatwością i spała spokojnie do samego świtu, kiedy to ktoś dosłownie wskoczył na jej łóżko, złapał ją za ramiona i zaczął nią energicznie potrząsać.
– Ciociu Jo, obudź się, stało się coś strasznego! Otworzyła oczy i ujrzała zdenerwowaną twarz Etty.
– Co się dzieje?!
– Gina ma gorączkę! To chyba grypa.
– Cholera jasna! – podsumowała Joanna, nie przebierając w słowach, gdyż rzeczywiście nie wyglądało to dobrze. Gina była pierwszą druhną.
– Błagam, zastąp ją! Macie taką samą figurę, jej sukienka będzie pasować na ciebie.
– Dobrze, dobrze… – Joanna mruknęła półprzytomnie, na co Etta ucałowała ją siarczyście.
– Jesteś kochana. A teraz śpij dalej.
Joanna zasnęła, nim córka jej kuzyna wyszła z pokoju.
Obudziła się dwie godziny później i aż usiadła na łóżku z wrażenia, gdy przypomniała sobie poranną wizytę. Chwyciła za słuchawkę i wybrała numer pokoju Etty.
– Słuchaj, czy mi się zdaje, czy byłaś u mnie rano z pytaniem…
– Tak, ciociu, i zgodziłaś się! Przyjdź, proszę, przymierzysz sukienkę i zjemy razem śniadanie.
Joanna narzuciła na siebie szlafrok i kilka minut później już pukała do Etty. Panna młoda zaplanowała, że dla większego efektu druhny włożą takie same stroje jak ona – tylko w innym kolorze. Pierwsza druhna była ubrana na kremowo, sześć pozostałych na różowo, zaś panna młoda oczywiście na biało. Dopasowane i eleganckie satynowe suknie miały wierzchnią warstwę z koronki, ich rozcinane rękawy sięgały ziemi. Oprócz koloru różnicę stanowiło też nakrycie głowy, dla Etty zaprojektowano długi welon, a dla druhen kapelusze z wielkimi rondami, przybrane świeżymi kwiatami.
– Pasuje idealnie. Wiedziałam! – oświadczyła z satysfakcją Etta, gdy Joanna przymierzyła strój Giny. – Dobrze, zdejmij ją, ciociu, zaraz nam przyniosą śniadanie.
Cokolwiek oszołomiona Joanna zjadła świeże rogaliki i popiła je kawą, wysłuchując szeregu instrukcji i starając się wszystko zapamiętać.
– Pobiegnę wziąć prysznic i zaraz wrócę, kochanie -obiecała.
Była tak zaaferowana, że nie zauważyła Gustava i praktycznie wpadła na niego na korytarzu.
– O, dobrze, że cię widzę – ucieszyła się i dotknęła jego ramienia.
Ku jej zaskoczeniu, zbladł i odsunął się.
– Nie pojadę razem z tobą do kościoła, jak się umawialiśmy – ciągnęła.
– Rozumiem – wycedził przez zaciśnięte zęby.
– Widzisz, tak się składa…
– Nie tłumacz się. Powinienem był się domyślić.
– Ale czego? – spytała, coraz bardziej zdumiona jego dziwnym tonem i zachowaniem.
Obejrzał ją od góry do dołu.
– Nie za późno wracasz do siebie? Lepiej robić to o świcie, unikając ciekawskich oczu i nie trafiając na języki.
W tym momencie zrozumiała, w czym rzecz.
– Chcesz mi powiedzieć, że… Czyli według ciebie ja… Gustavo, czy ty wiesz, czyj to pokój?
– Nie i nie chcę wiedzieć! – uciął ostro.
– Za to ja chcę usłyszeć przeprosiny! Jak śmiesz? Powinieneś się wstydzić! Co ty sobie w ogóle myślisz, obrażając mnie w ten sposób?
Zaskoczył go ten wybuch gniewu.
– Nie było moją intencją obrażanie cię.
– Nie? W takim razie może zechcesz mi dokładnie wytłumaczyć, co twoim zdaniem robiłam za tymi drzwiami?
Zaczerwienił się lekko.
– Nie zechcę. A teraz, jeśli pozwolisz…
– Nie, nie pozwolę! Nie możesz rzucać oskarżeń, a potem sobie iść, jakby nigdy nic.
– Nie rzucałem żadnych oskarżeń.
– Tak? – Nagle jej poczucie humoru wzięło górę nad gniewem i Joanna wybuchnęła śmiechem. – Och, mój drogi, ależ z ciebie bałwan!
– Wypraszam sobie… – zaczął, lecz urwał, gdyż zaczęła chichotać już zupełnie bez opamiętania i aż musiała bezsilnie oprzeć się o ścianę.
Przyglądał się tej dziwnej reakcji, rozpogadzając się powoli. Naraz w tamtym pokoju też rozległ się śmiech – damski śmiech, więc Gustavowi spadł kamień z serca. Chwilę później drzwi otworzyły się, na korytarz wypadła Etta, ponad jej ramieniem dało się dostrzec jeszcze trzy inne kobiety.
– Ciociu, dobrze, że jeszcze nie poszłaś, bo… Och, dzień dobry. – Na widok Gustava szczelniej otuliła się szlafrokiem.
– Ciocia już pana uprzedziła, że porywam ją na cały dzień?
– Jak dotąd nie miałam okazji. – Joanna opanowała się z trudem. – Gustavo, nastąpiła zamiana planów. Pierwsza druhna zachorowała na grypę, mam ją zastąpić.
Etta przeniosła spojrzenie z jednego na drugie, po czym taktownie wycofała się do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Gustavo był zdenerwowany, zawstydzony, zły na siebie, a jednocześnie swoim zwyczajem nie potrafił ubrać w słowa tego, co czuje, więc Joanna ulitowała się nad nim.
– Jak mogłeś? – spytała na poły z wyrzutem, na poły z rozbawieniem.
– Najmocniej cię przepraszam za… za…
– Ty już lepiej nic nie mów! – zbeształa go z czułością. – Zobaczymy się w kościele.
Lekko dotknęła dłonią jego policzka, równie delikatnie musnęła wargami drugi, po czym odeszła, nie oglądając się za siebie.
ROZDZIAŁ ÓSMY
O dziesiątej z majątku zaczęły wyjeżdżać samochody, kierując się ku pobliskiemu miasteczku Rannley Hayes, gdzie miał odbyć się ślub. Joanna nieuchronnie przypomniała sobie podobny orszak sprzed dwunastu lat, kiedy to w jednym aucie siedziała Crystal, cała w bieli, mająca w ciągu niecałej godziny zostać żoną Gustava.
Joanna nie pamiętała, jaka była pogoda tamtego dnia, za to teraz, gdy wysiadła przed kościołem, słońce świeciło przepięknie. Pomogła Etcie wygładzić suknię, rozłożyła jej welon, podała bukiet. Weszły do kościoła, gdzie czekał lord Rannley, który podał ramię pannie młodej i przy wtórze marsza weselnego poprowadził ją nawą do ołtarza i stojącego przy nim pana młodego.
Joanna postępowała za nimi na czele orszaku druhen, nieustannie lustrując wzrokiem ławki w poszukiwaniu Gustava. Ujrzała go dopiero w ostatniej chwili, gdyż siedział w drugiej ławce od przodu, z samego brzegu. Odwrócił się, słysząc nadchodzących, jego spojrzenie padło na Joannę, która przeżyła wstrząs, gdyż jej widok podziałał na Gustava jak piorun z jasnego nieba. Miał wyraz twarzy człowieka, który w jednej chwili wszystko zrozumiał.
– Kochani, zebraliśmy się dziś tutaj…
Te same słowa słyszał dwanaście lat temu, lecz tym razem nie zwracał na nie uwagi, skupiony wyłącznie na Joannie stojącej prawie tuż obok niego. W kremowej sukni i w kapeluszu przybranym pączkami łososiowych róż wyglądała niczym panna młoda. Ach, i rzeczywiście stałaby u jego boku jako oblubienica, gdyby nie okazał się tak ślepy i głupi. Owszem, w dniu ślubu czuł się niezmiernie szczęśliwy, lecz jakże szybko to szczęście rozwiało się w obliczu rzeczywistości!
Z Joanną wszystko wyglądałoby inaczej. Przysięga miłości i wierności zachowałaby swoją wagę i znaczenie, nie zmieniłaby się w okrutny żart. Dopiero teraz widział cały bezmiar swego błędu, dopiero teraz rozumiał, z kim powinien był się związać tamtego dnia. To Joanna była jego prawowitą narzeczoną i kobietą jego życia. Wpatrywał się w nią podczas ceremonii, pragnąc, by i ona na niego spojrzała, ale nie zrobiła tego, wydawała się głęboko pogrążona w swoich myślach.
Chciałby znać jej myśli, marzenia, uczucia – zwłaszcza te ostatnie – lecz na to za późno, za późno…
Joannie kręciło się w głowie. Tyle ważnych rzeczy wydarzyło się od samego rana, poczynając od spotkania z Gustavem na korytarzu. Atak śmiechu, jakim w końcu skwitowała jego oskarżenia, tak naprawdę miał ukryć jej prawdziwą reakcję. Gustavo sądził, że spędziła noc z mężczyzną i ta myśl go zdruzgotała, Joanna widziała to wyraźnie. Potem, na początku ceremonii ślubnej, przeżył wstrząs na jej widok. W jego oczach wyczytała pytanie, lecz nie miała czasu zastanawiać się, co ono mogło oznaczać.
Ceremonia dobiegła końca, zagrzmiały organy, orszak wyszedł na zewnątrz, pozowano do niezliczonych fotografii, składano życzenia, wrócono do Rannley Towers, a Joanna przez ten cały czas była do dyspozycji panny młodej i czuwała nad pozostałymi druhnami, więc dopiero gdy usiadła przy stole nowożeńców, mogła dyskretnie poszukać wzrokiem Gustava. Zauważyła go przy jednym ze stołów, lecz szybko odwróciła wzrok i więcej na niego nie patrzyła, gdyż nie wiedziała, czy uda jej się w pełni ukryć swoje uczucia.
Nastąpiły zwyczajowe przemówienia i toasty, wreszcie państwo młodzi zatańczyli pierwszy taniec, co oznaczało też całą długą serię tańców dla pierwszej druhny, która podobnie jak panna młoda musiała zatańczyć z prawie każdym. Po paru godzinach nowożeńcy poszli się przebrać do swoich pokojów, a później znowu zeszli na dół, by wyruszyć w podróż poślubną. Zgodnie z tradycją Etta w ostatniej chwili rzuciła bukietem, przy czym ewidentnie celowała w swoją ukochaną ciocię Jo, ta jednak zauważyła ów manewr i zręcznie usunęła się na bok.
– Bardzo się starałaś nie złapać go – skomentował Gustavo, gdy chwilę później stali razem na schodach pałacu i machali odjeżdżającym.
– Zauważyłeś? Po prostu nie chciałam zrobić z siebie idiotki.
– Czy to aluzja do ślubu z Freddym? Złapałaś bukiet Crystal, ale nie przyniósł ci szczęścia. Nie dziwię się, że teraz wolisz być ostrożniejsza. – Podał jej ramię i wraz z innymi wrócili na wesele.
– Gdyby nie małżeństwo z Freddym, nie miałabym Billy'ego, a to największe szczęście, jakie mnie w życiu spotkało. A co do innych aspektów mojego związku… – Obrzuciła go wymownym spojrzeniem. – Cóż, rano sam wykazałeś się sporą wiedzą na temat swobodnego używania życia.
Wziął z tacy przechodzącego kelnera dwa kieliszki szampana i podał jeden Joannie.
– Przeprosiłem cię przecież.
– I słusznie! Ale nawet gdyby twoje podejrzenia były prawdziwe, to żyjemy w wolnym kraju.
– Próbujesz mi powiedzieć, że to, co robisz, to nie moja sprawa?
– A twoja?
– Mogłaby być moja – odparł, patrząc jej prosto w oczy. Joanna upiła trochę szampana, by zyskać na czasie i pozbierać myśli.
"Prawdziwy skarb" отзывы
Отзывы читателей о книге "Prawdziwy skarb". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Prawdziwy skarb" друзьям в соцсетях.