– Cieszę się z tego, choć stało się to moim kosztem.

– Ale przecież zawsze możesz wrócić do zawodu. Zamknąć ten sklep. – Pod jej karcącym spojrzeniem uniósł rękę. – No dobrze, dobrze, nic już nie mówię. Tylko postaraj się nie mieć do mnie żalu.

– Dołożę starań – rzekła i uśmiechnęła się. – Dumna jestem z ciebie, Angel.

– Dzięki, siostrzyczko. A kim jest ten twój ukochany?

Pominęła milczeniem to pytanie. Wstała.

– Przepraszam za tę ciekawość, Elaino – powiedział. – Jeśli mogę coś dla ciebie zrobić, powiedz.

– Tylko jeden człowiek by mógł – odparła. – Ale on mnie już nie chce.


Tyler usiłował przebić się przez tłum reporterów, ale udało mu się zrobić zaledwie parę kroków. Wykrzykiwali wciąż te same pytania i Tyler ignorował je, dopóki któryś z nich nie wrzasnął mu nad uchem:

– Czy to prawda, że Elaina w łóżku to istna tygrysica?

Tyler obrócił się powoli. Jasnowłosy dziennikarz uśmiechał się drwiąco, podsuwając mu mikrofon do ust. Tyler rzucił okiem na identyfikator reportera i jego pięść wylądowała na twarzy Dana Jacobsa. Facet zatoczył się i upadł. Poszły w ruch kamery, ale Tylera mało to obchodziło.

– To za Elainę – rzekł do Jacobsa i nie zważając już na nic, podszedł do drzwi domu Lane.

– Elaino! – zawołał.

Gdy mu nie otwierała, cofnął się na trawnik i wtedy okno na piętrze otworzyło się. Lane wychyliła głowę.

– Odejdź stąd, Tyler, proszę cię.

– Nigdzie nie pójdę – oświadczył. – Wpuść mnie albo powiem tu całemu światu, co mam na ten temat do powiedzenia.

Lane spojrzała na dziennikarzy, na trzymającego się za szczękę Dana Jacobsa.

– Wejdź – rzekła. A gdy zamknęła za nim drzwi, powiedziała: – Witaj w moim świecie.

Podążając za nią krętymi schodami, wyjął komórkę i zadzwonił na policję:

– Macie natychmiast zrobić z tym porządek! – Chwilę słuchał, po czym rzekł: – To jest zagrożenie swobód obywatelskich w naszym mieście, uniemożliwienie prowadzenia handlu. – Znowu słuchał i po chwili: – Nie obchodzi mnie, co z nimi zrobicie! Ma ich tu nie być!

– Dziękuję ci – rzekła. – Ale mnie policja nigdy nie pomogła. Zresztą wszystko poza tobą mało mnie obchodzi, a ty odszedłeś.

– Ja nie odszedłem, kochanie.

Odwróciła od niego wzrok.

– Ta nagonka na moją rodzinę i na mnie nigdy się nie skończy – oznajmiła. – A dla twojej kariery może to być zgubne. Więc nie stawaj w mojej obronie.

– Przestań, Lane!

– Mój brat nie może ujawnić prawdy, bo pracuje dla FBI. A oni – wskazała ręką okno – nie znając tej prawdy, nie odejdą. Muszę wyjechać.

– Przestań, Elaino!

Poruszyło ją do głębi, że użył jej prawdziwego imienia. Choć przecież wiedziała, że jej nie kocha.

– Kłamałam, bo chciałam przetrwać. Nie mogłam ci zaufać i miałam rację, bo jak poznałeś prawdę, odszedłeś.

– Przepraszam cię, kochanie. Ale nie wyobrażałem sobie kłamstwa w twoich ustach. Nie zaufałaś mi.

– Ufałam ci, Tyler, ale nie mogłam ryzykować utraty tego, co było między nami.

– Co jest – podkreślił, siadając przy niej. A gdy chciała się od niego odsunąć, chwycił ją za obie ręce. – Popatrz na mnie, kochanie.

Uniosła wzrok, a on wręcz oniemiał, tyle było rozpaczy w jej spojrzeniu.

– Dlaczego dziś tu przyszedłeś? – zapytała. – Czego ode mnie chcesz?

– Chcę, żebyś mi wybaczyła.

Zmarszczyła brwi.

– Dopóki nie zobaczyłem tych szakali – ciągnął – nie mogłem pojąć, dlaczego za odrobinę spokoju płacisz tak wysoką cenę. Boże mój, Elaino, ty poświęciłaś wszystko, żeby tylko odizolować się od świata.

– Bo ten świat mnie odrzucił. A poza tym taka już jestem. Próbowałam się zmienić, ale nic z tego nie wyszło.

– Nie chcę, żebyś się zmieniała. Od pewnego czasu wpadam w panikę na myśl, że los może nas rozdzielić.

– Od pewnego czasu?

– Bo od pewnego czasu wiem, że chcesz mnie nie dla mego nazwiska ani pieniędzy. Że nie ma dla ciebie żadnego znaczenia, co posiadam, tylko jaki jestem. Ja czuję podobnie. Elaina to przecież ta sama dziewczyna.

– Ale pozwoliłeś mi odejść. Czyli odszedłeś.

– Wstyd mi z tego powodu, kochanie. Powinienem był stoczyć o ciebie walkę. Przepraszam.

Siedziała z pochyloną głową, a on przykucnął, aby zajrzeć jej w twarz.

– Wybaczysz mi? – zapytał.

Ich spojrzenia się spotkały.

– Tak – powiedziała.

– Nie mogę ci zapewnić życia pod kloszem, Elaino. My też jesteśmy na świeczniku.

– Wiem. Ale muszę ci wyznać, że dopóki nie poznałam ciebie, nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo boli samotność.

– Ja też. – Zasępił się. – Mam rodzinę, przyjaciół, lecz byłem samotny, tak jak ty.

– Jak to możliwe?

– Byłem samotny tylko do chwili, gdy zakochałem się w tobie.

Zerwała się z miejsca i walcząc ze łzami wykrzyknęła:

– Tyler, proszę cię, nie mów czegoś, czego nie jesteś pewien!

Podszedł do niej, objął ją, uniósł palcem jej podbródek.

– Posłuchaj mnie, Elaino Honoro Giovanni, patrzę oto na ciebie i stwierdzam, że po raz pierwszy w życiu jestem zakochany. – Gdy otworzyła usta, by przypomnieć mu jego przeszłość, dodał głosem nie znoszącym sprzeciwu: – Po raz pierwszy. Bo ja bez ciebie umieram. I umrę, jeśli nie odwzajemnisz mojego uczucia. – Mówił teraz jakby przez łzy: – Przepraszam cię, że aby to sobie uświadomić, zadałem ci ból.

Przez chwilę panowało milczenie, które Lane przerwała:

– Ja też cię kocham! – wykrzyknęła niemal, a on przytulił ją do siebie. Pocałował ją, a iskra pożądania przeszyła ich oboje.

– Przez te parę dni bez ciebie przeżyłem istne piekło i nie chcę przeżywać tego po raz wtóry.

– Ani ja – stwierdziła Lane.

– A więc wyjdziesz za mnie?

Milczała zaskoczona. Tyler jedną rękę włożył do kieszeni, drugą ujął jej dłoń.

– Wyjdź za mnie, Elaino. Zamieszkamy w tym dużym domu i uczynimy z niego dom rodzinny. – Panując nad wzruszeniem ciągnął: – Pozwól mi spędzić resztę mego życia przy tobie i udowodnić ci, jak bardzo cię kocham.

Spojrzała na pierścionek, który Tyler z niepewną miną włożył jej na koniec palca.

Czekał. W końcu uniosła na niego wzrok.

– Tak – rzekła z uśmiechem. – Wyjdę za ciebie.

Wsunął pierścionek na właściwe miejsce i ucałował ją gorąco. Śmiejąc się, wziął ją na ręce i krążył z nią po pokoju. Była szczęśliwa. Poza jego miłością nic na świecie już się nie liczyło.

Dobiegły ich krzyki z zewnątrz, na które do tej pory nie zwracali uwagi.

Tyler ruszył w stronę drzwi.

– Nie wychodź do nich – poprosiła Lane. – Żadne słowa do nich nie trafią.

Był już na dole, otwierał drzwi jej sklepu, gdy Lane go dopadła. Reporterzy nie zważali na policjantów. Rozbłysły światła aparatów fotograficznych, szumiały kamery.

Tyler stał bez ruchu, a gdy jego matka, siostra i brat, zmierzając ku nim, torowali sobie drogę wśród tłumu, przygarnął do siebie walczącą ze łzami Lane.

Matka popatrzyła na reporterów.

– Nie przychodzi się do obcego domu bez zaproszenia – rzekła z typowo południowym akcentem. – A teraz zmiatajcie stąd!

Intruzi zaczęli posłusznie się wycofywać i wtedy Tyler powiedział:

– Jestem Tyler McKay, a oto obiekt mojej miłości Elaina Giovanni.

Lane przesłała mu radosny uśmiech. Matka wydała równie radosny okrzyk, siostra ścisnęła Lane za rękę. Tyler zignorował pytania na temat jej fałszywych danych personalnych i ciągnął swój występ:

– Poprosiłem ją o rękę, a ona – tu spojrzał na nią – przyjęła moje oświadczyny.

– Czy to prawda, panno Giovanni?

– Tak, jak najbardziej. Kocham go.

Otoczyli ją: Laura, Kyle, Kate, a ona pomyślała, że jeszcze nigdy nie czuła się tak kochana i tak bezpieczna. Świat był tak ciemny, tak ponury, dopóki Tyler się w nim nie pojawił i nie zauroczył jej tym swoim wdziękiem południowca. Przekonał ją, że przeciwnościom trzeba wyjść naprzeciw, a nie chować się przed nimi.

Posypał się grad pytań. Tyler przygładził jej włosy, przytulił, pocałował w policzek, wiedząc, że nazajutrz to zdjęcie znajdzie się na pierwszej stronie gazet. Najważniejsze zresztą było to, by wszyscy wiedzieli, że on ją kocha i będzie bronił ich szczęścia, jeśli ktokolwiek zechce je zburzyć.

– Kocham cię – szepnął wiedząc, że tego słowa nigdy nie jest za mało. Kobieta, którą trzymał w ramionach, nie dała się losowi i rezygnując z dostatku, wybrała skromny, ale spokojny żywot w małym miasteczku na Południu.

I choć nie była tego świadoma, nadała sens życiu Tylera.

EPILOG

Boże Narodzenie – dwa lata później.


W pachnącym cynamonem domu rozlegały się wśród gwaru rozmów dźwięki muzyki. Dom pękał w szwach. Tyle było w nim McKayów i Giovannich – trudno było wręcz orzec, czyje dzieci są czyje. Tyler stał wsparty o futrynę drzwi.

Goście jedli, pili, cieszyli się, ale to wcale nie przeszkadzało im gadać. I Tyler pomyślał sobie, że McKayowie są wprawdzie głośni, ale ci z rodziny Giovannich krzyczą, ile sił w płucach, a przy tym gestykulują. Lecz lubił ich wszystkich i od ślubu z Elainą, który opisała prasa i pokazała telewizja, chętnie przebywał wśród tak licznej rodziny.

Dzięki Bogu FBI skutecznie wyjaśniło sprawę i uwolniło Giovannich od wszelkich zarzutów. Zycie wróciło do normy.

Spojrzał na Elainę, która schodziła właśnie ze schodów. Długi szal spowijał jej wyraźnie już zaokrągloną sylwetkę. Tyler pomyślał, że tak pięknego widoku nigdy w życiu nie oglądał.

Westchnęła, wspierając się o jego ramię.

– Jesteś zmęczona? – zapytał.

– Trochę. I niedługo chyba się zacznie.

Tyler spojrzał na nią z przerażeniem.

– Dlaczego wcześniej nic mi nie powiedziałaś?

– Nie chciałam wprowadzać zamieszania w czasie obiadu?

– Pal sześć obiad! – powiedział.

Wziął ją na ręce i skierował się w stronę tapczanu. Gwar rozmów nagle ucichł. I wśród tej martwej ciszy rozległ się głos Kate:

– Kyle, sprowadź samochód. A ty – zwróciła się do męża – weź z szafy torbę Elainy i zanieś do wozu.

Tyler ukląkł obok żony i pogładził ją z czułością po brzuchu.

– Wygląda na to – rzekł – że dziś w nocy urodzi nam się dziecko.

– Wszystko na to wskazuje – odparła.


Po sześciu godzinach Elaina McKay powiła piękną dziewczynkę, a gdy Tyler wziął w ramiona córkę, poczuł wszechogarniające go szczęście. Spojrzał na leżącą w łóżku Elainę i podał jej małą Honorę. Spod jej czapeczki wysunął się kosmyk rudych włosów. Tyler przysiadł na łóżku obok swoich dwóch rudych kobiet.

– Wesołych świąt – powiedział, zapinając brylantową bransoletkę na przegubie dłoni żony i twarz jego rozjaśnił ten tak typowy dla niego czarujący uśmiech. – I dziękuję ci, że odmieniłaś mi świat.

– Ty mój świat też odmieniłeś, najdroższy.

Amy J. Fetzer

  • 1
  • 14
  • 15
  • 16
  • 17
  • 18