I dobrze mu tak, myślała z wściekłością. Powinien dać te róże swojej asystentce, skoro dba o nią więcej niż o własną żonę!

Usłyszała głuchy pomruk silnika aston martina i w duchu życzyła mężowi skręcenia karku.

Jedź! Nic mnie to nie obchodzi. Nie jestem twoją własnością. Potrafię radzić sobie w życiu równie dobrze jak ty.

Ale Raf nie odjechał. Czerwony aston martin toczył się obok niej, a jego kierowca wciąż naciskał na klakson. Tania obrzuciła wóz pogardliwym spojrzeniem i przyspieszyła kroku. Samochód dotrzymywał jej tempa, trąbiąc wytrwale. Ludzie przystawali na ulicy zaintrygowani dziwną sceną. Tania szła dalej, patrząc przed siebie nieruchomym wzrokiem. Raf trąbił.

W końcu ciekawość wzięła górę nad uporem i Tania zatrzymała się. Robienie z siebie przedstawienia nie należało do ulubionych zajęć Rafa. Odwróciła się w stronę samochodu, trąbienie ustało. Raf uchylił okno i zobaczyła jego twarz. Malowała się na niej ponura determinacja.

– Możesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz? – zażądała wyjaśnień.

– Chcę z tobą porozmawiać.

– Nie mamy o czym rozmawiać.

– Ja mam. Tania spojrzała znacząco na zegarek. Nie był wysadzany brylantami jak cacko Niki, ale chodził nieźle. Przeciągała tę scenę, rozkoszując się słodkim smakiem zemsty. Tym razem to ona nie miała dla niego czasu.

– Muszę być w biurze o dziewiątej – oświadczyła stanowczo.

– Odwiozę cię – odparł. Tania nie wahała się dłużej. Chciała usłyszeć, co mąż ma do powiedzenia, poza tym złożyła już swoją deklarację niezależności. Otworzyła drzwiczki i wsiadła do samochodu. Raf poczekał, aż zapnie pas i dopiero wtedy uruchomił silnik.

Przez jakiś czas jechali w milczeniu. Całą uwagę Rafa pochłaniało prowadzenie wozu, mimo że nie dotarli jeszcze do głównej drogi do Epping i ruch był niewielki. Odezwała się pierwsza, zniecierpliwiona jego milczeniem.

– Skąd wiedziałeś, że pracuję?

– Powiedziałaś, że wrócisz do pracy – odparł wolno, nie patrząc na nią – więc zadzwoniłem do Grahama, żeby sprawdzić.

– Zadzwoniłeś do Grahama! Spojrzała na niego osłupiała. Nie mogła w to uwierzyć. Pytać innego mężczyznę, co robi własna żona! To było ponad siły Rafa.

– Tak – odparł sucho. Widocznie rozmowa z Harrym nie należała do przyjemnych.

Zadzwonił do niego w momencie chwilowego załamania i teraz gorzko tego żałuje, domyśliła się.

– Dlaczego mnie nie zapytałeś? Spojrzał na nią z wyrzutem.

– Nie odbierałaś moich telefonów. I nie przypominam sobie, żebyś dzwoniła do mnie.

To była prawda.

– Nie kupisz mnie kwiatami, Raf. – W jej głosie brzmiała leciutka nuta pogardy.

– Nie próbowałem cię kupić. – Zacisnął usta. – Chciałem tylko zapytać… – zaczerpnął tchu -… czy nie zechciałabyś zmienić swojej decyzji?

Dużo go kosztowało wypowiedzenie tych słów. Na widok jego wykrzywionej bólem twarzy Tania poczuła wyrzuty sumienia. Potraktowała go strasznie, a przecież przyszedł do niej. Wiedziała, czym było dla niego takie ustępstwo. I nie awanturował się o pracę u Grahama.

– A czy ty zmieniłeś zdanie? – zapytała cicho. Jego palce zacisnęły się na kierownicy. Nie spojrzał na nią.

– Jeżeli masz na myśli Nikę… to nie – powiedział w końcu. – Taniu, nie mogę tego zrobić. Czułbym się podle.

Oczywiście, jego samopoczucie było ważniejsze niż samopoczucie żony, pomyślała z głębokim smutkiem. Nie odpowiedziała. Temat się wyczerpał. Raf tak bardzo potrzebował tamtej kobiety, że Tania czuła się zupełnie zbędna.

Odwróciła głowę i udawała, że uważnie obserwuje krajobraz.

Zapadła długa, pełna napięcia cisza. W końcu przerwał ją Raf.

– Zastanawiałem się… – Odchrząknął. Był zakłopotany. – Pewnie wyleciało ci to z głowy… W niedzielę jesteśmy oczekiwani u mojej mamy… na jej urodzinach.

Urodziny Sophii… W rozgardiaszu ostatniego tygodnia zupełnie o tym zapomniała. Dla jej teściowej był to zawsze wielki dzień. Cała rodzina zbierała się, żeby uhonorować matkę rodu. Tania przypomniała sobie, jak świetnie bawili się na zeszłorocznym przyjęciu. Była wtedy taka zakochana i tak pewna jego miłości. Nie wiedziała jeszcze o istnieniu Niki.

Lubiła Sophię. Szkoda, że Raf nie był do niej podobny. Lubiła całą jego rodzinę i wiedziała, że będzie za nią tęsknić.

– Poślę twojej matce prezent i napiszę, dlaczego nie mogę być. Dziękuję, że mi przypomniałeś – powiedziała ze smutkiem.

Przez chwilę panowała cisza, potem usłyszała jego głos.

– Chcę, żebyś była tam ze mną – powiedział szorstko. Zatrzęsła się z gniewu.

– Weź swoją sekretarkę! – wypaliła bez namysłu.

– Nika nie jest moją żoną – warknął. – Nie chcę, żeby tam szła. Chcę ciebie.

– Żeby odegrać jeszcze jedno przedstawienie, tym razem dla twojej rodziny? – Zaśmiała się szyderczo.

Z jego piersi wyrwało się ciężkie westchnienie.

– Możesz to i tak nazwać! Jeżeli pójdę bez ciebie… wszyscy dowiedzą się, że żona mnie opuściła. Będą uważali, że… jestem przegrany.

Mówił cichym, monotonnym głosem, ale Tania nie miała wątpliwości, że każde słowo rwie mu duszę na strzępy. Znowu pożałowała swoich ciętych odpowiedzi. Co z tego, że miała do nich prawo? Nie chciała ranić Rafa, kochała go.

Opinia rodziny miała zawsze dla Rafa ogromne znaczenie. Chciał, by uważali go za człowieka sukcesu, chciał dawać im poczucie siły i bezpieczeństwa. Tania uświadomiła sobie, że po raz pierwszy Raf przyznał się do własnej słabości, do porażki. Przyszły jej na myśl słowa babci: A czy ty dbasz o potrzeby Rafa?

Może zachowanie opinii silnego człowieka znaczyło dla niego więcej niż zachowanie dumy? Jakkolwiek by było, upokorzył się prosząc, by poszła z nim na przyjęcie urodzinowe matki. Zawsze wiedziała, że jego miłość do rodziny jest ogromna. Kochał ich wszystkich. Wszystkich z wyjątkiem niej.

Przełknęła gorycz napływającą do ust. Chyba stać ją na to, by jeszcze raz odegrać rolę szczęśliwej żony? Tyle razy ją odgrywała, może więc zrobić to raz jeszcze.

– Dobrze – powiedziała cicho. – Pojadę z tobą.

– Dziękuję ci. – Odetchnął z ulgą.

– O której chcesz jechać? – zapytała rzeczowo, żeby sobie nie pomyślał, że już ma ją w garści.

– Czy dziesiąta ci odpowiada?

– Jak najbardziej – zgodziła się zadowolona, że nie uważa jej poświęcenia za coś zupełnie naturalnego.

Resztę drogi przebyli w milczeniu. Samochód podjechał pod wejście do studia i Tania uśmiechnęła się z przymusem.

– Dziękuję za podwiezienie. Odpowiedział zniewalającym uśmiechem, który zawsze zbijał ją z nóg.

– Cała przyjemność po mojej stronie – odparł. Musiała zebrać wszystkie siły, żeby otworzyć drzwiczki i wysiąść z samochodu. Szła w stronę wejścia do studia, czując na sobie wzrok męża.

Czy nie popełniła błędu, zgadzając się na niedzielną wyprawę? Znała niebezpieczną siłę uśmiechu Rafa. Nie sposób nie poddać się jego urokowi.

Nie dam się omotać, postanowiła, przynajmniej dopóki Nika Sandstrom nie zniknie z horyzontu. Raf chciał ją znów wykorzystać, tak jak robił to setki razy przedtem. Po prostu będzie musiała o tym pamiętać.

To dziwne, że nie wspomniał o pracy u Grahama. Czy przyjęcie urodzinowe było aż tak ważne, że zdecydował się puścić jej to płazem? A może zrozumiał, że ona także ma prawo do własnego życia? Przecież już raz zmienił zdanie w sprawie dziecka. Może zmienił je także w innych sprawach?

Pytania te dręczyły ją przez cały dzień. Późnym popołudniem nie wytrzymała i poszła do Grahama, żeby dowiedzieć się czegoś o jego rozmowie z Rafem.

– Zadał mi proste pytanie, więc udzieliłem mu prostej odpowiedzi – wyjaśnił Harry lakonicznie.

Rzuciła mu zdziwione spojrzenie.

– Myślałam, że jesteś po mojej stronie, Harry.

– Narobiłem ci kłopotów?

– Nie – przyznała. Odychylił się na krześle, położył nogi na biurku i westchnął ciężko.

– Powiem ci coś z własnego doświadczenia. Rozwód to coś, czego nie polecam. Nie znam nikogo, kto by przez to przeszedł i dobrze się bawił. – W jego oczach wyczytała całą bolesną wiedzę na ten temat. – Powiem ci, jak to wygląda – ciągnął po chwili. – Najpierw następuje awaria w systemie porozumiewania się. Przestajecie mówić o sprawach, o których powinniście mówić. Potem sytuacja staje się absurdalna i nie mówicie w ogóle o niczym. Przerwa w komunikacji, głucha cisza. Wszystko, każda najmniejsza rzecz nabiera negatywnego znaczenia, urazy piętrzą się, aż któregoś dnia spostrzegasz, że dzieli was ogromna góra.

Uśmiechnął się do niej smutno.

– Nie wiem, co dzieje się między wami, Taniu, i lepiej, żebym nie wiedział. Ale pamiętam, jacy byliście szczęśliwi, i żal mi, że to się tak skończyło. Może to ty stworzyłaś tę górę, a może Raf. Tak czy inaczej, Raf powinien wiedzieć, co się dzieje. Przynajmniej będzie mógł przemyśleć sobie to i owo.

To prawda, pomyślała Tania. Jak to dobrze, że pozwoliła mężowi podwieźć się do pracy. Nie było nic gorszego niż niepewność. Nagle zrozumiała, przez co przeszedł Raf tamtej nocy, kiedy nie wróciła do domu. Siedział i wyobrażał sobie straszne rzeczy.

– Górskie szczyty nie są przyjemnym miejscem – odezwał się cicho Harry. – Bardzo tam pięknie, ale cholernie pusto. Na początku wydaje ci się, że masz świat u stóp. Później okazuje się, że jesteś tylko samotnym człowiekiem.

Tania zmarszczyła brwi.

– Myślisz, że Raf zmieni zdanie? – zapytała z trudem.

– Nie wiem. Ale na pewno będzie próbował. To piekło, kiedy kobieta odchodzi.

– To nie moja wina – powiedziała ponuro. Harry odchylił się mocniej na krześle. Cyniczny grymas wykrzywił mu twarz i wyglądał teraz na swoje czterdzieści parę lat. Kiedy się znowu odezwał, w jego głosie brzmiała drwina.

– O tak. Tak jest zawsze, Taniu. Zawsze winna jest ta druga strona. – Uśmiechnął się niewesoło.

Tania zrozumiała. W końcu i tak poniesie konsekwencje swojego postępowania. Jeżeli będzie rzucała kamieniami we własne okna, wytłucze własne szyby. Zniszczy wszystko.

Całe szczęście, że zgodziła się na niedzielną wizytę. Będą przez jakiś czas razem i może uda im się dojść do porozumienia. Tak czy inaczej, trzeba spróbować.

Górskie szczyty nie nadają się do zamieszkania. Tania bała się ich przenikliwego chłodu.

Szczególnie nocą.

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

W niedzielę rano Tania czekała na Rafa gotowa okazać dużo dobrej woli. Nie będzie się z nim kłóciła. Zrobi wszystko, aby zachować spokój i przekona go, że ich życie małżeńskie nie musi koncentrować się wokół łóżka. Odegra rolę zakochanej żony najlepiej, jak potrafi, i może wtedy Raf zgodzi się wysłuchać całej prawdy o Nice Sandstrom.

Rozwód był ostatnią rzeczą, jakiej sobie życzyła, ale jeżeli mają spędzić razem resztę życia, muszą je zmienić.

Ponieważ Sophia wymagała od swoich gości pełnej gali, Tania wśliznęła się w jedwabny kostium w kolorze morskiej wody. Kosztował majątek, ale Raf uparł się, żeby go kupić. Pasował jak ulał do roli żony „człowieka sukcesu”, którą miała dzisiaj odegrać.

Żakiet był wcięty w pasie, a spódnica podkreślała zmysłową linię bioder. Podejrzewała, że właśnie dlatego kostium tak bardzo podobał się Rafowi. Twierdził, że Tania ma najseksowniejsze pośladki, jakie zdarzyło mu się oglądać, a spódnica pozwala mu na ich swobodną kontemplację.

Wsunęła stopy w czarne czółenka na bardzo wysokich obcasach i wtarła w szyję odrobinę perfum Poison. Jej małżeństwo nie powinno opierać się wyłącznie na seksie, ale życie bez seksu także nie wchodziło w rachubę.

Nie miała zamiaru wymazać z pamięci Rafa obrazu swego ciała. Wręcz przeciwnie, myśl o jego urokach powinna skłonić męża do przeanalizowania innych aspektów ich związku.

Gdy Raf zjawił się przed domem Bei, Tania miała już gotowy plan: przede wszystkim nie dać się zdenerwować i wykorzystać do maksimum wszystkie nadarzające się okazje.

Dzień zaczął się przyjemnie.

Raf spojrzał na nią tak, jakby miał zamiar skonsumować ją na miejscu. Przez chwilę myślała, że się podda, bardzo szybko jednak odzyskał panowanie nad sobą. Nie próbował nawet chwycić jej w ramiona. Stwierdził tylko, że ślicznie wygląda, po czym ofiarował jej ramię.

Przyjęła je z wdzięcznością. Nogi miała jak z waty i poruszanie się z gracją sprawiało jej dużą trudność. Ramię Rafa było napięte i twarde jak kamień.

Jakie to dziwne, pomyślała. Podniecony mężczyzna napina mięśnie całego ciała, a podniecona kobieta zamienia się w galaretę.

– Nie musiałaś kupować prezentu. – Wskazał na paczkę, którą trzymała w dłoni. – Zadbałem o to.

Rzuciła mu karcące spojrzenie.

– Lubię twoją matkę. Chciałam dać jej coś od siebie. Uśmiechnął się, a jej serce podskoczyło z radości. Otworzył przed nią drzwiczki aston martina. Udało jej się opaść z gracją na przednie siedzenie. Obserwowała go, kiedy zamykał drzwi i obchodził samochód.

Tak bardzo cię kocham, myślała oszołomiona gwałtownym przypływem uczuć. Uwielbiam cię.