– Wygląda pani wspaniale – oświadczył z wyrazem przestrachu. – Obawiam się. że przyćmi pani wszystkich. nawet wielkie księżniczki i jej cesarską mość.

– Wątpię, ale bardzo miło mi to słyszeć. Wykonała głęboki dworski dyg jak na scenie, podnosząc się jednak powoli z przysiadu, uświadomiła sobie, jak słabe ma nogi. Brak mu było słów, by opisać, co czuje, patrząc na nią. Nie miał pojęcia, skąd to śliczne stworzenie znalazło się w jego życiu, takie wytworne, takie wdzięczne, no i takie ładne. Oczarowały go na równi jej charakter i uroda. Nigdy dotąd nie widział ani nie znał nikogo podobnego.

– Naprawdę, moja droga, wygląda pani pięknie. Idziemy?

Odpowiedziała skinieniem głowy, on zaś podał jej sobolową etolę. Raz jeszcze powtórzyła, że wielkie księżniczki były wyjątkowo wspaniałomyślne, przysyłając jej te sobole. Krótką odległość do pałacu pokonali w jego saniach. Okrył ją troskliwie ciężkim pledem. Była jasna, mroźna noc i tysiące gwiazd na niebie. A każda wydawała się od bijać w świecach jarzących się blaskiem w oknach pałacu. Doktor szybko wprowadził Daninę do środka i powiódł na górę do przestronnego, pięknie urządzonego salonu, całego w pastelowych jedwabiach i brokatach, pełnego marmurów, malachitu i przepychu. Ten pokój miał znacznie mniej oficjalny charakter niż większość pozostałych. Ogień buzujący na kominku, blask świec, ciepłe przyjęcie, jakie jej zgotowano, wszystko to złożyło się na domowy nastrój, którego chyba nigdy dotąd nie zaznała, nigdy nie była szczęśliwsza. Już samo to, że jest tutaj, w gronie rodziny carskiej i jej przyjaciół, wraz z Nikołajem – już samo to było jak sen. Aleksy nie odstępował jej przez cały wieczór. Przy kolacji na własne życzenie siedział przy niej, z drugiej zaś strony usiadł Nikołaj, żeby móc z bliska „obserwować jej stan”. Nie miał jednak czego obserwować, wyjąwszy radość tego wieczoru i przyjemność, z jaką witali ją przyjaciele domu. Wszystkim wydawała się zgrabna, piękna, czarująca.

Rozmawiali z nią o balecie, wkrótce jednak zaskoczyła ich rozległością wiedzy w innych dziedzinach. Dzięki Nikołajowi nareszcie w ostatnich tygodniach miała okazję czytać i poduczyć się wielu rzeczy. Chłonęła nowe informacje jak gąbka i zapamiętywała wszystko, o czym jej opowiadał. Słuchając jej teraz, był z niej dziwnie dumny, jak ojciec z dziecka czy też twórca ze swojego dzieła.

Pozwolił jej na dłuższą wizytę, aż wreszcie po jedenastej, widząc jej rosnącą bladość i słabnące ożywienie, uznał, że najrozsądniej będzie zabrać ją do domu. Szepnął coś dyskretnie cesarzowej, a potem łagodnie powiedział Daninie, że chyba będzie najlepiej, jeżeli już wrócą. Bardzo był emocjonujący ten pierwszy wieczór, ale Danina, chociaż zachwycona każdą chwilą, nie sprzeczała się z lekarzem. Za nic nie chciała się do tego przyznać, była jednak bardzo zmęczona, a jemu nie trudno było to zauważyć. Uśmiech nie schodził jednak jej z twarzy, kiedy w drodze powrotnej do pawilonu odchyliła w saniach głowę do tyłu, wpatrzona w gwiazdy.

Kiedy wprowadził ją do środka, otoczywszy ramieniem, stali przez chwilę bardzo blisko. Oparła mu głowę na ramieniu, po części ze znużenia, bardziej jednak z poczucia swobody, jaka między nimi panowała, i z wdzięczności za wszystko, co dla niej zrobił.

– To był cudowny wieczór, Nikołaju… dziękuję, że mi pan pozwolił… i że tak to pan urządził… wszyscy byli dla mnie tacy mili, to było urocze… – Tutaj przypomniał się jej jeden z gości, bardzo zabawny człowiek. – Szkoda, że car nie mógł być. – Wszyscy zapewniali, że go im brakuje. Danina uśmiechnęła się do przyjaciela. – To było urocze przyjęcie.

– Wszystkich rozkochałaś dzisiaj w sobie, Danino. Hrabia Orłowski uznał panią za nadzwyczaj uroczą.

Hrabia dobrze się trzymał jak na swoje osiemdziesiąt kilka lat, toteż przez cały wieczór umizgał się do niej bez żenady, jego żona była tym zresztą ubawiona. Przez sześćdziesiąt pięć lat małżeństwa pozwalał sobie na to, ale na nic więcej, wobec każdej pięknej kobiety.

– Aleksy był bardzo zawiedziony, że dziś wieczór nie zagrałam z nim w karty – powiedziała, zdjąwszy etolę. Dziwne to było doznanie: powróciwszy razem do domu, omawiać miniony wieczór. Jak gdyby od dawna byli małżeństwem. – Nie zagrałam z nim w karty – wyjaśniła – bo nie chciałam być niegrzeczna wobec reszty towarzystwa.

– Zagra pani kiedy indziej. Może jutro, jeśli oboje będziecie w stanie. Obawiam się, że będzie bardzo zmęczony. A pani? – Popatrzył na nią z troską. – Jak pani się czuje, Danino?

Oczy jej płonęły ożywieniem, jaśniały błękitem bardziej niż zwykle. – Jestem szczęśliwa i czuję się cudownie, jak po najpiękniejszym wieczorze w życiu.

Stała, patrząc na niego, z lekkim uśmiechem na ustach; zbliżył się do niej powoli. Nie zdjął jeszcze płaszcza.

– Nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak pani – powiedział cicho, stojąc tuż przed nią i patrząc na nią z góry. W tej jednej chwili zapomniał, kim ona jest. To nie primabalerina ani nawet jego pacjentka. To jego przyjaciółka, kobieta, która go olśniła, którą pokochał, a przecież nigdy nawet nie marzył o czymś podobnym.

– Jest pani naprawdę niezwykła – dodał szeptem. Od dalszych jego słów zaparło jej dech w piersiach, a oczy zogromniały ze zdumienia.

– Danino… Kocham cię…

I nie czekając na odpowiedź, pochylił się ku niej i delikatnie ją pocałował. Objął ją, a ona, zaskoczona tym, jaki jest silny, bez zastanowienia przytuliła się do niego i oddała pocałunek. W tejże chwili wymknęła się jednak z uścisku i ze zgrozą podniosła na niego oczy. Co oni zrobili najlepszego? Co teraz zrobią? Wszystko zepsują, jeżeli to zrobią.

– Ja… ja nie… nie możemy… nie wolno nam, Nikołaju… Nie wiem, jak to się stało…

Łzy rozpaczy zakręciły się jej w oczach, kiedy ujął jej ręce. Był pierwszym mężczyzną, którego kiedykolwiek po całowała, czy też który ją pocałował. Miała dziewiętnaście lat, a on otworzył przed nią drzwi, nigdy wcześniej nie otwierane. Nie miała pojęcia, co teraz począć.

– Ja wiem bardzo dobrze. Danino. – Wydawał się spokojniejszy, niż był w istocie. Serce waliło mu w piersiach, kiedy patrzył na dziewczynę. Czuł przerażenie na myśl, że ją straci. Być może jednym zuchwałym gestem odepchnął ją od siebie na zawsze, a perspektywa ta napełniała go grozą. Niech się dzieje, co chce, byleby jej nie stracił.

– Pokochałem cię, kiedy tylko cię zobaczyłem. Nie przy puszczałem, że przeżyjesz noc. Ale ciągle wracałem do ciebie myślami, jawiłaś mi się jak wcielenie wdzięku i piękna, okaleczony motyl, który, jak sądziłem, nie zdoła ocaleć. Nie miałem jednak pojęcia, kim jesteś, nic o tobie nie wiedziałem… aż do teraz… aż tutaj przyjechałaś i spędzaliśmy codziennie tyle czasu na rozmowach. I teraz kocham ciebie całą, twoje myśli, twój charakter, twoje dobre serce… Danino, nie mogę bez ciebie żyć.

Błagał o łaskę, a zarazem składał jej dar. wiedziała o tym.

– Ale, Nikołaju, przecież ty jesteś żonaty. – Miała łzy w oczach i strapienie na twarzy. – Nie możemy do tego dopuścić. Nie wolno nam… musimy o tym zapomnieć…

– To małżeństwo tylko z nazwy. Wiesz o tym nawet z tych paru rzeczy, które ci opowiadałem. Z pewnością musiałaś to zrozumieć. Nigdy przedtem niczego takiego nie robiłem… Przysięgam… jesteś pierwszą kobietą, jaką kiedykolwiek pokochałem. Nie jestem pewien, czy w ogóle kiedykolwiek się kochaliśmy, ja i Marie. Nie tak jak teraz. A już zwłaszcza nie teraz. Danino, przysięgam ci… ona mnie nienawidzi.

– Może się mylisz, nie rozumiesz właściwie, co ona czuje, jaka jest nieszczęśliwa w Rosji. Może powinieneś wyjechać z nią do Anglii.

Zaczęła chodzić po pokoju, poruszona, nie mogąc zebrać myśli, a on bardziej niż kiedykolwiek obawiał się, że ją straci. A potem odwróciła się ku niemu i powiedziała coś. czego bał się najbardziej. Było to gorsze, niż gdyby mu oznajmiła, że go nie kocha. To, że go kocha, pojął jednak, kiedy go pocałowała. Ona odczuła to podobnie, chociaż lęk ją chwytał na samą myśl o tym.

– Muszę wrócić do Petersburga. Musisz mnie puścić. Nie mogę tu zostać.

– Nie możesz wrócić. Nie masz dość sił, żeby mieszkać w tych zimnych pokojach i znowu tańczyć. Miesiące miną, zanim wydobrzejesz. Znowu byś się rozchorowała. To mogłoby się skończyć katastrofą. – Mówił to niemal ze łzami w oczach. – Błagam cię, nie ruszaj się stąd. Nie mógł znieść myśli o jej oddaleniu.

– Nie mogę być blisko ciebie… Obojgu teraz będzie nam ciążyć na sercu okropna tajemnica, straszny grzech, za który zostaniemy ukarani.

– Od piętnastu lat już jestem karany. Nie możesz mnie skazać na takie dożywocie.

– O czym ty mówisz? – Oczy jej się rozszerzyły. Zakryła usta rękami, jakby przeraziły ją jego słowa.

– Mówię, że dla ciebie jestem gotów na wszystko. Opuszczę żonę, rodzinę… Danino, zrobię dla ciebie wszystko.

– Nie wolno ci tego zrobić! Nawet mówić o tym. Nie zniosę myśli, że zrobiłeś coś tak okropnego… Nikołaju, pomyśl o swoich dzieciach!

Mówiła przez łzy, a on odpowiedział jej tak samo.

– Tysiąc razy już o tym myślałem, dzień w dzień, odkąd cię znam. Chłopcy mają dwanaście i czternaście lat, za parę lat będą już dorosłymi mężczyznami, a ja nie mogę z ich powodu być aż do śmierci związany z kobietą, której nie znoszę… i wyrzec się tej jedynej, którą kocham. Proszę cię, Danino, nie uciekaj… zostań tu ze mną… po mówimy o tym… Nie zrobię nic, czego sobie nie życzysz. Obiecuję.

– Nie mów więc o tym więcej. Nigdy. Jeśli zdołamy, musimy oboje zapomnieć o wszystkim, co powiedziałeś. Nie mogę być dla ciebie nikim więcej niż jestem. Twoje miejsce jest tutaj, w pobliżu cara i własnej rodziny. Moje życie to balet. Nie mogę ci ofiarować siebie, nie mogę ci oddać życia. Moje życie należy do baletu, póki nie jestem za stara do tańca, a później poświęcę je dzieciom, jak Madame Markowa.

– Czy chcesz mi wmówić, że jako tancerka musisz być mniszką?

Coś podobnego usłyszał po raz pierwszy, chociaż wiedział, że nigdy nie kochała ani nie wiązała się z mężczyznami. Opowiadała mu o tym w którejś z ich wielu rozmów.

– Madame mówi. że życie nieczyste, życie z mężczyzną, rozprasza. Nie można być wielką tancerką, jeżeli chce się być ladacznicą.

Wypaliła to bez obsłonek. Wyglądał na zaskoczonego.

– Nawet mi w głowie nie postało proponować ci rolę ladacznicy, Danino. Mówiłem, że cię kocham i chcę poślubić, jeżeli Marie da mi rozwód.

– A ja ci mówię, że nie mogę tego zrobić. Należę do baletu. To jest moje życie, wszystko, co znam, do tego się urodziłam. I nie chcę, żebyś burzył dla mnie swoje własne życie.

– Urodziłaś się, żeby kochać i być kochaną, jak wszyscy, żeby mieć koło siebie męża i dzieci, które cię kochają. a nie żeby tańczyć w salach pełnych przeciągów, nadwyrężać kręgosłup i ryzykować życie, aż umrzesz albo będziesz zbyt stara i kaleka, żeby dalej tańczyć. Zasługujesz na coś więcej i to właśnie chcę ci ofiarować.

– Ale nie możesz. – W jej słowach znów brzmiała rozpacz. – Sam nie masz tego, co chcesz mi dać. A jeżeli Marie nie zgodzi się na rozwód?

– Będzie szczęśliwa, że może wrócić do Anglii. Chętnie okupi wolność, godząc się na rozwód.

– A skandal? Nie będziesz już miał wstępu na dwór. Byłbyś odepchnięty, zhańbiony. Nie chcę do tego dopuścić. Musisz o mnie zapomnieć.

Łzy toczyły się jej po twarzy, kiedy to mówiła.

– Zapomnę, o czym dziś rozmawiamy – wydusił z trudem -jeżeli obiecasz, że zostaniesz tutaj. Nigdy ani słówkiem o tym nie wspomnę. Daję ci słowo honoru.

Omal go ten honor nie zabił.

– Dobrze. – Westchnęła głęboko i odwróciła się do niego plecami. Zwiesiła głowę, a on, patrząc na dziewczynę, miał ochotę ogarnąć ją ramieniem, wiedział jednak, że nie może tego zrobić. Wyglądała na rozpaczliwie nieszczęśliwą, bez porównania jednak mniej nieszczęśliwą niż on.

– Pomyślę o pozostaniu. – Tyle tylko powiedziała, nie oglądając się na niego. Nie mogła. Nadal płakała. – Teraz musisz już iść.

Nie mógł widzieć jej twarzy, tylko dumnie wyprostowany młody kark, dumnie odrzuconą w tył głowę i kaskadę lśniących, ciemnych włosów spadających jej na ramiona. Marzył, by jej dotknąć, objąć ją.

– Dobranoc, Danino – rzekł ze skruchą i tęsknotą w głosie, a w chwilę później usłyszała, jak zamykają się za nim drzwi. Obejrzała się na nie, szlochając.

Nie mogła uwierzyć w to, co zrobili, w to, co powiedział, najgorsza zaś była myśl, że ona też go kocha. A to przecież żonaty mężczyzna, ona więc nie może dopuścić, żeby zburzył swoje życie, stracił pracę lub dzieci z jej powodu. Za bardzo go kocha, żeby mogła do tego dopuścić. Poza tym ma przecież swoje obowiązki w balecie. Aż nadto dobrze pamięta wszystkie surowe przestrogi udzielane przez Madame. Madame tłumaczyła jej zawsze, że jest inna, że nie potrzebuje mężczyzny, że musi pozostać czysta, że musi żyć dla sztuki i dojrzewać w sztuce, że taniec musi być dla niej rzeczą w życiu najważniejszą, i tak też dotąd było. A teraz nagle rozmowa z Nikołajem uprzytomniła jej, że może być całkiem inaczej. Życie z nim byłoby wiecznym szczęściem, ale przecież nie za cenę wszystkiego, co dla niego ważne. Nie wolno jej do tego dopuścić.