Ich pytania na temat Feramo mocno ją zdenerwowały. Skąd wiedzieli? Czyżby dostali cynk z ambasady? Lecz podejrzenia funkcjonariuszy Departamentu Ceł i Akcyzy Jej Królewskiej Mości zmierzały w kompletnie złym kierunku. Byli przekonani, że Feramo zajmuje się przerzutem narkotyków, a ją mieli za jego wspólniczkę.

– Czy podała mu pani swój numer?

– Tak.

– Możemy go dostać?

– Czy w ten sposób nie znajdę się w niebezpieczeństwie?

– Dopilnujemy, aby tak się nie stało. Dała mu pani swój numer?

– Prawie. Zmieniłam kilka cyfr.

– Ten numer także musimy znać. Ten, który faktycznie mu pani podała. Pani prawdziwy numer jest zastrzeżony, prawda?

– Tak.

– Świetnie. Dlaczego go pani śledziła? Jest pani w nim zakochana?

Zaczęła rozwijać przed nimi swoją terrorystyczną teorię, wyczuwała jednak, że ma do czynienia z niewłaściwymi ludzmi.Nie traktowali jej poważnie. Byli celnikami i szukali narkotyków.

– Chcę rozmawiać z kimś z MI6 – powiedziała. – Potrzebny jest mi ktoś, kto zajmuje się terroryzmem. I prawnik.

W końcu drzwi się otworzyły i w aureoli zapachu drogich perfum, włosów i godnych pozazdroszczenia strojów do pokoju wpłynęła wysoka postać. Kobieta usiadła przy biurku, pochyliła głowę, ujęła dłonią swoje długie włosy i odrzuciła je na plecy, gdzie spłynęły lśniącą, czarną kaskadą.

– Cóż, Olivio, znowu się spotykamy. A może raczej powinnam zwracać się do ciebie Rachel?

Sekundę trwało, zanim Olivia zorientowała się, że zna tę kobietę, i kolejną, by sobie przypomniała, skąd.

– Hmm – powiedziała z namysłem. – Zastanawiam się, jak j a powinnam się zwracać do ciebie?

39

LONDYN

– Zapytam raz jeszcze – rzekła Suraya irytującym tonem pani nauczycielki ze szkoły podstawowej. – I tym razem oczekuję prawidłowej odpowiedzi.

Jak zwykle była oszałamiająco piękna, lecz jej przeciągły akcent z Zachodniego Wybrzeża gdzieś zniknął, zmieniając się w sposób mówienia typowy dla eleganckich żeńskich szkół z internatem.

Pierwszą reakcją Olivii na rewelację, że Suraya jest tajnym agentem, była myśl: „Ta kobieta nie może być szpiegiem, bo nikt by jej nigdy niczego nie zdradził, ponieważ przede wszystkim jest tajną suką”. Zaraz jednak przypomniało jej się, jak głupi potrafią być mężczyźni w obliczu pięknej kobiety.

– Mówiłam to już wszystkim chyba z trzysta razy. Działam na własny rachunek. Czasem pracuję dla czasopisma „Elan” i dla „Sunday Timesa”, pod warunkiem, że nie są na mnie z jakiegoś powodu wkurzeni.

– Urodzona w Worksop – apodyktycznym tonem zaczęła czytać Suraya z akt Olivii. – W wieku czternastu lat na jej oczach rodzice i młodszy brat zostali zabici na przejściu dla pieszych.

Olivia skrzywiła się: wredna, okrutna krowa.

– Szkołę porzuciła przed maturą. Zmieniła nazwisko na Olivia

Joules. Mając osiemnaście lat, zaczęła inwestować pieniądze z polisy rodziców. Dużo podróżuje. Małe mieszkanie w Primrose Hill. Działająca na własny rachunek dziennikarka, pisząca głównie o modzie i podróżach – ma ambicje pisać o najważniejszych wydarzeniach. Gra na fortepianie, biegle zna francuski, nieźle hiszpański i niemiecki, słabo arabski. Regularnie zmienia wygląd i kolor włosów. Częste wizyty w Stanach Zjednoczonych i wielu europejskich miastach. Poza tym w Indiach, Maroku, Kenii, Tanzanii, Mozambiku i Sudanie. – Na chwilę umilkła, po czym dodała: – Chwilowo z nikim niezwiązana. Więc dla kogo pracujesz?

– A dla kogo t y pracujesz? – warknęła Olivia.

– MI6 – podobnym tonem odpaliła Suraya.

– To ty założyłaś mi podsłuch w Standard?

Suraya lekceważąco odrzuciła włosy i wróciła do czytania akt.

– Rachel Pixley, publikująca pod nazwiskiem Olivia Joules, przez personel wydawniczy „Sunday Timesa” uważana jest za osobę obdarzoną nadmiernie wybujałą wyobraźnią. – Zamknęła akta i spojrzała na Olivię z wrednym uśmieszkiem. – To by tłumaczyło te zabaweczki, prawda? – powiedziała, z pogardą wskazując na szpiegowskie wyposażenie. – Mrzonki o Jamesie Bondzie.

Olivia miała ochotę walnąć ją obcasem w głowę. Jak ona śmie obrażać jej szpiegowski sprzęt?

„Oddychaj, oddychaj, zachowaj spokój”, mówiła sobie w duchu. „Nie zniżaj się do poziomu tej wrednej suki”.

– No dobrze, powiedz mi w takim razie… – zaczęła Suraya. – Podobało ci się z nim w łóżku?

Olivia spuściła na moment wzrok, by odzyskać panowanie nad sobą. Wszystko było w porządku, absolutnie nic się nie działo. Wyznawała teorię, że kobiety można podzielić na dwie kategorie: te, które należały do harcerstwa, i te, które były tajnymi sukami. Należąca do harcerstwa mogła być piękna, inteligentna, bogata, sławna, seksowna i cieszyć się powodzeniem wśród mężczyzn, a mimo to wszyscy ją lubili.

Kobiety z harcerstwa łączyła solidarność. Były dyskretne i przed nikim nie kryły zarówno swoich wzlotów, jak i upadków. Natomiast tajne suki były chorobliwie ambitne – popisywały się, gotowe upokorzyć każdego, byle tylko same wypadły jak najlepiej; nie miały poczucia humoru i nie potrafiły śmiać się z siebie samych, mówiły rzeczy, które niby to brzmiały OK, ale tak naprawdę miały na celu jedno – dopiec innym; nie znosiły, gdy nie znajdowały się w centrum uwagi, i prowokacyjnym gestem odrzucały włosy na plecy. Faceci tego nie czuli. Żyli w przekonaniu, że kobiety występują przeciwko sobie z czystej zazdrości. Doprawdy tragiczne.

– No? – nalegała Suraya, uśmiechając się wyniośle. – Podobało ci się czy nie?

Olivia miała ochotę wrzasnąć: „Och, pieprz się, ty głupia, wredna krowo!”, lecz opanowała się, z całej siły wbijając sobie kciuk w dłoń.

– Obawiam się, że niewiele mam w tym względzie do powiedzenia. Widziałam go jedynie w kąpielówkach – odparła.

– Och, czyżby? I?

– Były raczej workowate – powiedziała słodko Olivia. – Wybacz więc, że cię rozczaruję, ale to wszystko. Jestem przekonana, że samej udało ci się zdobyć wszelkie niezbędne informacje na ten temat. A przy okazji, czemu tak cię to interesuje?

– To nasza sprawa. Ty masz nam tylko powiedzieć możliwie jak najwięcej – rzekła Suraya, jakby miała do czynienia z siedmiolatka. – A teraz może zaczęłabyś wreszcie mówić, dlaczego tak naprawdę go śledziłaś?

„Spokojnie, tylko spokojnie, oddychaj, nie daj się ponieść”, upominała się Olivia. „Staraj się widzieć jasne strony. Już sam fakt, że pojawiło się MI6, co prawda w osobie tej koszmarnej, odrzucającej włosy tajnej suki z prywatnej szkoły, świadczy o tym, że traktują cię poważnie. Prędzej czy później ktoś w pociągu opuści czytaną gazetę, zaprosi cię na podwieczorek do Pimlico i zada właściwe pytania”.

– Zapewne uważasz, że takie wpatrywanie się w przestrzeń to bardzo mądre posunięcie – powiedziała Suraya, tłumiąc ziewnięcie. – Tak naprawdę to bardzo dziecinne.

– Długo uczyłaś się, jak przesłuchiwać ludzi? – spytała Olivia. – Ktoś ci wmówił, że najlepszym sposobem, by zdobyć czyjeś zaufanie, jest po prostu nieźle go wkurzyć?

Suraya na chwilę zamarła i siedziała z zamkniętymi oczami, z dłońmi płasko położonymi przed sobą, oddychając przez nos.

– OK, OK, stop-klatka – powiedziała w końcu. – Przewińmy do początku, dobrze? I zacznijmy raz jeszcze? – Wyciągnęła rękę. – Pax?

– Słucham? – nie zrozumiała Olivia.

– No wiesz, pax? Po łacinie pokój?

– Och! Tak, rzeczywiście. Czasem mi się, no wiesz, ś n i po łacinie.

– W takim razie posłuchaj. – Suraya w dalszym ciągu mówiła swoim nienagannym angielskim. – Postawmy sprawę jasno. Interesuje nas Feramo i jego ludzie w związku z narkotykami. No wiesz, Miami, Honduras, Los Angeles. Wydawało nam się to jak najbardziej oczywiste. Ale jak wynika z naszego dochodzenia, Feramo jest czysty jak łza – międzynarodowy playboy, zainteresowany głównie pięknymi, najlepiej niezbyt mądrymi panienkami.

– Sama się do nich zaliczałaś.

– Co? – spytała Suraya. – Kilkakrotnie wspominałaś o swoich podejrzeniach związanych z terroryzmem. Chcielibyśmy wiedzieć, na czym je opierasz.

Olivia jednak nie miała najmniejszego zamiaru mówić jej, na czym je opiera, przynajmniej nie do końca. Zaczeka z tym, aż przesłuchiwać ją będzie ktoś, kogo potrafi znieść.

– Cóż, przede wszystkim nie uwierzyłam, że jest Francuzem – powiedziała. – Uważam, że to Arab.

– Dlaczego?

– Z powodu jego akcentu. A później, kiedy OceansApart wyleciał w powietrze, może trochę pochopnie uznałam, że ma z tym coś wspólnego. Kiedy zaś dowiedziałam się, że zajmuje się również nurkowaniem, pomyślałam sobie, że może wykorzystał nurków, żeby wysadzili statek. Stąd się to wzięło.

„Gdybym to j a prowadziła przesłuchanie – pomyślała Olivia – moje następne pytanie brzmiałoby:»A co sądzisz teraz?«”.

Lecz Suraya tylko z wyraźną satysfakcją odrobinę uniosła kącik ust.

– Rozumiem – powiedziała i wstała, biorąc akta Olivii.

Miała na sobie przepiękną, króciutką spódniczkę w stylu lat siedemdziesiątych, grubo stebnowaną, chyba od Prady, i cieniuteńki jedwabny sweterek w eleganckim odcieniu khaki.

– Przeproszę cię na chwilę – uśmiechnęła się i wyszła z pokoju, zabierając akta ze sobą.

Olivia dostrzegła słowo Gucci wplecione w sweterek na plecach. „Nieźle muszą im w tym MI6 płacić”, pomyślała.

Siedziała, rozglądając się po pokoju, pewna, że Suraya poszła porozumieć się ze swoimi przełożonymi. Lada chwili wróci ze starszym mężczyzną, w stylu M, który nachyli się i zamruczy: „Witamy w MI6, agentko Joules. A teraz idziemy do Gucciego po odpowiedni zestaw”.

Otworzyły się drzwi i pojawiła się w nich Suraya.

– Wypuścimy cię – powiedziała zdecydowanie i ponownie usiadła.

Olivia poczuła się zdruzgotana.

– To wszystko będzie mi potrzebne, i mój laptop także – rzekła, zbierając swój szpiegowski ewkipunek.

– Za kilka dni wszystko ci zwrócimy – powstrzymała ją Suraya.

– A mój laptop?

– Obawiam się, że także. Ale odzyskasz go niedługo.

– Jest mi potrzebny do pracy.

– Jak będziesz wychodzić, dostaniesz zastępczy, ze skopiowanym twardym dyskiem. Skontaktujemy się z tobą za kilka dni, kiedy będziemy mogli już zwrócić ci komputer. Tymczasem, Rachel – najwyraźniej Suraya przejęła wiele zachowań od dyrektorki swojej elitarnej szkółki – jestem pewna, że zdajesz sobie sprawę, jak ważne jest, abyś z nikim o tym nie rozmawiała. Na razie nic złego się jeszcze nie stało, ale na przyszłość zapamiętaj sobie, że głupotą jest mieszać się w cokolwiek, co majakiś związek z narkotykami. Tym razem ci się upiekło, ale w przyszłości konsekwencje mogą być dużo poważniejsze.

– O co ci chodzi? – zezłościła się Olivia. – Przecież to pracownicy brytyjskiej ambasady w La Ceiba powiedzieli mi, że spokojnie mogę zatrzymać się w hotelu Feramo.

– A niby skąd mieli to wiedzieć? – spytała Suraya. – Cóż, wybacz mi, ale na mnie już czas. Jak będziesz wychodzić, dostaniesz nowy komputer.

40

Dopiero kiedy znalazła się we własnych czterech ścianach, w otoczeniu znajomych przedmiotów – płynu do naczyń przy zlewie, odkurzacza w schowku w przedpokoju, drewna do kominka w koszyku – w pełni zdała sobie sprawę, jak niezwykłe były wydarzenia kilku ostatnich dni. Aż jej się wierzyć nie chciało, że od wyjazdu z Londynu upłynęły zaledwie dwa tygodnie. Mleko, które zostawiła w lodówce, zdążyło się zepsuć, natomiast masło wciąż jeszcze idealnie nadawało się do użytku.

Było tu to wszystko, przed czym z takim upodobaniem umykała do hotelowych pokoi: automatyczna sekretarka z trzydziestoma nagranymi wiadomościami, piętrząca się w przedpokoju poczta, komoda pełna rzeczy, których nigdy nie miała czasu wyrzucić. W mieszkaniu panowało przeraźliwe zimno, ponieważ bojler zgasł i zmitrężyła mnóstwo czasu, usiłując go zapalić. Kiedy raz za razem naciskała zapłon, przypomniało jej się, jak Morton C szarpał rozrusznikiem w drodze na Bell Key. Bojler w końcu się włączył, ale stało się to tak nagle, że aż podskoczyła. Stała w kuchni z puszką gotowanej fasolki Heinza, a wszystkie poszlaki, teorie, szalone wizje i podejrzenia, z którymi żyła przez ostatnie dwa tygodnie, kotłowały jej się w głowie jak pranie w bębnie pralki. „MI6 popełniło błąd, wypuszczając mnie”, pomyślała. „Powinni mnie wykorzystać”.

Wyjrzała przez małe łukowate okno w kuchni i zobaczyła wszystko, co tak dobrze znała: mieszkanie naprzeciwko z kawałkiem szmaty w oknie zamiast zasłonki oraz to piętro niżej, gdzie mieszkał paradujący wiecznie nago facet. Na ulicy dostrzegła mężczyznę, który otworzył drzwi od strony pasażera w niebieskim fordzie mondeo i wsiadł, zajmując miejsce obok kierowcy. On i kierowca spojrzeli w górę, prosto w jej okno, a widząc ją w nim, szybko odwrócili wzrok. Nie odjechali. „Amatorzy”, pomyślała i pomachała im, zastanawiając się jednocześnie, kto się pomylił przy ich zatrudnianiu: MI6 czy też Feramo. Zapaliła ogień w kominku, wyjęła z zamrażalnika chleb, zrobiła sobie tost z fasolką i zasnęła, oglądając Eas tendersów.