– Może byś mi czasem pomogła przy pisaniu albo podrzuciła parę pomysłów do scenariusza? – zaproponował Bill. – Scenarzyści chętnie skorzystają z pomocy. Tworzenie pięciu odcinków na tydzień nie jest takie proste.
– Mogę to sobie wyobrazić… – Spojrzała na niego z ożywieniem. – Mówisz poważnie, Bill? Naprawdę chcesz, żebym ci pomagała w pisaniu?
– Oczywiście. Dlaczego nie? Jeśli chcesz, możemy kiedyś przy kolacji omówić tę sprawę. Scharakteryzuję ci postaci i opowiem o ważniejszych zdarzeniach. Będziesz miała świetną zabawę.
Nie ulegało wątpliwości, że zapalił się do tego pomysłu, Adriana zaś podzielała jego entuzjazm. Rozmawiali o tym, kiedy odprowadzał ją do jej studia, a następnego wieczora wrócili do tematu. Wtedy to, w sobotę, Adriana po raz pierwszy od pikniku w święto Czwartego Lipca zgodziła się zjeść kolację poza domem. Wcześnie rano tego dnia wpadli na siebie przy basenie. Adriana od dawna nie była w tak dobrym nastroju, przetrawiwszy w końcu wstrząs spowodowany ostatnimi wydarzeniami. Z podnieceniem wspominała wizytę złożoną poprzedniego dnia na planie serialu, wyglądając przy tym piękniej niż kiedykolwiek.
– Czy uda mi się wzbudzić w tobie zainteresowanie sławnym stekiem Thigpena? – zagadnął Bill. – A może wolisz coś bardziej uroczystego, na przykład kolację w Spago?
Był to ulubiony lokal wszystkich, którzy cokolwiek znaczyli w telewizji i filmie. Restauracja zawdzięczała swą sławę Wolfgangowi Puckowi i jego doskonałym pierożkom, pizzy oraz cudom nouvelle cuisine.
Adriana zaczęła się już godzić z rzeczywistością, toteż perspektywa wyjścia z domu bardzo ją pociągała. Bill z niewysłowioną cierpliwością, bez zbędnych słów troszczył się o nią, nie okazując przy tym natarczywości: wpadał do jej biura, przysyłał posiłki, gdy pracowała do późna w nocy, kilka razy zaproponował przejażdżkę, lecz ani razu nie próbował się umówić, zdawał sobie bowiem sprawę, że dla niej jest jeszcze na to za wcześnie. Polecił jej prawnika, który zajął się jej sprawami i kilka razy rozmawiał z Allmanem. Po dwóch tygodniach cierpień i smutku Adriana zaczęła wracać do życia, dlatego propozycję Billa przyjęła z zachwytem.
– Wybór należy do ciebie – uśmiechnęła się z wdzięcznością, że w tak krótkim czasie zyskała tak dobrego przyjaciela.
– W takim razie chodźmy do Spago.
– Wspaniale.
Po kąpieli w basenie wrócili do swych domów, gdzie czekało na nich pranie i załatwianie rachunków. Adriana teraz, gdy nie było przy niej Stevena, sama musiała zajmować się sprawami finansowymi. Jej pensja wystarczała na pokrycie wydatków, w ostatnim jednak okresie starała się zaoszczędzić jak najwięcej, aby mieć pieniądze, kiedy urodzi się dziecko. Wiedziała, że może liczyć tylko na siebie, postanowiła zatem rozważnie wydawać każdy grosz.
Bill przyszedł po nią o ósmej. Miał na sobie spodnie w kolorze khaki, białą koszulę i niebieską marynarkę. Adriana ubrała się w miękko spadającą z ramion suknię z delikatnego jedwabiu w kolorze brzoskwini, którą nosiła od lat. Jadąc na Bulwar Zachodzącego Słońca, rozmawiali o pracy i o tym, jak bardzo zajęci byli przez kilka ostatnich tygodni. Bill nie ukrywał swej radości z przyjazdu synów, których oczekiwał w następną środę. Dwa dni mieli spędzić w mieście, potem ruszali po swą wielką przygodę.
W restauracji Bill zamówił pizzę z kaczką, Adriana zaś pierożki i świeże pomidory z bazylią. Na deser podzielili się ogromnym kawałkiem ciasta czekoladowego, polanego obficie bitą śmietaną. Jak zwykle Adriana nie zostawiła nawet okruszka. Bill znowu sobie z niej zażartował, zastanawiając się, jak to robi, że wcale nie tyje, choć tyle zjada. Jego uwagi wprawiły ją w zakłopotanie.
– Powinnam zacząć bardziej się pilnować. – Nie była wprawdzie szczupła jak patyczek, lecz nie miała też nadwagi. Bill odnosił co prawda wrażenie, że jej biust niemal z dnia na dzień się powiększa, nie był jednak pewien, na ile jego obserwacje są dokładne. – Od dzisiaj będę się żywić surówkami.
– Cóż za przygnębiająca perspektywa!… – Bill wziął głęboki oddech udając, że wciąga brzuch. Był dobrze zbudowany, ale również nie należał do otyłych. – Ja przez następne dwa tygodnie będę się żywił hamburgerami i frytkami w przydrożnych barach. To będzie cud, jeśli nie cofnę się w rozwoju i nie wyskoczy mi trądzik.
Na tę myśl oboje wybuchnęli śmiechem. Bill obrzucił Adrianę dziwnym spojrzeniem. Już od dawna, od chwili gdy dowiedział się o wniosku rozwodowym Stevena, pragnął ją o coś zapytać, lecz nie chciał przestraszyć jej zbytnim pośpiechem. Teraz się zastanawiał, czy już nadeszła odpowiednia pora.
– Chcę cię o coś zapytać, Adriano – powiedział, a ponieważ na jej twarzy odbiła się panika, szybko ją uspokoił: – Nie denerwuj się. Nie chodzi o sprawy osobiste, a jeśli odmówisz, nie poczuję się obrażony. Pytam, bo może dasz się namówić… – Przerwał, jakby czekając na bicie bębnów. – Myślisz, że udałoby ci się wziąć tydzień czy dwa urlopu?
Adriana zgadła, o co Bill chce ją zapytać, i bardzo jej to pochlebiło. Doskonale wiedziała, ile chłopcy dla niego znaczą, doceniała też, że nie tylko gotów jest przedstawić jej synów, lecz także chciałby, aby spędziła z nimi urlop.
– Chyba tak. Mam około miesiąca wolnego. Oszczędzałam na podróż do Europy w październiku. – Teraz z całą pewnością nie pojedzie w tę podróż. Zresztą w październiku będzie w szóstym miesiącu ciąży.
– A pozwolą ci wziąć urlop bez uprzedzenia? Przyszło mi do głowy, że może byś się przyłączyła do naszej wyprawy na północ. Co ty na to? Jeśli odmówisz, zrozumiem. Chodzi o podróż przez całą Kalifornię w towarzystwie wiecznie kłócących się małych chłopców, którzy przy każdej okazji pochłaniają niejadalne potrawy, oraz o kilka nocy w śpiworze na twardej ziemi nad Tahoe.
Wbrew temu, co mówił, Adriana nie miała wątpliwości, że Bill uwielbia przebywać z chłopcami. Czuła się zaszczycona jego zaproszeniem.
– To brzmi wspaniale.
– Myślisz, że uda ci się wyrwać z pracy?
– Nie wiem. Zapytam.
Nie była pewna, jaką odpowiedź otrzyma, lecz miała nadzieję, że przełożeni zgodzą się przynajmniej na tydzień urlopu, a tyle by jej wystarczyło.
– Gdybyś nie mogła pojechać od razu, możesz polecieć prosto do Reno i spędzić z nami drugi tydzień nad Tahoe. Ale pierwsza część naszej wyprawy też się ciekawie zapowiada. Zatrzymamy się najpierw w hotelu San Ysidro Ranch koło Santa Barbary, potem w starym hoteliku w San Francisco, który bardzo lubimy. Stamtąd jedziemy do doliny Napa. Po drodze jest kilka rewelacyjnych małych zajazdów. Myślę, że dobrze by było parę odwiedzić, zanim dojedziemy nad jezioro.
– Bardzo mi się to podoba!… – Adriana po raz pierwszy od tygodni czuła się naprawdę odprężona. – Winna ci jestem przeprosiny. Odkąd zatelefonował do mnie adwokat mojego męża, chyba byłam w szoku.
Podejmując ten temat, umożliwiła Billowi zadanie następnego pytania, na które odpowiedź bardzo go interesowała.
– Dlaczego wcześniej o niczym mi nie powiedziałaś?
– Nie wiem, Bill. Chyba się wstydziłam. Bo widzisz, kiedy Steven odszedł, straciłam poczucie własnej wartości.
Bill ze zrozumieniem pokiwał głową, aczkolwiek żałował, że milczała tak długo.
– To jak będzie z naszym wyjazdem?
– Zapytam w poniedziałek o urlop. Nie powinnam mieć z tym problemu. Niewiele teraz się dzieje, poza tym mało kto pojechał na wakacje. Ludzie na ogół wolą wiosnę albo jesień, bo wtedy nie ma takich tłumów.
– Ja też bym wolał, ale muszę liczyć się z chłopcami.
Adriana spojrzała na niego, zastanawiając się, jak zamierza rozwiązać problem noclegów. Nie miała ochoty spać z nim w pokoju, a przecież nawet jeszcze nie znała jego synów i podejrzewała, że towarzystwo obcej kobiety nie wzbudzi w nich zachwytu. Pod namiotami sprawa stanie się prosta, w hotelach jednak może spowodować sporo komplikacji, chyba że Adriana zażąda własnego pokoju i sama za niego zapłaci. Już miała zaproponować to głośno, kiedy Bill wybuchnął śmiechem.
– Co cię tak rozbawiło?
– Ty. Niemal widzę te trybiki obracające się w twojej głowie. Martwisz się, jak będziemy spać?
– Tak – uśmiechnęła się. – Nie chodzi o to, że ci nie ufam. Ufam, tylko że…
– Nie powinnaś – wyznał szczerze. – Sam sobie nie ufam. Ale moja była żona budzi we mnie głęboki respekt i dlatego nie wykroczymy poza granice przyzwoitości, przyrzekam. Będę spał z chłopcami. Zwykle tak robię, a oni bardzo to lubią. Ty dostaniesz mój pokój.
– Nie sprawi ci to kłopotu?
– Nie – odparł łagodnie. – Twoja obecność wiele dla mnie znaczy. Chciałbym, żebyś spędziła trochę czasu ze mną i chłopcami. – Pragnął wyznać jej swoje uczucia, lecz wiedział, że teraz jest na to za wcześnie.
Nie siedzieli zbyt długo przy posiłku, ponieważ jak zwykle w sobotni wieczór wielu było chętnych do zjedzenia kolacji w Spago. Kolejka oczekujących na wolne stoliki zajmowała całe schody. Kiedy wychodzili z restauracji, Adriana zobaczyła Zeldę w towarzystwie bardzo młodego i nieprzeciętnie przystojnego aktora, gwiazdora serialu telewizyjnego. Zelda nigdy przedtem nie wyglądała na tak szczęśliwą. Zauważyła Adrianę i Billa, na którego widok wykonała gest oznaczający pełną aprobatę. Adriana roześmiała się i ruszyła za Billem do samochodu. Podziękowała mu za kolację, po czym patrząc nań z powagą, powiedziała:
– Jestem ci wdzięczna za zaproszenie na wakacje. To dla mnie wiele znaczy, a wiem, jak bardzo czekasz na ten wyjazd w synami.
– Owszem – spojrzał na nią uważnie – ale twoja obecność jeszcze go umili, Adriano. Jesteś wyjątkową kobietą.
Odwróciła wzrok, niepewna, jak zareagować. Niczego na razie nie mogła mu obiecać, jej życie zbyt było rozchwiane. Nie miała złudzeń. Nie oczekiwała, że ktoś będzie chciał ją z dzieckiem, skoro nawet mąż ją porzucił.
– Doceniam wszystko, co dla mnie robisz, Bill.
Nie patrzyła na niego, wsiadając do samochodu. Zastanawiała się, jak bardzo by się rozgniewał, gdyby się dowiedział o jej ciąży. Nie chciała go oszukiwać.
– Czy coś się stało? – zapytał Bill.
Siedzieli w samochodzie wciąż zaparkowanym niedaleko restauracji. Nagle zaniepokojony Bill łagodnie ujął dłoń Adriany. Bywały chwile, kiedy sprawiała wrażenie bardzo nieszczęśliwej i zatroskanej. Podejrzewał, że przyczyną jest rozwód, toteż pełen współczucia pragnął jakoś jej pomóc.
– Moje życie trochę się teraz skomplikowało – rzekła tajemniczo, wywołując tym uśmiech na jego twarzy.
– Przypominasz jedną z bohaterek mojego serialu. Prawdę mówiąc, wczoraj umieściłem dokładnie taką samą kwestię w scenariuszu. Tobie się wydaje, że masz problemy, a moja bohaterka spodziewa się nieślubnego dziecka – rzekł Bill, uruchamiając silnik.
Adriana niemal się nie zakrztusiła. Próbowała śmiechem zamaskować swoje prawdziwe uczucia, lecz jej wysiłki przyniosły mizerny rezultat. I znowu sztuka naśladuje życie! Niekiedy zdarza się to zbyt często.
Po przyjeździe do domu Bill zaprosił Adrianę na kawę ze swego wymyślnego ekspresu.
– Zawsze mi się wydaje, że powinienem dobrze się rozejrzeć, zanim zjawią się tu chłopcy – odezwał się z uśmiechem, gdy siedzieli w jego przytulnej kuchni. – Odkąd przekroczą próg aż do ich wyjazdu całe mieszkanie stoi na głowie: telewizor jest ciągle włączony, na każdym krześle wiszą ubrania, na każdym stole leżą skarpetki, łazienka wygląda, jakby wybuchła w niej bomba, a do wszystkich moich rzeczy przyklejone są cukierki i guma do żucia. Są okropni.
– Raczej uroczy i kochani.
– No! Uważaj, co mówisz – ostrzegł żartobliwie Bill. Na ile zdążył ją do tej pory poznać, wydawała mu się kobietą doskonałą. Już dawno doszedł do wniosku, że Steven Townsend jest albo draniem, albo kompletnym głupcem, jeśli decyduje się na rozwód. – Nie mogę się ich doczekać – westchnął.
– Ani ja – rzekła Adriana, popijając cappuccino.
– Mam nadzieję, że będziesz mogła z nami pojechać.
– Ja też – powiedziała szczerze. – Jeśli nie, to może spędzę z wami przynajmniej weekend nad Tahoe.
– Byłoby świetnie, ale liczę, że załatwisz sobie urlop.
Marzył o tych dwóch tygodniach z Adrianą i synami. Za takim życiem tęsknił przez ostatnie siedem lat i myślał, że już nigdy więcej nie stanie się jego udziałem. I oto spotkał Adrianę, kobietę wyjątkową, która zdawała się gwarantować powrót utraconego szczęścia. Pod pewnymi względami bał się swych uczuć do niej, choć dzięki nim odżywał.
Koło północy odprowadził ją do domu. Stojąc pod jej drzwiami, jak nastolatek marzył, by wziąć ją w objęcia, instynkt jednak podpowiadał mu, że nie powinien, że jeszcze za wcześnie. Zdawał sobie sprawę, że podczas pobytu nad Tahoe jego modlitwy także nie zostaną wysłuchane, nie odważyłby się bowiem nawiązać z nią bliższych stosunków, mając obok synów. Muszą oboje poczekać, przynajmniej on musi. Nie wiedział nawet, czy pociąga Adrianę, a bał się zbyt wcześnie odkryć prawdę. Poza tym zawsze istniało niebezpieczeństwo, że ją przestraszy.
"Rytm Serca" отзывы
Отзывы читателей о книге "Rytm Serca". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Rytm Serca" друзьям в соцсетях.