Zaskoczona i onieśmielona Purdy opuściła wzrok.
– Zauważam najmniejszy promień światła, odbijający się w twoich włosach – mówił dalej Nat. – Twój śliczny uśmiech i niezwykłe, fascynujące spojrzenie. Nie potrzebujesz żadnych wyszukanych strojów, by być piękną. Bo ty zawsze jesteś piękna.
Purdy zadrżała. Krew pulsowała jej w skroniach jak oszalała. Przymknęła oczy, wtuliła policzek w dłoń Nata… i poczuła jego usta, które zagarnęły łapczywie jej wargi.
Pokój, Cleo i Alex zniknęli. Jedyne, co istniało, to nieprawdopodobna miękkość ust Nata i głód, jaki poczuła w sobie, z rozkoszą poddając się pocałunkowi.
Przywarli do siebie z namiętną, dziką siłą.
Pragnęła, by ta chwila trwała wiecznie.
Dosyć, upomniał siebie Nat. Dość!
Jednak smak jej ust był tak słodki, a ona tak wspaniale pasowała do jego ramion…
Wreszcie powoli odsunął swe usta od jej warg, lecz nie zdobył się na to, by wypuścić ją z objęć.
– Uff, to było coś! – otrząsnęła się ze zdumienia Cleo. – Zastanawialiśmy się z Aleksem, czy naprawdę jesteście w sobie zakochani, ale teraz wszystko jest jasne. Jak na was patrzyłam, aż mi się zrobiło gorąco.
I dobrze, pomyślała Purdy. Niech nikt nigdy nie dowie się, że to wszystko tylko gra.
– Późno już, musimy się zbierać – powiedziała nieswoim głosem, unikając spojrzenia Nata.
Niesamowite, ale konieczność udania się na przyjęcie do Sabriny traktowała jako wybawienie. Dotąd unikała tych imprez jak diabeł święconej wody.
Lecz po przyjęciu wrócą do domu i z Natem znajdą się w jednym łóżku. Biedna, słodka, niewinna Purdy była naprawdę przerażona.
Jak to się stało, że ten filmowy pocałunek, wymyślony na użytek Cleo i Aleksa, wcale nie był filmowy, tylko jak najbardziej prawdziwy? Pełen obopólnego ognia i pożądania?
Nat był taki przekonujący. Kiedy spojrzała w jego oczy na chwilę przed tym, nim ją pocałował, mogłaby przysiąc, że widzi w nich prawdziwe uczucie. I prawdziwą namiętność. Nic dziwnego, że Cleo tak łatwo dała się przekonać. Gdyby Purdy nie znała prawdy, sama by uwierzyła.
Och, ona również świetnie zagrała swoją rolę. Zbyt świetnie. Poddała się dzikiej pieszczocie Nata, uległa i chętna, a po sekundzie jakżesz pełna namiętności! Jak na zakochaną narzeczoną przystało.
Zakochana? Bzdura. Toż znają się zaledwie tydzień!
I co z tego. Przecież w Rossie zakochała się, ledwie go ujrzała. Tak, ale to było coś wyjątkowego. Romantyczna miłość, dzikie uczucie, kosmiczne pragnienia… Miłość jakby nie z tego świata.
Do Nata nigdy nie mogłaby poczuć czegoś podobnego. Był zbyt… swojski, zbyt bliski.
Sabrina, młoda kobieta obdarzona niezwykłymi talentami i olśniewającą urodą, zawsze sprawiała, że Purdy czuła się przy niej jak strach na wróble. Jednak nie tym razem. I nie tylko za sprawą srebrzystej mini.
Gospodyni przywitała ich w progu. W głębi mieszkania, jak zwykle, aż roiło się od gości.
– Ach, więc to ty jesteś tym słynnym kowbojem Purdy! – zawołała na widok Nata i władczo zagarnęła go ramieniem. – Chodź, przedstawię cię reszcie. Wszyscy umierają z ciekawości.
Ku najwyższemu zdumieniu Purdy, Nat wcale nie był onieśmielony, ale szczerze ubawiony. Pochwycony przez Sabrinę za ramię, ruszył w głąb salonu, rzucając błyskotliwe i dowcipne uwagi.
I tyle jeśli chodzi o miłe strony tego przyjęcia. Bo jak zwykle było tu nudno i hałaśliwie.
Purdy raz po raz natrafiała na znajome twarze, jednak nikt specjalnie się nią nie interesował, tylko wszyscy wypytywali o Nata. Namolnie drążono, czy naprawdę zamierzają się pobrać, wszyscy też nieodmiennie dowcipkowali o kangurach, dziobakach, misiach koala, bumerangach i Krokodylu Dundee.
Było to wyjątkowo nużące, do tego Sabrina całkowicie zawłaszczyła Nata, prezentując go kolejnym gościom niczym łup wojenny. Skoro mu to odpowiada, jego sprawa. Purdy wzruszyła z rezygnacją ramionami.
Cóż, w postępowaniu Sabriny pod powłoczką dobrych manier kryła się złośliwa arogancja. Choć z jej ust płynęły słodkie słówka, jej wzrok zdawał się mówić: „Ale sensacja. Mała Purdy złowiła w Australii faceta. Patrzcie tylko, jaki okaz!".
Mimo protekcjonalnego zachowania Sabriny, Nat zrobił na wszystkich duże wrażenie, a dziewczyny wprost oszalały na jego punkcie. Kokietowały, prezentowały swe wdzięki, wabiły… Małomówny, nieco schowany w sobie mężczyzna o surowej urodzie i mądrym spojrzeniu, od czasu do czasu rzucający błyskotliwe, zdystansowane uwagi, zdecydowanie wyróżniał się wśród hałaśliwych, puszących się londyńczyków. Biła z niego naturalna pewność siebie i siła, stabilność i uczciwość.
I był tu absolutnie nie u siebie. Przybysz z dalekich stron, który wpadł tu tylko na chwilę. Purdy znów zaczęła wspominać ich wspólne popołudnie w Mack River. Upał, cisza, cudowny spokój. I tętent końskich kopyt, odgłosy ptactwa, poszum wiatru…
Tak, zupełnie tu nie pasował, choć rozumiała to tylko Purdy. Londyńskie dziewczyny, które teraz robiły do niego maślane oczy, byłyby zdumione, gdyby dowiedziały się, co Nat sądzi o wielkomiejskim zgiełku i jakiego życia naprawdę pragnie.
Przymknęła powieki, usiłując jeszcze przez chwilę rozkoszować się wspomnieniem Mack River, i poczuła, że ktoś zatrzymał się przy niej. Otworzyła oczy. To był Nat.
– Czy coś się stało? – zapytał.
– Nic mi nie jest – zaprzeczyła, choć była bliska łez.
– Wyglądało, jakbyś…
– Wszystko w porządku! – przerwała mu.
– Jeśli chcesz, możemy stąd iść.
Wszystko, czego chciała, to znaleźć się w Mack River i zapomnieć. Zapomnieć o wszystkim. Tego jednak nie mogła mu powiedzieć.
– Nie, skąd – zaprzeczyła już łagodniej. – Nie teraz, kiedy tak dobrze się bawisz. Zresztą Sabrina już cię szuka, zastanawiając się pewnie, dlaczego tracisz czas na rozmowę ze mną. W końcu jestem tylko twoją narzeczoną, prawda?
Przy ostatnich słowach próbowała się uśmiechnąć. Nagle usłyszeli głos gospodyni.
– Ach, więc tu się schowałaś, Purdy! Na twoim miejscu nie spuszczałabym Nata z oka. Wszyscy są pod wrażeniem. – Sabrina, co u niej rzadkie, była w tej chwili szczera i życzliwa. – Gratulacje. Za jego spokojnym, silnym spojrzeniem można by pójść na koniec świata! Ale bez obaw, nie masz najmniejszych powodów do zazdrości. Ten kowboj nie odrywa od ciebie wzroku ani na minutę. Szczęściara z ciebie!
– Sabrino – wtrącił Nat. – Naprawdę się cieszę, że cię poznałem, ale niestety musimy już iść.
– Och, nie róbcie mi tego – jęknęła. – Przyjęcie dopiero się zaczyna!
– Przykro mi i szczerze żałuję, ale Purdy i ja jesteśmy bardzo zmęczeni. Mamy mnóstwo zajęć przez cały dzień, no i zmiana klimatu też zrobiła swoje.
– Musimy wypocząć przed ślubem Cleo – przyszła mu z pomocą Purdy.
– Tak, rozumiem, chcecie pobyć trochę sami – pokiwała głową Sabrina, nie kryjąc rozczarowania. – Cleo i Alex obiecali zostać do końca, więc całe mieszkanie macie tylko dla siebie. Trudno. W takim razie do zobaczenia na ślubie.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Z prawdziwą ulgą wyszli na dwór. Purdy wciągnęła głęboki haust letniego, wieczornego powietrza. W tym samym momencie Nat wypuścił jej dłoń.
Purdy poczuła się nieswojo. No cóż, nikt ich nie obserwował, po co więc udawać zakochaną parę…
– Poszukamy taksówki czy się przejdziemy? – zapytała chłodno. – To nie jest zbyt daleko.
Szli jakiś czas w milczeniu, niby razem, lecz tak naprawdę osobno.
Nat uznał, że ci zwariowani londyńczycy nie odróżniają dnia od nocy. Słońce już dawno zaszło, a życie na ulicach kwitło w najlepsze. Przechodnie, samochody, oświetlone witryny, hałaśliwe bary i restauracje…
Londyn i Mathison należą do dwóch kompletnie różnych światów, pomyślał.
Natomiast Purdy nie zajmowała się Londynem, tylko nadal kontemplowała ten niezwykły pocałunek sprzed kilku godzin. Wciąż nie pojmowała, jak mogło dojść do takiego wybuchu namiętności. Gdyby byli romantycznymi kochankami, to proszę bardzo, ale łączyła ich tylko przyjaźń! Nic się nie zgadzało. Nic, poza jednym: naprawdę świetnie odgrywali swoje role. Zakochana para, przyszli małżonkowie… Nie jest łatwo to zagrać, a jednak im się udawało, i to bez specjalnych kłopotów. Co tam, wszystko szło jak po maśle. Jakby urodzili się do tej roli…
– Jestem ci wdzięczna za to, co zrobiłeś – odezwała się.
– Czyli za co?
Za ten piekielny, namiętny, dziki pocałunek, odpowiedziała w myślach.
– Czy Cleo tobie również suszyła głowę?
– Suszyła głowę? Za co? – Był kompletnie zagubiony.
– Zamartwiała się, że jesteśmy zbyt mało czuli w stosunku do siebie. Przecież mamy niedługo się pobrać. Sądziłam, że kiedy byłam pod prysznicem, wspomniała ci o tym.
Więc to z tego właśnie powodu jej odpowiedź na pocałunek była tak… żywa? A on, naiwny, sądził, że…
Chciała tylko przekonać siostrę, że naprawdę są zaręczeni, nic więcej.
Czego jednak się spodziewał? Że Purdy rzuci mu się w ramiona? Ona, która jest śmiertelnie zakochana w Rossie?
– Cóż, sam miałem pewne wątpliwości. – Skoro Purdy znalazła sobie tak zgrabne wytłumaczenie, dlaczego miałby z niego nie skorzystać? – Wolałem podjąć pewne kroki, zanim Cleo naprawdę zacznie nas podejrzewać. Zdaje się, że poszło nam całkiem nieźle.
– O, tak. Dobrze znam swoją siostrę i wiem, że po tym przedstawieniu pozbyła się wszelkich wątpliwości.
Ponownie zapadła cisza. Rozmowa zamarła. Powoli! Ostrożnie! – huczało w głowie Purdy. Pamiętaj, tylko nie zrób z siebie idiotki. Pamiętaj o Kathryn. Pamiętaj o Rossie. Zapomnij o pocałunku. To tylko gra.
Mieszkanie wydawało się puste i obce. Pozostało im tylko wziąć prysznic i położyć się spać. Tak jak każdego wieczoru.
Purdy jednak wiedziała, że ten wieczór nie był jak poprzednie. Jeden pocałunek wszystko zmienił. Nie była w stanie położyć się do łóżka i czekać, aż Nat zrobi to samo. Do tej pory kładli się obok siebie jak przyjaciele, lecz teraz atmosfera się zagęściła.
Długo stała pod prysznicem, odwlekając nieuniknioną chwilę. Wreszcie włożyła koszulę nocną i szykowała się do opuszczenia łazienki. Zerknęła na swoje odbicie w lustrze.
Skrzywiła się z dezaprobatą. Zwyczajna, szara dziewczyna, zwyczajna, bezkształtna koszula. Ot, takie nic. Ale czy nie o to właśnie chodziło?
Kłopot tylko w tym, że ta banalna koszula będzie jedyną barierą odgradzającą ją od Nata…
Stop! Dosyć tego. Pójdzie tam, położy się, zamknie oczy i zaśnie. Jak każdej nocy. Musi się tylko uspokoić.
Tylko jak to wykonać?
Nat już leżał, kiedy weszła do pokoju. Nie zapalając światła, położyła się na swojej części łóżka. Dziwne, ale nagle stało się jakby mniejsze.
Cicho przekręciła się na bok. Nat chyba już zasnął i starała się go nie obudzić.
Przekręciła się na drugą stronę. Później jeszcze raz i jeszcze raz.
Było jej to gorąco, to zimno.
Lepiej by było, gdyby zostali na przyjęciu.
Jednak wsłuchując się w spokojny, miarowy oddech Nata, powoli zrelaksowała się, powieki zaczęły opadać.
Prawie już spała, gdy nagle poczuła jakiś ciężar na brzuchu. Och, nie wystraszyła się, bo było to bardzo przyjemne doznanie.
To była ręka Nata. Po chwili cały się wtulił w Purdy, z lekka pochrapując.
Purdy zamruczała coś przez sen, odwróciła się w jego stronę i wczepiła się w niego jak kociak. Teraz dopiero mogła zasnąć na dobre.
Jednak po niedługim czasie otrzeźwił ją dotyk warg Nata na jej szyi. Półprzytomny, z przymkniętymi oczami, przesuwał swe usta niżej i niżej, wtulając się słodko w jej piersi i tam się zatrzymał.
Purdy jęknęła cichutko. Nie mając odwagi drgnąć, by nie zbudzić go ze snu, ponownie przymknęła powieki.
Zapadła w sen pełen marzeń.
Ostry, hałaśliwy dźwięk dobiegł ich uszu, w chwili kiedy Cleo otwierała bramę wejściową.
– Angus – wyjaśniła Purdy. – Ukochany piesek mamy. Całkowicie poza kontrolą.
Siostry ze swymi narzeczonymi przybyły z wizytą do rodziców.
Dzisiejszy dzień należał do bardzo udanych. Spędzili go w towarzystwie Williama i Daisy. Bliźniaki były tak urocze, że Purdy z wielkim żalem je żegnała.
Szczęśliwie Nat zdawał się nie pamiętać, co wydarzyło się w nocy. Zachowywał się jak każdego innego dnia, czyli spokojnie i uprzejmie. Purdy przyjęła to z ulgą.
Zresztą wraz z upływem czasu coraz bardziej nabierała pewności, że nocny incydent tylko jej się przyśnił. A może jednak nie? Wreszcie postanowiła, że nie będzie się w to wgłębiać. Marzenia senne mówią o naszych pragnieniach, które chcielibyśmy zrealizować na jawie. Więc czy jawa, czy sen, tak źle, a tak jeszcze gorzej.
Kiedy matka Purdy otworzyła drzwi, hałaśliwy terier wyskoczył za próg i z zapałem zaczął witać gości, kompletnie ignorując upomnienia swojej pani.
– Wszystko, co możemy zrobić, to przeczekać – odezwała się gospodyni. – Kiedyś wreszcie mu się znudzi.
"Słodkie kłopoty" отзывы
Отзывы читателей о книге "Słodkie kłopoty". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Słodkie kłopoty" друзьям в соцсетях.