– Ten diabeł sam jest winien morderstwa, ojcze -odparł hrabia. – Biblia mówi, że kto mieczem wojuje, od miecza zginie. Niech więc sir Jasper spotka się ze mną w pojedynku.

– Cóż uczynił ten człowiek, byś tak bardzo pragnął jego śmierci? – spytał cicho ksiądz.

– Zamordował lady Eufemię Hamilton, moją narzeczoną, ojcze. Za to właśnie przysiągłem odebrać mu życie.

Hrabia spojrzał na Jaspera, który wstał i pociągnął za sobą Arabellę.

– Piętnaście miesięcy temu przyjechał do Culcairn, gdzie podstępnie zamordował lady Hamilton. Potem spalił dwór i ukradł bydło należące do szlachcica, mieszkającego w tym dworze. Chłopak uciekł wraz z dwiema młodszymi siostrami i bratem.

– Azyl! – wrzasnął z wysiłkiem na cały kościół sir Jasper Keane. – Błagam o azyl w tym kościele, ojcze Anzelmie!

Rowena przepchnęła się pomiędzy mężczyznami w kiltach, by objąć córkę, ale Arabella uwolniła się i stanęła przed hrabią Dunmor. Rowena pobladła, kiedy Arabella zaczęła mówić podniesionym głosem:

– Jak śmiesz, panie! Jak śmiesz przerywać moje zaślubiny! Jesteś kłamliwym szkockim psem! Nikim więcej, jak harcownikiem. Wynoś się stąd natychmiast! Jestem kuzynką króla i jeśli będziesz dłużej nas nachodził, król przyjdzie mi z pomocą!

Przez chwilę nikt nie śmiał nawet głośno oddychać, a potem hrabia Dunmor rzekł lodowatym tonem:

– Pani, zabijałem mężczyzn za mniej obraźliwe słowa niż to, co rzekłaś. Nie słyszałaś, com powiedział? Czy może zbyt jesteś głupia, by zrozumieć? – Spojrzał na nią i pomyślał, że ładna z niej dziewka.

– Nie wierzę – odparła butnie Arabella. – Sir Jasper jest dżentelmenem w każdym calu. Nie zabiłby kobiety. – Potem dodała już łagodniej. – Ale widzę, że zaślepia cię żal po stracie ukochanej.

– Żal nie ma z tym nic wspólnego, madame – odparł chłodno hrabia. – Ten tchórz splamił honor rodu Stewartów z Dunmor swym okrutnym morderstwem. Jak się później dowiedziałem, moja narzeczona była jego nałożnicą. Ten dżentelmen nie chciał się z nią ożenić, ale chciał, by pojechała z nim do Anglii. Kiedy odmówiła, ów dżentelmen najechał jej dom i kiedy już nacieszył się jej ciałem, oddał ją swoim ludziom dla uciechy. Po wszystkim jego ludzie wrzucili ją do ognia, który powstał z płonącego dworu Culcairn. Miejmy nadzieję, że biedaczka już nie żyła.

Kilka kobiet zemdlało, słuchając opowieści hrabiego, a Rowena poczuła uścisk w gardle. Zrozumiała, że to o tym mówił Jasper, kiedy przechwalał się, że zabił kobietę. To nie były tylko puste słowa.

Arabella wymierzyła hrabiemu siarczysty policzek.

– Pozwolisz, by kobieta walczyła za ciebie, tchórzu?

Wszyscy zamarli w oczekiwaniu na reakcję sir Jaspera. Spodziewali się, że na tę obrazę pan młody stanie do walki i obaj wyjdą poza mury kościoła.

Przemówił brat Anzelm:

– Nie kwestionujemy prawdziwości twych słów, synu, ale sir Jasper prosił o azyl w tym kościele. Jak sam wiesz, nie mogę mu odmówić, mimo iż twoje zarzuty są bardzo poważne. Ponieważ udzieliłem mu azylu, nie możesz go tknąć w kościele, by nie pogrążyć w grzechu swej duszy.

Jasper Keane poczuł, że krew znów zaczyna mu krążyć w żyłach, bo kościół zapewniał mu bezpieczeństwo. O mało nie roześmiał się, kiedy rozzłoszczony hrabia musiał schować miecz do pochwy.

Arabella czuła, jak wzbiera w niej wściekłość. Popsuli jej ślub. A Jasper? O mało nie zakochała się w mężczyźnie, który chował się przed wrogiem pod sutanną księdza. Spojrzała na niego ze złością.

– Chyba nie pozwolisz, by ten dzikus obrażał cię i lżył, panie? Przyjmij jego wyzwanie i załatw tę sprawę raz na zawsze. Błagam! Nie narażaj Greyfaire i mieszkających tu ludzi! Nie chcemy walczyć ze Szkotami, zwłaszcza w dzień zaślubin.

W oczach hrabiego przez chwilę błysnął podziw. Dziewczyna była lojalna, to trzeba przyznać, choć pewnie niewiele wiedziała o sprawkach Jaspera Keane’a. Była oddana swym ludziom i to dla niej było najważniejsze. Spojrzał na Jaspera.

– No i co, tchórzu? – zapytał z kpiną. – Będziesz ze mną walczył, czy chował się za sutanną klechy?

– A kiedy już cię pokonam, panie – odparł butnie Jasper, czując się bezpiecznie pod osłoną kościoła – twoi ludzie rozerwą mnie na strzępy. Byłbym głupi, przyjmując taką propozycję. Odmawiam.

– Jeśli pobijesz mnie w uczciwej walce, daję ci słowo, że moi ludzi odejdą i zostawią cię w spokoju – odparł hrabia.

– Nie wierzę ci, panie. Nie można ufać zdradzieckiemu Szkotowi – prowokował sir Jasper, a potem zwrócił się do ojca Anzelma. – Dokończ zaślubin, ojcze. I tak już kazałem tej damie długo czekać. Pora, by została moją żoną.

Hrabia Dunmor wszedł pomiędzy państwa młodych. Jasper pobladł nagle, bo sądził, że Szkot postanowił pogwałcić prawa kościoła i zabić go przed ołtarzem. Na twarzy hrabiego przez chwilę pojawiło się rozbawienie, choć głos miał lodowaty i mówił z powagą:

– Nie ożenisz się z tą dziewczyną, tchórzu. Zabrałeś mi narzeczoną, więc ja teraz zabiorę twoją! – Objął mocno Arabellę i przyciągnął ją do siebie. – Panna młoda pójdzie ze mną. Dostaniesz ją, kiedy zdecydujesz się walczyć i kiedy mnie pokonasz!

– Nieeeeeeee! – krzyknęła Rowena, przerażona.

– Dzikus! – pisnęła Arabella, wyrywając się z uścisku mężczyzny i kopiąc go po nogach. – Nigdzie z tobą nie pójdę!

Uwolniła się, chwyciła miecz jednego z przestraszonych Szkotów i zaatakowała Tavisa Stewarta.

Zaskoczony hrabia siłą przyzwyczajenia obronił się i zabrał dziewczynie broń. Ta kopała i wrzeszczała z całych sił, rzucając pod jego adresem soczyste przekleństwa. Hrabia rzucił w stronę zawstydzonego młodzieńca miecz i rozkazał swoim ludziom:

– Zabierzcie tę złośnicę i wsadźcie ją na mego konia. – Nagle opanowała go przemożna ochota, by się roześmiać, bo sytuacja naprawdę stała się zabawna. – Trzeba przyznać, że panna młoda ma więcej odwagi niż jej przyszły małżonek – zakpił. – Nie bój się, Angliku, twoja w gorącej wodzie kąpana narzeczona będzie bezpieczna, póki nie zbierzesz dość odwagi, by ją odebrać. Będę ją traktował z większym szacunkiem niż ty Eufemię Hamilton.

– Panie! Panie! – krzyknęła Rowena Grey, padając na kolana. – Błagam, nie zabieraj mego jedynego dziecka. Tylko ona mi została po śmierci męża, który zginął w bitwie pod Berwick.

Tavis Stewart podniósł Rowenę z kolan.

– Muszę ją zabrać, pani. Nie mam innego wyjścia. Twój dzielny mąż, niech Bóg ma w opiece jego duszę, na pewno by to zrozumiał. Ty też mnie rozumiesz w głębi serca. Nie zrobię krzywdy tej dziewczynie. Jest moją zakładniczką i odwiozę ci ją nietkniętą, kiedy zmażę plamę na mym honorze – rzekł hrabia, ucałował jej dłoń i wyszedł z kościoła.

– Nie zabierzesz, panie, złotych świeczników i wysadzanego kamieniami krzyża z ołtarza? – kpił z niego Jasper Keane, ale Tavis Stewart nawet się nie zatrzymał, by mu odpowiedzieć.

Po chwili dało się słyszeć tętent końskich kopyt, ale nikt z gości się nie poruszył, dopóki nie zapadła zupełna cisza. Wtedy odezwała się Rowena, zwracając się do Jaspera:

– Natychmiast udasz się w drogę, by odzyskać Arabellę, prawda?

– Po co? – zapytał Jasper. – Niepotrzebna mi twoja córka, bym został w Greyfaire. Król chce, by warownią władał mężczyzna. Nie mam zamiaru żenić się z tym, co zostawi mi Szkot. Na pewno nadzieje twoją małą córeczkę na swoją lancę jeszcze przed zachodem słońca. Tavis Stewart jest najlepszym rycerzem w Szkocji, a ja, choć walczę nie najgorzej, nie mam szans go pokonać. Gdybym przyjął jego wyzwanie, skazałbym się na zagładę. Nie jestem głupi. Nie pójdę na pewną śmierć tylko po to, by odzyskać jakąś dziewkę.

– Jasperze, przecież on przysiągł, że jej nie skrzywdzi! Powiedział, że odda mi ją nietkniętą. To moje dziecko, jedyne, które przeżyło!

Rowena podniosła odrobinę głos ze zdenerwowania, a wszyscy zebrani pochylili się, by słyszeć, co mówi zrozpaczona kobieta. Ku ich wielkiemu rozczarowaniu nic nie dało się słyszeć, bo stali za daleko. Jedynie ojciec Anzelm przysłuchiwał się ich rozmowie i twarz pociemniała mu z gniewu, kiedy słuchał słów sir Jaspera.

– Dam ci inne dzieci, moja miła. Jeśli się nie mylę, choć bardzo starasz się to przede mną ukryć, to już rośnie w tobie moje nasienie. Chyba nie zaprzeczysz? – zapytał pobladłą ze strachu kobietę. – Nie chcę, by mój syn urodził się jako bękart, a teraz mogę coś na to zaradzić.

– A co byś zrobił, gdyby Arabella nie została porwana przez Szkotów? – zapytała. – To dziecko i tak urodziłoby się bez nazwiska, a ty nic byś na to nie poradził! Dlaczego nagle chcesz mu dać swoje nazwisko?

– Gdyby urodził się chłopiec, dałbym mu swoje nazwisko, choć pewnie nie mógłby dziedziczyć Greyfaire, bo Arabella dałaby mi synów. Teraz to już niemożliwe, Roweno, więc ty dziś za mnie wyjdziesz i przez to umocnisz moje prawa do Greyfaire.

– Nie! – krzyknęła, zaskakując samą siebie tym wybuchem.

– Ależ tak – powtórzył i zwrócił się do księdza: – Ojcze Anzelmie, ożenisz mnie teraz z tą damą. Zaczynaj ceremonię.

– Ależ synu! – oburzył się ksiądz, zaskoczony własnymi, zupełnie niechrześcijańskimi odczuciami, które targały teraz jego duszą. – Nie możesz, to niemoralne.

Sir Jasper uśmiechnął się triumfalnie.

– Nalegam, ojcze Anzelmie, byś czynił swoją powinność. Król pragnie, by Greyfaire znalazło się w rękach lojalnego wasala, który będzie bronił warowni przed wrogiem. Nie mogę obecnie ożenić się z Arabella, prawda? Nie mogę jej odzyskać, nie narażając przy tym własnego życia, i to z jakiego powodu? Urażonej dumy Szkota, któremu zginęła narzeczona, lady Eufemia Hamilton, znana wszystkim mężczyznom po obu stronach granicy. Tylko że dumny Szkot tak się pysznił swoją pozycją i majątkiem, że nie słuchał plotek o przyszłej żonie. Jeśli nie mogę ożenić się z Arabella, to powinienem, dla zachowania bezpieczeństwa warowni, ożenić się z Roweną Grey i utrzymać warownię bezpieczną dla króla.

– Ale co będzie z dziedziczką Greyfaire? – upierał się ojciec Anzelm, który kochał Arabellę jak córkę. Rozdrażnił tym sir Jaspera, który słyszał już pomruki niezadowolenia z ławek, w których siedziała rodzina panny młodej.

– Utraciliśmy naszą drogą Arabellę – powiedział głośno i dobitnie, by wszyscy w kościele go usłyszeli. – Jeśli kiedykolwiek uda jej się powrócić, to powróci już bez honoru i nie będę mógł jej poślubić. Nie byliśmy sobie oficjalnie przyrzeczeni, wiesz o tym dobrze, ojcze. Nasze małżeństwo zaplanował król ze względu na bezpieczeństwo tej warowni, ale nigdy nie podpisaliśmy kontraktu małżeńskiego. Udziel mnie i Rowenie Grey ślubu, bo jeśli tego nie uczynisz, poślę mego kapitana Segera, by znalazł innego księdza, który to uczyni. Jeśli jednak tak się stanie, wygnam cię z Greyfaire na zawsze! Pomyśl o skandalu, jaki to wywoła, i o lady Rowenie, która urodzi moje dziecko jeszcze przed końcem tego roku.

– Nie zostawiasz mi wyboru, milordzie – przyznał z goryczą ksiądz. – Najwyraźniej nie jesteś tym człowiekiem, za jakiego cię uważałem.

Sir Jasper Keane zaśmiał się głośno.

– Nie zostawiam ojcu wyboru? – rzucił z kpiną, a potem zwrócił się do zebranych gości – Przybyliście na ślub, przyjaciele, i ten zaraz się odbędzie! Zaczynaj, ojcze. – Ujął mocno dłoń Roweny i zaciągnął ją do klęcznika, po czym rzucił na kolana. – Będziemy ze sobą bardzo szczęśliwi, moja droga – szepnął do szlochającej cicho kobiety.

Ale Rowena nawet tego nie słyszała. To była kara za jej grzeszne pożądanie. Kiedy Arabella się o tym dowie, nigdy jej tego nie wybaczy. Straciła swoją ukochaną córkę, zupełnie jakby Szkot zabił ją tu, w kościele, a nie porwał za granicę. A ona, Rowena, została skazana na życie w piekle, u boku samego diabła. Co będzie z dzieckiem, które rośnie teraz w jej łonie? Czy będzie podobne do ojca? Boże, nie! Lepiej, żeby urodziło się martwe!

ROZDZIAŁ 4

Arabella Grey siedziała z kamienną twarzą na wielkim, siwym rumaku hrabiego Dunmor. Jej porywacz lekko obejmował ją ramieniem, prowadząc jednocześnie ogiera drugą ręką. Radził sobie z tym dość wprawnie. Arabella odwracała głowę, by nie patrzeć na Szkota. Była zmęczona i bardzo przestraszona, choć starała się nie okazywać tych uczuć, zwłaszcza wrogom, a przecież Szkoci byli wrogami Anglii. Nie mogła im też zapomnieć, że zabili jej ojca.

Była wściekła nie tylko na hrabiego, bo choć była kobietą i nie powinna znać się na takich sprawach, rozumiała, że honor Tavisa Stewarta wymaga zadośćuczynienia. Arabella była zła na Jaspera, który stał się przyczyną całego niefortunnego zajścia.

Zdała sobie sprawę, że wersja wydarzeń, którą przedstawił jej porywacz, musiała być prawdziwa. Nie wiedziała, dlaczego wierzyła obcemu człowiekowi, ale było w nim coś, co zapewniło ją o prawdomówności i uczciwości Szkota. Ufała mu, a sir Jaspera, co do którego już wcześniej miała wątpliwości, podejrzewała o najgorsze. Do tej pory zawsze udało jej się rozwiać wątpliwości. Była wściekła sama na siebie, że dziś rano wydawało jej się, iż kocha tego człowieka. Jak można kochać mężczyznę, który nie chce stanąć do pojedynku z człowiekiem honoru.