Nie mogąc się doczekać ranka, Arabella wyszła cichutko z łóżka i spojrzała na posłanie Flory. Ta chrapała głośno i dziewczyna pomyślała, że cała armia nie byłaby w stanie jej zbudzić przed świtem. Wyjrzała przez okno, ale było jeszcze zupełnie ciemno. Jednak tuż za horyzontem niebo zaczynało już szarzeć. Powoli podeszła do kufra i wyjęła z niego odzienie. Włożyła przygotowane dla niej proste stroje, lecz buty włożyła do kieszeni, by poruszać się cicho po zamku. Upięła włosy i ułożyła poduszki na łóżku tak, by wyglądało na to, że jeszcze w nim śpi. Zadowolona z siebie, podeszła do okna. Niebo miało już kolor popiołu.

Nadeszła pora! Po cichutku wymknęła się z sypialni. Serce waliło jej jak oszalałe, kiedy biegła na dół po stromych schodach.

Rozejrzała się ostrożnie. Nikogo nie dojrzała. Pobiegła w stronę drzwi dla służby wiodące na podwórze. Zasłoniła szalem włosy. Na szczęście nikogo nie spotkała, choć wiedziała, że niedługo wszyscy wstaną i zaczną przygotowywać ucztę weselną. Wsunęła buty i szybkim krokiem wymknęła się poza mury zamku. Nie mogła się oglądać za siebie, bo wtedy straż na pewno zwróciłaby na nią uwagę. Słyszała chodzących po murach żołnierzy, ale nikt nie wszczął alarmu. Miała ochotę krzyczeć z radości.

Przed sobą miała wschodzące słońce, więc skręciła w prawo na ścieżkę prowadzącą na południe. Wiedziała, że wieczorem powinna mieć słońce po lewej ręce. Uśmiechnęła się zadowolona i głęboko zaczerpnęła powietrza. Zdało jej się słodkie. Taki był zapach wolności.


W zachodniej wieży Dunmor Flora obudziła się o wschodzie słońca, jak to miała w zwyczaju. Przez chwilę leżała na swoim posłaniu, żeby odzyskać zmysły. Potem wstała, ubrała się i spojrzała na swoją panią. Panienka wciąż spała, zakryta kołdrą. Wczoraj wyglądała na bardzo zmęczoną. Flora postanowiła przynieść wodę, nim obudzi Arabellę.

Kilka minut później była już z powrotem, ale panienka nawet się nie poruszyła. Flora nalała wody do garnka nad kominkiem i roznieciła ogień. Podeszła do łóżka i potrząsnęła śpiącą za ramię. Szybko odkryła oszustwo i z piskiem zbiegła po schodach prosto do komnaty hrabiego, przestraszywszy Caluma, osobistego służącego Tavisa Stewarta

– Panienki nie ma! Uciekła! Obudź szybko hrabiego, głupcze! Obudź hrabiego!

Usłyszawszy wrzaski w komnacie obok, Tavis Stewart wyszedł z alkowy. Był nagi jak go pan Bóg stworzył, ale Flora była tak zdenerwowana, że nawet tego nie zauważyła.

– Panienki nie ma, milordzie! Zniknęła! – krzyczała kobieta.

– Zniknęła? Co to znaczy „zniknęła”? Czy nie kazałem ci być z nią cały czas? – zapytał hrabia.

– Byłam z nią. Panie! Położyłam ją spać, ale kiedy się obudziłam, już jej nie było!

– Chyba się niepotrzebnie denerwujesz, dobra kobieto – uspokajał ją hrabia. – Pewnie nie mogła spać. W końcu dziś jest dzień naszego ślubu. Idź do panny Hamilton i zobacz, czy nie ma tam lady Arabelli. Jeśli nie ma, popytaj w zamku, czy jej ktoś nie widział dziś rano.

Flora pobiegła wykonać polecenie i wróciła po kilku minutach bez tchu.

– Panienka Hamilton mówi, że nie widziała lady Arabelli od wczoraj. Nikt inny też jej nie widział – relacjonowała służąca. – Panienka Hamilton powiedziała mi, że wczoraj lady Arabella bardzo interesowała się wyjściem dla służby, kiedy spacerowały po podwórzu zamkowym.

– Wyjściem dla służby? – zdziwił się hrabia.

– Tymi drzwiami służba wymyka się niezauważona, kiedy chcą się z kimś spotkać – powiedział spokojnie Calum z porozumiewawczym uśmiechem.

– Jezu! – jęknął hrabia i zwrócił się do Flory: – Biegnij do stajni, kobieto, i każ osiodłać mi mojego siwka. Za pięć minut będę na podwórzu. Calum, do diaska, pomóż mi się ubrać!

Flora wybiegła z komnaty, jakby ją goniło stado wilków. Kiedy jej pan zszedł po chwili na podwórze, Flora trzymała wodze rumaka.

– Wartownicy mówią, że jakaś dziewczyna wyszła przez bramę nie później niż pół godziny temu, milordzie. Nikt inny jej tego ranka nie widział.

– W którą stronę ruszyła?

– Na południe, panie.

Hrabia wsiadł na konia, spiął go i ruszył przez zwodzony most.

– Powiedz ojcu Colinowi, żeby przygotował wszystko do ceremonii, nim powrócę – zawołał przez ramię.

– Nie gań jej, panie – krzyknęła za nim Flora. – To taka mała kobietka.

Hrabia skrzywił się na jej słowa i mruknął pod nosem:

– Może i jest malutka, ale kłopotów mam z nią tyle, co z sześcioma dużymi. Nie będzie mi z nią łatwo żyć.

Jego rumak galopował już na południe, ponaglany przez swego pana. Kilt hrabiego powiewał na wietrze.

Arabella nie miała szczęścia w swojej ucieczce, bo kiedy hrabia ją dogonił, była akurat na otwartym terenie. Słyszała, jak nadjeżdżał, ale nie miała się gdzie schować. Żałowała, że nie jest ptakiem i nie może po prostu odfrunąć. Przez chwilę miała nadzieję, że to może nie on, ale kiedy spojrzała za siebie, natychmiast rozpoznała jego postać. Znała go zaledwie trzy dni, a już potrafiła sobie wyobrazić jego ponurą minę. Serce tłukło jej się w piersi jak oszalałe. Zaczęła biec, lecz nogi odmawiały jej posłuszeństwa.

Tavis o mało nie zaczął się śmiać, kiedy zobaczył, jak zadarła spódnicę, by łatwiej było uciekać. Popędził konia, zbliżył się do niej i podniósł do góry. Położył ją przed sobą na rumaku, twarzą w dół.

– Puść mnie! – pisnęła, kopiąc i wijąc się gwałtownie.

Hrabia w porywie gniewu dał jej siarczystego klapsa.

– Pani! – krzyknął. – Mam już dość twego dwulicowego zachowania. Bądź cicho, bo Bóg mi świadkiem, uduszę cię!

Klaps bardziej ją wystraszył, niż zabolał, bo przez spódnicę niewiele poczuła. Mimo to przestała krzyczeć i leżała spokojnie, choć bardzo jej było niewygodnie. Gdy wjeżdżali przez zwodzony most, straż na murach wybuchła śmiechem, widząc małą Angielkę przerzuconą przez siodło jak worek.

Hrabia zatrzymał konia na środku podwórza, zsiadł z niego i zdjął dziewczynę. Przez chwilę miała wrażenie, że zemdleje, bo krew uderzyła jej do głowy, ale gdy tylko się uspokoiła, zamachnęła się w kierunku hrabiego. Przewidując takie zachowanie, mężczyzna odsunął się i chwycił ją za kark, po czym zaprowadził do sali rycerskiej, gdzie czekali już Meg Hamilton, jej brat Robert i bracia hrabiego.

– Słodki Jezu! – szepnęła Meg do Gavina. – Wyglądają, jakby się mieli pozabijać.

– Ten ślub to błąd, mówię wam, ale nikt mnie nie słucha – mruknął ponuro Donald.

– Zamknij się! – syknął Gavin, gdy hrabia pchnął Arabellę w stronę zgromadzonych.

– Zaczynaj ceremonię, Colinie – rozkazał Tavis Stewart.

– Nie, bracie, nie zacznę, dopóki się oboje nie uspokoicie – rzekł ksiądz. – Rozejdźcie się wszyscy na godzinę. Meg, dotrzymaj Arabelli towarzystwa. Za kilka minut wysłucham waszej spowiedzi. Zaślubiny to sakrament i nie można do niego przystąpić z grzesznymi myślami.

– Colinie – warknął w jego stronę hrabia, ale zamilkł, kiedy ksiądz podniósł dłoń.

– Uważaj, Tavisie. Pierwej służę Bogu, a dopiero potem ludziom – rzeki twardo Colin. – Na kolana, bo będę się domagał ekskomunikowania cię, bracie.

W oczach hrabiego zabłysła wesołość. Nie był tak dumny, by nie zauważyć śmieszności tej sytuacji. Był Stewartem z Dunmor, głową rodziny, nawet jego ojczym zwracał się do niego z prośbą o radę, a teraz, pod jarzmem młodszego brata zdał sobie sprawę z własnej słabości. Ukląkł posłusznie przed księdzem.

Po drugiej stronie sali rycerskiej Arabella żaliła się Meg na złe traktowanie jej przez hrabiego, a panna Hamilton, zaskoczona wściekłością i butą Angielki, słuchała, nie przerywając. Po chwili podszedł do nich Colin i wysłuchał jej spowiedzi, ale i tak nie udało mu się uspokoić małej furiatki. Minęła godzina i ksiądz powiódł pannę młodą do grupy osób zgromadzonych w sali rycerskiej.

– Rozpocznij zaślubiny, Colinie – powtórzył swoje słowa hrabia.

– Mam tak iść do ślubu? – zapytała oburzona Arabella. – W tych łachmanach?

– Nie wypuszczę cię stąd, dopóki nie będziemy zaślubieni – rzekł ponuro Tavis Stewart, czując, jak rośnie w nim złość. – Jeśli jednak masz takie życzenie, każę Florze przynieść twoją suknię ślubną, byś mogła się przebrać.

Dziewczyna zmrużyła oczy.

– Nigdy już nie włożę tego zbrukanego stroju – zaprotestowała gwałtownie. – Ale tak też nie przystąpię do ceremonii!

– Więc wyjdziesz za mnie w samej halce, pani, bo nie pozwolę ci już kaprysić więcej – rzekł ze złością.

– W halce?! Nigdy!

– Więc, na Boga, wyjdziesz za mnie bez żadnego stroju, Arabello Grey – ryknął i nim ktokolwiek zdążył go powstrzymać, Tavis zdarł z niej odzienie, ukazując wszystkim jej szczupłe ciało.

Meg podniosła dłoń do twarzy i jęknęła.

– Matko Boska! – szepnął Gavin.

Donald i Colin nie byli w stanie wydusić nawet słowa.

Arabella przez chwilę nie wiedziała, co robić, zaskoczona sytuacją. Nie mogła uwierzyć, że ośmielił się to uczynić. Chciała uciec, ale pomyślała, że okazałaby w ten sposób słabość. Nie chciała, by Tavis Stewart ją pokonał. Powoli, z dumnym uśmiechem, wyprostowała się, podniosła dłonie do głowy i rozpuściła włosy, podając Meg kościany grzebień. Włosy otoczyły Arabellę srebrnym welonem.

– Jestem dziewicą, milordzie, więc mam prawo przystąpić do zaślubin z rozpuszczonymi włosami – rzekła spokojnie i wyraźnie.

Jej opanowanie przywróciło mu zdrowy rozsądek. Sam był zdziwiony swym postępkiem, ale teraz już nic nie mógł na to poradzić. Nie mógł przeprosić ani się wycofać, bo okazałby w ten sposób słabość.

– Tak, jesteś dziewicą i masz do tego prawo – odparł ponuro i zwrócił się do księdza: – Jesteśmy gotowi, Colinie.

Podziwiać należało Colina za to, że nie przekręcił słów ceremonii. Nigdy jeszcze panna młoda nie stała przed nim naga. Nie słyszał jednak o zakazie stawania do ślubów bez odzienia. Pięknym, ciepłym głosem doskonale intonował słowa po łacinie. Nie omylił się ani razu, choć nie było to łatwe. Przypomniał sobie, jak żartował z niego Donald, mówiąc o jego stosunku do kobiet. Bywał z dziewczynami, nim obrał drogę Chrystusa, ale nigdy nie widział przed sobą kobiety zupełnie nago. Arabella Grey była niewiarygodnie piękna i ksiądz zrozumiał dopiero w tej chwili, czym jest prawdziwy pociąg mężczyzny do kobiety.

Gavin i Donald Fleming starali się nie patrzeć na pannę młodą. Gavin czuł wyrzuty sumienia, bo jedno spojrzenie na lady Arabellę przyśpieszyło mu puls, a jego słodka Meg stała, trzymając go za rękę, nieświadoma jego żądzy. Donald za to po raz pierwszy doszedł do wniosku, że może małżeństwo brata nie jest taką pomyłką, jak mu się wydawało.

Większość małżeństw zawierały osoby zupełnie sobie obce i mężczyzna mógł mieć jedynie nadzieję, że trafi mu się kobieta o pięknym ciele. Arabella takie właśnie ciało miała. Jędrne piersi i szczupłe uda zdały się teraz najbardziej kuszące na świecie. Wyobrażał sobie, jak dotyka tych piersi, jak kładzie się między tymi udami. Szczęściem kilt zakrywał objawy pożądania. Gdyby nie on, Donald srodze obraziłby brata. Nie powinien był pożądać szwagierki, nawet jeśli jej wdzięki były chwilowo wystawione na widok publiczny.

Obok Donalda stał Robert Hamilton, który zmagał się ze skutkami wczorajszego pijaństwa. Rano zwrócił całą zawartość żołądka, a teraz chwiał się na nogach, zaś jego skóra pokryła się zimnym potem. Nie był w nastroju do podziwiania najpiękniejszych nawet widoków. Dałby wszystko za ustąpienie objawów lub szybką śmierć.

– Uklęknijcie oboje przed błogosławieństwem -zaordynował Colin Fleming, a młodzi posłusznie uklękli. Colin uczynił nad nimi znak krzyża i powiedział: – In nomine Patris, et Filii et Spiritus Sancti. Amen. – Po chwili ciszy zakończył: – Jesteście mężem i żoną.

– Panie hrabio!

Wszyscy odwrócili się i ujrzeli lady Margery Fleming idącą przez salę rycerską. Włosy miała w nieładzie z powodu pośpiechu, z jakim jechała. Podeszła do zebranych, zdjęła pelerynę i owinęła nią Arabellę. Potem odwróciła się do Tavisa.

– Witaj, matko – powiedział hrabia spokojnie, wiedząc, że nie należy drażnić matki, kiedy jest w takim nastroju.

– Kiedyż to nauczyłam cię – zapytała gniewnie lady Fleming – by obrażać kobiety? A może myślisz, że twój tytuł cię do tego upoważnia? Oburza mnie sposób, w jaki traktujesz to biedne dziecko.

– To biedne dziecko, jak ją niesłusznie nazywasz, matko, już dwa razy próbowało mnie zabić. Dziś rano, wiedząc, iż mam zamiar ją poślubić, próbowała uciec z Dunmor, a kiedy ją sprowadziłem z powrotem, próbowała mnie uderzyć. Uczyniłem ją hrabiną Dunmor i nie nazwałbym tego złym traktowaniem. Dałem jej lepsze nazwisko, niż planował jej kuzyn król.

Lady Fleming była zadowolona, że jej syn w końcu wziął sobie żonę, ale nie wiedziała jeszcze, jak naprawdę wygląda sytuacja. Nim matka zdążyła się nad tym zastanowić, hrabia wyjaśnił jej, co go skłoniło do pośpiesznych zaślubin. Słuchała uważnie, a kiedy skończył, spojrzała na oboje i powiedziała: