– Ten człowiek spędził osiemnaście lat swego życia jako angielski więzień i wrócił do domu z angielską żoną – rzucił ostro Angus. – Był dobrym królem, pani. Ale on był prawdziwym mężczyzną, jeździł konno, walczył wręcz i świetnie strzelał z łuku. Był silny jak tur i uwielbiał machiny wojenne. On wiedział, jak rządzić krajem!

– Był żołnierzem, ale też poetą i miłośnikiem muzyki, panie.

– Może, ale przede wszystkim był żołnierzem, a jego wnuk nie umie nawet utrzymać się w siodle – prychnął Angus.

– Nie potrzebuje tego, by władać Szkocją i utrzymać pokój z Anglikami!

Archibald Douglas spojrzał głęboko w zielone oczy hrabiny Dunmor i nagle zaczął się śmiać. Była taka malutka, a wcale się go nie bała, nie była nawet onieśmielona jego spojrzeniem.

– Tavisie, jesteś pewien, że ta twoja żona to Angielka? Wygląda mi raczej na to, że pochodzi ze Szkocji, bo dzielna jest jak Szkotka.

– Nie sądziłam, panie, że Szkoci mają wyłączność na odwagę – rzuciła Arabella, odwracając się na pięcie i ruszając w stronę królowej.

Hrabia Angus zaczął się głośno śmiać.

– Tavisie, ona ci urodzi tuzin zdrowych dzieci, ale niech mnie Bóg broni przed nią, ma język ostry jak żądło osy.

– Wstrętny, arogancki dudek – mruczała pod nosem Arabella, idąc przez salę rycerską, nie patrząc właściwie, gdzie stąpa. Wpadła na kogoś i powiedziała, spojrzawszy mu w oczy:

– Przepraszam, panie! Zaczerwieniła się i skłoniła pośpiesznie.

– Nic takiego, dziecko drogie – powiedział ciepło król – ale twoja śliczna buzia zdradza mi, że jesteś czymś wielce wzburzona.

– Owszem, panie, hrabia Angus to głupiec! – rzuciła, nim zdołała się powstrzymać.

Król skinął zgodliwie.

– Muszę przyznać, że czasem zgadzam się z pani osądem. Czym cię tak oburzył?

– Panie – zaczęła Arabella. – Jestem tylko kobietą i nie miałam sposobności, by zająć się nauką, ale zwykły rozsądek podpowiada mi, że lepiej żyć w pokoju niż w stanie wojny. Wojna niszczy życie i własność. Postęp możliwy jest tylko w czasach pokoju i dobrobytu. Wiem, że czasem mężczyźni nie mają innego wyjścia, jak pójść na wojnę, ale mnie się zdaje, że Szkoci wolą najpierw stoczyć walkę, a potem pytać, o co poszło.

Jerzy Stewart zaśmiał się, ubawiony sprytnym osądem swego narodu, wypowiedzianym przez maleńką Angielkę.

– Niedługo wśród nas żyjesz, a już nas dobrze poznałaś – rzekł.

– Panie, całe życie mam Szkotów u bram zamku. Zdążyłam dobrze ich poznać! – odparła.

– Angus zawsze mnie krytykował, dziecko – odparł król. – Ja nie jestem w gorącej wodzie kąpany. On nie rozumie tego, że król powinien rządzić głową, a nie mieczem.

– On się nie zna na sztuce – powiedziała szczerze. – W całej Europie rozkwita muzyka, poezja i malarstwo, a tu w Szkocji zachęca się tylko do sadzenia kapusty i marchwi!

Król Jerzy śmiał się już głośno. Dawno tak dobrze się nie bawił podczas rozmowy. Żona jego brata okazała się cudowna.

– Którą ze sztuk ty, pani, preferujesz? – zapytał.

– Muzykę, jak mi się zdaje. Nie umiem grać, ale moja matka i ja często śpiewałyśmy w Greyfaire. Ojciec uważał, że nie potrzeba nam gościć u siebie minstreli, bo my dwie śpiewamy lepiej od nich. Matka jednak nalegała, byśmy sprowadzili minstrela z Irlandii, bo jak inaczej miałyśmy się nauczyć nowych pieśni? Och, panie, tyle można się nauczyć, a ja tak niewiele wiem! – mówiła z pasją młoda hrabina.

Król był wzruszony. Szkoci nie doceniali nauki, choć wybudowano w tym kraju dwa wspaniałe uniwersytety, jeden w Edynburgu, a drugi w Glasgow.

Żadne prawo nie wymagało, by synowie szlachetnych rodów uczyli się na nich. Nikt nie uważał, że porządny Szkot powinien umieć czytać i pisać czy dodawać, choćby po to, aby jego własny rządca nie mógł go oszukać. Szkoci tkwili w przekonaniu, że mężczyzna powinien umieć walczyć, umierać i zająć się kobietą, by urodziła mu mnóstwo dzieci. Kobiety zaś uważały, że skoro mężczyźni nie muszą umieć czytać i dodawać, to one tym bardziej nie.

– Czego chciałabyś się uczyć, moja droga? – zapytał król.

– Wszystkiego! – odparła z ekscytacją. Jerzy znów się roześmiał.

– A od czego byś zaczęła?

Zastanowiła się chwilę i odparła:

– Od historii, panie. Historii Szkocji. Nie sądzę, by ktokolwiek kiedykolwiek uważał mnie za Szkotkę, ale mój mąż jest Szkotem i dzieci, wszystkie z wyjątkiem jednego też nimi będą, więc powinny znać historię swego kraju.

Królowi spodobało się to, co powiedziała i zaintrygował go fragment „z wyjątkiem jednego”.

– Co miałaś na myśli, mówiąc: „z wyjątkiem jednego”?

Arabella nagle zrozumiała, co zrobiła, i zasłoniła usta.

– Pośpieszyłam się, panie, bo Tavis dopiero miał z tobą omówić tę sprawę. Będzie zły, że zwróciłam uwagę waszej wysokości na tę sprawę, nim przedstawił ją wam osobiście.

– Masz zamiar być posłuszna mężowi? – zażartował i czekał z zaciekawieniem. – Chyba bardzo kochasz Tavisa, skoro jesteś posłuszna. Z tego, co widzę, sama poradziłabyś sobie z rządzeniem w zamku Dunmor, gdyby zaszła taka potrzeba.

Zaczerwieniła się, nie mogąc znaleźć wyjścia z niekorzystnego położenia. Król Jerzy poklepał ją po ramieniu.

– Nie bój się, nie będę nalegał. Mój brat znany jest ze swojej porywczości, a ty też nie jesteś cicha jak mysz pod miotłą. Pasujecie do siebie oboje.

Tavis uwolnił się wreszcie od hrabiego Angusa i ruszył w stronę brata i żony rozmawiających pośrodku sali. Nagle drogę zagrodziła mu piękna kobieta.

– Tavisie Stewart, jak miło cię widzieć. Tęskniłam za tobą – zamruczała zalotnie.

– Lady Morton – przywitał się chłodno hrabia.

– Cóż to, panie. Jeszcze tak oschle mnie nie witałeś – stwierdziła ślicznotka, a jej bursztynowe oczy pociemniały ze złości. – Zawsze pałałeś do mnie wielką namiętnością – dodała cicho.

Tavis, mimo wyraźnej irytacji, musiał pochylić się nieco, by usłyszeć, co mówiła. Poczuł w nozdrzach zapach jej perfum z mnóstwem piżma. To była jej stara sztuczka. Kiedy chciała, by mężczyzna przybliżył się do niej, zaczynała mówić ciszej.

– Jestem już żonaty, madame – rzekł.

Sorcha Morton roześmiała się i znajomym gestem odrzuciła do tyłu rude włosy. – Wiem o tym, panie. Wszyscy plotkowali o tym na dworze zeszłego lata. Naprawdę zdarłeś odzienie z tej biedaczki przed ołtarzem? – zapytała i zadrżała z ekscytacji. – Na pewno tak. To niezwykłe, Tavisie. Twoja biedna mała Angielka musiała ciężko przeżyć takie upokorzenie.

Z drugiego końca sali hrabina Dunmor zauważyła piękną kobietę pogrążoną w rozmowie z jej mężem, i zapytała króla:

– Kim jest ta dama, tak swobodnie zachowująca się wobec mojego małżonka?

Król ukrył uśmiech.

– To lady Sorcha Morton, moja droga. Owdowiała kilka lat temu, a lord Morton niewiele jej zostawił w spadku.

– Dobrze się ubiera, jak na osobę niezbyt majętną – zauważyła cierpko Arabella. Ciemnozielona, aksamitna suknia lady Morton ozdobiona była futrem kuny. – Jak to możliwe, że utrzymuje się na dworze?

– Nie powinnaś się tym zajmować, moja droga – powiedziała królowa, przyłączając się do nich. Podeszła, bo zauważyła, że jej mąż w rozmowie z Arabella często się uśmiecha i była ciekawa, co go tak bawi. Nie był bowiem człowiekiem skorym do śmiechu. Wzięła Arabellę pod ramię i oświadczyła: – Lady Morton, moja droga, jest kobietą, która przyciąga samotnych dżentelmenów. Żyje z ich niemądrej hojności. Nie powinnaś się z nią zadawać, choć ona często odwiedza nasz dwór. Nie łamie wszakże prawa, więc nie mogę z czystym sumieniem zabronić jej tu bywać. Trzeba nam ją jednak ignorować.

– Czy mój mąż jest jednym z tych „samotnych dżentelmenów”?

– Chyba był nim kiedyś – przyznał król, a potem zwrócił się do żony: – Nie, moja droga, nie patrz tak na mnie, jakbyś mnie chciała zamordować. Przecież lady Arabella nie sądzi chyba, że Tavis żył w celibacie przed jej poznaniem. Poza tym to była krótka znajomość. Sorcha jest zbyt drapieżna i ostentacyjna w swojej kobiecości, by dłużej przyciągnąć uwagę mego brata. Szczerze mówiąc, sądzę, że związał się z nią jedynie z ciekawości.

– Z ciekawości? – zdziwiła się królowa. – Nigdy nie słyszałam nic ciekawego o tej kobiecie, a ty, Jemmie?

Król znów się roześmiał.

– Żadna kobieta prócz ciebie nie jest dla mnie interesująca – odparł gładko.

Teraz królowa zaczęła się śmiać.

– Za sprytny jesteś dla mnie, panie – przyznała i zwróciła się do Arabelli: – Idź i przyprowadź swego męża, moja droga. Tavis wygląda, jakby go coś uwierało. Twoim obowiązkiem, jako dobrej żony, jest ratować go z takich opresji.

Arabella skłoniła się i poszła w stronę, gdzie pochylony nad rudowłosą pięknością stał jej mąż.

– Brakowało mi twego towarzystwa, panie – powiedziała ze szczerym podziwem w oczach.

Hrabia Dunmor uśmiechnął się do swej pięknej żony. Słyszał irytację w jej słodkim głosie i zauważył, że zupełnie zignorowała lady Morton.

– Cóż, moja droga, chyba będę musiał cię zabrać do domu, by udowodnić ci swoje oddanie.

– Och, panie mój, jesteś strasznie nieprzyzwoity! Sprawiłeś, że naprawdę mam ochotę już wyjść – rzekła i teatralnym gestem odciągnęła go na stronę.

Sorcha Morton była oburzona faktem, iż tak bezczelnie ją zignorowano i pośpiesznie porzucono. Tavis Stewart nie próbował nawet przedstawić jej swojej żonie, a co gorsza, nie raczył nawet się pożegnać.

– Zapłacisz mi za tę zniewagę, hrabio – mruknęła pod nosem. – Ty też, wstrętna suko!

– Pani, pani, nie okazuj tak otwarcie złości. To do ciebie niepodobne – szepnął jej do ucha książę. Objął ją w pasie i ucałował jej ramię.

– On mnie obraził, wasza wysokość – odparła szeptem. – Nigdy mu tego nie wybaczę!

– Dobry z niego kochanek?

– Tak – przyznała, utonąwszy na chwilę we wspomnieniach.

– Ale ja jestem lepszy.

Sorcha Morton odwróciła się i spojrzała mu w oczy.

– Czyżby, moje książątko? Czyżby?

– Tak – mruknął. – Przy mnie na pewno zapomnisz o moim wuju.

– O rozkoszy, jaką mi dawał, pewnie tak – stwierdziła. – Ale o zniewadze, jaka spotkała mnie od niego i jego żonki o mlecznej cerze, nigdy!

– Gdzie jest twoja kwatera, pani? – zapytał książę Jerzy.

– Mieszkam u kuzyna Angusa.

– Jesteś z rodu Douglasów, pani? Nie wiedziałem.

– Urodziłam się jako Douglas, wasza wysokość.

– Z mniej znanej gałęzi – wtrącił się hrabia Angus, przyłączając się do nich.

– Więc masz zamiar zająć się Sorchą, Jamie? To gorąca sztuka, zapewniam cię. Sam ją obracałem wiele lat temu – powiedział hrabia.

– Nie aż tak wiele lat temu! – rzuciła ze złością Sorcha.

– Nie mówię, że jesteś dla niego za stara – rzekł Angus. – Właściwie, to jesteś zupełnie w sam raz, bo to jurny młodzian. Sam chadzałem z nim na kobitki i to wiele razy.

Książę roześmiał się wesoło, ale przyglądał się przez cały czas z zaciekawieniem młodej żonie wuja. Arabella Stewart była najpiękniejszą kobietą, jaką w życiu spotkał, i musiał przyznać szczerze sam przed sobą, że bardzo jej pragnął. Na razie jednak musiał się zadowolić Sorchą Morton, która, jak twierdzili mężczyźni, była bardzo utalentowaną ladacznicą.

Hrabia i hrabina Dunmor wyruszyli z zamku Stirling do swego domu za miastem. Towarzyszyli im zbrojni, bo ważne osobistości nie podróżują w tych okolicach bez eskorty.

– Lady Morton to piękna kobieta – zaczęła Arabella. – Długo trwał wasz związek?

– Niedługo.

– A to dlaczego? – wypytywała, niezadowolona z odpowiedzi.

– Znudziła mi się szybko – odparł. – Najgorsza w miłości jest chwila, kiedy osoba, z którą się związałeś, zaczyna cię nudzić.

– Ty jej się najwyraźniej nie znudziłeś, panie – rzuciła ostro Arabella.

– Cóż, Sorcha nigdy nie nudzi się mężczyzną. To jej wielka wada. Nie przepuści nikomu.

– Czasem to mężczyzna może się znudzić kobiecie, równie dobrze jak ona jemu – rzuciła poirytowana Arabella i popędziła konia do przodu, ale hrabia dogonił ją po chwili.

– Pani, żądam, byś jechała razem ze mną, jak przystało na hrabinę Dunmor, a nie cygańską dziewuchę. Nie zostawiaj mnie na środku drogi jak jakiegoś barana!

– Więc ty, panie, nie zawstydzaj mnie na dworze swego brata, rozmawiając ze swoją ladacznicą! – wrzasnęła.

Wściekła pogalopowała drogą w dół, aż zjechała ze wzgórza, na którym stał królewski zamek. Nie wiedziała, dlaczego właściwie była taka zła. Myśl, że jej mąż znalazł się kiedyś w ramionach innej, nawet jeśli to miało miejsce dawno temu, nim się poznali, doprowadzała ją do szału. Tuż za nią pędzili jej mąż i jego zbrojni.

Jeśli hrabina Dunmor była zła, to jej mąż kipiał ze złości. Nie zrozumiał od razu zachowania żony. Rozjuszyło go, że Arabella zrobiła z niego głupca przy jego żołnierzach. Zasługiwała na baty za takie zachowanie. Powinien był dać jej dziecko jeszcze przed wyjazdem, by musiała zostać w Dunmor, a wtedy pojechałby na dwór królewski sam. Arabella nie pasowała do tego zamku i do tych ludzi. Jakimże był głupcem, sądząc, że to małżeństwo będzie zgodne i szczęśliwe. Dogonił ją, a ona krzyknęła: