– Nienawidzę cię, zostaw mnie!

– Dlaczego? – zapytał, uchyliwszy się od ciosu. Jaka mogła być przyczyna jej nienawiści?

– Na samą myśl, że ty i ta… suka… Na samą myśl, że leżałeś z nią tak jak ze mną… Och, to nie do zniesienia!

Zazdrosna. Ona była zazdrosna! Gniew minął. Objął żonę i zapytał jeszcze raz:

– Dlaczego?

– Bo cię kocham. Kocham cię, ty ignorancie! – krzyknęła i z całej siły zdzieliła go w twarz, po czym wybuchła płaczem.

Pokiwał głową i potarł policzek.

– Ja też cię kocham, Arabello Stewart – rzekł cicho. – Chyba powinniśmy jechać do domu. Udowodnię ci wtedy, jak bardzo cię kocham.

Naprawdę to powiedziałam? – pomyślała Arabella. – Po co właściwie to powiedziałam? Wraz z tymi straszliwymi słowami uszła z niej gdzieś cała energia. Jak mogła go kochać? Przecież miłość jest słodka i czysta! To nie mogło być to straszliwe uczucie strachu przed każdą kobietą, która mogłaby odebrać jej tego mężczyznę. To nie może być to!

W domu Tavis wniósł Arabellę do sypialni i położył na łóżku. Rozebrał ją szybko i ujął jej twarz w dłonie.

– Powiedz to jeszcze raz! – zażądał.

– Co mam ci powiedzieć? – udawała, że nie wie, o czym mówił, ale on nie dał się zbyć.

Pocałował ją, a ona po chwili zaczęła z równą namiętnością oddawać jego pocałunki.

– Powiedz! Powtórz to, co powiedziałaś mi na drodze. Chcę to jeszcze raz usłyszeć, żono!

– Myliłam się. To nie może być miłość. Zbyt wiele w tym bólu.

– Miłość to ból, ale też rozkosz i szczęście. Kochasz mnie, tak jak ja kocham ciebie. Powiedz mi to jeszcze raz – rzekł i spojrzał jej głęboko w oczy.

– Boże dopomóż – szlochała. – Kocham cię, Tavisie.

Znów zaczęła płakać.

– No już – pocieszał ją, ocierając łzy. Położył żonę na plecach i zaczął rozplatać jej warkocze. Przeczesywał palcami jasne włosy. – Kocham cię, Arabello Stewart. Dzisiaj dam ci dziecko. To będzie silne, zdrowe maleństwo. Nieważne, czy dziewczynka, czy chłopiec. Będzie to dziecko naszej miłości. Miłości i namiętności.

Słyszała wyraźnie te słowa, choć przez chwilę wydawało jej się, że zagłuszy je zupełnie pożądanie, jakie czuła, gdy jego zręczne palce pieściły jej ciało. Chciała mieć dziecko. Miałby to być syn dla Dunmor czy córka dla Greyfaire? Dunmor było ich, ale Greyfaire wciąż pozostawało niepewne. Zadrżała na całym ciele, lecz mimo to pomyślała, że znów ktoś planuje za nią przyszłość.

– Nie mogę być szczęśliwa bez Greyfaire! – krzyknęła nagle.

– Zdobędę dla ciebie tę warownię – obiecał. – Ale najpierw dam ci dziecko!

Siła jego głosu wzmogła pożądanie dziewczyny.

– Urodzę córkę dla Greyfaire!

– Syna dla Dunmor – sprzeczał się z nią ze śmiechem.

ROZDZIAŁ 10

Namiętność, jaką żywił hrabia Dunmor do swojej młodej żony, była tematem plotek na dworze, gdzie już niewiele rzeczy mogło rozbawić ludzi. Jedynie królowi wolno było swobodnie rozmawiać z Arabellą Stewart, bez obawy, iż zostanie wyzwany na pojedynek. Nawet książę James, choć najwyraźniej uwielbiał drażnić swego wuja, nie był wolny od obaw. Jamie Stewart miał wszystkie cechy doskonałego księcia doby Renesansu. Był równie inteligentny jak jego ojciec, wykształcony, ale, choć król był pełen powagi i surowości, książę raczej należał do uroczych wesołków. Król zachowywał się bardzo oficjalnie wobec wszystkich, z wyjątkiem rodziny i najbliższych przyjaciół, z księciem łatwiej było zawrzeć znajomość. Jedyną jego wadą była zbytnia słabość do kobiet, zwłaszcza ze względu na jego młody wiek. W jego łożu zagrzały miejsce kobiety dwa razy od niego starsze i niewiele wyszło nieusatysfakcjonowanych. Hrabina Dunmor umykała mu, co czyniło ją w jego oczach jeszcze bardziej godną pożądania.

Magnateria szkocka, jak zawsze niespokojna, zmienna w swoich poglądach, cieplej spoglądała na księcia, mimo iż wcześniej popierała młodszego brata króla Jerzego III. Chaos spowodowany poprzednimi zamieszkami wciąż był świeży w ich wspomnieniach. Poza tym Jamie, mimo swych miłosnych podbojów, był jeszcze bardzo młody. Nikt nie chciał, żeby powtórzyła się sytuacja Jerzego III, który przejął tron w młodym wieku i był kontrolowany przez ród Boydów, czy ta sama sytuacja za rządów Jerzego II, który we wszystkim słuchał sir Aleksandra Livingstone’a i sir Williama Crichtona. Szkoci chcieli mieć silnego króla, a Jerzy III, mimo głębokiej miłości do sztuki i umiejętności utrzymania pokoju, nie wydawał im się odpowiedni.

Arabella lubiła króla. Mówił uprzejmie, nawet jeśli z trudem podejmował decyzje. Król postanowił nauczyć swoją szwagierkę historii swego kraju. Codziennie przed kolacją hrabina Dunmor szła do prywatnych komnat swego szwagra w zamku Stirling, pięknie zaprojektowanych przez ulubionego architekta króla. Siadała u stóp władcy i słuchała jego opowieści o historii Szkocji. Wkrótce poznała dzikiego i gwałtownego Malcolma Canmore’a i jego królową, Małgorzatę Angielską, która została świętą. To właśnie ta łagodna Małgorzata z linii księcia Alfreda jako pierwsza wprowadziła odrobinę cywilizacji do Szkocji, zmniejszając w toku zmian wpływy i zwyczaje celtyckie. To było cztery wieki wcześniej.

Dwa wieki wcześniej William Wallace z Elderslie został wyniesiony na wyżyny władzy po tym, jak angielski Edward I gwałtem opanował Szkocję. Wallace, młodzieniec niezmiernie wysoki, znany ze swej siły i odwagi, prowadził Szkotów do walki z Anglikami. W końcu schwytano go i zamordowano. Legenda o jego męstwie zachęciła Szkotów do wybrania innego przywódcy, Roberta Bruce’a. To jego córka, Margery, która wyszła za Waltera ze Szkockich Stewartów, dała początki królewskiemu rodowi.

Arabella była tym wszystkim zafascynowana, ponieważ jak dotąd nie udało jej się dowiedzieć wiele o historii innych krajów. Rozumiała powody, dla których czasem Anglia i Szkocja zacięcie ze sobą walczyły. Teraz jeszcze lepiej pojmowała, dlaczego król za wszelką cenę pragnie utrzymać pokój. To nie była słabość z jego strony, tylko siła. Anglicy, od wielu wieków zjednoczeni, prosperowali znakomicie, a podzieleni i zwaśnieni Szkoci – nie. Byli w tyle za swoimi sąsiadami, a jeszcze dalej za krajami Europy.

Często uczestniczył w tych lekcjach książę James. Wyraźnie było widać, że kocha ojca, choć może za mało go szanuje. Książę nie rozumiał, dlaczego król dobiera sobie przyjaciół z niższych sfer, i choć nie był snobem, nie czuł się dobrze wśród takich ludzi jak lekarz króla, William Scheves, radca William Elphinstone, którego ojciec mianował doradcą, zabierając z niewielkiego przybytku w Aberdeen. Ci ludzie nie mieli ani bogactw, ani zaszczytów, ani wysokiego pochodzenia. Mimo ich obecności książę często przychodził choćby po to, by poflirtować z Arabella, która, mimo iż nie popierała rozwiązłości księcia, zaczęła wbrew sobie ulegać urokowi jego czarującej natury.

Pewnego wieczoru po lekcji książę towarzyszył jej w drodze do sali rycerskiej zamku Stirling.

– Dlaczego – zapytał prosto z mostu – nie chcesz mnie, Arabello Stewart? Czyż nie wydaję ci się przystojny? Słyszałaś przecież, że jestem doskonałym kochankiem.

Mimo zaskoczenia jego nagłym i bezpośrednim pytaniem Arabella starała się być uprzejma.

– Panie – rzekła. – Wiem, że damy dworu bywają swobodne w zachowaniu, ale ja taka nie jestem. Kocham męża i szanuję jego nazwisko, tak jak on szanuje mnie. Nie popieram niestałości. Wolałabym być ci przyjaciółką, panie, ale jeśli nie przestaniesz mnie nagabywać, będę musiała o tym porozmawiać z mężem i twoją matką.

– Jesteś, pani, nieugięta – odparł Jamie Stewart, umieszczając w teatralnym geście dłoń na sercu.

Arabella zaśmiała się.

– Panie, nie sądź, iż uda ci się pokonać mój opór wdziękiem, bo mam mocne postanowienie nie ulec mu.

– To nie wygląda na zwykłą nieśmiałość, pani – rzekł, schwyciwszy ją za rękę i odwróciwszy w swoją stronę. – Mówisz prawdę? Nie ma więc dla mnie nadziei? – zapytał, wypatrując w jej twarzy choćby najmniejszej oznaki wahania.

– Postanowiłam być wierna mężowi, wasza wysokość.

– Szczęśliwiec.

– To ja miałam wiele szczęścia, panie.

– Och, gdybym znalazł taką kobietę jak ty, pani…

– Wszystko w swoim czasie, panie. Jesteś jeszcze młody, mimo wielkiej postury i rozwiązłego trybu życia – zaśmiała się wesoło.

– Mogę wszakże liczyć na twoją przyjaźń, Arabello?

– Tak, panie, masz we mnie przyjaciółkę.

Kiedy weszli do sali rycerskiej, dowiedzieli się, że osiemnastego stycznia król Henryk VII poślubił w końcu księżnę Elżbietę z Yorku.

– Nie ważył się dłużej tego odkładać – stwierdził hrabia Angus. – Na gwiazdkę otrzymał petycję od ludu, by nie odkładał dłużej ślubu z dziewką. Mówi się, że najbliżej tronu jest młody Edward, hrabia Warwick. On jest ostatnim z rodu Plantagenetów. Jego zmarły ojciec, książę Clarence, był starszy niż król Ryszard.

– Henryk Tudor – podjął rozmowę król – i jego żona są prawnukami Johna z Gaunt i jego trzeciej żony Katherine Swynford, którzy mieli czwórkę dzieci: trzech chłopców i dziewczynkę. Niestety, dzieci były z nieprawego łoża, bo po śmierci pierwszej żony książę Lancaster zmuszony był poślubić Constanzę Portugalską, mimo iż zakochał się w tym czasie w lady Swynford. Po śmierci drugiej żony książę ożenił się z ukochaną i uczynił dzieci, które otrzymały nazwisko rodu Beaufort, swoimi spadkobiercami. Matką rodu Tudorów jest lady Margaret Beaufort, prawnuczka księcia i jego ostatniej żony z linii Johna Beauforta, księcia Somerset. Elżbieta z Yorku pochodziła z linii Joan Beaufort, jedynej córki, jaka urodziła się Johnowi z Gaunt i Katherine Swynford. Poślubiła Ralpha Neville’a, hrabiego Westmorland. Była jego drugą żoną. Pierwsza urodziła mu dziewięcioro dzieci, a Joan Beaufort następnych czternaścioro. Najmłodsza córka, Cecily, poślubiła Ryszarda, księcia Yorku i razem spłodzili króla Edwarda IV i króla Ryszarda III.

Tym razem temat podjęła Arabella.

– Moja matka pochodziła z rodu Neville. Wychowywała się u hrabiego Warwick, Ryszarda Neville’a. Lady Cecily Neville widywałam wiele razy. Nazywano ją „Różą z Raby”, bo była bardzo piękna. Wciąż jest piękna, choć już leciwa. Mimo to wciąż nie wiem, dlaczego król Henryk ociągał się z poślubieniem księżniczki Elżbiety.

– Zdaje mi się – zamyślił się król – że Henryk Tudor chciał zapewnić sobie niezaprzeczalne prawo do tronu, nim ożeni się z dziedziczką Yorku. Są tacy, którzy popierają go jedynie z powodu prawa do tronu jego żony. Trudno mężczyźnie znieść coś takiego.

– Teraz w tarapatach znajdą się Walijczycy – stwierdził Angus. – Młody hrabia będzie zarzewiem buntu, bo król zamknął go w Tower i ożenił się z dziedziczką Yorku. To dobra wiadomość dla Szkocji, bo Anglicy nie będą przysparzali nam kłopotów, kiedy sami mają je w kraju. To odpowiedni moment, by odzyskać na powrót Berwick.

Inni panowie zebrani w sali przytaknęli zgodliwie, ale król powiedział:

– Chcę pokoju z Anglią, Angusie, a wy nie potakujcie tak skwapliwie, panowie. Waśnie na granicach wszystko psują. Trzeba to powstrzymać.

– Powstrzymamy, kiedy odzyskamy Berwick i nauczymy Anglików, co znaczy zaczynać ze Szkotami! -ryknął Angus. – Jemmie, jesteś słaby! Twój ojciec, niech Bóg ma w opiece jego duszę i twój dziad, niech mu Bóg błogosławi, nie trzymaliby się tak kurczowo pokoju jak ty!

Król nic nie rzekł, ale w jego ciemnych oczach widać było bezsilność, bo wiedział, iż ludzie tacy jak Angus nigdy nie zrozumieją jego polityki.

– Więc chciałbyś rozpocząć wojnę na granicy, panie? – rzuciła z furią Arabella. – Gdybyś żył na tych terenach tak długo jak ja, nie byłbyś tak skłonny do swarów! Jak śmiesz krytykować króla za utrzymanie pokoju! Siedzisz sobie w zamku, bezpieczny, w wygodach, i planujesz najechać niewinnych ludzi. Uważasz się za lepszego od innych, bo dobrze władasz mieczem i nie puścisz płazem urazy. Czułeś kiedyś zapach płonącej chaty? Zastanawiałeś się nad tym, że kopyta twojego konia zniszczyły ogród, który miał wykarmić całą rodzinę przez zimę? Dotarły do twych uszy krzyki niewinnych kobiet gwałconych przez twoich ludzi? A może to pragnienie rozlewu krwi tak cię ogłuszyło, że nigdy nie słyszałeś krzyków mordowanych dzieci? Ty i tobie podobni są mi wstrętni, panie, w tym kraju i po drugiej stronie granicy, choć stamtąd pochodzę. To musi się wreszcie skończyć. Ja popieram politykę króla i uważam, że jest najlepszym z was wszystkich!

Na chwilę hrabia Angus oniemiał, zaskoczony wybuchem Arabelli, a potem syknął:

– Dunmor, nie potrafisz trzymać w ryzach swojej kobiety?

Tavis wiedział, co za chwilę nastąpi. Hrabina, choć niewielkiej postury, rzuciła się z pięściami na Archibalda Douglasa i zdzieliła go z całej siły. Zaskoczony i zawstydzony hrabia, na chwilę wytrącony z równowagi, zachwiał się, a potem poczerwieniał na twarzy.

– Jezu Chryste! – ryknął i sięgnął do pasa po sztylet, spoglądając w stronę hrabiego Dunmor.