– To nieodpowiednie zachowanie dla hrabiny Dunmor – mruknął Tavis Stewart.

– Nie prosiłam cię, żebyś się ze mną żenił, panie – rzuciła krótko Arabella. – Pamiętaj, że to ty ukradłeś mnie z domu i zmusiłeś do zamążpójścia.

– I uratowałem cię przed pazurami Jaspera Keane’a – przypomniał hrabia, nie wiedząc, co ma rzec i nie mogąc zaprzeczyć. – Może powinienem był cię tam zostawić, a wtedy moja zemsta już by się spełniła. Nie minąłby rok, jak byś go zabiła.

– Więc lepiej uważaj, panie, bo twoje małżeństwo też nie trwa jeszcze roku – zadrwiła, mrużąc złowieszczo oczy.

Uśmiechnął się, czując rosnące podniecenie.

– Może to ja zabiję cię pierwszy, moja miła – powiedział, prawie szepcząc – bo wiem, jak to uczynić.

Roześmiała się łagodnie.

– Och, panie, przy tobie wiele już razy myślałam, żem umarła i trafiła do nieba – zgodziła się.

Namiętność tych dwojga była wyraźnie widoczna i książę poczuł zazdrość. Mimo iż hrabina wyraźnie dała mu do zrozumienia, że nie chce zdradzać męża, jego pożądanie nie zmniejszyło się ani odrobinę. Przysiągł sobie, że pewnego dnia będzie ją miał. Nie wiedział jak, ale postanowił ją zdobyć. Królowa Margaret, choć nic nie mówiła, wiedziała, jaką reputacją cieszy się jej syn. Zmartwiła się, widząc pożądanie w oczach syna.

Hrabia Dunmor i jego piękna żona pozostali w zamku Stirling do wiosny, ale choć mieli zamiar wracać do domu, gdy tylko drogi będą przejezdne, nieprędko ruszyli w podróż.

ROZDZIAŁ 11

Królowa nie żyła. Nagle, zupełnie bez ostrzeżenia, pewnego lipcowego poranka obudziła się z krzykiem. Dama dworu, która pośpieszyła do jej łoża, usłyszała tylko te słowa:

– Matko Boska, miej litość nade mną.

Zmarła. Wieść o jej śmierci przyjęto w zamku Stirling, w mieście i okolicy z całkowitym niedowierzaniem.

Margaret, córka Christiana I, króla Danii odeszła w wieku dwudziestu dziewięciu lat. Przyjechała do Szkocji jako narzeczona Jerzego III, mając lat dwanaście. Nikt w tym kraju, nawet najwięksi wrogowie jej męża, nie powiedzieli o młodej królowej złego słowa. Kochali ją wszyscy, bo miała słodką naturę i dobre serce. Była również pobożna. Urodziła mężowi trzech synów, dwaj najstarsi mieli na imię James, bo pierworodny jako dziecko był maleńki i sądzono, że szybko umrze. Drugi syn otrzymał to samo imię, by w razie śmierci pierwszego zachować je w dynastii. Trzeci syn zwał się John.

Król po śmierci żony nie mógł dojść do siebie. Siedział w milczeniu i wpatrywał się w ściany komnat, głuchy na błagania, nie był nawet w stanie rozporządzić pogrzebem. Jerzy Stewart nigdy nie umiał podejmować szybkich decyzji, zwłaszcza w sprawach oficjalnych, ale teraz odmawiał jakichkolwiek działań. Nawet jego najlepszy przyjaciel, młody John Ramsey, którego uczynił hrabią Bothwell, nie mógł do niego dotrzeć.

Rodzina króla, Stewartowie, z pomocą możnowładców zaplanowała pogrzeb. Wszyscy zastanawiali się, co nastąpi po jej śmierci. Niektórzy już myśleli o odpowiedniej następczyni nieboszczki. Między kandydatkami znalazła się wdowa po królu Anglii, Elżbieta Woodville.

Dzień pogrzebu powitał wszystkich mgłą i szarym niebem.

Droga do kościoła św. Michała, którą miał przejść kondukt pogrzebowy, była wypełniona tłumem prostych ludzi, z których wielu otwarcie płakało po stracie królowej. Trumnę okrytą czarnym całunem wiozły czarne konie w złotych czaprakach. Przed nimi jeźdźcy odziani na czarno wznosili proporce Szkocji i Danii. Inni wieźli herby panującego rodu Danii i Szkocji. Duchowni z całej Szkocji, biskupi i opaci odziani w odświętne szaty, w pierścieniach z drogimi kamieniami, stanowili bolesną plamę koloru między żałobnikami idącymi za trumną. Kroczył tam król w czerni z odkrytą głową, za nim synowie, najmłodszy na rękach niani, i siostry króla: Margaret, stara panna, i lady Mary Hamilton, damy dworu królowej. Za nimi szli dworzanie, służba i inni, których zaproszono.

– Skąd tu tylu ludzi z gminu? – zapytała Arabella. – Przecież nie znali królowej, a mimo to płaczą po niej rzewnie.

Hrabina Dunmor nigdy nie brała udziału w takiej uroczystości i nie wiedziała, czego może się spodziewać.

– Królowa była hojna, chętnie przyjmowała ludzi na audiencjach i wysłuchiwała ich skarg – szepnął Tavis. Zwykli ludzie z gminu też u niej bywali. Nigdy nikogo nie odesłała, nigdy nie przerwała i słuchała do końca. Dawała im nie tylko pieniądze, ale również poczucie, że są coś warci, skoro ich sprawą zajęła się sama królowa. Była wielce pomocna Jemmy’emu.

Po pogrzebie król nie chciał wrócić do zamku Stirling, więc cały dwór przeniósł się do stolicy, której król szczerze nie cierpiał, do zamku Edynburg. James Stewart zachowywał się tak, jakby czuł się odpowiedzialny za śmierć żony i karał sam siebie, przenosząc się w to miejsce.

Stewartowie z Dunmor zamieszkali w swym domu w Edynburgu przy ulicy High. Arabelli podobała się stolica, była niezwykła, kolorowa, pełna targowisk, kupców, towarów z całego świata, jakich wcześniej nie widziała. Nie lubiła tylko chodzić ulicami miasta, które przypominały bardziej doły kloaczne. Spotkać tam można było nie tylko szanowanych obywateli, ludzi z gminu, ale też psy, świnie, szczury i wszelkie robactwo.

Arabella, jak inne damy dworu, nosiła perfumowaną chustkę z zapachem goździka.

– Wracajmy do domu – zaproponował Tavis, kiedy rano obudzili się w łożu jakieś dwa tygodnie po pogrzebie królowej. Był początek sierpnia.

– A co będzie z królem? – zapytała męża. – Odsunął się od wszystkich w swym bólu. Mamy go zostawić na łaskę jego wrogów?

– Jemmie sam musi sobie z tym poradzić. Nawet się z nim nie widujemy. Na razie nawet najbardziej zajadli wrogowie króla nie odważą się go zaatakować. Pora nam wracać do domu. Poza tym jeszcze o czymś mi nie powiedziałaś – rzekł, całując ją w czubek nosa.

Zaczerwieniła się.

– Panie, nie jestem pewna, o czym mówisz – odparła.

– Będziemy mieli dziecko? – zapytał z nadzieją.

– Nie jestem pewna. Powinnam najpierw porozmawiać z twoją matką. Skąd wiesz takie rzeczy?

– Przyglądam ci się uważnie, bo cię kocham, i zauważyłem, że nie miałaś zwykłych kłopotów, jakie miewają damy.

– Może to coś innego – zastanawiała się. – Muszę porozmawiać z twoją matką, zanim się upewnię. Nie miałam jeszcze dziecka, a kiedy moja matka rodziła ostatnie, sama byłam jeszcze mała. Kiedy nosiła pod sercem dziecko Jaspera, nic nie zauważyłam.

– Masz wszystkie objawy, moja droga – uśmiechnął się czule. – Brzuch masz okrąglejszy, a piękne piersi twardsze. Rośnie w tobie mój syn.

Ujął dłonią jej twarz i ucałował.

Poczerwieniała jeszcze mocniej. Mimo iż była jego żoną od roku, a od ośmiu miesięcy spędzała z nim noce, wciąż jeszcze była odrobinę nieśmiała. Wstydziła się, że wiedział o wszystkich jej intymnych sprawach, nim ona sama je odkryła.

Zobaczył w jej ślicznych oczach irytację i szybko dodał:

– Jestem najstarszym synem mojej matki, więc wiem, jak zachowuje się kobieta, kiedy jest przy nadziei.

– Chciałam ci zrobić niespodziankę – nadąsała się.

– Sama jesteś dla mnie nieustającą niespodzianką – mruknął i znów ją pocałował. – Jemmie nie będzie nam wzbraniał wyjazdu. Nie teraz, kiedy rośnie w tobie mój dziedzic. Później drogi mogą być nieprzejezdne. Poza tym teraz to nie jest dla ciebie odpowiednie miejsce.

Król zezwolił im na powrót do Dunmor, choć nie zechciał nawet zobaczyć się z nimi, tak wielka była jego żałoba po zmarłej żonie.

W domu Flora i Lona potwierdziły podejrzenia hrabiego. Dunmor będzie miał spadkobiercę.

– Albo spadkobierczynię – upierała się Arabella. – Jeśli to będzie dziewczynka, nazwę ją Margaret na cześć zmarłej królowej.

– Nie dasz jej imienia swojej matki? – zdziwiła się lady Margery.

– Nie.

– Chyba wybaczyłaś już tej biedaczce.

– Tak – odparła Arabella – ale nie mogę zapomnieć, że związała się z sir Jasperem. Nie była złą kobietą, ale głupią. Teraz to rozumiem. Mogła mu odmówić. Miała do tego prawo, ale nie odmówiła. Nie pozwolę nigdy, by mężczyzna robił ze mną, co zechce!

– Oby Bóg sprawił, że nigdy nie znajdziesz się w takiej opresji – modliła się lady Margery.

– Kobieta znajduje się w opresji tylko wtedy, gdy na to pozwała – zarzekała się w swym braku doświadczenia i niewinności hrabina.

– Każde z nas czasem okazuje słabość, Arabello – zauważyła cicho lady Margery. – Każdy, mężczyzna i kobieta. Nie ma w tym zbrodni, bo tacy już jesteśmy.

Meg i Ailis niedługo po powrocie hrabiego i hrabiny urodziły synów. Donald Fleming, który wydawał się Arabelli nieznośny i gburowaty, okazał się doskonałym wujem, zakochanym w dwóch maluchach.

Lona również bardzo się interesowała małymi dziećmi. Gdy tylko mogła, przytulała je i czule do nich przemawiała. Arabella była początkowo zdziwiona jej zachowaniem. Lona pochodziła z licznej rodziny, ale nigdy wcześniej nie przejawiała takiego zainteresowania niemowlakami. Nagle zrozumiała. Jej przyjaciółka z dzieciństwa po prostu się zakochała. Nic nie mówiła, więc hrabina postanowiła milczeć i obserwować uważnie swoją służkę. Czuła się w obowiązku upilnować córkę FitzWaltera. Nie mogła pozwolić, by uwiódł ją byle kto!

Cierpliwość Arabelli została wynagrodzona w dzień św. Marcina, kiedy zauważyła, jak jeden z mężczyzn z klanu, zwany Fergusem, niesie za Loną kosz z jabłkami. Fergus! Ależ oczywiście, pomyślała z uśmiechem Arabella. Zawsze kręcił się w pobliżu, kiedy nie był na służbie.

Gdy pewnego wieczoru słuchali w sali rycerskiej gry na kobzie, Arabella zagadnęła do męża:

– Co sądzisz o Fergusie, tym człowieku, który przywiózł do nas Lonę i jej brata?

– Fergus MacMichael? Do dobry chłopak. Jest żołnierzem, ale pewnego dnia pewnie zostanie kapitanem. Los mu sprzyja.

– Ma żonę?

Tavis próbował sobie przypomnieć.

– Nie – odparł i spojrzał podejrzliwie na żonę. – Skąd ta ciekawość, dziewczyno?

– Zdaje się, że Lona nie spuszcza go z oka i chyba nie jest mu obojętna. Nie chciałabym, żeby ją zhańbił albo złamał jej czułe serce. Lona nie tylko jest moją służąca, ale i przyjaciółką.

– Porozmawiam z nim i pozwolę mu się do niej oficjalnie zalecać.

Następnego ranka Fergusa wezwano do jego lordowskiej mości.

– Chcesz się zalecać do służącej mojej żony? – zapytał Tavis prosto z mostu.

Fergus zaczerwienił się, ale nie odwrócił wzroku.

– Tak, panie.

– Jesteś więc wolny?

– Tak, milordzie.

– Masz na to pozwolenie moje i mojej pani, ale nie wolno ci uwieść Lony ani jej zhańbić!

– Nie, milordzie! Nigdy!

– Więc się rozumiemy.

Opowiedział o wszystkim żonie wieczorem, kiedy leżeli już w łożu.

– Mam nadzieję, że uczyni twoją Lonę szczęśliwą, tak jak ty uczyniłaś mnie, Arabello Stewart – mruknął całując ją w czoło.


Nadeszła zima, a wraz z nią Szkocję ogarnął dziwny spokój. Król wciąż był w żałobie, choć jego żona nie żyła już od sześciu miesięcy. Wysłannicy negocjujący pokój z Anglią poważnie rozważali kandydaturę Elżbiety Woodville na miejsce Margaret z Danii. Nowe wieści zawsze szybko docierały do Dunmor, bo posłaniec z Anglii zawsze zatrzymywał się w zamku na nocleg. Przyrodni brat króla znany był ze swej lojalności i gościnności. Archibald Douglas, którego zamek Hermitage znajdował się nieopodal, konkurował z Tavisem pod względem gościnności, ale ponieważ niezbyt dobrze sobie radził, zmuszony był jeździć do Dunmor, ilekroć chciał się dowiedzieć, co się dzieje w świecie.

– Elżbieta Woodville zniszczy twego brata – powiedział pewnego wieczoru Tavisowi Stewartowi, racząc się jego wyśmienitym winem w sali rycerskiej zamku Dunmor. – Mówią, że jest kobietą namiętną, zupełnie nie w guście Jemmiego, choć Jamiemu na pewno się spodoba.

– Henryk Tudor z pewnością chętnie pozbędzie się teściowej – rzekł ze śmiechem Tavis. – To straszna jędza. Trwają negocjacje i to od nich wszystko zależy, Archie, dobrze o tym wiesz. Chodzi tu o pokój między naszymi krajami, a przecież to nie małżeństwo Jemmiego z tą straszną harpią zapewni nam wieczny pokój.

– Ale może skłonić twego brata do walki z Anglikami – zaśmiał się Angus.

– Król nie ożeni się z tą damą – stwierdził spokojnie Tavis. – Traktat pokojowy jest już gotowy do podpisania, a Henryk Tudor ma ważniejsze kłopoty niż zamążpójście Elżbiety Woodville.

– Młody człowiek z Irlandii – przytaknął Archibald Douglas.

– Mówi się, że koronują go w Dublinie. To niepomyślna wieść dla Tudora.

– Ma teraz dziedzica, księcia Artura.

– Tak, ale niektórzy zatwardziali zwolennicy Yorku wolą małoletniego księcia z Yorku niż króla z Lancaster – odparł hrabia Dunmor.

– Ten chłopiec to uzurpator, a przynajmniej tak twierdzi Henryk Tudor. Ponoć nawet wyciągnął biednego małego Plantageneta z wieży, by go pokazać ludziom. – Hrabia Angus zamyślił się na chwilę. – Jeśli ten chłopiec jest prawdziwym księciem Yorku, może chłopiec z Irlandii jest jednak dziedzicem Yorku.