– Nie pozwolę ci jechać – odparł krótko.

– Nie możesz mnie powstrzymać! – krzyknęła, próbując się odsunąć, ale nie chciał jej wypuścić.

– Owszem, mogę. Sądzisz, że mój wuj, kiedy dowie się o twoich planach, pozwoli ci jechać? Wiesz, że to niemożliwe.

– Nie potrzebuję jego pozwolenia – stwierdziła, a król roześmiał się szczerze rozbawiony.

– Nie wiem, jak wam się udało tyle wytrzymać w małżeństwie i nie pozabijać się nawzajem. Czy wy zgadzacie się w jakiejkolwiek kwestii?

– Oczywiście – rzuciła poirytowana. – Nawet jeśli mamy różne zdania, wciąż się kochamy.

Król znów spoważniał.

– Nie pozwolę ci jechać bez zgody męża, pani, a jeśli mnie nie usłuchasz, zdradzę mu twoje plany. Bez mego pozwolenia nigdzie nie pojedziesz, bo i tak nic nie wskórasz.

– Nie mogę przyprawić rogów memu mężowi – rzuciła stanowczo Arabella.

– Nie musi się dowiedzieć, słoneczko – pocieszał ją Jamie. – Nie należę do mężczyzn, którzy przy kolacji chwalą się swoimi podbojami.

– Nie mogę – stwierdziła.

– Więc musisz zrezygnować ze swego ukochanego Greyfaire. Jesteś na to gotowa?

W pięknych oczach hrabiny Dunmor pojawiły się łzy. Przez ostatnie kilka lat marzyła o odzyskaniu Greyfaire. Nie mogła tak po prostu porzucić marzeń i pozwolić, by w majątku jej ojca rządził sir Jasper Keane. Nie mogła znieść myśli, że on tam jest teraz panem.

– Muszę to przemyśleć – szepnęła.

Boże drogi! Co miała robić? Jak mogła zdradzić Tavisa Stewarta, skoro go tak bardzo kochała? Mimo to… przecież obiecał odzyskać Greyfaire. Nie uczynił tego, a Arabella podejrzewała, że zamierzał zgodzić się z decyzją angielskiego króla, jakakolwiek by ona była.

Postanowiła, że nie zostawi Greyfaire na łaskę sir Jaspera Keane’a, ale też nie mogła zdradzić Tavisa tylko po to, by zaspokoić żądze Jamiego Stewarta.

Przypomniała sobie słowa jednej z bardziej postępowych dam dworu, która usłyszawszy, że jej mąż do tej pory nie odzyskał obiecanego przed ślubem Greyfaire, poradziła jej, by się z nim rozwiodła, kierując się kobiecym honorem hrabiny Dunmor.

Miała wrażenie, że serce już na zawsze przestanie jej bić w piersi. Nie miała więc innego wyjścia? Chciała mieć Greyfaire, ale wyglądało na to, że tylko ona sama mogła je odzyskać. Wymaga tego honor jej rodu, ale by go oczyścić, musiała poświęcić własne szczęście.

Jerzy IV obserwował ją uważnie. W jej twarzy widział niezdecydowanie, rozpacz, wszystkie miotające jej duszą uczucia. Czuł już smak zwycięstwa, słodki smak pięknej kobiety.

W końcu odezwała się, zaskakując go zupełnie:

– Zgadzam się na twoje warunki – rzekła – ale najpierw musisz coś dla mnie uczynić. Mężczyźni, zwłaszcza Szkoci, bardzo są czuli na punkcie swego honoru. To sprawy honorowe przywiodły mnie do Szkocji. Gdyby nie honor Tavisa, byłabym teraz w Greyfaire. Cóż, kobiety też mają honor, a ja muszę splamić swój, by odzyskać to, co moje. Nie zamierzam jednak splamić honoru męża. Jesteś królem Szkocji i możesz uczynić wszystko, co zechcesz. Uzyskaj dla mnie rozwód od arcybiskupa. Kiedy to uczynisz, wejdę do twego łoża, a potem pozwolisz mi wrócić do Anglii i odzyskać Greyfaire. Sekretne spotkanie z tobą musi pozostać w tajemnicy, bo cokolwiek Tavis sobie o mnie pomyśli, nie chcę, by szargano jego dobre imię. Kocham go bardzo, niestety, Greyfaire również kocham.

– Już wybrałaś – stwierdził król.

– Nie, uczyniłam jedynie wszystko, by odzyskać honor rodu – powiedziała spokojnie Arabella – czyli dokładnie to, co zrobiłby w mojej sytuacji mój mąż, czy każdy inny mężczyzna.

– Jesteś pewna, że chcesz to uczynić? – zapytał z odrobiną poczucia winy.

– Równie pewna, jak wasza wysokość w swoich pragnieniach względem mnie – odparła. Było w niej tyle spokojnej elegancji, że Jamie Stewart przez chwilę czuł się nieswojo.

Zaczerwienił się, zły, że przez nią miał poczucie winy.

– Nie musisz rozwodzić się z moim wujem – rzucił krótko.

– A ty nie musisz mnie posiąść, panie – rzuciła kpiąco – ale twoja miłość do wuja nie powstrzyma cię przed tym. Ja kocham Tavisa naprawdę i nie pozwolę, by splamiono jego dobre imię. Jeśli zgodzisz się, panie, pomóc mi, nie plamiąc honoru mego męża, będę twoją wierną służką do końca mych dni, ale jeśli nie, to przynajmniej ja muszę zrobić to, co trzeba w takiej sytuacji uczynić.

– Nie próbuj mnie uczyć, co trzeba czynić, o pani – rzekł surowo – bo zakończyłem już dni nauki.

– Twój ojciec, niech Bóg ma w opiece jego duszę, powiedział mi kiedyś, że nigdy nie przestajemy się uczyć. Człowiek, który nie chce się uczyć, do niczego się już nie przyda, bo nikomu nie może zaproponować nic nowego – odparła z dumą.

Przycisnął ją do siebie i zatopił usta w jej ustach, aż do bólu. Arabella wyrwała mu się, ale on zagrodził jej drogę i powiedział:

– W przyszłości masz się do mnie zwracać z miłością i czułością, pani. Z ust twych mają płynąć jedynie jęki rozkoszy. Nic innego nie chcę z nich słyszeć! – Pocałował ją znów z pożądaniem tak silnie, że ledwie mogła złapać oddech. – Twój mąż nie wróci tu przez co najmniej dwa tygodnie, bo jego misja wymaga długich rozmów. Nim minie tydzień, będziesz już rozwiedziona, a wtedy znajdziesz się w moim łożu.

– Jedną noc – upierała się.

– Tydzień – zaprzeczył.

– Nie da się tego utrzymać w tajemnicy przez tak długi czas – stwierdziła ze łzami w oczach.

Zastanowił się chwilę i zrozumiał, że miała rację.

– Trzy dni – zgodził się w końcu z ociąganiem. Kiedy wyszedł, Lona wróciła do swojej pani, a widząc ją we łzach, zapytała, czy coś się stało.

– Nic – odparła Arabella.

– Nie mów mi, Arabello, że nic się nie stało, skoro widzę cię we łzach. Znamy się od kołyski i nigdy nie widziałam cię płaczącej. Zdarza ci się wrzeszczeć ze złości, tupać i kopać, co się da, ale nie płakać. Nie mów mi, proszę, że nic się nie stało, bo choć jestem tylko służącą, widzę, że to nieprawda.

Arabella wyjaśniła przyjaciółce sytuację. Lona chciała pomóc swojej pani uciec, ale król kazał postawić straż przed jej komnatą. Lona przypomniała sobie ramiona Fergusa obejmujące ją, i pocałunki, którymi sprawiał, że kręciło jej się w głowie. Chciała wyjść za niego za mąż, ale nie mogła zostawić przyjaciółki w potrzebie. Dlaczego Bella nie potrafiła zrezygnować z Greyfaire? Nie widziała, że Dunmor jest lepsze? Nie musiała tego robić. Nie musiała ulec królowi. Mogła wrócić do domu, do męża. Dlaczego, na Boga, była taka uparta? Ale Lona kochała Arabellę i wiedziała, że pozostanie jej wierna, choć będzie musiała poświęcić własne szczęście. Postanowiła pożegnać się z Fergusem, kiedy miał pojechać z panią do Dunmor po małą Maggie.

Kilka następnych dni spędziły na przygotowaniach do wyjazdu. Arabella postanowiła wyjechać z Edynburga, jak tylko uzyska rozwód i dotrzyma swojej części umowy. Nikt nie musi wiedzieć, że zostawiła Tavisa, niech on sam obwieści na dworze, że zostawił żonę, jeśli tak będzie mu wygodniej.

Kiedy pewnego wieczoru wróciła do swej komnaty po kolacji, Lona ze smutną miną wręczyła jej pergamin. Arabella drżącymi rękoma rozwinęła go i rozłożyła na stole. Pergamin potwierdzał jej rozwód z Tavisem Stewartem. Nim zdążyła się powstrzymać, uroniła kilka łez na dokument. Otarła oczy i osuszyła pergamin, rozsmarowując w kilku miejscach atrament.

– Odeślij to do biskupa, pani – błagała ją Lona. – Powiesz, że to pomyłka, że nie chcesz rozwodu z jego lordowska mością.

– Mam teraz prawo używać mego panieńskiego nazwiska – rzuciła obojętnie Arabella. Potem złożyła dokument, obwiązała go wstążką i podała Lonie. – Umieść to w bezpiecznym miejscu, Lono, a potem przygotuj mi kąpiel. Król na pewno zechce mnie tej nocy odwiedzić. Jeszcze tylko kilka dni i ruszymy do domu, do Greyfaire. Nie cieszysz się, że zobaczysz się z ojcem, matką, Rowanem i siostrami?

Lona miała ochotę rozpłakać się ze złości. Arabella nie potrafiła ukryć, że jest nieszczęśliwa. Właśnie rujnowała sobie życie i chyba nawet zdawała sobie z tego sprawę. Celowo, bez skrupułów dążyła do samozniszczenia, a wystarczyło jedno słowo, by się ratować.

– Nie marnuj czasu, Lono – obruszyła się Arabella. Zadrżała na całym ciele. – Na litość boską! Ale mi zimno!

Lona poruszała się bezszelestnie po komnacie. Nie mogła już nic zrobić, nic powiedzieć, bo i tak jej pani nie zmieni zdania. Pospieszyła do drzwi, zawołała pazia i kazała mu sprowadzić służbę z gorącą wodą. Po krótkiej chwili zjawili się mężczyźni z kubłami wody dla hrabiny Dunmor.

Arabella chodziła po pokoju bez celu, póki ostatni ze służących nie wyszedł za drzwi komnaty. Lona pomogła jej się rozebrać i upięła piękne włosy. Arabella weszła do kąpieli.

– Dobrze więc – rzekła Lona tak, jak mawiała czasem jej matka. – Co się stało, to się nie odstanie, Bello! Jeśli masz zamiar przejść przez to wszystko, to lepiej zacznij się uśmiechać, bo żaden mężczyzna nie lubi kwaśnych kobiet.

Te ostre słowa uspokoiły nieco Arabellę. Lona miał rację. Nikt jej nie zmuszał do tego, co zrobiła. Mogła zapomnieć o Greyfaire. Sama postanowiła odzyskać je za wszelką cenę. Wiedziała, że nic w życiu nie jest za darmo, nawet dla Arabelli Grey. Skoro król dotrzymał swojej części umowy, a uzyskanie rozwodu było jej częścią, to ona też musiała dotrzymać słowa.

Usłyszały pukanie do drzwi. Lona pośpieszyła, by je otworzyć. Wróciła z rzeźbioną, drewnianą skrzynką.

– Paź, który ją przyniósł, nie nosił królewskiego herbu, ale chyba widziałam go między ludźmi króla – rzekła Lona.

– Otwórz – rozkazała służącej Arabella. Dziewczyna wykonała polecenie i rzekła:

– Nowy pergamin i jeszcze… Och! Bello! To najpiękniejszy sznur pereł, jaki w życiu widziałam.

Trzymała w dłoniach lśniące perły o delikatnym, różowym odcieniu. Na końcu sznura znajdowało się serce z ciemnego złota, otoczone mniejszymi perłami.

– Ojej! – westchnęła Arabella, zaskoczona. Nie spodziewała się takiego podarunku. – Otwórz pergamin – rozkazała.

Lona rozłożyła go tak, by Arabella widziała pismo. Jamie naprawdę dotrzymał słowa. Nie tylko napisał do króla Henryka w jej sprawie, ale również przedstawiał w swoim liście Arabellę Grey jako przyjaciółkę. Tak więc Henryk Tudor musiał przyjąć lady Grey, jeśli nie chciał uchybić prośbie króla Szkocji.

– Teraz mam wielki dług u króla – powiedziała ze smutnym westchnieniem Arabella. – Schowaj ten list.

Jest bardzo ważny. I dobrze mnie umyj, bo podobno król nie cierpi niedomytego ciała.

– Może więc – odparła Lona, biorąc do ręki myjkę – wcale nie powinnaś się kąpać.

Arabella nie mogła powstrzymać śmiechu. Po chwili jednak spoważniała.

– Och, Lono! Nie wiem, czy dobrze czynię, ale nie chcę stracić Greyfaire!

– Już dokonałaś wyboru, Bello. Teraz nie masz wyjścia. Gdybyś teraz powiedziała królowi, że zmieniłaś zdanie, naprawdę byś go rozgniewała. Obie wiemy, że musisz dotrzymać swojej części umowy. Lepiej przyjąć to z uśmiechem. Zawsze byłaś silna. Nie pora na okazywanie słabości.

Arabella przytaknęła.

– Masz rację – powiedziała.

Wstała i wyszła z balii. Lona wzięła prześcieradło i szybko wytarła swoją panią. Jej ciało lśniło zdrowiem.

– Podam ci jedwabną koszulę – powiedziała.

– Nie będzie jej potrzebowała – rzekł król. Stał w otwartych drzwiach sekretnego przejścia między komnatą Arabelli i jego prywatnymi pokojami. – Możesz już iść, dziewczyno – rzekł do Lony. – Tej nocy nie będziesz potrzebna swojej pani.

– Nie podoba mi się, że mnie zaskakujesz, panie – rzekła Arabella, kiedy za Loną zamknęły się drzwi. – A na przyszłość, wolałabym sama odsyłać własną służącą.

– Dumna – rzekł król. – Dumna i piękna. Taka duma musi być wrodzona u dziedziczki niewielkiej warowni na końcu świata. – Z wolna wodził oczami konesera po jej ciele. – Niech to, madame, jesteś jeszcze piękniejsza, niż się spodziewałem. Kiepski zawarłem układ, zgadzając się jedynie na trzy noce rozkoszy.

Naga! Stała naga przed mężczyzną, który nie był jej mężem, a mimo to zupełnie się nie wstydziła.

– Umowa, panie – przypomniała mu spokojnie – jeśli dobrze pamiętam, nie gwarantowała żadnych rozkoszy. Zgodziłeś się napisać list w moim imieniu, jeśli ja zgodzę się spędzić z tobą trzy noce. Nie rozmawialiśmy wcale o rozkoszy.

Król zaśmiał się głośno.

– Nie sądzisz, pani, że możemy dać sobie nawzajem rozkosz? – zapytał, zdejmując koszulę i spodnie, bo tylko tyle miał na sobie. Stanął przed nią nagi i widząc, że jej wzrok zagubił się gdzieś ponad jego ramieniem, zaśmiał się znowu. – Podobno jestem pięknie zbudowanym mężczyzną, słonko. Dlaczego nie chcesz na mnie spojrzeć? Ja chętnie ci się przyglądam.

– Chyba nie przyszedłeś tu jedynie oglądać, panie – odparta szorstko, poirytowana własnym tchórzostwem.

Spojrzała na króla chłodno, odważnie przesuwając wzrok po jego ciele, jakby nawykła do spoglądania na nagich mężczyzn. W istocie, był pięknie zbudowany – wysoki, miał długie kończyny i proporcjonalny tors pokryty włosami równie kasztanowymi, jak te na głowie. Powstrzymała krew napływającą do policzków; teraz patrzyła na jego ciało poniżej pasa. Musiała przyznać, że był wyjątkowo hojnie obdarzony przez naturę, jak większość Stewartów.