Arabella Grey wróciła do rodzinnego domu po czterech latach. Był kwiecień, a jej siwa klaczka prychnęła, węsząc znajomy zapach. Stały na wzgórzu, z którego widać było warownię. Wyglądała na daleką, zaniedbaną i opuszczoną. Mimo iż dzień był chłodny i wilgotny od siąpiącego deszczu, w żadnej z chat nie dymiło się z komina. Arabella zadrżała z zimna i smutku.

– Jesteś pewien, Rowanie, że sir Jasper nie przebywa w warowni? – zapytała syna FitzWaltera po raz szósty tego dnia.

– Nie, milady, na pewno go nie ma. Od miesięcy nie był w Greyfaire. Gdyby przyjechał niespodziewanie, ojciec wysłałby kogoś z wiadomością.

– Ruszajmy więc – zawołała do Lony, jadącej z małą Margaret na pięknej kasztance. – No, Lono, jesteśmy już prawie w domu.

Pośród ciężkich kropli deszczu zjeżdżały w dół po zboczu.

– Dlaczego nie widać dymu nad żadnym z kominów? – zastanawiała się głośno.

– Większość kobiet pracuje w sadzie, milady, a starsi mężczyźni pełnią wartę na murach. Nikogo nie ma w chatach. Nawet dzieci i matki są w polu. Sir Jasper wysyła od czasu do czasu swego kapitana Segera, żeby sprawdził, czy któryś z chłopców nie dorósł przypadkiem do służby. Na początku próbowaliśmy chować chłopaków, ale sir Jasper ma spis nazwisk i nikomu nie udało się ukryć.

– A jednak ty wciąż tu jesteś, Rowanie – zauważyła Arabella.

– Tak, mnie się udało – stwierdził rzeczowo. – Ojciec powiedział sir Jasperowi, że pewnego dnia zajmę jego miejsce, powinienem więc zostać i uczyć się od niego fachu. Sir Jasper roześmiał się wtedy i powiedział, że nie ma zamiaru spierać się z nim o jednego chłopaka, bo ceni sobie jego lojalność i woli, żeby dobrze bronił Greyfaire pod jego nieobecność. Teraz już nie muszę się chować, kiedy przyjeżdża Seger.

Arabella skinęła głową.

– Ciekawe, co o tym myślą inne matki – szepnęła. Rowan zaczerwienił się.

– Nie jest mi łatwo, pani. Dziewczęta nie chcą ze mną rozmawiać, bo ich braci wcielono do armii sir Jaspera – przyznał Rowan. – Jednak mój ojciec naprawdę mnie tu potrzebuje. Poza tym udało mi się ukryć kilku chłopaków. Nie wolno im opuszczać chaty za lasem, bo nigdy nie wiadomo, kiedy nadjedzie Seger.

– A jeśli przyjedzie, gdy ja będę w Greyfaire? – przestraszyła się Arabella.

– Zabijemy go, żeby nie powiedział o tym swemu panu – odparł szczerze Rowan.

– Ilu chłopców chowasz w tej chacie, Rowanie? – zapytała Arabella.

– Tuzin, milady.

– To dobrze. Będzie mi potrzebna straż przyboczna, kiedy pojadę do króla.

– Jedziesz, pani, na królewski dwór? Dlaczego? – zdziwił się.

– Żeby król potwierdził moje prawa do Greyfaire. Wiesz, że sir Jasper próbuje zyskać przychylność króla, by ten zagwarantował mu prawa do mojego majątku – wyjaśniła.

– Ale przecież to pani jest dziedziczką Greyfaire, milady! – oburzył się. – Pani jest ostatnią z rodu Grey.

– To prawda, Rowanie, ale kilka lat byłam w Szkocji, a sir Jasper zarządzał moim majątkiem. Król wie o mnie tylko tyle, ile powiedział mu sir Jasper. Nie chcę Greyfaire dla siebie, tylko dla swojej córki. Jeśli król pozwoli mojej córce odziedziczyć warownię, to Greyfaire będzie miało nową linię dziedziców. Poproszę króla o wyznaczenie męża dla Margaret, by nigdy nie było już wątpliwości, co do lojalności dziedziców Greyfaire wobec angielskiego monarchy.

Przejechali przez prawie pustą wieś, a potem ruszyli drogą w stronę warowni. Gdy wieśniacy pracujący w polu zobaczyli ich z daleka, zaczęli biec ku nim, wołając głośno słowa powitania. Arabella szlochała, widząc znajome twarze. Kobiety, które kiedyś uchodziły za zbyt pulchne, miały teraz zapadnięte policzki. Młode dziewczyny przypominały bardziej staruszki. Mimo to uśmiechały się na jej widok i witały ją szczęśliwe, że wróciła.

– Pani! To nasza pani!

– Niech cię Bóg błogosławi, lady Arabello!

– Będzie lepiej! Wróciła do nas dziedziczka!

– Witaj w domu, milady!

– Grey jest znów w Greyfaire! Wróci do nas szczęście.

FitzWalter ze łzami w oczach powitał panią, całując jej dłoń.

– Wróciłaś do domu – powiedział szczęśliwy.

– Wróciłam, FitzWalterze – odparła i uśmiechnęła się. – Dziękuję za powitanie, dobrzy ludzie. Jutro w południe stawcie się w zamku, a opowiem wam, co przeszłam i jakie mam plany na przyszłość. Teraz idźcie do domów, bo deszcz pada coraz mocniej – rzekła i ruszyła w stronę warowni.

Wieczorem umieszczono Margaret w ciepłym, suchym łóżku. Arabella usiadła przy kominku i zamyśliła się. Jak dotąd nie zdawała sobie sprawy, jak niewielki i biedny był jej dom. Przynajmniej wyglądał na czysty i to pewnie za sprawą Rozamundy, żony FitzWaltera. Kamienna podłoga była pozamiatana, a w kątach poukładano suszone, pachnące zioła. W porównaniu z Dunmor, sala rycerska Greyfaire wydawała się bardzo prosta. Stał tam jedynie stół i kilka krzeseł. Zauważyła, że w oknach brakuje paru szyb, a puste miejsca zapchano szmatami.

– Co się stało z oknami? – zapytała FitzWaltera, który jadł z nią kolację.

– To wina ludzi sir Jaspera, których przywiózł ze sobą podczas ostatniej wizyty. To dzikusy – odparł ponuro mężczyzna.

– Szkło jest drogie.

– Masz złoto, pani?

– Tylko jedną monetę. Nie wzięłam niczego, co należało do mego męża.

– Postanowiłem towarzyszyć ci, pani – rzekł stanowczo Fitz Walter.

– A co z obroną Greyfaire? – zapytała zaniepokojona Arabella.

– Zostawię tu mego syna, Rowana. On poradzi sobie ze wszystkim. Poza tym między Anglią i Szkocją jest teraz pokój. Nie musimy się więc martwić o Greyfaire.

– Rowanie – Arabella zwróciła się do najstarszego syna FitzWaltera – powierzam ci mój dom. Zarządzaj nim pod moją nieobecność. Jeśli zjawi się tu sir Jasper, zawrzyjcie wrota i nie wpuszczajcie go do środka.

– A co mam robić, jeśli przyjedzie Seger? – zapytał Rowan.

– Zabij go – odparła krótko.

– Mam nadzieję, że się tu zjawi – rzekł ponuro.

– Módl się lepiej, żeby nie przyjeżdżał, bo może się zdarzyć, że wraz z nim będziesz musiał zabić swego przyjaciela z wioski.

W maju Arabella była już gotowa do drogi. W tym czasie dotarł do nich przez granicę Fergus MacMichael. Lona wyjaśniła rodzicom, co ich łączyło, ale on uznał, że powinien wyjaśnić swoją obecność, więc rzekł:

– Muszę bronić córki mego hrabiego Dunmor.

– To zrozumiałe. Witamy – powiedział tylko FitzWalter i wrócił do swoich zajęć.

– Gdyby przyjechał tu Tavis Stewart, a może zjawić się za jakiś miesiąc, wpuść go do środka i ugość jak należy. To dobry człowiek i należy mu się szacunek. Jest ojcem mojej córki, więc pewnie zażąda, byś mu ją oddał. Powiedz mu tylko, że lady Margaret jest ze mną, a jeśli będzie chciał przeszukać zamek, pozwól mu na to.

Pożegnawszy się, Arabella ruszyła w drogę w towarzystwie Lony, która zajmowała się dzieckiem, Fergusa, FitzWaltera, tuzina chłopców, których Rowan ukrył przed Segerem i jeszcze trzech, którzy w cudowny sposób zniknęli ze wsi, kiedy Seger poszukiwał kandydatów na wojowników dla swego pana. Teraz wyłonili się ze swoich kryjówek, by bronić lady Grey w podróży.

FitzWalter zorganizował po drodze noclegi w zajazdach, a tuż niedaleko Sheen, gdzie rezydował na czas polowania król Henryk, udał się do niewielkiego zakonu, by tam szukać schronienia dla swej pani.

– Przedstawiłeś mnie jako wdowę? – oburzyła się Arabella.

– A cóż miałem im powiedzieć? Siostra przełożona może być nam bardzo pomocna. Jeden z goszczących tu księży jest spowiednikiem królowej i to u niej najpierw powinniśmy szukać posłuchania.

– Królowa wie – powiedziała siostra przełożona w rozmowie z Arabella – co znaczy stracić wszystko i na pewno przychylnie wysłucha tego, co masz do powiedzenia, pani.

Elżbieta z Yorku okazała się młodą kobietą o miłej twarzy, grubych, prostych warkoczach i pięknych, jasnych oczach. Przyjęła swego gościa w jednym z ogrodów, bo popołudnie było ciepłe i słoneczne. Towarzyszyła jej tylko jedna dama dworu, zajęta wyszywaniem.

Arabella zjawiła się w towarzystwie księdza spowiednika. Ucałowała dłoń królowej i spokojnie wyjaśniła swoją sprawę.

– Tak więc, pani, rozumiesz na pewno, dlaczego chciałabym stanąć przed królem i wyjaśnić mu wszystko osobiście – zakończyła swą prośbę Arabella.

– Słyszałam, że przyjechałaś sama. Twój mąż nie chciał ci towarzyszyć?

– Rozwiodłam się z nim, pani. Przysiągł mi, że odzyska dla mnie Greyfaire, ale tego nie uczynił. Przysiągł, że kiedy moja córka skończy sześć lat, odda ją pod opiekę angielskiej rodziny, rodziców jej przyszłego męża, a mimo to po jakimś czasie zaczął szukać narzeczonego dla niej wśród rodów Home’ów i Hepburnów.

– Jesteś kobietą o silnym charakterze, lady Grey – zauważyła królowa, odrobinę przestraszona. – Czy twój mąż zgodził się na ten rozwód?

– Nie musiał. Król Jerzy uznał, że mam słuszne prawo domagać się rozwodu, a biskup St. Andrews nie oponował. Niełatwo było mi podjąć taką decyzję, pani. Wciąż kocham mego męża.

– Więc cierpisz podwójnie – odparła Elżbieta z Yorku. – Rozumiem lepiej niż ktokolwiek, co znaczy być pozbawionym majątku i zdanym na czyjąś łaskę i niełaskę. Zachowałaś się bardzo dzielnie, walcząc o swoje. Z przyjemnością przedstawię twoją sprawę memu mężowi i postaram się, by cię przyjął.

– Kogo mam przyjąć, Beth? – zapytał Henryk Tudor, wchodząc znienacka do ogrodu.

Miał poważną twarz, nadto postarzałą do zmartwień, jakie wiązały się z rządzeniem krajem.

Elżbieta ukłoniła się uprzejmie na widok męża i powiedziała:

– To jest Arabella Grey. Bardzo potrzebuje twojej pomocy.

– Chciałaś, pani, audiencji u mnie, to słucham – rzekł obojętnie.

Arabella po raz drugi opowiedziała swoją historię, a kiedy skończyła, król rzekł:

– Taka warownia, mimo że niewielka, wymaga opieki mężczyzny.

Szybko przejrzał zawartość pergaminu, który wręczyła mu Arabella, i podał go służącemu. Pamiętał, że niedawno napisał coś w tej sprawie do szkockiego króla.

– Jest tam mężczyzna, panie – odparła Arabella. – Nazywa się FitzWalter i był kapitanem mego ojca, a potem rządził Greyfaire i bronił od chwili, gdy ojciec zginął na wojnie. Szkoli do tej roli swego syna, by pewnego dnia mógł zająć jego miejsce.

– Sir Jasper Keane jest lojalny – rzekł Henryk Tudor, ciekaw jej reakcji.

– Jasper Keane jest wierny tylko sobie, panie! -rzuciła ze złością Arabella. – Zamordował szlachciankę ze Szkocji, a potem odmówił satysfakcji jej narzeczonemu. Zamiast walczyć, schował się za sukienką księdza i naraził przez to bezpieczeństwo Greyfaire. Przez niego mieliśmy tylko same kłopoty. Małżeństwo z moją matką było wielkim skandalem i za jej śmierć również on odpowiada. Zdradził króla Ryszarda, by zyskać moją warownię. Nie wierzę, by człowiek tak szlachetny jak wasza wysokość mógł uważać go za swego przyjaciela i by chciał go nagrodzić za wołające o pomstę do Boga uczynki!

Królowa i towarzysząca jej dama osłupiały, przerażone zachowaniem Arabelli, ale chłodna twarz króla rozjaśniła się rozbawieniem.

– Jak na skromną damę, mówisz dość otwarcie, pani.

– Wasza wysokość, porzuciłam wszystko, by odzyskać rodzinny dom. Nie mam już nic do stracenia – odparła szczerze.

– Jak to się stało, że sir Jasper u was zamieszkał? – zapytał spokojnie król. – Twój ojciec wybrał ci go na męża?

– Nie, panie, to był wybór króla Ryszarda.

– I twierdzisz, że nie jesteś osobą ważną? – zażartował złośliwie.

– Nie jestem. To moja matka, niech Bóg ma w opiece jej duszę, była kuzynką Anny Neville. Gdy w obronie kraju zginął mój ojciec, matka, istota słaba i bezbronna, uprosiła królową Annę, by pomogła jej zaaranżować małżeństwo dla mnie. Król Ryszard wybrał sir Jaspera Keane’a. Ani ja, ani moja matka nie znałyśmy go przed postanowieniem króla, a sir Jasper Keane, podstępny człowiek, uwiódł moją matkę, kiedy tylko się do nas sprowadził.

– Chcesz więc się zemścić, pani? – zapytał Henryk Tudor.

– Gdybym była mężczyzną, dawno wyzwałabym sir Jaspera na pojedynek. Niestety, jestem tylko słabą kobietą. Muszę potulnie przełknąć gniew i modlić się do Boga za duszę matki. A co do ziemi, chcę ją odzyskać, bo należy się mnie jako ostatniej z rodu. Sir Jasper nie ma prawa do mego domu. Zresztą ma swoje ziemie w Northby, choć dom spalili mu Szkoci – zakończyła z nieznacznym uśmiechem w kąciku ust.

– Chcesz więc innego męża, pani? – zapytał król.

– Wolałabym nie wychodzić za mąż, panie – rzekła Arabella. – Zarządzanie majątkiem mojego dziecka zajmie mi dużo czasu. Nie wystarczy mi go na innego męża i inne dzieci. Życie na północnych kresach nie jest łatwe, panie. Sir Jasper zupełnie zaniedbał Greyfaire. Zabrał stamtąd wszystkich mężczyzn i chłopców do służby waszej wysokości.

– Ile lat ma twoja córka, pani? – przerwał jej.

– Zaledwie dwa, panie.

– Ktoś z rodu Percy będzie pani odpowiadał? Oczywiście nikt ważny – delikatnie podkreślił jej status. – Sir Henry ma młodego syna z nieprawego łoża, którego bardzo kocha. Chłopiec ma jakieś sześć lat i wychowuje się z dziećmi sir Henry’ego. Jego matka jest córką kapitana w służbie Percy’ego. Ród Percy jest trudny w kontaktach. Jeśli zaproponuję im objęcie warowni, może zaczną mi bardziej sprzyjać.