– Nie jestem zdrajczynią, przyjacielu, i wy też nie. Sprzeciwić się królowi, oznacza zdradzić kraj. Nie mam innego wyjścia, muszę robić, co każe. Lono, ty, FitzWalteri sześciu twoich ludzi pojedziecie za mną do Francji. Pozostali pojadą do Greyfaire i powiedzą innym, że tak naprawdę wcale ich nie zostawiłam. Rowan FitzWalter zajmie się obroną Greyfaire. Jak mniemam, król zajmie się resztą spraw. Ma udawać, że konfiskuje mój majątek.

Odeszła, żeby się uspokoić, ale zamiast tego zaczęła się jeszcze bardziej martwić. Najbardziej obawiała się o Margaret.

– O, Matko Boska – westchnęła – co ja zrobiłam?

– No właśnie, Bello – przerwała jej zamyślenie Lona. – Zastanowiłaś się, co robisz? Margaret nic nie będzie. Wiem, że to o nią się martwisz. Jesteś dobrą matką, choć niestety nie najlepszą żoną.

– Jak śmiesz! – oburzyła się Arabella.

– Jesteśmy przyjaciółkami od kołyski, mimo że jestem pośledniejszego stanu, więc mam śmiałość doradzić ci, żebyś wróciła do męża. On jest ważniejszy niż Greyfaire. Twoja miłość jest ważniejsza niż warownia. Hrabia na pewno przyjmie cię z powrotem.

– Cenię sobie twoją przyjaźń i szczerość, Lono. Kocham hrabiego, ale teraz już nie mogę się cofnąć. Co się stało, to się nie odstanie.

Arabella została w sadzie z córką, która przybiegła, by pochwalić się matce, że dostała małego kotka od siostry Mary. Siedziały obie z matką pod drzewem, aż w końcu zasnęły zmęczone.

Gdy Arabella otworzyła oczy, stała przed nią dama w pelerynie z kapturem.

Dama zdjęła kaptur, a Arabella zerwała się gwałtownie na nogi, oddając dziecko Łonie.

– Wasza wysokość – wydusiła zaskoczona.

– Mój mąż powiedział mi o twojej misji we Francji. Jesteś bardzo dzielną kobietą, lady Grey. Jesteśmy ci oboje bardzo wdzięczni. Wiem od mego małżonka, że martwisz się o córkę, która nie może jechać wraz z tobą. Kiedy poprosił mnie, bym wysłała jedną ze swoich dam po lady Margaret, postanowiłam iść sama, by dać ci uroczyste słowo honoru, że osobiście zajmę się twoją małą córeczką, pani. W mojej rodzinie byłam najstarszą córką, a matka często nas przytulała. Postaram się dać wiele miłości twojej maleńkiej, kiedy ciebie tu nie będzie.

– Wasza wysokość – Arabella zaczęła szlochać.

– Och, nie chciałam cię zmartwić – przestraszyła się królowa.

– Nie zmartwiłaś mnie, pani, jeno ciężko mi się rozstać z moją małą Margaret.

– Ależ to śliczna dziewczynka – zachwyciła się królowa. – Pójdziesz teraz ze mną do mego domu? Mam małego synka. Będziesz mogła się z nim bawić.

– Kotek – rzuciła rezolutnie lady Margaret.

– Tak, kotka możesz zabrać ze sobą – zgodziła się królowa. – Pożegnaj się z mamą – powiedziała i wzięła dziewczynkę na ręce.

– Pa pa, mama – wymamrotała Margaret, zajęta już tylko kotkiem o szarym umaszczeniu i białych łapkach.

– Pa, kochanie – szepnęła Arabella, wstrzymując łzy.

– Lady Margaret wie, że jest kochana i dlatego nie boi się nowych przygód, nawet u obcych ludzi – mówiła Lona szeptem, kiedy patrzyły na odchodzącą kobietę z dzieckiem. – Nic jej nie będzie. Spodoba jej się u królowej. Sama po nią przyszła. Dobra z niej niewiasta.

ROZDZIAŁ 17

Nabrzeże Francji lśniło wśród porannej mgły unoszącej się nad wodą. Arabella spoglądała w stronę lądu z niedowierzaniem. Jeszcze wczoraj była w Anglii, a tu nagle szybki wiatr i wzburzone morze zawiodły ją z Dover do Calais w niecały dzień. Calais od 1346 roku należało do Anglii. Zdobył je król Edward po wojnie, trwającej prawie rok. To właśnie z Calais miała ruszyć do Paryża i mimo iż miała ze sobą swoje konie, pomyślała, że dobrze byłoby kupić niewielki powóz.

Całkiem przypadkiem okazało się, że kapitan statku, którym płynęli, miał szwagra w porcie, więc po wylądowaniu udali się natychmiast do gospody „Sześciu Mieszczan”. FitzWalter wypolerował miecz, by lśnił w słońcu, włożył pancerz i hełm. Jego ludzie wyglądali równie imponująco, choć ich zbroja była tylko skórzana. Podjechali do gospody, eskortując swoją panią, by natychmiast rozpoznano możną i szlachetnie urodzoną dziedziczkę. Kilku stajennych podbiegło i zajęło się końmi.

– Gdzie jest twój pan? – zwrócił się do jednego z chłopców Fitz Walter. – Idź po niego, tylko chyżo!

Właściciel gospody, wysoki, gruby mężczyzna, wyraźnie kulejąc, podszedł do nich i ukłonił się.

– Witaj, milady – powiedział uprzejmie. – Czym mogę służyć?

– Chcę kupić powóz i konie – zaczęła dostojnie Arabella. – Kapitan Dennis ze statku „Syrena” powiedział mi, że masz powóz na sprzedaż.

– Tak, pani, mam – odparł uprzejmie. – Oczywiście, nie jest nowy, ale na podróż się nada. – Mówił i w myśli oceniał młodą szlachciankę, zastanawiając się, ile powinien zażądać. Bogata dama podróżowałaby z własnym powozem i końmi. Biedna wcale by do niego nie przyszła. Pozostawało tylko zgadnąć, na ile ją stać.

– Każ odprowadzić moją panią i jej służącą do pokoju, gdzie będą mogły spokojnie się odświeżyć – rzekł FitzWalter, odgadując myśli gospodarza. – Ja ustalę cenę za powóz.

– Oczywiście, kapitanie – rzucił pośpiesznie gospodarz, kłaniając się nieznacznie. – Marie! – wrzasnął na służkę. – Zabierz panią i jej służącą do komnaty różanej. Szybko!

Okazała dziewczyna podeszła pośpiesznie i skłoniła się, zapraszając Lonę i Arabellę do środka. Gdy znalazły się wewnątrz budynku, kilku mężczyzn skinęło zachęcająco w stronę Marie, która wcale nie miała zamiaru ich odpędzać. Zaprowadziła dwie Angielki do niewielkiego, ale ładnego pokoju. Wchodząc, Arabella zastanawiała się, dlaczego nazwano go komnatą różaną. Potem spojrzała przez okno i zauważyła w oddali ogród pełen róż. Marie przyniosła naczynie do mycia i pachnącą, ciepłą wodę oraz kilka lnianych szmatek do wytarcia. Wybiegła szybko z pokoju, a po chwili wróciła z potrawką z królika, świeżym, wiejskim chlebem, gomółką masła, serem i miską dojrzałych czereśni. Do picia dostały słodkie, białe wino.

– Pozwól, milady, że podam do stołu – rzekła Lona. – Na pewno jesteś zmęczona. Podróż morska jest męcząca dla dam.

– Siadaj, Lono – zaprosiła ją Arabella. – Nie musimy tutaj robić wielkich ceremonii. Marie nam usłuży. – Zwróciła się do służącej z gospody – Dopilnuj, Marie, żeby nakarmiono moich ludzi i napojono konie.

Gdy Arabella i Lona odpoczywały chwilę w portowym zajeździe, FitzWalter wytargował odpowiednią cenę za powóz. Pan Bartholomew polecił im człowieka do powożenia i odpowiednie miejsce na spoczynek w Paryżu i przestrzegł przed rabusiami na drogach.

Gdy po tygodniu dotarli do Paryża, zatrzymali się w „Les Deux Raines”, zajeździe, którego gospodarz, monsieur Reynaud, powitał ich gorąco. Dowiedziawszy się, że angielska lady szuka schronienia na dłuższy czas, zaproponował jeden ze swoich domów nad rzeką, na południe od miasta, gdzie jego zdaniem madame na pewno będzie się podobało.

– Widzę, że madame nie nawykła do życia w mieście – rzekł. – W mieście trzeba się urodzić, by chcieć tu mieszkać. Ten petite maison będzie pani odpowiadał. Zapewniam. Są w nim meble i czynsz nie jest wygórowany.

– Ja to załatwię – mruknął FitzWalter.

Monsieur Reynaud nie był wcale przestraszony ponurą miną FitzWaltera. Targował się z nim zawzięcie, ale w końcu ustalili cenę najmu na rok. FitzWalter postanowił nie płacić mu jednak, póki nie obejrzą domu.

– Poślę służbę, żeby tam posprzątała i wywietrzyła pokoje – mruknął przymilnie monsieur Reynaud. – Maison rwiere na pewno się pani spodoba.

Następnego ranka udali się więc do maison riviere i odkryli z zadowoleniem, że monsieur Reynaud nie przesadzał, rozpływając się nad urokami domostwa. Niewielki budynek był usytuowany nad rzeką i z jego okien roztaczał się wspaniały widok na Sekwanę. W środku było czysto i przyjemnie pachniało. Meble wydały im się trochę podniszczone, ale solidne i w dobrym guście. Na posesji ciągnącej się w stronę rzeki był nawet maleńki ogródek; znalazły się w nim kwiaty, które ścięto i ustawiono na stole w wyszczerbionym wazonie. W kuchni powitał ich biały kot w czarne łaty.

– Nakarmcie go – rozkazała Arabella. – Będzie polował na myszy.

– Więc madame podoba się la maison? - zapytał zadowolony gospodarz.

– Odpowiada mi – odparła krótko.

– Przyślij mi kobiety na służbę. Potrzebuję kucharki i dwóch pomocnic.

Monsieur Reynaud skłonił się i wyszedł, zostawiając im kosz z jedzeniem, by nie byli głodni do czasu, kiedy zjawi się kucharka, co nie trwało długo, bo wkrótce w drzwiach stanęła potężna kobieta, a z nią dwie jej szczuplejsze i młodsze wersje.

– Jestem Barbe, a to moje córki – przedstawiła się po francusku, idąc prosto do kuchni. – Przysłał nas pan Reynaud. Przyjmiemy każdą zapłatę, ale mamy nadzieję, że nie będzie pani skąpa, bo musimy się utrzymać same z własnej pracy.

Nim Arabella zdążyła cokolwiek postanowić, Barbe już rządziła w kuchni, jej dwie córki pilnie się krzątały w pokojach, a zbrojni FitzWaltera przydzieleni do pomocy w domu biegli po wodę do studni. Gdy wrócili, kucharka włożyła dłoń do kubła z czystą wodą i powiedziała głośno:

– Cest V eau! - Potem spojrzała jeszcze raz znacząco na wodę i powtórzyła: - L’eau.

– Ona was uczy. To na pewno po francusku woda. Powtórzcie, głuptasy – strofowała chłopców Lona. – L’eau - powtórzyła sama, wkładając dłoń do kubła za przykładem Barbe.

– Ueau! – powtórzyli posłusznie młodzi żołnierze.

– Chyba nie mam innego wyjścia, jak ją przyjąć. Już się tu rozgościła. Jeśli umie tak samo dobrze gotować, jak uczyć francuskiego, to nam się przyda -zaśmiała się Arabella. – Ile mam jej zapłacić? – zapytała FitzWałtera.

– Milady, zostaw to mnie – rzekł po prostu. Gdyby nie FitzWalter przepadłaby już w podróży.

Miała szczęście, że z nią pojechał. Kapitan najwyraźniej bywał już trochę w świecie i radził sobie z oczywistymi sprawami, o których ona nie miała pojęcia. Za kilka dni będzie musiała pojawić się na dworze. Słyszała, że król Karol VIII miał dopiero dziewiętnaście lat i był, delikatnie mówiąc, niezbyt bystry. Dlatego też ojciec powierzył go opiece regentki, jego bystrej siostry Anny Beaujeu, żony Pierre’a de Bourbon. Kuzyn króla, Ludwik, książę d’Orleans, zaślubiony innej siostrze Karola, Jeanne de Valois nie potrafił się z tyra pogodzić. Obawiał się zbyt wielkich wpływów rodu de Bourbon na rządy w kraju. Poza tym publicznym sekretem był fakt, że kochał się potajemnie z swojej szwagierce Annie.

Ludwik otwarcie odsuwał od siebie Jeanne de Valois, wytykając jej niedoskonałość budowy. Jego żona, mimo iż była osobą czarująca i inteligentną, miała wyraźny garb i mocno kulała. Ludwik niemądrze pochwalił się swoją miłością do Anny Beaujeu, a owa dama, dla której obowiązek znaczył więcej niż namiętność, kazała aresztować nieodpowiedzialnego szwagra. Ostrzeżony przez przyjaciół, Ludwik uciekł do Bretanii i knuł przeciwko Francji na dworze znienawidzonego przez francuski dwór księcia.

Wielu szlachetnie urodzonych poparło księcia d’Orleans, ale Anna Beaujeu nie ugięła się pod ich groźbami. Wystawiła armię złożoną z dwunastu tysięcy zbrojnych i pokonała rebeliantów w lipcu 1488 roku. Książę Ludwik został uwięziony w château Lusignan. Na początku trzymano go tam o chlebie i wodzie, mimo wysokiego urodzenia, ale Jeanne jako dobra żona musiała interweniować w jego sprawie, bo zmieniono jego posiłki na godniejsze, lecz wciąż nie wypuszczono go na wolność. Anna ciągle rządziła Francją w imieniu brata, ponieważ uważano, iż nie jest jeszcze gotów władać krajem.

Karol VIII niewiele czasu spędził w Paryżu w swojej rezydencji de Valois. Zbliżało się lato, więc najbardziej prawdopodobny był jego wyjazd do ulubionego domu króla, château Amboise. Dowiedziawszy się o tym, Arabella w cichości ducha przeklinała Henryka Tudora. Jak, na litość boską, mogła dostać się na dwór, skoro niedługo wszyscy wyjadą z Paryża? Jeśli nie wymyśli czegoś sprytnego, nie będzie wcale przydatna królowi Anglii, a wtedy straci Greyfaire.

Jej dylemat rozwiązał się sam wraz z listem, jaki otrzymała:

„Madame, dowiedziałem się, że zostałaś kolejną ofiarą chciwości Henryka Tudora i uciekłaś do Paryża. Byłbym zaszczycony, gdybyś zechciała towarzyszyć mi w uroczystej kolacji, jaką król wydaje w swoim domu de Valois. Mój powóz podjedzie po panią o czwartej”.

Czytała z ulgą wiadomość podpisaną przez Anthony’ego Vardena.

– Od kogo ta wiadomość? – zapytał FitzWalter.

– Od lorda Vardena – odparła Arabella. Niepotrzebne były dalsze wyjaśnienia, bo kapitan wiedział, kim jest ten człowiek i jakie są jego we Francji zadania. – Wysyła po mnie powóz. Jadę na kolację w dniu św. Jana.

FitzWalter skinął głową i wrócił do polerowania swego miecza, ale Lona zaczęła narzekać:

– To tylko trzy dni, milady! Jak mam przerobić w tak krótkim czasie jedną z tych sukien, którą dostałaś od królowej?