– Pokonałaś mnie, ma Belle, a ja, ku własnemu wstydowi, muszę przyznać, że cię rozczarowałem. Daj mi kilka minut, a odzyskam siły i spróbuję raz jeszcze. To jeszcze nigdy mi się nie przydarzyło i przysięgam, że już się nie przydarzy.

– Milordzie – rzekła spokojnie – jeśli nawet nie osiągnęłam doskonałości, to przynajmniej doznałam wiele przyjemności. Nie ma więc powodu do wstydu. Jesteś najczulszym i najbardziej namiętnym ze wszystkich mężczyzn i mam jedynie nadzieję, że nie rozczarowała cię moja osoba.

– Nigdy. Jesteś doskonała, ma Belle. Absolutnie doskonała. Nigdy ci nie pozwolę odejść! Musisz być moją na zawsze! – rzekł namiętnie.

Arabella wstała z futrzanej narzuty i podeszła do stołu. Sięgnęła po karafkę i kielich. Nalała księciu słodkiego wina, by odzyskał siły. Była rozbawiona i odrobinę przestraszona umiejętnością manipulowania zachowaniem innej osoby. Miała wrażenie, że stała się zimna, bez uczuć. Mimo to wiedziała, że musi to zrobić dla Greyfaire.

– Też musisz napić się wina – rzekł książę i podał jej swój kielich.

– Od wina jestem śpiąca – odparła. – Chyba że wolisz, bym zaraz zasnęła, Adrianie.

– Tej nocy nie zmrużysz oka, ma Belle – powiedział otwarcie.

– Nie mogę zostać na noc – zaprotestowała. – To, co się między nami wydarzyło, Adrianie, powinno zostać tylko między nami.

– Chcę, żebyś została moją metresą, Arabello – powiedział otwarcie. – Chcę mieć cię na stałe, zawsze, kiedy cię zapragnę. Nie zamierzam zakradać się i chować. Nie chcę, byś musiała mieszkać w tym okropnym, małym domku nad rzeką.

– Tylko na taki mnie stać, panie – odparła spokojnie i z godnością.

– Chcę, żebyś mieszkała tutaj – rzekł.

– Nie mogę mieszkać w twoim domu, Adrianie. Co by powiedzieli ludzie? Co by powiedziała twoja żona? Co na to moi rodacy, którzy tu mieszkają? Ja nie mogę odsunąć się od nich, by oni nie odsunęli się ode mnie!

– Więc kupię ci niewielki domek w lepszej dzielnicy – błagał. – Tam moglibyśmy spotykać się bez przeszkód.

– Nie wiem… – zawahała się Arabella. Musiała to omówić z Tonym. Nie wiedziała, jak daleko może się posunąć, by nie zostać odsuniętą przez towarzystwo na francuskim dworze. Nie mogła sobie pozwolić na odepchnięcie przez tych ludzi, więc postanowiła odłożyć decyzję na później. – Musisz dać mi trochę czasu – odparła łagodnie. – Miałam nadzieję, że pewnego dnia ponownie wyjdę za mąż i będę miała dzieci. Och, nie jestem tak głupia, by sądzić, że ożeni się ze mną dworzanin. Nie mam majątku. Ale może bogaty kupiec zechciałby mnie za żonę, choćby dla odpowiednich koneksji, które przecież są w cenie. Gdyby moja osoba stała się tematem skandalicznych plotek, cóż miałabym ze sobą począć, kiedy się mną znudzisz, panie? Nie, nie! Muszę to przemyśleć.

– Nigdy cię nie odrzucę, ma Belle! - rzekł. – Przecież mówiłem już, że cię kocham!

– Och, Adrianie – szepnęła – nie kochasz mnie szczerze. Nie możesz. Nie znasz mnie wcale. Pochlebia mi, że tak mówisz i w tej chwili może nawet w to wierzysz, ale nie sądzę, by to było możliwe. Mimo iż bardzo bym tego chciała, nie mogę w to wierzyć, bo to niemożliwe! Zapomnijmy na chwilę o konwenansach i nie podejmujmy żadnych decyzji. Zostanę tak długo, jak będę mogła i wezmę tyle rozkoszy, ile mi dasz. Co się zaś tyczy jutra, monseigneur, kto wie, co się zdarzy? – Oblizała prowokująco usta. – Kto wie?

Nie przesadzał, kiedy mówił jej, że tej nocy nie zaśnie. Po pierwszej próbie nie ustawał w staraniach, by udowodnić swoją wyższość jako kochanka. Arabella jednak nie pozwalała mu na całkowitą wygraną, więc on niezmiennie pozostawał zafascynowany kobietą, której nie udało mu się pokonać. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by nie był w stanie doprowadzić kobiety do najwyższej rozkoszy, a ta Angielka nie chciała gładko iść wyznaczaną przez niego ścieżką.

Inny mężczyzna rozzłościłby się brakiem postępu, ale nie Adrian Morlaix. On był raczej zaintrygowany. Wiedział, że Arabella nie należy do kobiet oziębłych. Była gorącokrwista, chętna do miłosnych uciech i odważna. Jak na kobietę z tak niewielkim doświadczeniem, szybko się uczyła i zapowiadała się niezwykłe obiecująco. Zaczął się zastanawiać, czy nie jest przypadkiem jedną z tych, które nie są w stanie całkowicie poddać się mężczyźnie i dlatego, choć chętne do miłosnych igraszek, nie osiągają szczytu rozkoszy. Nigdy nie spotkał się z taką damą i wiedział, że w wypadku Arabelli trzeba czasu, by to wyjaśnić.

Tuż nad ranem powóz Arabelli powrócił do maleńkiego domku nad Sekwaną. FitzWalter i Anthony Varden już tam na nią czekali.

– Wszystko dobrze, milady? – zapytał spokojnie kapitan.

– Tak – odparła chłodno.

– Więc idę spać – rzekł i oddalił się.

– Nalej mi wina, Tony – poprosiła Arabella, podchodząc do maleńkiego kominka. W czasie podróży powrotnej przemarzła do kości i teraz wyciągała zgrabiałe dłonie w stronę ognia.

– Rozumiem, że późna pora powrotu oznacza, iż oddałaś się naszemu przyjacielowi – rzekł lord Varden, podając jej kielich mocnego, czerwonego wina. – Nie potrafię ująć tego bardziej delikatnie.

– Nie musisz – zaśmiała się i upiła spory łyk trunku. – Niestety, tej nocy niczego się nie dowiedziałam. Niczego, co mogłoby mieć jakieś znaczenie dla Anglii. Jeśli chodzi o jego zainteresowanie moją osobą, to muszę przyznać, że jest duże. Chciał, abym pozostała w jego domu, ale oczywiście odmówiłam stanowczo. Potem zaproponował, że kupi mi dom w sąsiedztwie, byśmy mogli swobodnie się tam spotykać. Powiedziałam, że muszę o tym pomyśleć. Co mam robić, Tony? Ty musisz mi powiedzieć, jak daleko mogę się posunąć, bo sama tego nie wiem.

Lord Varden zastanawiał się długo.

– Musisz mu odmówić, moja droga. Zniszczyłabyś w ten sposób swoją reputację na dworze. Odwiedzanie księcia w jego domu nie wzbudzi skandalu, a ledwie niewinne plotki. Nawet jeśli pojedziesz z nim na kilka dni do jego zamku w Loire, nikt się nie oburzy, póki masz własny dom, którego w żaden sposób nie można powiązać z księciem. Nikt też nie będzie źle o tobie mówił, kiedy rozejdą się wieści, że zostałaś chere amie księcia, gdyż wszyscy byli przekonani, iż wcześniej czy później nieodparty wdzięk Adriana stopi lody twojej cnotliwej natury. Nie wolno ci jednak obnosić się z tym związkiem. Gdybyś zamieszkała z księciem, czy nawet przyjęła podarunek w postaci domu po tak krótkiej znajomości, zostałabyś całkowicie odrzucona na dworze. Trzeba zachować pozory, moja droga Arabello.

– Tak też myślałam – odparła – choć przyznam, że dom w mieście byłby miłą odmianą. Nad rzeką jest wilgoć – westchnęła i zażartowała niezbyt wesoło: – Pozory pozwalają biednej, lecz cnotliwej rosę d’Anglaise przyjmować miłość księcia, ale nic więcej prócz kilku błyskotek.

– Tak, to prawda. Król może utrzymywać kochankę w luksusie i to raczej dyskretnym, choć czasem zdaje mi się, że większość władców nie wie wcale, co to znaczy. Książę zaś może mieć sobie chere amie, ale nie wolno mu jej utrzymywać, bo gdyby wdał się w to Kościół, mógłby zrobić z niego przykład potępionego za swe grzechy szlachcica. Z królem jest inaczej, bo Kościół by się na to nie odważył.

– Przez następne kilka dni będę unikała księcia – powiedziała rzeczowo Arabella. – Niech jego namiętność zdąży się na powrót ożywić. Zdaje mi się, że trochę się we mnie zadurzył.

– Ależ z ciebie sprytna dziewucha. Uczysz się szybko zasad gry. Już żal mi księcia. Obawiam się, moja droga, że w końcu złamiesz mu serce.

– Lepsze to, niż by on złamał moje – odparła z kamienną twarzą, czując się nagle bardzo źle. – Wybacz, Tony, ale jestem zmęczona. Oddalę się do łoża.

Odstawiła kielich i skłoniwszy się, odeszła. Lona chrapała cicho na kozetce w sypialni swojej pani. Arabella skradała się na palcach, by jej nie obudzić.

Nie miała ochoty wyjaśniać Lonie braku halki. Przemarzniętymi palcami rozwiązała suknię i rzuciła na podłogę. Po cichu wyjęła z szafy nową halkę i włożyła ją na siebie. Chciała się wykąpać, ale musiała poczekać do rana. Wślizgnęła się do zimnego łóżka.

Drżąc, myślała o wydarzeniach tej nocy. Gdy trochę się rozgrzała, poczuła zapach miłości na swym ciele i wzdrygnęła się z niesmakiem. Jednego się nauczyła – mimo iż namiętność pozbawiona uczucia między kobietą i mężczyzną jest możliwa, niewiele jest warta. Czuła, jak po policzkach spływają jej łzy. Nienawidziła tego, co robiła. Gardziła sobą i gardziła Henrykiem Tudorem za to, że ją do tego zmusił. Jednak zdawała sobie sprawę, że wybór należał do niej, więc cokolwiek się wydarzyło, było w tym tyle samo jej winy.

Mężczyźni. Matko Przenajświętsza, jak ona ich nienawidziła! Jedynym mężczyzną w jej życiu, który jej nie skrzywdził, był jej ojciec, Boże, miej w opiece jego duszę, i drogi ojciec Anzelm. Co do innych, nie byli nic warci! Król Ryszard, choć uczynił to z uprzejmości, chciał ją wydać za sir Jaspera Keane’a. Jasper zdradził ją z jej własną matką i próbował ukraść jej majątek, a potem pozwolił, żeby ją porwano w biały dzień. Tavis, który ją porwał, nie był złym człowiekiem, ale nie dotrzymał słowa, a tym samym wydał ją na pastwę Jakuba, który w zamian za pomoc uwiódł ją. Henryk Tudor, do którego zwróciła się w dobrej wierze, w zamian za pomoc uczynił z niej ladacznicę! Oto mężczyźni! Umieli tylko wywoływać wojny i unieszczęśliwiać kobiety.

Cóż, pomyślała Arabella, wykorzystam ich tak, jak oni wykorzystali mnie. Odzyskam Greyfaire za każdą cenę, a kiedy to uczynię, zabiorę Margaret do domu i nigdy, przenigdy nie pozwolę się związać z żadnym mężczyzną. Gdy wrócę do Anglii, będę żyła po swojemu i nie będę się nikomu tłumaczyła. Król przyśle mi narzeczonego dla Margaret, a ja go wychowam w szacunku dla mojej córki. Nie pozwolę, by ją krzywdzono i wykorzystywano tak jak mnie. Margaret Stewart nauczy się samodzielności.

Arabella zaczęła się wiercić, szukając wygodnej pozycji do spania. Od miesięcy nie była z żadnym mężczyzną i z powodu nadmiernej atencji księcia wszystko ją bolało. Był bardzo jurnym kochankiem i tak się starał dać jej rozkosz. Uśmiechnęła się do siebie przez łzy. Nie była tak głupia, by sądzić, że musi uzależnić się od mężczyzny, by mieć trochę przyjemności. Jednak chciała, aby zapracował na swoje zwycięstwo. Niech naprawdę się w niej zakocha. Niech będzie równie bezbronny, jak bezbronne są kobiety w rękach mężczyzn. Ta myśl dziwnie ją pocieszyła.

Musiała w końcu pogodzić się z tym, co robi. Nie było jej z tym łatwo, ale nie powinna czuć wstydu i nie powinna się za to winić. Była wojownikiem walczącym o Greyfaire. Służyła królowi i swojemu krajowi. Musiała wygrać tę bitwę i wiedziała, że tak się stanie. Nawet jeśli będzie musiała wiele przejść, by zwyciężyć, to w końcu ona będzie triumfowała. Nie, nie będzie już bezbronna. Nigdy. Ta myśl sprawiła, że poczuła w sercu ulgę i wreszcie mogła zasnąć.

ROZDZIAŁ 20

– Obiecałem ci, wuju, że pojedziesz do Francji, kiedy przekonasz do mnie lorda Glenkirka, co też uczyniłeś – powiedział Jakub Stewart.

– Ale nie mówiłeś, że mam niańczyć jakąś przeklętą narzeczoną, którą wysyłasz do jej francuskiego narzeczonego.

Król wyciągnął przed kominkiem długie nogi i rozgrzewał je przy ogniu.

– Regentka Anna de Beaujeu zażądała, by w imię dawnej przyjaźni między naszymi krajami przysłać jej odpowiednią narzeczoną dla Jean Claude’a Billancourta, księcia de St. Astier. Książę, ostatni z nieszczęsnej linii dwudziestu siedmiu książąt tegoż rodu, cierpi tak jak jego poprzednicy na szczególną chorobę nerwową, która sprawia, że sądzą, iż są psami. Niezbyt często, ale jednak w co którymś z kolei pokoleniu ta choroba objawia się wyraźnie i wtedy szczególnie trudno znaleźć narzeczoną dla księcia. W konsekwencji śluby odbywały się najczęściej w rodzinie, bo rynek małżeński we Francji zrobił się dla nich za ciasny. Książę częściej niż inni członkowie tego rodu ma napady psiego zachowania. To ciekawa choroba, bo nie dotyczy ona nigdy kobiet. Dziewczęta pochodzące z tego rodu nie przekazują jej swoim synom. Niestety, w wyniku tej dolegliwości ród Billancourt bardzo osłabł, bo nikt ze szlachetnego rodu nie chce im oddać córki. Regentka oczywiście nie przekazała mi takich informacji, bym nie sądził, że z jej strony to nieuprzejmość w stosunku do Szkocji.

– Ale twoi szpiedzy na francuskim dworze już to wiedzieli, prawda, Jakubie? – zapytał z rozbawieniem Tavis.

– Owszem – odparł król, rozprostowując palce u nóg.

– A ty, wiedząc, co to za człowiek, wyślesz mu narzeczoną ze szlachetnego rodu? Nie rozumiem cię Jamie.

– Nie obawiaj się, wuju. Wysłuchaj mnie. Jak pewnie wiesz, ostatnio bardzo ujęła mnie uroda panny Meg Drummond i mógłbym zalecać się do niej, gdyby nie jedna sprawa. Jest pewna dama, którą znałem w przeszłości, a która wpycha się w moje życie i chce znów ze mną być. Nie przyjmuje odmowy, choć od wielu lat nic nas nie łączyło. Zdaje się jednak, że to właśnie władza tak ją pociąga. To kobieta ze znakomitego rodu, ale mnie jest solą w oku. Francuska regentka potrzebuje narzeczonej dla szalonego księcia, a ja męża w odległym kraju dla pewnej jędzy. Sprawa jest oczywista, wuju. Moja dama nie śmie mi odmówić. To chyba doskonałe wyjście.