Nie mogła ukryć swego szczęścia tego wieczoru i nawet diuk je zauważył:

– Widzę, że zdrowe powietrze już na ciebie podziałało, ma Belle. Tej zimy byłaś bardzo blada.

– Może to coś więcej – rzucił dowcipnie król. – Pani, co powiesz na to?

– Nie wiem, panie – odparła słodko Arabella – ale muszę przyznać, że dawno nie byłam taka szczęśliwa.

Król kazał sprowadzić trupę komediantów i zaczęły się tańce. Arabella usłyszała głos Tony’ego Vardena, szepczący jej do ucha:

– Spotkajmy się w ogrodzie różanym, moja droga. Lona powiedziała mojemu Willowi, że masz dla mnie jakieś informacje.

Lord Varden przez cały czas wpatrywał się w chodzącą po linie tancerkę i nie odwrócił się nawet do Arabelli. Ta, pewna, że nikt na nią nie patrzy, oddaliła się pośpiesznie, ale dyskretnie w kierunku ogrodu. Na miejscu zaczęła chodzić wolno między krzewami róż, chłodząc się wachlarzem z pawich piór osadzonych w trzonku z kości słoniowej zdobionej srebrem. Gdyby ktoś na nią spojrzał, pomyślałby, że znudziło ją przedstawienie albo zmęczył upał.

– Dobry wieczór, moja droga – rzekł lord Varden, podchodząc bliżej i całując jej dłoń. – Co chciałaś mi powiedzieć?

– Francuzi mają zamiar zerwać zaręczyny z Austriaczką na rzecz Anny z Bretanii – powiedziała cicho Arabella i ciągnęła dalej, przekazując mu wszystko, co powiedział książę.

– Na Boga! – szepnął lord Varden, gdy skończyła. – To dopiero wieści, moja droga! Król Henryk będzie z ciebie bardzo zadowolony.

– Chcę już wracać do domu – rzekła Arabella. – Król powiedział, że nie spędzę tu nawet roku, Tony, a rok już minął. Uzyskałam informacje, których chciał, i muszę wracać. Muszę zobaczyć moją córkę, która już na pewno zapomniała, że ma matkę. Tęsknię za Greyfaire, które teraz już na pewno będzie moje. Zasłużyłam na nie i spłaciłam mój dług wobec króla.

– Muszę najpierw wysłać wieści do Anglii, Arabello – rzekł lord Varden.

– Więc ja będę twoim posłańcem – błagała, ale lord Varden potrząsnął przecząco głową.

– Nie mogę cię wysłać do domu bez zgody króla – odparł.

– A ja nie mogę już dłużej być ladacznicą Adriana Morlaka. Choćbym nie wiem jak starała się przekonać siebie, że robię to tylko dla Greyfaire, czuję, że to wszystko jest złe. Wiem, że będę musiała żyć ze wspomnieniem tego, co uczyniłam, do końca życia. Ale dłużej już nie mogę. Pozwól mi wracać do domu!

– Nigdzie nie pojedziesz, Arabello Grey, najwyżej do Bastylii! – usłyszała znajomy, złośliwy ton. Sorcha Morton, obecnie księżna de St. Astier, wyłoniła się zza krzaków róż, za którymi cały czas stała. – I ty również, mój panie! Żadne z was nie pojedzie nigdzie, chyba że do kata.

Lord Varden pobladł nagle.

– Czyżby, madame la Duchessel – prychnęła w odpowiedzi Arabella. – Dlaczegóż to mielibyśmy znaleźć się w Bastylii?

– Jesteś szpiegiem – powiedziała cicho księżna. – Poinformuję o tym nie tylko mego drogiego męża, ale również króla. To będzie moja zemsta za poniżenie, jakiego doznałam przez ciebie na dworze króla Jakuba. Zakończysz życie samotnie, jako bezzębna stara wiedźma, z dala od swojego ukochanego Greyfaire!

– Ostrzegam cię, madame la Duchesse – rzuciła groźnie Arabella – że fakt, iż jesteś z dala od domu, nie powinien sprawiać, byś czuła się bezpieczna. Pamiętaj, że jeśli ty odkryjesz naszą tajemnicę, ja opowiem wszystkim o twoich dawnych postępkach. Jak ci się wydaje, co zrobi szlachetny książę de St. Astier, kiedy się dowie, że jego nobliwa i stara rodzina została wzbogacona o ladacznicę, która wycierała wszystkie łoża na szkockim dworze i zachowywała się przy tym bezwstydnie, nie kryjąc wcale swojej hańby? Znam niezwykłe opowieści o tobie, lady Morton, nawet te o twojej intymnej zażyłości nie tylko z jednym, ale z kilkoma kuzynami naraz. Powiedz tylko jedno słowo, z tego, co usłyszałaś, a twoje małżeństwo zostanie natychmiast anulowane. Co zaś dotyczy ciebie, moja droga, zostaniesz odesłana do domu, by wracając z hańbą, stanąć przed zawstydzonym skandalem królem. Nie masz już czego szukać w Szkocji. Wątpię, by Jamie z ochotą przywitał cię na swoim dworze, zwłaszcza po takim wydarzeniu.

Słyszałam, że się zakochał, więc niedyskretne wspomnienia z przeszłości w postaci byłej kochanki nie będą teraz mile widziane w jego domu. Zdradź mnie, a zakończysz swoje dni w rynsztoku, z którego wyszłaś! Nie po to zbliżyłam się tak bardzo do zwycięstwa, by mi je teraz odebrano. Wpierw cię zabiję! – przyrzekła Arabella, a jej zielone oczy zalśniły złowieszczo. Dłonie zacisnęła w pięści i czekała.

– Suko! – odparła Sorcha bliska łez. – Tak bardzo cię nienawidzę, że nie będę w stanie wstrzymać języka.

– Wstrzymaj się tylko trzy dni, madame – rzekł uspokajająco i łagodnie lord Varden – a my znikniemy przez ten czas z Francji. Kiedy zniknie pokusa, madame la Duchesse, możesz z czystym sumieniem zamilknąć na zawsze – rzekł, ujmując jej dłoń i patrząc głęboko w oczy.

– Dlaczego miałabym nie powiedzieć o was, kiedy już wyjedziecie? – zapytała potulnie księżna.

– Bo wyglądałoby to na współpracę z nami, moja droga – ostrzegał lord Varden, wciąż trzymając ją za rękę i patrząc uparcie w jej bursztynowe oczy.

– Nie wystarczy ci, że wygnałaś nas z Francji, nim skończyliśmy naszą misję? – skłamała Arabella, udając wielki żal.

Księżna poweselała.

– A więc jednak was powstrzymałam? – zapytała i uśmiechnęła się zadowolona.

– W rzeczy samej, moja droga – rzekł lord Varden, uśmiechając się ciepło. – Ciesz się, że to ci się udało i ciesz się swoim nowym szczęściem w postaci księcia. Niewiele informacji, jakie udało nam się zdobyć na temat Francji, i tak nie mają wielkiego znaczenia dla bezpieczeństwa kraju. Nie spowodują przecież wojny. – Ucałował jej dłoń. – Jeśli uda się pani utrzymać naszą małą tajemnicę, wyślę odpowiedni prezent z Calais.

– Prezent ślubny, milordzie? – zapytała łagodnie, poruszając się prowokująco.

Anthony Varden znów się przymilnie uśmiechnął.

– Coś tylko dla ciebie, moja droga – rzekł cicho. – Ależ masz cudowne usta, droga księżno. Chyba jeszcze nie zdążyłem pocałować panny młodej.

Ku wielkiemu rozbawieniu Arabelli Sorcha zachichotała jak mała dziewczynka i podała usta do pocałunku. Lord Varden objął ją silnie i pocałował, nie śpiesząc się wcale.

– Tak mi przykro, że musisz, panie, opuścić Francję – rzekła księżna.

– Mnie również – odparł zupełnie szczerze lord Varden.

– Będą za nami tęsknili – rzuciła chłodno Arabella.

– Obawiam się, że lady Grey ma rację – rzekł, udając ociąganie i wypuścił dłoń księżnej. – Pozwoli pani, że odprowadzę ją do stołu.

Ignorując Arabellę, ruszył z lady Morton u boku w stronę tłumu gości.

Gdy Arabella została sama, zaczęła przechadzać się między krzewami róż. Bardzo niedobrze się złożyło, że księżna de St. Astier usłyszała jej rozmowę z Tonym. Arabella obawiała się, że kobiecie trudno będzie utrzymać to w tajemnicy. Miała nadzieję, że groźba ujawnienia jej przeszłości i naturalny wdzięk Anthony’ego Vardena sprawią, iż ta suka będzie trzymała język za zębami. Wolałaby jednak nie powierzać jej swego życia. Jedyne, co dobrego z tego wyniknie, to fakt, iż będzie musiała natychmiast wracać do domu. Jednak to, kiedy wyruszy do Anglii, zależało całkowicie od lorda Vardena.

– Tu jesteś, ma Belle? - powiedział Adrian Morlaix, stanąwszy u jej boku. – Znudzili cię komedianci, ma cherie.

– Tak – odparła z ociąganiem. – Jest mi gorąco w tej sukni. Sądziłam, że spacer w zaroślach mnie ochłodzi, ale nie ma tu zupełnie wiatru – narzekała, owiewając się wachlarzem, by mu to unaocznić.

– Może bez sukni będzie ci chłodniej – mruknął i delikatnie pocałował ją w usta. – Mam dla ciebie niespodziankę, moja droga.

– Co to takiego? – zapytała. – Och, Adrianie, jesteś taki hojny. Suknie i klejnoty, którymi mnie obdarowałeś, są wspaniałe.

– To nie suknia ani klejnot, cherie – odparł. – To chyba coś, co bardziej ci się spodoba.

– Nie chcesz mi powiedzieć? – Wydęła usta z niezadowoleniem, a on czuł, jak rośnie w nim namiętność. Nie mógł się nią nacieszyć, ale ku jego największej rozpaczy, choć Arabella bardzo chętnie spędzała z nim noce, nigdy nie umiał dać jej pełnej rozkoszy.

– Jak najszybciej opuścimy przyjęcie – obiecał -a wtedy się dowiesz.

Dopiero po dwóch godzinach udało im się wyjść i ruszyć do Rossignol. Jechali wiejską drogą wśród świeżo ściętej trawy, której zapach wzmagał się wieczorem. Wielki księżyc, blady, okrągły, rzucał jasne światło najeźdźców. Gdy zbliżyli się do château, usłyszeli śpiew słowików, które mieszkały wśród pobliskich drzew. Przez maleńką chwilę Arabella pomyślała, jak cudowne jest to miejsce.

Gdy zsiedli z koni, diuk zwrócił się do niej:

– Kiedy mogę przyjść do twego łoża, ma Belle!

– Muszę się wykąpać – odparła. – Pragnę się odrobinę ochłodzić, monseigneur. Lona zapuka do twoich drzwi, kiedy będę dla ciebie gotowa.

– Więc ja też się wykąpię – rzekł, zostawiając ją pod drzwiami komnaty.

Arabella pomyślała, że to może ostatnia noc, kiedy jest zmuszona oddawać się Adrianowi Morlaixowi. To dziwne, ale było jej smutno, bo diuk nie był człowiekiem złym, wręcz przeciwnie, był miły, zawsze traktował ją z szacunkiem. Nie wiedział, iż została jego kochanką tylko po to, by wydobyć informacje ważne dla Anglii. Przyjął ją taką, jaka była, biedną, angielską szlachciankę, wyrzuconą z kraju przez nieuczciwego króla. Mimo iż Arabella współczuła księciu, zaraz przypomniała sobie, że Adrian uczynił z niej swoją kochankę dlatego właśnie, iż była biedna i bezbronna w obcym kraju. Wykorzystał jej złą sytuację, by ją zwieść ze ścieżki cnoty. Cóż to za cnota, pomyślała Arabella, skoro już wcześniej oddałam swoje ciało, by odzyskać to, co moje. Ale niedługo już z tym koniec. Miała nadzieję, że z czasem to wspomnienie przestanie być tak bardzo bolesne, choć wiedziała, że nigdy w życiu o tym nie zapomni.

– I znów się umyłaś, chociaż przecież byłaś zupełnie czysta – powiedziała Lona, a potem ściszając głos dodała: – Rozmawiałaś z lordem Vardenem?

– Powiem ci, kiedy będę pewna, że nikt nas nie usłyszy – odparła szeptem Arabella.

Lona uczesała włosy swojej pani, które srebrną falą spływały aż na podłogę.

– Podać ci halkę? – zapytała.

– Nie. Otwórz okno, może wleci tu choćby lekki wiaterek.

Przeszła przez środek komnaty do wielkiego, dębowego łoża, zasłoniętego aksamitnym baldachimem, zdobionym brokatem, obszytym złotym haftem w kształcie skowronków i stokrotek. Na łóżku leżała puchowa kołdra, której poszwa pachniała różanym olejkiem. Arabella położyła się nago na kołdrze, wsparła na łokciu i rzekła do Lony:

– Jestem gotowa przyjąć księcia.

Lona uśmiechnęła się niepewnie, pozbierała porozrzucane odzienie, a kiedy skończyła, zdmuchnęła świece, zostawiając tylko jedną przy łożu, a drugą na kominku. Sprawdziła zawartość karafki z winem i skłoniwszy się swojej pani, powiedziała:

– Dobranoc, milady.

– Zapukaj do drzwi księcia i powiedz mu, że jestem gotowa, Lono – przypomniała jej Arabella.

Lona skłoniła się znów i zastukała do drzwi, które łączyły komnatę księcia z komnatą Arabelli, a potem wybiegła szybko.

Ledwie to uczyniła, drugie drzwi, łączące dwa pokoje, otworzyły się i wyszedł zza nich diuk. Tak jak Arabella, był całkiem nagi. Podszedł do loża, pochylił się i pocałował ją.

Coś było nie tak…

Arabella popatrzyła nerwowo i odsunęła się, zastanawiając się, co się stało. Usłyszała znajomy śmiech i westchnęła zdziwiona, kiedy drugi Adrian Morlaix, równie au naturelle, wyszedł zza tych samych drzwi.

– Nie mogłeś jej oszukać, Alainie – powiedział zadowolony. – Może i jesteś do mnie podobny jak dwie krople wody, ale nie całujesz kobiet tak jak ja.

– Nigdy nie słyszałem ani słowa narzekania na moje pocałunki, Adrianie – powiedział miłym głosem pierwszy z mężczyzn.

Arabella patrzyła to na jednego, to na drugiego mężczyznę.

– Adrianie? – rzuciła, nie wiedząc, do kogo właściwie się zwraca, bo naprawdę nie potrafiła ich odróżnić. – Kim jest ten człowiek i dlaczego pozwoliłeś mu wejść do mego łoża? – Instynktownie sięgnęła po kołdrę i zasłoniła się nią przed natarczywym wzrokiem mężczyzny, który wyglądał na bliźniaczego brata Adriana.

– Wejdź do łoża, Alainie – rozkazał swemu towarzyszowi Adrian i sam położył się obok swojej kochanki. Pośpiesznie ją pocałował. – Nie bądź zła, ma Belle. To jest ta niespodzianka, którą ci obiecałem. Ten dżentelmen to mój przyrodni brat, Alain Morlaix.

– Twój przyrodni brat?

– Pozwól, że wyjaśnię, cherie.

– Ależ proszę, monseigneur. W rzeczy samej, należy mi się wyjaśnienie, dlaczego wprowadzasz obcego człowieka do mego łoża! – rzekła, spoglądając na Alaina de Morlak.