Ten uśmiechnął się do niej uprzejmie, a ona zauważyła, że, choć wyglądał zupełnie jak książę, oczy miał ciemnobrązowe, podczas gdy Adrian błękitne.

– Nie bądź na mnie zła, petit - rzekł cicho. – Niech Adrian wyjaśni wszystko, nim mnie potępisz.

Arabella siedziała, oparta na wielkiej poduszce wypełnionej gęsim pierzem między dwoma mężczyznami.

– Więc, Adrianie? – domagała się.

– Matka Alaina była przyrodnią siostrą mojej matki – zaczął diuk. – Luiza, mama Alaina, starsza o rok, była bękartem mego dziada. Dziewczyny wychowywały się razem i były nierozłączne. Do tego stopnia, że kiedy moja matka wyszła za mego ojca, Louisa zamieszkała razem z nią w zamku męża. Ojciec był człowiekiem o nienasyconym apetycie i z pozwoleniem matki wziął sobie Luizę na kochankę. Alain i ja zostaliśmy poczęci niemal w tym samym czasie. Urodziliśmy się też w tej samej godzinie. Ja jestem starszy o kilka minut. Dla mojej matki bardzo ważne było, żebym był pierworodnym synem i wysiłek, jaki włożyła w urodzenie mnie, nim na świat przyjdzie Alain, zabił ją. Ojciec ożenił się z Luizą, choć nie było to mile widziane ze względu na pokrewieństwo ze zmarłą żoną. Dwie młodsze siostry Maria Phillipa i Maria Luiza są dziećmi z prawego łoża, a Alain nie.

– Nie rozumiem, jaki to ma związek z obecną sytuacją – rzuciła surowym tonem Arabella.

– Alain jest moim najdroższym przyjacielem – odparł Adrian Morlak. – Dzielę się z nim myślami, nawet tymi złymi. Opowiadam mu o swoich kłopotach. Ty, ma Belle, sprawiłaś mi wielki kłopot, choć pewnie sobie z tego nie zdajesz sprawy. Nie chciałaś przecież tego, cherie. Boli mnie wielce, że nie jestem w stanie dać ci pełnej rozkoszy, choć wiem, że jesteś kobietą namiętną. Jeszcze nigdy w życiu coś podobnego mi się nie przytrafiło. Rozumiem, oczywiście, że to nie moja wina. Problem leży w tobie, ma Belle, ale postaram się uczynić wszystko, by dać ci pełnię szczęścia, bo naprawdę cię uwielbiam. Przyszło mi do głowy, że może dwóch mężczyzn byłoby w stanie osiągnąć to, co nie udało się jednemu. W innych okolicznościach nigdy nie dzieliłbym się swoją kochanką, ale dla ciebie, ma Belle, jestem gotów to zrobić. Mogę dzielić się tobą, mon amour, tylko z jednym człowiekiem na świecie, a jest nim mój brat, Alain. Jest równie doświadczony w sprawach Erosa jak ja. Razem z Alainem damy ci tyle rozkoszy, ile nie zaznałaś nigdy w życiu i jestem pewien, że wreszcie przyjdzie spełnienie.

Arabella nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy płakać. Przez tyle miesięcy trzymała Adriana Morlaka na wodzy, wstrzymując własne doznania i spełnienie. Nigdy nie przyszło jej do głowy, że fakt, iż nie osiąga nigdy la petit morte sprawi mu tyle cierpienia, a tym bardziej, że tak usilnie szukał rozwiązania tego problemu! Postanowiła wcześniej, że tej właśnie nocy odda mu się bez żadnych zahamowań i pozwoli sobie na szczyt rozkoszy, by, kiedy odejdzie, Adrianowi zostały mile wspomnienia i poczucie zwycięstwa w miłosnej potyczce. Co, na litość boską, miała teraz począć?

– Panie – zaczęła i przysłoniła dłonią usta.

– Wiem, że jesteś przerażona, ma Belle. Widzę to w twoich oczach, ale nie powinnaś się bać. Alain i ja będziemy bardzo delikatni, cherie. Poznasz dzisiejszej nocy rozkosz, jakiej nie poznałaś nigdy dotąd, przyrzekam ci to, moja miła – rzekł i dotknął jej policzka. – Spójrz, Alainie, ona się czerwieni. Urocze, prawda? Chyba jeszcze trochę się boi być z nami dwoma naraz.

Alain de Morlabc spojrzał na nią i uśmiechnął się niezwykle słodko.

– Nie obawiaj się nas, ma petit. Nie chcemy ci uczynić krzywdy. – Położył na niej dłoń. – Ależ, Adrianie, ona drży! Musimy ją natychmiast uspokoić!

– Podaj mi usta, ma Belle - rozkazał cicho diuk. Odwróciła się do niego, strząsając z siebie ramię Alaina. Książę całował ją namiętnie, z doświadczeniem, smakując językiem wnętrze jej ust.

Nie była pewna, czy nie powinna obawiać się obu mężczyzn. Ich głosy były łagodne, obaj twierdzili, że chcą dla niej dobrze. Nie miała szansy uciec im obu, a mimo to nie rozumiała, jak jedna kobieta miałaby być z dwoma mężczyznami naraz. Czy to w ogóle możliwe? Czy ktokolwiek to już robił? Co za mężczyźni robili coś podobnego? Jaka kobieta zgadza się na takie rzeczy? Jeśli zacznie bardziej wyraźnie protestować, może przestaną? Chyba jednak nie. Może, jeśli będzie cicho i zrobi, co każą, a potem dozna rozkoszy, diuk uzna, że osiągnął swój cel i jego brat nie jest mu już potrzebny? Może wtedy odeśle go, skąd przyszedł? Tak czy owak, nie powinien być wielce zaskoczony, jeśli potem Arabella opuści go na zawsze. Ta sytuacja, choć trochę straszna, była dla niej raczej korzystna.

Diuk ujął jej twarz w dłonie. Przycisnął usta do jej ust, a dwie inne dłonie obejmowały już jej krągłe, pełne piersi. Przestraszyła się. Pisnęła, ale Alain mruknął jej cicho do ucha:

– Non, non, cherie. Nie bój się mnie. Jakże piękne są twoje piersi, twarde jak dojrzałe jabłka jesienią.

Nie wiedziała, czy to jego dotyk, czy słowa, a może niezwykłość sytuacji tak ją ekscytowały, ale jej piersi stwardniały gwałtownie, a sutki rosły pod jego dotykiem. Delikatnie kształtował je palcami i przyciskał, aż miała ochotę krzyczeć z bólu i podniecenia.

Diuk, choć niechętnie, wypuścił z objęć Arabellę, mówiąc do brata:

– Nigdy nie nasycę się pocałunkami Belle, Alainie, bo są słodkie jak boski nektar. Jednak dla ciebie uczynię wyjątek, mon frere, i podzielę się nimi. Lecz musisz mi obiecać, że niedługo odstąpisz mi jej usta.

Diuk pochylił się i zaczął delikatnie ssać jej piersi, a jego brat ujął w dłonie jej twarz i tym razem on całował ją namiętnie.

Czuła, jak całe jej ciało ogarnia moc doznań. Żaden z nich nie był przejęty własnymi odczuciami. Ich głównym celem było pobudzanie jej do jak największej namiętności i danie jej rozkoszy. Wiedziała, że za chwilę uda im się to z łatwością. W rękach tych dwóch kochanków nawet marmurowa rzeźba doznałaby przyjemności.

Oczywiście, sytuacja mimo wszystko była śmieszna, bo Adrian Morlaix nie wiedział, ile wysiłku kosztowało ją powstrzymywanie rozkoszy w czasie ich kilkumiesięcznej znajomości. Był bardzo namiętnym kochankiem i wiele razy była bardzo bliska, mimo wszelkich wysiłków, całkowitego zatracenia się. Wiedziała jednak, że by utrzymać jego zainteresowanie, musi być niewzruszona i wciąż pozostawać dla niego zagadką. Zabawny był fakt, że dopiero w tak trudnej dla niej sytuacji będzie mogła pozwolić sobie na odrobinę przyjemności, choć sumienie podpowiadało jej, że brak kontroli nie jest dla niej dobry.

Dłonie, było ich pełno. Dotykały jej wszędzie. Ramiona, brzuch, pośladki, plecy, piersi. Nie wiedziała, które z dłoni są czyje. W głowie jej się kręciło od pocałunków i pieszczot. Zaczęła delikatnie pojękiwać, nie mogąc już powstrzymać ogarniającej ją rozkoszy.

– Ach, ma Belle - mruknął diuk zadowolony z jej reakcji. – Zaczynasz więc coś odczuwać?

– Och, tak, tak – szeptała. – Och, tak.

Uśmiechając się, Adrian Morlaix oparł się na poduszkach z gęsiego pierza, wspartych na wezgłowiu łoża. Przyciągnął Arabellę do siebie. Językiem dotykał jej piersi, pieścił je, wywołując drżenie. Delikatnie podszczypywał skórę, a Arabella, choć przestraszona tym gestem, rozwarła przed nim nogi. Przesunął się i ustami dotknął jej kobiecości. Pieścił ją i ssał, póki Arabella nie zaczęła szaleć pod wpływem długo wstrzymywanej namiętności.

– Mon Dieu! Mon Dieu! – krzyknął oszalały z rozkoszy Alain. – Jest cudowna, Adrianie! Nie mogę się nią nacieszyć! Nie potrafię!

– Weź ją, monfrerel Weź ją! – usłyszała dziki szept Adriana. – Weź ją teraz, ale zostaw mi ją na później, bo moje pożądanie też musi zostać zaspokojone.

Słowa Adriana gwałtownie dotarły do świadomości Arabelli i wstrząsnęły nią do głębi. Czego mogła się spodziewać po takim menage a troisl Jej świadomość toczyła bój z szaleństwem rozkoszy.

– Nie! – krzyknęła. – Nie, Adrianie! Nie!

Książę delikatnie schwytał jej dłonie i powstrzymał ją.

– Nie, ma Belle. Nie walcz z rozkoszą. Arabella traciła już przytomność, kiedy czuła, jak

Alain Morlak wchodzi w nią powoli, ale pewnie. Jęknął z czystej rozkoszy i zaczął się w niej poruszać, a jego ciało drżało z podniecenia.

– Cherie! Cherie! Cóż za szczęście. Mon Dieu. Co za szczęście! – krzyknął głośno. – Sacre bleu, Adrianie! Co ona ze mną zrobiła? Skończyłem! Jak prawiczek! To niemożliwe.

Opadł na nią i szlochał rozżalony.

– Noc się dopiero zaczęła – rzekł diuk ze śmiechem, nie przejąwszy się wcale pośpiechem brata. – Moja mała rosę d’Anglaise ma jeszcze wiele do zaoferowania, a my to wszystko weźmiemy, n’estcepas? -Dał bratu chwilę na dojście do przytomności i rzekł: – Alain, zejdź z niej i pozwól mi skończyć to, co ty dopiero zacząłeś. Zdaje mi się, że ma Belle jest bliska kulminacji dzięki naszym wspólnym wysiłkom!

Arabella próbowała otworzyć oczy, choć mimo silnego podniecenia, wciąż czuła wstyd na widok dwóch mężczyzn dotykających naraz jej ciała. Poczuła, jak Alain de Morlaix z niej schodzi, a kiedy w końcu udało jej się otworzyć oczy, zobaczyła nad sobą Adriana. Uśmiechnął się do niej.

– Nie walcz z tym, ma Belle - mruknął. – Niech rozkosz całkiem cię porwie!

Poczuła, jak w nią wchodzi i wypełnia jej wnętrze. Teraz wiedziała na pewno, że przepadła. Nie mogła go powstrzymać przed całkowitym zwycięstwem, ale wiedziała, że prawdziwe zwycięstwo należy do niej. Objęła go więc i przycisnęła się do niego.

Adrian Morlaix odchylił głowę i roześmiał się.

– Już nie możesz walczyć, ma Bellel – krzyknął. -Nareszcie jesteś całkowicie moja!

Nigdy jeszcze nie czuła się tak jak w tej chwili. Serce waliło jak dzikie zwierzę w klatce, a jej uwaga skupiona była na burzy odczuć, jaka ogarnęła jej ciało. Wiedziała, że zupełnie straciła kontrolę, a w głowie rósł strach, że w końcu całkiem się zatraci. Nagle wybuch czystej rozkoszy rozjaśnił jej wnętrze. Unosiła się wysoko, wysoko, a potem spadała, coraz niżej i niżej w całkowitą ciemność. Słyszała krzyki kobiety i mężczyzny, ale to nie miało z nią nic wspólnego.

ROZDZIAŁ 21

– Mój Boże! – rzekł lord Varden zaniepokojony. – Wyglądasz jak sam diabeł, Arabello. Co się stało?

– Nie jestem pewna, czy powinnam z tobą o tym rozmawiać, Tony – rzekła. – Przyszedłeś pewnie, by mi powiedzieć, kiedy możemy wyjechać. Niech to będzie jak najszybciej!

– Król planuje na jutro całodzienne polowanie w lesie – rzekł lord Varden. – To doskonała okazja, żeby wyjechać, choć pewnie nie obędzie się bez pytań związanych z naszym zniknięciem – rzekł, a potem chwycił jej dłoń. – Arabello, naprawdę nie wyglądasz najlepiej. Jesteś pewna, że dobrze się czujesz?

– Tony – zaczęła – dzieliłeś się kiedyś kobietą z innym mężczyzną?

Lord Varden wyglądał na przestraszonego jej pytaniem. Zaczerwienił się.

– No, cóż, dwa razy, moja droga. Ja… – Przerwał nagle i zaskoczony krzyknął: – Boże jedyny! Chcesz mi powiedzieć, że diuk de Lambour… że Adrian Morlaix… Boże jedyny! Arabello. To nie do zniesienia. Jesteś przyzwoitą kobietą, nie jakąś ladacznicą z rynsztoka!

– Och, zniosłam to, Tony, bo nie miałam innego wyjścia – rzekła. – Wiedziałeś, że Adrian ma przyrodniego brata, który wygląda jak jego bliźniak? Różnią się jedynie kolorem oczu. Nazywa się Alain Morlaix.

– Ale dlaczego Adrian zrobił coś podobnego? – zastanawiał się lord Varden. – Przecież on cię uwielbia. Właściwie, to jest w tobie szczerze zakochany, z czego po cichu podśmiewa się cały dwór.

– I to właśnie dlatego uczynił to, co uczynił – odparła Arabella. – Za dobrze grałam swoją rolę, Tony. Byłam tak chłodna, z nadzieją, iż utrzymam jego zainteresowanie, że czuł się zobowiązany, by dostarczyć mi najwyższej przyjemności, jak to ujął delikatnie. – Roześmiała się gorzko. – Sam nie był w stanie mi jej sprawić, a przynajmniej tak sądził, więc postanowił uczynić to wspólnie z bratem, Alainem.

Wzdrygnęła się, a lord Varden objął ją opiekuńczym gestem.

– Wystarczy ci sił, by ruszyć w drogę, Arabello? -zapytał szczerze zaniepokojony.

– Muszę ruszyć w drogę, bo nie zniosę nawet myśli o tym, że mogłabym spędzić z nimi jeszcze jedną noc. Mieli zamiar brać mnie na przemian całą noc, ale kiedy po godzinie zemdlałam, Adrian ze strachem odesłał brata. Gdy się obudziłam, płakałam gorzko i nie mogłam się uspokoić. Biedak błagał, bym przestała. W końcu zasnęłam dopiero po tym, jak przysiągł, iż już nigdy nie wpuści Alaina do mojej sypialni. Dziś odpocznę. Rano wezwano Adriana do Amboise. Wieczorem będę bardzo zła. Potem szybciej pójdę do łóżka, a rano powiem, że jestem chora i nie mogę jechać na polowanie. Gdy on wróci, już dawno nas nie będzie, bo po polowaniu król wezwie wszystkich na ucztę.