To była celna uwaga i dobra ocena sytuacji. Anthony Varden musiał przyznać po raz kolejny, że podziwiał sposób myślenia Arabelli. Nie znał innej tak bezpośredniej i uczciwej kobiety, choć sam nie wiedział, czy potrafi znieść tyle szczerości naraz. Jego zdaniem kobiety powinny mówić bardziej oględnie, powinny być bardziej zależne od mężczyzn. Nie powinny być tak niezależne jak Arabella Grey. Ale i tak ją lubił.

Wcześnie rano następnego dnia Anthony Varden i Arabella Grey zjawili się w Sheen przed obliczem króla. Słońce ledwie wstało, a król dopiero co wyszedł z mszy. Henryk Tudor nie chciał rozgłosu wokół przywrócenia do łask lorda Vardena i lady Grey. Był ostrożny i nie pragnął zbyt wielu dociekliwych pytań, dotyczących motywacji króla w podjęciu tak nieoczekiwanych decyzji. Chciał utrzymać w tajemnicy swoją przewagę nad Francją. Nie wiedział jeszcze, jak użyje informacji o zmianie planów małżeńskich Karola. Roześmiał się sam do siebie. Młody francuski król był znacznie groźniejszy, niż sądził. Podejrzewał, jak wszyscy inni, że ten nastolatek jest opóźniony, ale przecież był synem Pająka. Taka krew jest silna i w końcu daje o sobie znać. Maksymilian z Habsburgów był głupcem, sadząc, że uda mu się sprzątnąć Bretanię sprzed nosa Francji. Tak, informacja, którą przywiozła Arabella Grey, była w samej rzeczy bardzo cenna.

– Tony! – Król objął serdecznie starego przyjaciela, a potem odsunął się i spojrzał mu w oczy. To był jego pierwszy szczery uśmiech, jaki Arabella kiedykolwiek widziała na twarzy Henryka Tudora. – Miło cię znów mieć przy sobie, stary druhu – przywitał go ciepło.

– Panie – rzekł tylko lord Varden ochrypłym z emocji głosem i ze łzami w oczach.

– Ależ, Tony, zapomniałeś? Hal. Na osobności możemy mówić do siebie Tony i Hal – zapewnił starego przyjaciela król.

– Dziękuję, panie – odparł lord Varden. – Dobrze po tak długim czasie znaleźć się znów w Anglii. Gdy jechałem z Dover, zrozumiałem, że już prawie zapomniałem, jak piękna jest Anglia.

– Byłeś nam wielce pomocny, Tony, i jesteśmy ci wdzięczni – rzekł szczerze król i objął przyjaciela. -Pamiętasz na pewno, że powiedziałam, iż po powrocie do domu zostaniesz suto wynagrodzony za swoje usługi dla korony. – Król podniósł ze swego biurka zwój pergaminu. Arabella zauważyła na nim pieczęcie z koroną. Podał go Vardenowi. – Te dokumenty gwarantują ci tytuł barona i majątek Whitebridge, posiadłość na północny zachód od Yorku. Jest tam kilka setek akrów ziemi, pastwisk i lasów. Na mocy królewskiego dekretu będzie dziedziczony z pokolenia na pokolenie przez twój ród. Weź to, Tony, z wyrazami mojej wdzięczności.

Lord Varden przyjął papiery i skłonił się nisko królowi, mówiąc:

– Chciałbym cię prosić jeszcze o coś, Hal. Wiem, że po okazaniu tak wielkiej hojności nie powinienem o nic więcej prosić, ale szczerze mówiąc, potrzebuję żony. Może królowa znalazłaby dla mnie dziewczynę, którą bym polubił i byłaby z niej dobra towarzyszka życia? Nie byłem w Anglii tak długo. Nie znam żadnych młodych dam. Chcę się oddać w twoje ręce, Hal.

– Potrzebna ci młoda dziewczyna, z którą będziesz mógł mieć dzieci, Tony. Królowa ma damę do towarzystwa, sierotę, lady Annę Millerton, która chciałaby wyjść za mąż. Jej posag jest niewielki i dlatego nie było jak dotąd łatwo znaleźć dla niej kandydata na męża, ale dziewczyna jest ładna i posłuszna, jak mi mówiono, i bardzo wesoła. Nie mogę ci jej oddać bez zgody królowej, bo Beth ją uwielbia. Ma piętnaście lat i przypomina królowej jej młodszą siostrę. Nie chcę jednak zwracać niczyjej uwagi na twój powrót, Tony… – przerwał na chwilę i zastanawiał się. – Peter, chłopcze, chodź tu!

Prawie natychmiast zjawił się chłopak o zaróżowionych policzkach i skłonił się przed królem.

– Panie?

– Idź do królowej i powiedz jej, że ma przyjść do mnie natychmiast w towarzystwie lady Anny Millerton.

Osobisty paź króla skłonił się znów i wyszedł. Henryk spojrzał teraz na Arabellę.

– Witaj, lady Grey. Tony powiedział mi, że zdobyłaś niezwykle ważną informację dotyczącą zaślubin króla Karola. Pochwalił cię też, że jesteś bardzo inteligentna.

– Zdobyłam to, o co prosiłeś, panie – odparła po prostu Arabella.

– I zasłużyłaś sobie na zwrot Greyfaire, choć przyznam, że nigdy nie cieszyła mnie myśl, że kobieta będzie trzymała ważną strategicznie warownię. Mimo to, ponieważ nie ma między nami a Szkocją wojny i, z pomocą Boga, długo jeszcze nie będzie, oddaję ci ją spokojny. Mój urzędnik powiedział, że to biedny majątek. Jesteś pewna, że nie chcesz otrzymać bardziej zasobnych włości w zamian za swoje dla nas usługi? Dostałaby go twoja córka. Nie skąpiłbym kobiecie, która tyle uczyniła dla Anglii.

– Dziękuję, panie, ale wolę Greyfaire – odparła Arabella. – To o nie walczyłam i tylko tę ziemię mogę od ciebie przyjąć.

– Niestety, ród Percy nie chce oddać ci swojego bękarta – rzekł cicho król. – Uważają, że twoje ziemie są bez wartości i nie warto się w nie wżenić. Chcą bogatszego majątku dla swego dziedzica – przyjrzał jej się uważnie, by sprawdzić, jaki to wywoła efekt.

– Lord Percy jest nadętym i porywczym głupcem, panie. Na twoim miejscu bym mu nie ufała – odparła Arabella. – Na razie Margaret jest jeszcze za mała, bym musiała martwić się o jej zamążpójście. W końcu znajdzie się dla niej mąż i to taki, którego wy, wasza wysokość, zaakceptujecie.

– Dobrze więc, lady Grey – rzekł król i podał jej zwój pergaminu podobny do tego, który dostał lord Varden. – Oto twój dokument, pani. Greyfaire znów należy do ciebie i będzie dziedziczone przez męskich lub żeńskich potomków twego rodu.

– Dziękuję, wasza wysokość – rzekła z wdzięcznością Arabella i skłoniła się nisko.

W tej samej chwili do komnaty pośpiesznie weszła królowa, a za nią dama dworu. Lord Varden i lady Grey skłonili się oboje.

– Panie mój – zaczęła zaciekawiona królowa – w jakim celu po mnie posyłałeś?

Jej piękna twarz wyrażała odrobinę niepokoju.

– Uspokój się, Beth. To jest lord Anthony Varden, mój stary, drogi przyjaciel, o którym wiele słyszałaś z moich ust. Od wielu lat przebywał we Francji i przysłużył się nam poważnie. Powrócił do domu wraz z lady Grey. Pamiętasz lady Grey, moja droga? Ta dama jutro rusza do domu i przyjechała po swoją córkę. Tony również rusza jutro na północ do swego majątku, Whitebridge. Poprosił mnie, bym znalazł mu odpowiednią żonę, którą mógłby zabrać ze sobą.

Błysk zrozumienia natychmiast pojawił się na twarzy królowej. Spojrzała na młodą lady Millerton, a ta niegłupia dziewczyna też natychmiast zorientowała się, do czego zmierza rozmowa. Spojrzawszy szybko w stronę Anthony’ego Vardena, lady Millerton zaczerwieniła się. Była ładną dziewczyną o jasnobrązowych włosach i miłych, szaroniebieskich oczach. Za to lord Varden nagle struchlał i ledwie mógł ustać na nogach.

Oczy królowej zalśniły na widok wymiany spojrzeń między nimi. Spodobał jej się lord Varden, bo wyglądał na dobrego, łagodnego człowieka.

– Mam więc rozumieć, że chcesz wydać moją małą Annę za lorda Vardena?

– Jeśli dama nie wyrazi głośno sprzeciwu. Królowa zwróciła się do przyjaciółki:

– Anno, co ty na to? To dobra propozycja małżeńska, a Whitebridge jest pięknym majątkiem. Znam go dobrze, bo najpierw należał do mego wuja Jerzego, a potem do Ryszarda. Wiem, że mój drogi mąż, król, nie zaproponowałby ci małżeństwa z byle kim, bo wie doskonale, jak bardzo cię kocham i że zawsze będziemy przyjaciółkami.

Anna Millerton, odrobinę wyższa niż Anthony Varden, podeszła do miejsca, gdzie stał, spojrzała mu prosto w oczy i powiedziała łagodnym tonem:

– Co ty na to, panie? Podobam ci się mimo mego wysokiego wzrostu? Usłyszałam, co sądzi o tym królowa, słyszałam, co sądzi król, a od ciebie nie słyszałam jeszcze ani słowa. Wiem, że moje zachowanie może się wydać zbyt odważne, ale, choć zwykle nie jestem aż tak śmiała, wolałabym jednak usłyszeć, co ty, panie, sądzisz o tym małżeństwie.

Tony był nią oczarowany. Wyraz jego twarzy wyraźnie na to wskazywał. Nie była podobna do jego zmarłej żony, a mimo to było w niej coś z tej właśnie osoby i pewnie dlatego od razu zdobyła jego serce.

– Powiem ci więc, panno Anno – rzekł – że zupełnie zapomniałem, jak piękne potrafią być Angielki i jeśli zgodzisz się zostać mą żoną, uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Jestem dobrym człowiekiem, przyrzekam, i co niedziela chodzę do kościoła.

Przerwał, nie wiedząc, co jeszcze dodać.

– Więc jeśli chcesz, panie, bym została twoją żoną, ja chętnie nią zostanę – rzekła Anna Millerton i skłoniła się uprzejmie.

– Dobrze więc – rzekł pośpiesznie król. – Postanowione! Poślij po mego spowiednika, Peter. Zaślubiny odbędą się natychmiast.

– Ależ panie mój! – oburzyła się królowa. – Muszą być zapowiedzi, Anna musi mieć skrzynię w posagu, no i wesele. Anna musi mieć takie wesele, jakie wyprawiliby jej rodzice, gdyby żyli. To nie byle co. Nie można tak się śpieszyć!

– Lord Varden musi jechać na północ najszybciej, jak się da – rzekł surowo król.

– Nie mam nic przeciwko szybkiej, cichej ceremonii – przerwała ich rozmowę Anna. – Król w swej hojności dał mi dobrego męża, więc jeśli muszę dla niego porzucić nieistotne drobiazgi, które wiążą się z zaślubinami, uczynię to chętnie i nie będę później narzekać.

– Widzisz, Tony? W rzeczy samej, szczęściarz z ciebie. To bardzo rozsądna dziewczyna – rzekł zadowolony król. – Idź po księdza, Peter. Spotkamy się z nim w mojej prywatnej kaplicy.

– Mogę już iść po moją córkę, panie? – zapytała Arabella.

– Nie! – odparł król. – Będziesz, pani, świadkiem na ślubie lorda Vardena z lady Millerton. Wiem, że Tony na pewno bardzo tego pragnie, prawda, przyjacielu?

– Jeszcze tylko kilka minut, Arabello – błagał lord Varden. – Nie mam wątpliwości, że Hal wyśle nas stąd do domów jeszcze przed końcem poranka.

– W rzeczy samej – rzekł król. – Po pewnym czasie, Tony, możesz powrócić na dwór, ale na razie musisz jechać do Whitebridge.

Królewski spowiednik zjawił się szybko i zaprotestował, usłyszawszy prośbę króla, ale zgodził się udzielić ślubu, kiedy król wyjaśnił mu okoliczności. Połączył lady Millerton z lordem Vardenem węzłem małżeńskim w najkrótszej ze znanych uroczystości ślubnych. Świadkami byli król, królowa, lady Arabella Grey i paź króla. Po zaślubinach wszyscy zebrani chwycili kielichy z winem i uczcili nowożeńców toastem.

– Musimy spakować rzeczy Anny – powiedziała w końcu królowa – a lady Grey na pewno chce odzyskać córkę. Ty i lord Varden z pewnością macie sobie wiele do powiedzenia. Jest jeszcze wcześnie, więc nadróbcie stracony czas, nim będziesz musiał wrócić do codziennych obowiązków. Damy przybędą za godzinę na podwórze. Lady Grey jedzie wraz z tobą, panie, na północ?

– Owszem – przyznał Tony.

Królowa wywiodła młodą lady Varden i Arabellę z komnaty króla. Arabella podziękowała królowi i odeszła.

– Twoja córeczka, lady Grey, bardzo wyrosła, od kiedy ją widziałaś – rzekła królowa. – Jest prześliczną dziewczynką i bardzo upartą. Książę Artur ją uwielbia, bardziej niż własną małą siostrzyczkę, ale pewnie dlatego, że z nią może się już bawić, a z niemowlęciem jeszcze nie.

Arabella pozwoliła królowej paplać radośnie, ciesząc się wszystkim, co usłyszała o córce. Kiedy w końcu dotarły do pokoju dzieci, lady Varden oddaliła się, by spakować swoje rzeczy, a królowa posłała nianię po swego syna, który miał już prawie cztery lata, śliczną, zdrową, rumianą dziewczynkę liczącą sobie osiem miesięcy i małą Margaret – ale w jej przypadku to nie było takie łatwe.

– Gdzie jest lady Margaret Stewart? – zapytała królowa.

Najstarsza z niań odwróciła się i zawołała żałośnie:

– Chodź, kózko, twoja mama przyjechała już po ciebie. Bądź grzeczna i chodź do starej Sarah, moje małe słoneczko.

– Nie! – rozległ się stanowczy, cienki głosik z odległej części bawialni.

– Lady Margaret – rzuciła surowo królowa – wyjdź natychmiast!

– Nie! Nie wyjdę!

Arabella powstrzymała śmiech i ruszyła w stronę ciemnego kąta pokoju, skąd dobiegał głos jej córki. Królowa miała rację, Margaret urosła w ciągu tego roku. Arabella uklękła obok trzylatki:

– Pamiętasz mnie, Maggie? – zapytała, a dziewczynka zaprzeczyła ruchem głowy. – Jestem twoją matką – ciągnęła Arabella – i przyjechałam, żeby cię ze sobą zabrać do Greyfaire.

– Zostanę z Arturem – podkreśliła z uporem dziewczynka i sięgnęła palcem w stronę złotego łańcucha na szyi matki.

– Wiem, że tego pragniesz – powiedziała Arabella, zdejmując łańcuch i wsuwając go w dłoń córki. – Wiem, że bardzo go lubisz, ale byłaś tu tylko gościem. Teraz musimy jechać do domu. Chciałabyś jechać ze mną na mojej klaczy?

Margaret spojrzała na nią z zainteresowaniem.

– Artur ma kucyka – powiedziała i dodała podstępnie. – Ja też będę miała kucyka?