– Dłużej? Och! – Zorientowała się, że ich poglądy na temat wczesnego wstawania bardzo się różnią, więc powiedziała niepewnie:
– Zgadłeś… dziękuję.
– Siadaj. – Wstał i podsunął jej krzesło. – Zrobię ci świeżej herbaty… a może wolisz kawę?
Pamiętała kawę, smakującą jak lura, więc poprosiła o herbatę. Spojrzała na Jamiego, który miał całą buzię usmarowaną dżemem.
– Dzień dobry, smyku. Co jadłeś?
– Grzankę, bo babcia nie ma płatków.
– A sądząc po twojej buzi, pewno nie ma już ani trochę dżemu.
Zmoczyła ręcznik i wytarła chłopcu buzię i ręce. Wciąż dziwiło ją, że tak prędko nauczyła się automatycznie robić coś, co początkowo napełniało ją obrzydzeniem. Wyprostowała się uśmiechnięta i nad głową dziecka spojrzała prosto w oczy Michaelowi. Miał taki dziwny wyraz twarzy, że uśmiech zamarł jej na ustach. Przez kilka sekund wpatrywali się w siebie, zanim Michael odwrócił się i postawił imbryk na stole.
– Herbata gotowa.
Rosalind nie mogła oderwać oczu od brunatnych palców, które w nocy trzymały ją za rękę. Przełknęła ślinę i spytała ze sztucznym ożywieniem:
– Co dzisiaj robimy?
– Proponuję, żebyśmy pojechali po zakupy. – Usiadł z dala od niej. – Odpowiada ci?
– Bardzo, Objęła kubek i spuściła wzrok. Zastanawiała się, co znaczył osobliwy wyraz jego oczu.
– Mam listę! – zawołał Jamie. Przejęty uklęknął na krześle i oparł się o stół. – Napisałem. Patrz!
Kartka była tak zasmarowana dżemem jak przedtem jego policzki. Rosalind wzięła ją w dwa palce i z uwagą obejrzała. Wśród gryzmołów odcyfrowała jedynie kilka koślawych J.
– Bardzo się nam przyda – rzekła poważnie. – Nie zapomnij zabrać.
– Michael też pisał – poinformował Jamie, zadowolony z pochwały.
– Trzeba przyznać, że dobrze wyszkoliłaś męża – kostycznie zauważyła ciotka Maud. – Pozwała ci się wylegiwać, podał herbatę, przygotował listę zakupów. Mam nadzieję, że doceniasz swoje szczęście.
Rosalind pomyślała, że sarkastyczne krytykowanie jest rodzinną cechą Brooke’ów, lecz rozciągnęła usta w uprzejmym uśmiechu.
– Oczywiście.
– Sprawiasz wrażenie kobiety, która umie się urządzić. Ciekawam, jak mu się odwdzięczasz za to, że we wszystkim cię wyręcza.
Uśmiech Rosalindy zgasł, a w zielonych oczach pojawiły się gniewne błyski. Wyprostowała się, spojrzała pani Brooke W oczy i rzekła, cedząc słowa:
– To wyłącznie sprawa Michaela i moja.
Ku jej zaskoczeniu, ostra odpowiedź rozbawiła starszą panią.
– Moje dziecko, nie mów do mnie takim tonem. Widziałam, jak na siebie patrzycie.
– O? – wyrwało się Rosalind i Michaelowi jednocześnie. Rosalind, przestraszona, że nic nie ujdzie bystrym piwnym oczom, zarumieniła się, pochyliła głowę i podniosła kubek do ust. Wolałaby, żeby gospodyni była trochę zdziecinniałą staruszką, która niewiele widzi, a jeszcze mniej kojarzy. Bała się jej niepokojąco przenikliwych oczu.
– Co wy? – zdziwiła się ciotka. – Dlaczego macie takie miny? Nie musicie mi mówić, jakie uczucia was łączą.
– To dobrze. – Michael uśmiechnął się z przymusem i za plecami Jamiego położył Rosalind dłoń na karku. – Moja żona doskonale wie, co czuję w stosunku do niej. Prawda?
Z wysiłkiem opanowała dreszcz, jaki ją przeszył pod dotykiem jego dłoni. Powoli odwróciła głowę i spojrzała na niego. Miał gorącą dłoń i ciepły głos, ale oczy zimne i czujne. Oczy człowieka, którego kiedyś zraniono i który nie pozwoli, by to się powtórzyło. Wyczytała w nich, że w nocy ją ogrzał, ale nie lubi jej bardziej niż owego pamiętnego dnia przed pięciu laty.
– Tak – powiedziała głucho.
– Wiem.
To, co wyczytała w jego oczach, było upokarzające, więc usilnie starała się znaleźć sposób, by mu uzmysłowić, że poprzednia noc była wyjątkiem. Przysięgała sobie, że już więcej tak się nie zachowa.
Wyruszyli po zakupy, prawie się do siebie nie odzywając, ale gdy minęli ostatnie domy, nie Wytrzymała nerwowo i przerwała milczenie, zgryźliwie pytając:
– Czy aby na pewno wiesz, dokąd jedziesz?
– Ciocia twierdzi, że na przedmieściu Yorku jest wielka hala – odparł Michael równie przykrym tonem. – Pomyślałem, że warto za jednym zamachem kupić wszystkie potrzebne rzeczy. W domu prawie nic nie ma, – Wyjął z kieszeni listę. – Przejrzyj ją i zobacz, czy jeszcze coś trzeba dopisać.
Jego jawna niechęć jeszcze bardziej ją rozdrażniła. Postanowiła, że nie będzie starała się mu podobać, mimo że jej ciało wyrywało się do niego. Zastanawiała się, jaki jest prawdziwy stosunek Michaela do niej. Czasami patrzyli na siebie takim wzrokiem, że ulegała złudzeniu, iż dawna fascynacja nie wygasła. Lecz rano, przy ciotce, spojrzał na nią tak, jakby wzrokiem chciał wymierzyć policzek. Widocznie nadal uważał, że jest próżną, rozkapryszoną istotą bez serca, która bezmyślnie odrzuciła jego oświadczyny. I postanowił, że nie zmieni o niej zdania, niezależnie od tego, jak będzie się zachowywała w obecności jego ciotki. Wyrwało się jej westchnienie z głębi serca.
– Nie wiem… – zaczęła, patrząc na listę. – Zwykle nie muszę się tym zajmować.
– Więc masz teraz okazję – rzucił oschle. – Tutaj nie ma służby, która cię wyręczy. Jeśli coś przeoczysz, będziesz musiała bez tego się obyć. W Askerby dostaniemy jedynie chleb, mleko, konserwy i niewiele więcej. Nie będę stale jeździć do Yorku, więc w swoim własnym interesie zacznij myśleć samodzielnie.
Na miejscu Jamiego wszystko interesowało, natomiast Rosalind nic nie przypadło do gustu, chociaż pierwszy raz robiła zakupy w olbrzymiej hali targowej. Była zdegustowana, ponieważ w reklamach nigdy nie pokazywano klientów, którzy najeżdżają wózkami na innych lub długo stoją między rzędami półek i przeszkadzają.
Nim zapłacili i umieścili zakupy w bagażniku, była śmiertelnie znudzona i zła, więc gdy zobaczyła, że Michael zamyka samochód i odchodzi, zawołała:
– Zapomniałeś o czymś? Litości! Mam dość i nie wytrzymam powtórki.
– Nie krzycz. Inni muszą wytrzymać znacznie gorsze rzeczy, ale nie martw się. – Pokazał palcem w lewo. – Jest sklep elektryczny, może tam mają grzejniki i koce.
Była przekonana, że Michael w ten sposób daje jej do zrozumienia, iż chce spać z dala od niej. Żałowała, że pierwsza nie zauważyła sklepu.
– Dobry pomysł – rzuciła ze złością. – Nie będziemy musieli spać jak poprzednio, a o to ci chodzi, prawda?
– Tak – odparł z nieprzeniknioną twarzą. – Tylko i wyłącznie.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Wcześnie rano świeciło słońce, lecz gdy skończyli zakupy, niebo zasnuwały nisko wiszące chmury. Zmiana pogody jeszcze pogorszyła ich nastrój, więc drogę powrotną odbyli w nieprzyjaznym milczeniu, ale podczas lunchu uprzejmie rozmawiali z sobą ze względu na panią domu. Potem pani Brooke i Michael przeszli do gabinetu, aby zacząć porządkowanie dokumentów, a Rosalind położyła Jamiego i zabrała się do sprzątania kuchni.
Irytowała ją taka krzątanina, więc gdy Jamie się obudził, ubrała go w niebieski płaszczyk i czerwone buty i wyszli na spacer. Autor poradnika, z którym się nie rozstawała, twierdził, że dziecku potrzebny jest stały, ale pobudzający rozwój rozkład dnia. Według niej spacery były monotonne i niezbyt pobudzały rozwój dzieci, a jej nie poprawiały humoru.
Teraz zziębła, ponieważ wiał chłodny wiatr, a nie miała ani czapki, ani rękawiczek. Na domiar złego zaczął siąpić deszcz. Gdy rozległ się pomruk grzmotu, rozejrzała się i natychmiast zawróciła, ponieważ niebo było czarne i zanosiło się na deszcz. Wkrótce nastąpiło istne oberwanie chmury.
– Prędzej! – zawołała, przekrzykując szum deszczu. – Biegiem!
Zaszli dość daleko, więc nim przybiegli do domu, oboje byli przemoczeni. Rosalind zasapana wpadła do kuchni, zatrzasnęła drzwi i oparła się o nie plecami. Speszyła się, gdy ujrzała przy stole elegancką blondynkę oraz Michaela. Spojrzał na Rosalind ze zdumieniem i lekkim rozbawieniem.
Uświadomiła sobie, że musi wyglądać komicznie; była czerwona, zdyszana, potargana i zabłocona i tak ociekała wodą, że wokół niej tworzyła się kałuża. Wzdrygnęła się, gdy poczuła wodę, spływającą po karku na plecy.
Michael wstał i zaczął rozbierać Jamiego.
– Gdzie ty byłaś?
– Zabrałam dziecko na spacer – odparła, wycierając mokre policzki.
– Przecież leje jak z cebra.
– Co ty powiesz!
– Przemokliście oboje do suchej nitki, więc najpierw idź się przebrać, a potem porozmawiasz z panią Laurą Osborne. – Położył rękę na główce dziecka. – Lauro, jak zapewne się domyślasz, to jest Jamie i…
– Ros – dopowiedziała Rosalind, błyskając zębami i aby nie było żadnych wątpliwości, dorzuciła: – Jestem jego żoną.
Blondynka ciepło się uśmiechnęła.
– Michael opowiedział mi o pani.
Rosalind, której owa informacja wcale się nie spodobała, wzięła Michaela pod rękę.
– Naprawdę, kochanie? – zapytała słodkim głosem. – Mam nadzieję, że nie wszystko.
– Tylko trochę. – Michael odsunął się od niej i podszedł do stołu. – Laura mieszka po sąsiedzku i w potrzebie jest dla cioci niezawodną podporą.
– Przesada, bo nie zrobiłam nic szczególnego. – Blondynka zarumieniła się zakłopotana. – Po prostu bardzo lubię panią Brooke i czasem ją odwiedzam.
– Według cioci wygląda to trochę inaczej – rzekł Michael z przekonaniem. – Mówiła mi, że często jej pomagasz i że jest ci ogromnie wdzięczna. – Spojrzał na Rosalind i dodał znacznie chłodniejszym tonem: – Wyobraź sobie, że to właśnie Laura namówiła ciocię, żeby się ze mną skontaktowała.
– Doprawdy?
Ponieważ Michael unosił się nad dobrocią gościa, więc z przekory udawała obojętność. Głównie dlatego, że sąsiadka pani Brooke miała bujne jasne włosy, duże błękitne oczy i była niepokojąco atrakcyjna. Pocieszające było tylko to, że pomimo starannego makijażu wygląda na trochę starszą od niej.
Michael znowu usiadł obok pięknej sąsiadki, na którą patrzył z jawnym zachwytem.
– Wiesz, dużo słyszałam o tobie i twojej siostrze – powiedziała Laura. – Pani Brooke raz i drugi napomknęła, że żałuje, że zerwała z wami kontakt i chyba potrzebowała tylko lekkiej zachęty, żeby do ciebie napisać. Bardzo się cieszę, że doszło do spotkania. – Uśmiechnęła się porozumiewawczo. – Twoja ciotka nie jest wylewna, ale uważa, „że jesteś wspaniały.
– To samo mówi o tobie.
Rosalind czuła narastającą złość. Nie sądziła, że Michael potrafi zachowywać się tak niedorzecznie. Uznała, że i on, i jego gość są okropni; znali się godzinę, może dwie, a już nikogo poza sobą nie widzieli. Zdjęła buty i cisnęła w kąt ze złości, że nie wymyśliła sposobu, jak zakończyć to irytujące gruchanie. Drgnęła, gdy Laura zwróciła się bezpośrednio do niej.
– Pani Brooke jest uszczęśliwiona, że wybraliście się całą rodziną. Dobrze, że mogła pani przyjechać z mężem.
Rosalind zauważyła, że blondynka nie ma obrączki i dlatego stanęła za Michaelem, objęła go i oparła policzek o czubek jego głowy.
– Wszędzie razem jeździmy, bo nie możemy bez siebie żyć. Prawda, kochanie?
Poczuła, że Michael drgnął niezadowolony, więc na dodatek pocałowała go w ucho. Pragnęła w ten sposób zaznaczyć, że nie jest kawalerem do wzięcia, że ma kochającą żonę i dziecko.
– Nie trzeba przebrać małego? – spytał Michael zniecierpliwionym tonem.
Rosalind ogarnęła wściekłość, ponieważ starała się grać rolę idealnej żony, a Michael wcale nie udawał kochającego męża. Podejrzewała, że chce się jej pozbyć i zostać sam na sam z piękną sąsiadką, aby nadął prawić jej komplementy. Spojrzała na niego zezem, zabrała Jamiego i wyszła z obrażoną miną. Była pewna, że Michael natychmiast skomentuje jej zachowanie.
Prędko przebrała Jamiego i zajrzała do szafy w poszukiwaniu czegoś twarzowego dla siebie. Niestety, Emma dosłownie potraktowała polecenie brata i nie kupiła niczego gustownego. Rosalind najporządniej wyglądała w brązowej spódnicy ze sztruksu i białej bluzce, lecz nawet takie minimum elegancji było niemożliwe, gdyż z powodu zimna musiała włożyć brzydki szary sweter. Patrząc na siebie w lustrze, doszła do przykrego wniosku, że nie zaćmi eleganckiej blondynki, nawet jej nie dorówna.
Zeszła na parter, w chwili gdy Michael żegnał gościa.
– Przykro mi, że nie mam więcej czasu – zwróciła się Laura do niej – ale lubię punktualnie odbierać syna od opiekunki.
– Tom jest prawie w wieku Jamiego – wyjaśnił Michael. Zaskoczona Rosalind niedyskretnie zapytała:
– Jest pani mężatką?
– Rozwódką – odparła Laura bez skrępowania. – Tom ma cztery latka, więc chłopcy powinni razem dobrze się bawić. Może jutro nas pani odwiedzi?
– O, dziękuję – powiedział Michael, nim Rosalind zdążyła otworzyć usta. – Jamie będzie zachwycony, że ma kolegę. Prawda, Ros?
– Tak. – Uśmiechnęła się z przymusem. – Na pewno.
– Wobec tego jesteśmy umówione. Żałuję, że nie miałyśmy okazji bliżej się poznać, ale może uda nam się trochę dłużej porozmawiać. A jeśli będą państwo w Yorku, zapraszam do mojego sklepu.
"Serce wie najlepiej" отзывы
Отзывы читателей о книге "Serce wie najlepiej". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Serce wie najlepiej" друзьям в соцсетях.