– Musisz inaczej wyglądać, żeby w Askerby nie rzucać się w oczy na kilometr. Nikt rozsądny nie uwierzy, że jesteś żoną archeologa, jeśli będziesz paradować w stroju, który kosztuje połowę mojej rocznej pensji.
Wbrew jego oczekiwaniom, Rosalind wcale nie zaoponowała, ale bardzo zrzedła jej mina, gdy zobaczyła rzeczy, które Emma kupiła dla niej na polecenie brata.
Patrząc z niesmakiem na brązową sztruksową spódnicę, zapytała:
– Może jednak zabiorę trochę swoich ubrań?
Michael był zły, że nie wycofał się w porę, więc nie zamierzał iść na ustępstwa.
– Możesz wziąć dżinsy i bieliznę, ale poza tym będziesz nosić to, co kazałem kupić.
– Będę wyglądać jak strach na wróble.
– Co z tego? Powiedziałem Emmie, żeby wybrała niegustowne i tanie rzeczy dla niezamożnej kobiety i dziecka. Jeżeli masz wystąpić incognito, a rzekomo o to ci chodzi, musisz się ubierać skromnie.
Rosalind westchnęła zrezygnowana i rzuciła spódnicę na kanapę.
– Myślałam, że wystarczy, jeśli przedstawisz mnie jako swoją żonę.
– To stanowczo za mało. Jeśli chcesz, żeby cię od razu zauważono, jedź w tym, co masz na sobie. Ale nie oczekuj, że powiem ludziom, że jesteś ze mną związana. Zresztą to nie tylko kwestia ubioru. Musisz zrobić coś z włosami, bo za bardzo rzucają się w oczy.
Instynktownie musnęła ręką ciemne loki, które kiedyś tak go zachwycały.
– Co mam zrobić?
– Obetnij i ufarbuj.
– A jeśli nie posłucham?
– Zostaniesz tutaj.
– To szantaż!
– Jak uważasz.
– Mikę ma rację – odezwała się Emma. – Masz włosy o niespotykanym odcieniu, więc każdy zwróci na nie uwagę. Pamiętaj, że publikowano wasze zdjęcia z zaręczyn i najwięcej pisano właśnie o twoich włosach.
Michael łudził się, że Rosalind nie przyjmie jego warunków i dzięki temu będzie miał pretekst, żeby się wycofać, a tymczasem zgodziła się na wszystko. Dzisiaj rano prawie jej nie poznał; miała krótkie włosy mysiego koloru i była ubrana bez gustu.
Oderwał oczy od szosy i zerknął w bok. Rosalind była spięta i patrzyła wprost przed siebie. Ze źle przystrzyżonymi Włosami, w obszernym niebieskim swetrze i czarnych spodniach wydawała się obca. Bardzo pragnął spojrzeć na nią jak na nieznajomą, lecz wiedział, że to się nie uda. Nic nie mogło przygasić uroku pięknego profilu, lśniących zielonych oczu i gęstych rzęs.
To wciąż była Rosalind, którą kiedyś pokochał. Unosił się wokół niej delikatny, drażniący zapach, zapamiętany sprzed lat. Usta były tak samo pełne, zagłębienie w szyi równie ponętne. Za każdym razem, gdy na nią patrzył, coś chwytało go za gardło.
Aby nie ulec wzruszeniu, powiedział sobie, że jej egoizm, próżność i wyniosłość też pozostały takie same.
Rosalind obejrzała się do tyłu, by sprawdzić, czy Jamie śpi. Chłopiec siedział zapięty w foteliku, główkę przechylił na bok, a jego długie rzęsy rzucały cienie na policzki. Jak zwykłe ogarnęło ją uczucie tkliwości. Pomyślała, że Jamie jest bezpieczny, a to najważniejsze i dlatego warto było obciąć włosy, ubrać się byle jak i znosić nieprzyjazne nastawienie Michaela.
Nie rozumiała, co go skłoniło do zmiany zdania. Tuż po owym strasznym telefonie dostrzegła w jego oczach cień troski, lecz jego zachowanie nie uległo zmianie. Był opryskliwy, nawet gdy próbowała mu dziękować.
– Robię to dla dziecka, nie dla ciebie – powiedział chłodno.
– Ja też.
Oparła się wygodniej i poprawiła fryzurę. Krótkie włosy układały się miękko wokół twarzy, ale czuła się nieswojo bez ciężkiej masy spływającej na plecy. Miała wrażenie, że jest ogołocona, a jednocześnie jakby wyzwolona, ponieważ głowa zrobiła się dziwnie lekka.
– Przestań bawić się włosami – mruknął Michael.
– Nie mogę. Wcale nie czuję się sobą.
– Chciałaś się maskować.
– Wiem. Ale nie zdawałam sobie sprawy, że gdy będę inaczej wyglądać, poczuję się kimś innym.
– Mam nadzieję, że dzięki temu będziesz lepiej się zachowywać.
Spojrzała na niego z wyrzutem, lecz zaraz odwróciła wzrok.
– Nie sądziłam, że żony archeologów zachowują się inaczej niż wszyscy.
– „Wszyscy!” – powtórzył z ironią. – Ile kobiet, według ciebie zachowuje się jak ty?
– Chyba dość dużo – odparła ze złością. – Mam więcej pieniędzy niż inne, ale to nie znaczy, że nie czuję tak samo jak one.
– Ale nie zachowujesz się jak kobieta, którą chciałbym mieć za żonę.
Ubodło ją to tak mocno, że spojrzała na niego i gniewnie zmrużyła oczy.
– Kiedyś chciałeś się że mną ożenić, ale nie przyjęłam twoich oświadczyn – rzekła podejrzanie słodkim głosem. – Może o tym zapomniałeś?
– Nie zapomniałem – odparł po ledwo dostrzegalnym wahaniu. – Ale teraz szukam w kobiecie czegoś więcej, niż tylko urody.
– Na przykład?
– Uczucia. Nie potrafisz tego zrozumieć, prawda? Dla ciebie miłość nigdy nie była ważna.
Rosalind wpiła paznokcie w dłonie, aby nie wybuchnąć i nie zdradzić się z tym, że sprawił jej przykrość.
– Chyba dobrze się stało, że nie wyszłam za ciebie – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
– Na pewno – zgodził się bez namysłu.
– Widzę, że jesteś mi wdzięczny.
– Nie powiem, żebym wtedy czuł wdzięczność, ale faktycznie miałaś rację, że nie pasujemy do siebie.
Nadal tak uważała, a jednak nie stanowiło to pociechy ani po rozstaniu przed laty, ani teraz. Wtedy gniew bardzo prędko minął, a zostało przygnębienie.
– Chyba po raz pierwszy zgadzasz się ze mną w jakiejś kwestii – powiedziała ze smutkiem.
– Czyżby?
Zastanawiała się, czy on też pomyślał o tamtym okresie, gdy stale się kłócili i skakali sobie do oczu, ale prędko się godzili. Tylko jako kochankowie zawsze byli zgodni. Miała wrażenie, że jeszcze teraz czuje na swym ciele jego usta i dłonie.
Milczeli, pogrążeni w myślach. Rosalind wróciła wspomnieniami do przyjęcia z okazji dwudziestych pierwszych urodzin Emmy. Podczas gdy sąsiad nalewał szampana do kieliszków, rozejrzała się i zauważyła mężczyznę, którego oczy przyciągały i ją jak magnes. Z trudem oderwała od niego wzrok i prędko wypiła szampana do dna.
Gdy ponownie spojrzała w tę samą stronę, już go nie było. Irytowało ją, że nieznajomy wzbudził w niej tak duże zainteresowanie, mimo to szukała go, przechodząc od jednej grupy gości do drugiej. Nie znalazła, jakby zapadł się pod ziemię i gdy już straciła nadzieję, zauważyła go koło Emmy.
– Ros, to Michael, mój brat – powiedziała przyjaciółka.
Rosalind z bliska spojrzała w chłodne szare oczy i serce przestało jej bić. Michael niczym nie zdradził, że przedtem wymienili wiele mówiące spojrzenie. Był uprzejmy, lecz obojętny, co ją niemile zaskoczyło, ale i intrygowało, ponieważ była przyzwyczajona do powszechnego uwielbienia. W jego głosie słyszała jakby szyderstwo, w oczach widziała dezaprobatę; oburzyło ją, że jest krytycznie do niej nastawiony. Jej zdaniem wcale nie był przystojny, ale musiała przyznać, że ma niezwykły urok. Był bratem szkolnej koleżanki, którego znała z opowiadań, więc nie mogła pojąć, dlaczego tak ją pociąga.
Oboje podświadomie wiedzieli, że ich znajomość nie ma przyszłości. Michael nie należał do eleganckiego, powierzchownego świata Rosalind, a ona była egzotyczną istotą w jego kręgach. W zasadzie nie mieli z sobą nic wspólnego, a jednak… Wystarczał najlżejszy dotyk i wszystkie różnice znikały. Po tylu latach wciąż czuła dreszcz podniecenia, jaki ją ogarnął, gdy Michael pierwszy raz ujął jej twarz w dłonie.
Nie mogąc się opanować, zerknęła w bok na jego ręce i zalała ją fala wspomnień. Widziała i czuła jego dłonie na sobie, jeszcze teraz niemal omdlewała…
Oderwała oczy od rąk i spojrzała na usta, które w chwili obecnej były mocno zaciśnięte, lecz pamiętała, jak rozchylały się w nieoczekiwanym uśmiechu, który przyprawiał ją o zawrót głowy, dając takie uczucie szczęścia, jak gdyby otrzymała gwiazdkę z nieba. Te usta, całując ją, wywoływały niebywałą rozkosz.
Zdawała sobie sprawę, że zachowuje się nierozsądnie, więc zmusiła się, by oderwać od niego oczy i wyglądać przez okno. Znała ludzi, którzy po zerwaniu z sobą spotykali się jak gdyby nigdy nic i dlatego postanowiła udawać, iż zapomniała o łączącej ich kiedyś namiętności.
– Czy zadzwoniłeś i uprzedziłeś o naszym przyjeździe? – spytała, aby przerwać milczenie.
– Tak. Powiedziałem ciotce, że przyjadę trochę później, z żoną i dzieckiem.
– Co pani Brooke na to?
– Właściwie nie wiem. – Wzruszył ramionami. – Ciotka zareagowała dość szorstko, ale może jest oschła z natury.
Rosalind usiadła wygodniej i odetchnęła zadowolona, że Michael raczy z nią rozmawiać.
– Emma uprzedziła mnie, że wasza ciotka jest nieco ekscentryczna.
– Tak nam opowiadano, ale właściwie niewiele o niej wiemy. Ostatni raz widziałem ciotkę Maud, gdy miałem dziewięć lat. Onieśmielała mnie, ale mimo to ją polubiłem, bo rozmawiała z dziećmi tak jak z dorosłymi.
– Jeśli wtedy miałeś dziewięć lat, to nie widziałeś jej od dwudziestu!
– Dokładnie dwadzieścia dwa lata – uściślił. – Ciotka, a właściwie cioteczna babka, bo była żoną brata mojego dziadka, kiedyś posprzeczała się z babcią. Nie wiem, o co im poszło… może o drobiazg… padły ostre słowa, obie strony się obraziły i ciotka zerwała wszelkie kontakty z rodziną. Brat dziadka zmarł pięć czy sześć lat temu i, jeśli mam być szczery, myślałem, że ciotka też już nie żyje. Aż tu przed kilkoma miesiącami niespodziewanie przyszedł od niej list.
– Jednak się odezwała.
– Napisała, że już sobie nie radzi z prowadzeniem spraw po mężu i praktycznie kazała mi, jako jedynemu mężczyźnie w rodzinie, przyjechać i wszystkim się zająć.
Rosalind rzuciła mu ukradkowe spojrzenie i. pomyślała, że starsza pani musi być odważną kobietą.
– Pewno ośmieliła się dawać ci rozkazy, bo cię nie zna * rzekła z przekąsem.
Michael uśmiechnął się. Właściwie nie był to uśmiech, lecz drgnienie ust, ale Rosalind uznała, że dobre i to i są na właściwej drodze do nawiązania poprawnych kontaktów.
– Nie powiem, żebym był zachwycony – przyznał niechętnie. – W pierwszej chwili miałem zamiar poradzić, żeby zatrudniła dobrego adwokata, ale jej list trochę mnie zaniepokoił. Między wierszami wyczytałem, że ciotka pragnie właśnie mojej pomocy, lecz jest zbyt dumna, żeby otwarcie to powiedzieć. Jest bezdzietną staruszką, została zupełnie sama. – Przerwał, aby wyminąć trzy ciężarówki, wlokące się jedna za drugą, po czym podjął: – Odpisałem, bo podejrzewam, że załatwienie spraw majątkowych jest pretekstem do nawiązania ponownych kontaktów z rodziną. Uprzedziłem, że pracuję na drugim końcu świata i trudno mi się wyrwać, ale obiecałem, że przyjadę, gdy tylko będę mógł wziąć urlop. Teraz nadarzyła się pierwsza okazja.
– Przejechałeś taki szmat drogi, żeby zrobić przyjemność starej ciotce, której nie widziałeś przez ponad dwadzieścia lat?
– Oprócz Emmy i mnie nie ma nikogo bliskiego, a dla nas, po śmierci rodziców, jest jedyną krewną. Nie mogę i nie chcę odcinać się od niej.
Rosalind obejrzała się i popatrzyła na śpiącego Jamiego.
– Rozumiem cię i wiem, co czujesz. Początkowo sądziłam, że nie będę przejmować się bratem, ale okazało się, że nie potrafię.
– Chciałaś zlekceważyć własnego brata? – zawołał oburzony. – I to takie małe dziecko?
Nie od razu odpowiedziała. Speszyła się, nerwowo splotła dłonie i spuściła wzrok.
– Chyba byłam zazdrosna – wyznała z ociąganiem. – Wiem, że to brzydkie uczucie i źle o mnie świadczy, ale Natasha mi się nie podobała, zresztą ja jej też nie. Po ślubie ojca poczułam się wyrzucona poza nawias, wyprowadziłam się z domu i kupiłam sobie mieszkanie. Gdy Jamie przyszedł na świat, sytuacja jeszcze się pogorszyła. – Mówiła lekkim tonem, z nutą autoironii, ale za jej słowami kryło się prawdziwe cierpienie. – Przez całe życie byłam ukochaną jedynaczką, a tu pojawiło się drugie dziecko.
– Iw dodatku chłopiec. Nic dziwnego, że było ci to nie w smak.
– Niestety. – Na jej policzki wypłynął lekki rumieniec, – Nie jestem z tego dumna… Ojciec był wniebowzięty, że ma syna i dziedzica. – Przygryzła wargę. – Powinnam była cieszyć się razem z nim. Teraz żałuję… Szkoda, że ojciec nie widzi, jak opiekuję się Jamiem.
– Czy dlatego teraz tak się poświęcasz dla malucha? Bo masz wyrzuty sumienia?
– Nie, po prostu Jamie stał mi się bardzo bliski. Ale życie się skomplikowało, bo ojciec zostawił straszny bałagan w interesach, więc gimnastykuję się, żeby stopniowo wszystko uporządkować. Odziedziczyłam udziały w wielu spółkach, o których nigdy nie słyszałam i stale muszę podpisywać jakieś dokumenty albo podejmować decyzje w sprawach, o których nie mam pojęcia.
– Współczuję.
– Początkowo Jamiego też traktowałam jedynie jak problem, o którym trzeba czasem pomyśleć. Jeszcze jedna osoba, za którą muszę podejmować decyzje… Pewnego dnia poszłam do pokoju dziecięcego, żeby omówić z niańką pensję i zobaczyłam Jamiego, siedzącego na podłodze na środku pokoju. Nie bawił się, siedział zgarbiony i kurczowo przytulał misia. Był taki malutki, taki opuszczony.
"Serce wie najlepiej" отзывы
Отзывы читателей о книге "Serce wie najlepiej". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Serce wie najlepiej" друзьям в соцсетях.