– Istny ideał! – mruknęła szyderczo.
– Tak, przyznaję.
Ostatni odcinek drogi przebyli w milczeniu. Rosalind siedziała naburmuszona, a Michael nie widział powodu, dla którego miałby prowadzić uprzejmą konwersację, aby rozładować ciężką atmosferę. Nie czuł wyrzutów sumienia, ponieważ nie on zaczaj rozmowę o przeszłości.
Przewrotnie cieszył się, że wiadomość o Kamy popsuła Rosalind humor do tego stopnia, iż oczy pociemniały jej z gniewu. Nie lubił kłamać, lecz nie oparł się pokusie, gdy zapytała go o narzeczoną. Może powiedziałby prawdę, gdyby nie usłyszał w jej głosie dwuznacznej nuty, która go zirytowała. Rosalind najwidoczniej łudziła się, że była jedyną kobietą, z którą chciał się ożenić. Wprawdzie tak istotnie było, lecz nie przyznawał się do tego nawet przed sobą, więc tym bardziej przemilczał ten fakt wobec innych.
Rosalind go wyśmiała, co nie znaczyło, że nie był atrakcyjny dla innych kobiet. Wolał więc, aby myślała, że jest związany z Kathy i uważał, że świadomość tego faktu dobrze zrobi zarozumiałej piękności. Kathy była wyjątkowo miła i naprawdę bardzo ją lubił, lecz gdy powiedziała, że wraca do Stanów, nie próbował jej zatrzymać. O tym jednak nie miał zamiaru mówić Rosalind.
Podjechał na stację benzynową, wyszedł z samochodu i się przeciągnął.
– Och, zgłodniałem.
Odwrócił się, by zamknąć drzwi i zobaczył, że Rosalind nie rusza się z miejsca. Siedziała spięta, ręce miała zaciśnięte w pięści i taki wyraz twarzy, że zrobiło mu się jej żal. Dopiero teraz zauważył, że ma podkrążone oczy i kurczowo zaciśnięte usta. Uświadomił sobie, że ostatnie miesiące musiały być dla niej ciężkie, a nawet ona nie zasługiwała na to, by w krótkim czasie stracić ojca, przejąć obowiązki nad trzyletnim dzieckiem i walczyć z obezwładniającym strachem, że jest śledzona.
– Chodź! Poprawi ci się humor, gdy coś przekąsisz – powiedział łagodnie. – Nie bój się. Gdy zjechałem z autostrady, co chwila patrzyłem w lusterko i wiem, że nikt nas nie ścigał.
W wielkich oczach czaił się strach, a zniknęła z nich zadziorna duma, która Rosalind popychała do kłótni. Podczas jazdy zapomniała o wrogu, lecz teraz sobie o nim przypomniała i gdy Michael otworzył drzwi, skuliła się instynktownie.
– Jesteś pewien? – spytała zbielałymi wargami.
– Tak. Zobacz, nikt nie zwraca na nas uwagi. Niczym się nie wyróżniamy, mamy przeciętny samochód i wyglądamy jak przeciętna rodzina.
– Masz rację. – Wytarła spocone dłonie o spodnie. – Przepraszam. Chwilami zawodzą mnie nerwy.
Wyjęła Jamiego z fotelika, poprawiła mu spodenki i bluzę i przez ten czas się opanowała.
– Już dobrze? – spytał Michael.
– Tak.
Nie chciała, aby uważał ją za tchórzliwą panienkę.
Jamiego wszystko interesowało i wszystko mu się podobało. W barze stanął na palcach i wyciągnął szyję, aby zobaczyć, co może wybrać. Rosalind wciąż kręciła nosem i wybrzydzała, co Michaela ucieszyło, ponieważ oznaczało to, że zapomniała o niebezpieczeństwie i znów jest sobą.
Chwilami odnosił wrażenie, że gotów się w niej zakochać jak przed laty, ponieważ Rosalind się zmieniła. Ta, którą kiedyś znał, na pewno nie zrezygnowałaby z dotychczasowego stylu życia ze względu na dobro dziecka i za nic nie przyznałaby się do wątpliwości, czy dobrze je wychowuje.
Wiele drobiazgów świadczyło jednak, że to wciąż ta sama rozkapryszona kobieta. Choćby teraz: kręci nosem zdegustowana, nic jej nie odpowiada i nie pasuje do tego miejsca, mimo że jest byle jak ubrana. Pomyślał, że zapewne pierwszy raz w życiu czeka w kolejce w samoobsługowej restauracji. Przedtem wzruszył się, gdy opowiadała, że nie miała szczęśliwego dzieciństwa, lecz nie powinien zapominać, że należała do innej sfery niż on.
Zapłacili i Jamie pobiegł do stolika pod oknem, ponieważ chciał obserwować ruch na szosie.
– Jest się czym zachwycać! – mruknęła Rosalind z przekąsem.
Normalnie Jamie kaprysił i marudził, lecz teraz w błyskawicznym tempie zjadł kiełbaski i fasolkę, po czym uklęknął na krześle i przykleił nos do szyby. Rosalind odsunęła talerz, aby malec go nie strącił.
– Gdybym wiedziała, że tak mało mu potrzeba do szczęścia, już dawno bym go zabierała do barów na stacjach benzynowych.
– Jest przyzwyczajony do czegoś innego, więc bawi go nowość – rozsądnie zauważył Michael.
– Ja też jestem przyzwyczajona do czegoś innego – rzekła, bez apetytu jedząc sałatkę – a nie powiem, żebym była zachwycona – Bo nie masz trzech lat.
– A szkoda.
– Ros, patrz! – Przejęty chłopiec złapał ją za rękaw. – Ciężarówka!
– Jaka duża! Ładna, prawda?
Uśmiechnęła się do malca serdecznie, a Michael, który pamiętał ów uśmiech aż za dobrze, patrzył zafascynowany. Przez pięć lat często widział go oczami duszy, nawet gdy zdołał sobie wmówić, że zapomniał o pięknej dziewczynie. Z wysiłkiem oderwał wzrok od jej ust i powiedział:
– Jeśli Jamie ma uchodzić za naszego syna, musimy ustalić, dlaczego mówi nam po imieniu.
Powiedział to, aby przestała się uśmiechać, dzięki czemu mógłby zebrać myśli. Udało się. Rosalind zmarszczyła czoło i zasępiona odwróciła się do niego.
– O tym też nie pomyślałam. Co zrobimy? Może powiemy, że jesteśmy nowoczesną rodziną?
– Słaby argument. Chyba lepiej mówić, że go zaadoptowaliśmy. Miejmy nadzieję, że ciotka nie będzie wypytywać o powody i szczegóły.
– Dobrze. – Oparła brodę na splecionych dłoniach. – Okropne, że trzeba pamiętać o tylu sprawach. Wydawało mi się, że gdy wyjadę z Londynu, wszystko samo się ułoży, a trzeba tyle ustalić. Co będziemy opowiadać o nas?
– To akurat powinno być łatwe. Jeśli cię ktoś zapyta, jak ci się żyje w terenie, powiedz, że okropnie, bo jest gorąco i wszędzie pełno kurzu. Lepiej nie udawaj, że wiesz coś o archeologii i mów, że cały czas zajmujesz się dzieckiem. To powinno wystarczyć, bo ludzie na ogół pytają, byle pytać, bez szczególnego zainteresowania.
– Chyba tak – zgodziła się niezbyt przekonana. – A jeśli kogoś zainteresuje, jak się poznaliśmy i gdzie braliśmy ślub?
– Mów prawdę, ale oczywiście nie całą. Poznaliśmy się dzięki mojej siostrze… – Zaczynał tracić cierpliwość. – Radzę ci wysilić trochę wyobraźnię i pomyśleć, jakie byłoby twoje życie, gdybyś przed laty za mnie wyszła.
– Skoro okazuje się, że mnie nie kochałeś, na pewno byłoby piekłem.
Michael w duchu ucieszył się, że ją to dręczy. Uważał, że dobrze jej zrobi świadomość, iż nie jest tak pociągająca, jak sądziła.
– Być może – przyznał z kamienną twarzą – ale nie musisz informować o tym wszystkich wokół. Ludziom wystarczy, jeśli dowiedzą się, że jesteś przyjaciółką mojej siostry, spotkaliśmy się na przyjęciu, pokochali i pobrali. Proponuję jednak, żebyś nie opowiadała niestworzonych historii. Nie zmyślaj nic o ślubie z pompą, o eleganckich przyjęciach i tak dalej.
Rosalind w roztargnieniu zamieszała kawę.
– Spokojna głowa. Nie posiadam na tyle bujnej wyobraźni, żeby posądzić cię o jakieś ekstrawagancje. Jeśli mnie ktoś zapyta, powiem, że mieliśmy skromne wesele i prowadzimy szary, nudny żywot. Na pewno każdy mi uwierzy dzięki temu, że każesz mi nosić takie okropne szmaty.
– Powinnaś się cieszyć, że zapewniłem ci doskonałe przebranie.
Popatrzyła na uszczęśliwionego Jamiego i westchnęła.
– Masz rację.
– A skoro już mowa o ślubie, to musimy jeszcze coś uzgodnić… – Wyjął z kieszeni obrączkę. – O tym też nie pomyślałaś, prawda? Emma dała mi ją tuż przed wyjazdem, bo podejrzewa, że ciotka zaraz na wstępie zapyta, dlaczego nie nosisz obrączki.
Rosalind załamała ręce.
– Och, jestem beznadziejna! Powinnam była o tym pomyśleć, gdy zdejmowałam pierścionek.
– Dobrze, że przyszło ci do głowy, żeby go zostawić – rzekł Michael sucho. – Jest zbyt ostentacyjny dla żony archeologa. – Położył obrączkę na jej dłoni. – Proszę, włóż ją i maskarada będzie kompletna.
– Skąd Emma ją wzięła?
– To ślubna obrączka naszej matki. – Zauważył wyraz niepewności na jej twarzy. – Nie zamierzasz jej nosić?
– Nie wypada.
– Dlaczego?
– Bo wiem, ile ona dla was znaczy. – Ostrożnie dotknęła obrączki palcem. – Dla Emmy to największy skarb.
Zapadło krępujące milczenie.
– Nie wiedziałem, że… że znałaś naszą matkę. Myślałem, że zmarła, zanim poznałaś Emmę.
– Zmarła wcześniej, ale właśnie jej śmierć tak bardzo nas zbliżyła. Obie straciłyśmy matki i obie zostałyśmy wysłane do internatu. Chyba głównie dlatego tak szybko zaprzyjaźniły się i wspierałyśmy przez pierwszy, najgorszy okres i ferie, gdy wszystkie koleżanki wracały do domu z matką, tylko my nie.
Zacisnęła obrączkę w dłoni i uśmiechnęła się zażenowana.
– Emma stale wspominała mamę, a ja marzyłam o tym, że moja była choć trochę podobna do waszej… Z tego, co Emma mówiła, mieliście cudowne dzieciństwo.
– Była wspaniałą matką.
– Moja nie okazywała mi czułości – ciągnęła Rosalind ze smutkiem. – Nie czytała mi bajek, nie uczyła piec ciasta, nigdy nie pocałowała i nie pocieszała, gdy się przewróciłam albo skaleczyłam. Na dobrą sprawę pamiętam tylko jej śmiech i perfumy.
Michael spuścił wzrok i zastanawiał się, czy przed laty rozumiałby Rosalind lepiej, gdyby wiedział coś ojej sytuacji rodzinnej. Nigdy jednak poważnie nie rozmawiali, ponieważ ona zachowywała się tak, jakby chciała mu udowodnić, że jest beztroska i powierzchowna. Zresztą może sam też nie był bez winy. Dlaczego miałaby mu opowiadać o swym dzieciństwie, skoro jej nie pytał?
– Widywałaś się z matką po jej wyjeździe?
– Kilka razy, ale to były nieudane spotkania. W Hollywood jej się nie powiodło, film zrobił klapę i potem dostawała coraz gorsze role. – Wzruszyła ramionami. – Nie umiała radzić sobie z porażką, więc zaczęła pić. Od czasu do czasu poddawała się kuracji odwykowej i następowała krótkotrwała poprawa. Nic w jej życiu długo nie trwało… Zmarła, gdy miałam dwanaście lat – zakończyła z goryczą.
– Bardzo ci współczuję. Uśmiechnęła się zdawkowo.
– Niepotrzebnie, boja matki właściwie nie znałam, więc mi jej nie zabrakło. Emmie było znacznie trudniej i biedaczka co noc usypiała zapłakana. – Rozchyliła palce i spojrzała na obrączkę. – Z jej opowiadań wynikało, że wasza mama była zupełnie wyjątkowa, wierzyła w takie ideały jak miłość, dobrane małżeństwo, udana rodzina. – Podała mu obrączkę. – Nie mam prawa nosić tej obrączki pod fałszywym pretekstem, bo to by umniejszyło jej wartość.
Michael wziął złoty krążek i zamyślił się. Gdy matka zmarła, miał siedemnaście lat i bardzo mocno przeżył stratę, ale dla niego tragedia nie była tak wielka jak dla siostry. Obiecał, że będzie się nią opiekował i robił, co mógł, aby służyć jej oparciem, lecz teraz wydało mu się, że to raczej Rosalind była dla Emmy podporą w trudnych chwilach.
Długo trwało, nim odważył się spojrzeć Rosalind w oczy; były zielone jak morska toń, szczere i ciepłe. Wiedział, że matka byłaby przerażona, gdyby usłyszała, że jako dziecko Rosalind miała wszystko, co można dostać za pieniądze, lecz była pozbawiona miłości i serdecznej troski.
– Emma chce, żebyś nosiła tę obrączkę – rzekł cicho. – I sądzę, że moja matka też by tego chciała.
– A tobie nie będzie to przeszkadzać? – spytała nieśmiało.
Pokręcił głową. Nie pojmował, dlaczego nagle stało się ważne, by nosiła obrączkę po jego matce, więc podał pierwszy powód, jaki przyszedł mu do głowy.
– Będzie mi bardzo przeszkadzać, jeżeli ktoś pomyśli, że nie jesteś moją żoną. Nie chcę wyjść na idiotę w oczach ciotki i jej znajomych i nie chcę jej sprawić przykrości. Nie może podejrzewać, że nie jesteśmy tymi, za kogo się podajemy. To byłoby upokarzające dla nas wszystkich. – Zdecydowanym tonem rzekł: – Podaj mi rękę.
Rosalind zawahała się na mgnienie oka, po czym wyciągnęła dłoń. Michael patrzył na smukłe palce i powtarzał sobie, że powinien przestać myśleć o tym, jak mogło być, gdyby pobrali się przed laty. Wtedy obrączka symbolizowałaby miłość, zaufanie, związek na całe życie. Wszystko to, w co Rosalind nie wierzyła! Prędko, aby nie zmienić zdania, wsunął obrączkę na jej serdeczny palec.
– To nasze zaślubiny – mruknął, aby rozładować napięcie. – Tylko na miesiąc – powiedziała ledwo dosłyszalnie.
– Tylko na miesiąc – powtórzył głucho.
Patrzył na złączone ręce i dziwił się, że bezwiednie zacisnął palce wokół jej dłoni. Miał zamiar odsunąć rękę i byłby to zrobił, gdyby nie spojrzał Rosalind w oczy. Były łagodne i lśniły osobliwym blaskiem; zapatrzył się w nie i zapomniał o całym świecie.
Oboje zapomnieli. Nie słyszeli szumu samochodów, nie widzieli chodzących tuż obok ludzi. Całe otoczenie przestało istnieć. Wpatrzony w Rosalind, czuł ciepło jej dłoni i bicie własnego serca. Przestał oddychać, przestał myśleć, zapomniał o wszystkim, gdyż ogarnęło go przemożne pragnienie, by ją pocałować.
Zacisnął mocniej dłonie i już, już chciał przyciągnąć ją do siebie, lecz od tego nieopatrznego kroku uratował go Jamie.
"Serce wie najlepiej" отзывы
Отзывы читателей о книге "Serce wie najlepiej". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Serce wie najlepiej" друзьям в соцсетях.