Wiedział, że jej uroda bez trudu pobudzi jego zmysły. Kobieta o tak pięknych kształtach rozgrzałaby krew w każdym mężczyźnie. Jednak to. że budziła w nim aż tak wielkie pożądanie, zaczynało go niepokoić. Nigdy nie miał jej dosyć.
Ruszył za nią po schodach do wielkiej sali, nie odrywając oczu od krągłych bioder kołyszących się powabnie pod miękką tkaniną sukni, w którą się przebrała. Była uwodzicielska, choć wcale się o to nie starała. A czasami doprowadzała go do takiej wściekłości… że miał ochotę ją udusić.
Zachmurzył się przypomniawszy sobie, że zeszłego wieczoru omal jej nie uderzył. Wszystko zaczęło się od rozmowy o jej rodzinie. Lojalność jest cechą godną pochwały. Tyle tylko, że chciał, aby to wobec niego była lojalna, przynajmniej w takim samym stopniu, jak wobec własnej rodziny. Chciał, żeby jej świat kręcił się wokół niego. Chciał sam stworzyć z nią nową rodzinę.
Tego nie przewidział.
Zatrzymał się u stóp schodów i patrzył, jak się oddala. Naszło go niemądre pragnienie, żeby się odwróciła i spojrzała na niego. Wiedziała, że tam był. Obejrzyj się, prosił ją w duchu.
Kiedy przystanęła obok komina i zrobiła to, o co mu chodziło, nie mógł powstrzymać uśmiechu radości. Odpowiedziała mu uśmiechem, udry zdradzał więcej jej uczuć, niż mogła przypuszczać: Była tak samo jak on zaskoczona niespodziewaną więzią, jaka między nimi powstała Ucieszył się, że nie jest w stanie ukryć przed nim swoich uczuć. To pożądana cecha u żony. Choć wcześniej nigdy nie uznałby tego za możliwe, nagle zapragnął, by w ich wzajemnych stosunkach panowała szczerość.
– Co powiesz, bracie? – Zaczepny głos Petera wyrwał Axtona z rozmyślań. – Gdy cię ostatnio widziałem, nie byłeś tak dobrze usposobiony
Axton uśmiechnął się kwaśno. A wiec brat wiedział, co się wydarzyło ostatniego wieczoru. Pewnie wszyscy wiedzieli. Ominął chłopca bez słowa, powracając spojrzeniem do żony.
Peter popatrzył w tę samą stronę.
– W zamku mówi się, że wczoraj nie byłeś z niej taki zadowolony, Axton zacisnął zęby. Ostatnie zdanie wcale nie zabrzmiało jak braterskie docinki. W istocie Peter był nie tyle jowialny, co wściekły.
– Wczoraj byłem pijany. Dziś jestem trzeźwy – stwierdził sucho Axton.
– Rozumiem zatem, że ci wybaczyła: Axton zmarszczył czoło.
– Nie dalej jak dwa dni temu wyrażałeś się o Beatrix z pogardą. Teraz wyczuwam w twoim tonie nutę opiekuńczości. Chyba nie sugerujesz, że moja żona potrzebuje ochrony przed własnym mężem? – Posłał bratu spojrzenie, które miało go zniechęcić do rozwijania drażliwego tematu.
Peter jednak nie dawał za wygraną.
– Skoro ten mąż ją bije, a potem sieje wokół zniszczenie tylko dlatego, że żona nie okazuje mu całkowitej uległości, to owszem…
– Nie uderzyłem jej!
– Ale byłeś gotów to zrobić! – rzekł Peter dobitnie. – Gdyby cię Reynold nie powstrzymał, uderzyłbyś ją. Gdyby się nie ukryła, uwięziłbyś ją w swojej komnacie i wymierzył jej karę.
– Moja żona to moja sprawa – syknął Axton przez zaciśnięte zęby. Wyzywające spojrzenie Petera wprawiło go w jeszcze większy gniew. – Mąż ma prawo wymagać posłuszeństwa od żony. To jego obowiązek. A karanie jej za przewinienie nic jest wielkim grzechem.
– Nie widziałem, żeby ojciec choć raz uderzył matkę. Axton nie mógł uwierzyć własnym uszom. Nie same słowa brata go zdumiały. Wiedział tak samo dobrze jak Peter, a nawet lepiej, że ich ojciec nigdy nie podniósł ręki na matkę. Czcił ją, szanował i kochał. Axton nie mógł uwierzyć, że bratu mogło w ogóle przyjść do głowy takie porównanie, skoro okoliczności jego małżeństwa były całkowicie inne niż w przypadku ich rodziców. Ożenił się z córką wroga, niej ukochaną kobietą, znaną od dziecka. A w dodatku wcale nie uderzył tej nieznośnej dziewczyny!
– Twoja troska jest wzruszająca, braciszku. Ale Beatrix jest moją żoną i będę ją traktował tak, jak uznam za stosowne. Wystarczy, ze na nią spojrzysz, by się przekonać, iż jest zadowolona z roli, jaką jej los wyznaczył.
– Czyżby? – spytał Peter z lodowatym uśmiechem, – A może po prostu gra tę rolę, bo uważa, że tylko w ten sposób zapewni sobie bezpieczeństwo?
– Niech cię diabli! Wcale tak nie jest. Jeśli chcesz tu mieszkać, lepiej się nie wtrącaj!
Widząc rosnącą złość brata, Peter wreszcie spuścił z tonu. Patrząc na podwójne dębowe drzwi po drugiej stronie sali, którymi wyszła Beatrix, powiedział:
– Domyślam się, że poszła pożegnać babkę.
Fakt, że Peter w końcu przestał drążyć kłopotliwy temat, Axton przyjął z zadowoleniem i ulgą. Choć starał się wytłumaczyć swoje wczorajsze zachowanie, czuł się nieswojo słuchając oskarżeń z ust młodszego brata. Zareagował zbyt ostro. Nie mógł temu zaprzeczyć. Ale co było, minęło. Już nigdy nie pozwoli się sprowokować.
– Dla wszystkich lepiej, że stara wyjeżdża – powiedział do Petera. – A co z sir Edgarem i jego rannym synem?
Axton westchnął. Rodzina żony stanowiła ciężki problem. Przeżył większą część życia nienawidząc ich i hodując w sobie żądzę zemsty, Teraz pragnął się ich jedynie pozbyć.
– Henryk wkrótce przyjeżdża. Jak tylko wyda werdykt w tej sprawie. pozbędziemy się rodziny de Valcourtów raz na zawsze. Wreszcie zaznamy pokoju i dobrobytu, a ty nie będziesz się musiał martwić tym, jak traktuję żonę. – Twoja żona jedną z de Valcourtów. Zadziwia mnie, że tak łatwo o tum zapominasz.
Mylisz się bracie. Nie nazywa się już de Valcourt, od chwili złożenia małżeńskiej przysięgi. Teraz nazywa się de la Manse. Beatrix de la Manse. Jest moją żoną i panią zamku Maidenstone. Możesz nie wątpić w jej lojalność wobec mnie, ani moja wobec niej.
Wypatrzywszy z dala sir Maurice'a, Axton skinął bratu i niedbale się oddalił. Jednakże słowa Petera pozostawiły w nim dziwny niepokój Zdecydował się na małżeństwo z córką de Valcourta z nadzieją, że przywiąże do siebie żonę siłą namiętności. Ostatniego wieczoru zachował się jak idiota, musiał to przyznać. Ale przecież rano wszystko naprawił. To, że Beatrix była skłonna zapomnieć o niemiłym zdarzeniu, utwierdziło go w przekonaniu, że jego plan się powiódł.
A jednak wątpliwości Petera dotyczące jego małżeństwa wzbudziły W nim cień niepokoju.
W ciągu dnia, spędzonego na ponownym zaznajamianiu się z domem i podejmowaniu licznych decyzji, niewiele miał czasu na rozmyślania o żonie. Lecz Beatrix nie wychodziła mu z głowy, niczym uparty dzwonnik. wyczekujący na moment spokoju, by go zakłócić donośnym brzmieniem.
Towarzysząc Maurice'owi w przeglądzie spalonych składów, by zadecydować o ich odbudowie, zastanawiał się, czy Beatrix kiedyś je odwiedziła. W domu tkacza Wascoma, nieformalnego naczelnika wsi, gdzie przy poczęstunku z sera i piwa debatowali nad możliwością urządzenia wiejskiego targowiska, przez cały czas myślał tylko o tym, że u kupca bławatnego, który z pewnością miałby na tym targu swoje stoisko, mógłby kupić dla Beatrix aksamit na suknię. Coś ładnego w zielonym kolorze, pasującym do cudownej barwy jej oczu.
Nim zapadł zmierzch i wyruszyli z Maurice'em w drogę powrotna do zamku, był już zdecydowany. Jeśli dotąd nie była mu całkowicie oddana – co próbował sugerować Peter – wkrótce będzie. Przywiąże ją do siebie, wykorzystując do tego jej namiętną naturę.
Zmusił konia do szybszej jazdy, nie mogąc się doczekać chwili, gdy znów będzie miał żonę tylko dla siebie. Babka wyjechała, ojciec i syn mieli niedługo podążyć w jej Ślady. Wtedy będzie należała już naprawdę tylko do niego.
13
„Jeśli Maynard umrze, ty jesteś naszą jedyną nadzieją.”
Przez cały dzień ostatnie słowa babki, wypowiedziane przed podróżą do opactwa Romscy, odbijały się echem w głowie Linnei. Jeśli Maynard umrze…
Linnea poszła do niego natychmiast po tym, jak babka opuściła Maidenstone. Ojciec odwiedzał go codziennie, ale za każdym razem odchodził od posłania chorego bardziej przybity i pogrążony w myślach. Maynard nie był już trzymany pod strażą; kilku służących na zmianę karmiła go rosołem i podawało leki sporządzone przez Linneę. Teraz jednak, siedząc przy nim w mrocznej izbie księdza, dziewczyna obawiała się, że jej leki nie wystarczą.
Maynard leżał na łóżku księdza, niemal tak blady, jak wybielone słońcem prześcieradła, tylko bardziej ziemisty. Wraz z płytkim oddechem z jego płuc wydobywało się ciche rzężenie. Podsiniałe oczy zapadły się w lśniącej od potu twarzy, a skóra na policzkach, pokryta czerwonymi plamami liszajów, łuszczyła się. Nie odzywał się od poprzedniego ranka.
Westchnąwszy ciężko Linnea zaczęła się żarliwie modlić o jego wyzdrowienie. Nie chciała, żeby umarł. Nie chciała być jedyną nadzieją rodziny.
Nic chciała już być Beatrix.
Zmarszczyła czoło skupiona z całych sił na modlitwie. Święty Judo, robiąc to popełniłam błąd. Nie powinnam była oszukiwać Axtona.
Ale gdyby tego nie zrobiła, prawdziwa Beatrix zostałaby jego żoną. To jej siostra dzieliłaby z nim małżeńskie łoże nie ona. Po czasie okazała się. że los, od którego chciała uchronić bliźniaczkę, nie był aż taki straszny.
Jakiś hałas przyciągnął jej uwagę.
– Czego chcesz? – syknęła z niechęcią, widząc w otwartych drzwiach Petera de la Manse.
Chłopiec wszedł do wąskiego pomieszczenia. W skąpym świetle świecy Linnea zobaczyła, że jego młoda twarz jest poważna, zniknął z niej wszelki ślad typowej dla niego zadziorności, którą spodziewała się ujrzeć. A więc nie przyszedł się napawać upadkiem jej brata.
– Miałem nadzieję, że uda mi się zamienić z tobą słówko – odpowiedział spokojnie. Stanął po drugiej stronie łóżka, przyglądając się jej ponad skurczoną cierpieniem sylwetką Maynarda. Cóż za wymowna sytuacja:
– O co ci chodzi? – Nie miała nastroju, żeby się z nim kłócić. Dopóki był uprzejmy, dopóty i ona mogła zachowywać się w podobny sposób.
Przestąpił niepewnie z nogi na nogę zgniatając w dłoniach frygjjską czapkę.
– Ja… po wczorajszym wieczorze i… dzisiaj rano… nie chciałbym się wtrącać, ale ty… i Axton. Zastanawiałem się… to znaczy…
– Wszystko miedzy nami zostało naprawione, jeśli o to pytasz – powiedziała Linnea tonem ostrzejszym, niż to było konieczne. Gorący rumieniec oblał jej policzki; żałowała, że w ogóle wdała się z nim w rozmowę. Czy jej osobiste układy z mężem już zawsze miały przyciągać tyle uwagi? Była równocześnie zażenowana i wściekła.
– Cóż, zatem cieszę się. – Nagle z trochę nieśmiałego chłopca stał się znającym życie mężczyzną. – Te meble nie wytrzymają wielu takich szaleństw.
Linnea zrobiła się purpurowa na twarzy.
– Co masz na myśli? – spytała złowrogim szeptem.
– Łóżko, ma się rozumieć. Axton je złamał… Och! – Uniósł brwi, wyginając usta w znaczącym uśmieszku. Nagłe zrobił się podobny do starszego brata, co bynajmniej nie usposobiło Linnei lepiej w stosunku do niego. – Och! Sądziłem, że złamał je sam, w ataku złości Ale może to wasze wspólne dzieło, dokonane w porywie namiętności. Tak czy inaczej, stolarze musieli się mocno napocić, żeby je złożyć z powrotem w całość.
Linneę świerzbiła ręka. żeby mu wymierzyć solidny policzek. Ilekroć zaczynał być w miarę miły, nagle powracał do nieznośnego zachowania, lak typowego dla nieopierzonych młodzików.
– Nadmiernie się przejmujesz osobistymi sprawami swego brata. I moimi.
Wzruszył ramionami, ale przestał się uśmiechać. Przez dłuższą chwilę patrzył na Maynarda, nim znów podniósł na nią wzrok.
– Jeśli wszystko między wami zostało naprawione, to dobrze. Ale co będzie, jeśli twój brat umrze? Znowu się wszystko popsuje?
Linnea zadrżała, jakby przeszło nad nią ciemna chmura.
– Modlę się, żeby wyzdrowiał.
– Wyzdrowieje?
Spuściła głowę i zamknęła oczy. Ten chłopiec nie był osoba, której chciałaby się zwierzać ze swoich obaw. Jednakże potrzeba szczerej rozmowy z kimś… kimkolwiek, była zbyt silna, żeby mogła się jej oprzeć.
– Obawiam się, że już niedługo pozostanie na tym świecie – odpowiedziała trzęsącym się głosem.
– Straciłem na wojnie dwóch braci – odezwał się Peter po dłuższej chwili milczenia. – Ojca także. Współczuję ci z powodu tego bólu, jaki będziesz musiała znosić.
Linnea pokiwała głową. Nie mogła mówić, bo coś ściskało ją w gardle. Ona traciła o wiele więcej niż tylko brata, który nigdy się nie przejmował jej uczuciami. Peter oczywiście o tym nie wiedział, ale i tak jego słowa stanowiły pewną pociechę.
– Muszę jednak spytać – mówił dalej. – Co będziesz czuła do Axton, kiedy… jeśli twój brat umrze? Czy wszystko między wami pozostanie naprawione, jak to ujęłaś? Czy trzeba będzie znowu wzywać stolarzy?
Linnea uniosła zbolałą twarz. Był poważny. Wyczuła, że pragnął, by w Maidenstone zapanował spokój. Chciał, żeby była zadowolona ze swego małżeństwa i żeby połączenie rodziny de la Manse z de Valcourtami okazało się trwałe.
Jakże pragnęła, by to było możliwe!
Ale nie było możliwe. Nie teraz. Gdyby nie przeszkodziła… gdyby pozwoliła Beatrix poślubić Axtona, tak jak sobie życzył, że dwie rodziny mógłby osiągnąć pojednanie. Ale teraz było to niemożliwe. Wyznać Axtonowi, że skłamała… Wzdrygnęła się na samo wyobrażenie jego gniewa, którego starczyłoby nie tytko dla niej, ale i dla prawdziwej Beatrix, gdyby tylko miał szansę ją dopaść. A co najgorsze, nie mogła znieść myśli, że Axtona miałby łączyć taki sam związek z Beatrix, jaki łączył go z nią,, Linneą. Czy była na świecie druga tak przewrotna kobieta?
"Siostry" отзывы
Отзывы читателей о книге "Siostry". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Siostry" друзьям в соцсетях.