– Nie martwię się o nią, tylko o ciebie. O to, co z tobą zrobiła. Żałuję; że wyjechaliśmy z Caen – dodała jeszcze ciszej.
Axton nie odpowiedział. Bo czy mógł jej powiedzieć coś, co by ją pocieszyło? Wniesiono półmiski z mięsiwem; jadł i pił wszystko, co mu podawano. Z Henrykiem rozmawiał tylko tyle, by nie zostać uznanym za niegrzecznego wobec młodego człowieka, którego znał od dzieciństwa. Nigdy nie miał żadnych złudzeń co do tego człowieka, tym bardziej trudno było mu łudzić się akurat teraz. Henryk był jego przyjacielem tylko do pewnego stopnia, poza którym pozostawał jaz tylko synem Matyldy i wnukiem króla Henryka, który pewnego dnia sam miał zostać królem Anglii. A temu nie mogło przeszkodzić mc. żadne przyjaźnie z dzieciństwa czy poczucie lojalności.
Henryk szybko znudził się ponurym nastrojem Axtona i przeniósł swoje zainteresowanie na Eustachego. Ten zaś pęczniał z dumy, mile połechtany zainteresowaniem okazywanym mu przez Henryka, i wielokrotnie posyłał Axtonowi chełpliwe spojrzenie w czasie posiłku, na którego kolejne składały się pieczone prosiaki, gotowane ostrygi i duszone szpaki, ser, gruszki i ciasta.
Lecz Axton uznał, że Henryk stara się jedynie osłodzić nieszczęśnikowi jego bliski upadek.
Chciałbym porozmawiać z lady Beatrix. Na osobności – powiedział kiedy zaproszeni przez niego trzej muzykanci wyczerpali już swój repertuar. Obwieścił to donośnym głosem żeby usłyszeli go wszyscy zgromadzeni.
Oczywiście Henryk w zamyśleniu postukał palcem w brodę, jakby zastanawiając się nad prośba, Axton dobrze jednak wiedział że już podjął decyzję. Młody książę wychylił się, by spojrzeć na pobladłą a strachu lady Beatrix.
– Myślę, że to rozsądna prośba – stwierdził.
Twarz Eustachego pociemniała z gniewu, oczy błysnęły złowrogo. Otworzył usta, jakby chciał zaprotestować, lecz szybko je zamknął. Axton nie musiał patrzeć na twarz Henryka, zęby wiedzieć, iż przed chwilą posłał jego rywalowi ostrzegawcze spojrzenie.
Kiedy Eustachy przeniósł na Axtona gniewny wzrok, ten nic potrafił powstrzymać uśmiechu zadowolenia. Z przyjemnością patrzył na upokorzenie człowieka, który miał ochotę zabrać mu Maidenstone. Tak, I odczuwał ogromną, bezlitosną satysfakcje.
– Jestem zmęczony. – Ciszę przerwał głos Henryka. Wstał; natychmiast uczynili to także wszyscy obecni. – Możesz porozmawiać z lady Beatrix – zwrócił się do Axtona, niedbale machając ręka, – Towarzystwo jej babki da gwarancje, że nie stanie się nic niestosownego – dodał.
Na tę wzmiankę Eustachy aż poczerwieniał zaciekłości.
Zaczęto opuszczać salę. Eustachy, lady Mildred i Peter udali się do reprezentacyjnych komnat na piętrze. Edgar dc Valcourt nerwowo dreptał w różne strony, jakby nie wiedział, dokąd się udać. pozostała tylko Beatrix z babką. Axton odprawił nawet służących. Nie chciał, by ich obecność go rozpraszała podczas rozmowy z kobieta która zamierzał zdobyć, nawet ryzykując życie.
Ogień w ogromnym. Żadna z kobiet nie odezwała się, kiedy odsunął krzesło i ruszył w ich strone. Młodsza wpatrywała się oczami pełnymi strachu. Oczy starej wyrażały obrzydzenie i pogardę. Przyszła mu nagłe do głowy przedziwna myśl. Gdyby mógł sprawić, żeby te dwie stały się jednością, otrzymałby Linneę.
Ta niedorzeczna z pozoru myśl zakłóciła na chwilę realizację planu, niemniej jednak zrobiła na nim wrażenie. Zapierająca dech uroda jednej i nich w połączeniu z nieokiełznanym, silnym charakterem drugiej. Bez tego charakteru Beatrix nie przypominała kobiety, którą poślubił
A jednak to właśnie ta pobladła, wystraszona istota była tą, którą musiał mieć. Oddalił od siebie myśli o Linnei.
– Czy będziesz wierną i lojalną żoną, mimo że oznacza to sprzeniewierzenie się swojej rodzinie?
– To pytanie jest pozbawione sensu – wydyszała starucha. – Nie będzie musiała stad przy tobie przeciwko…
– Zadałem pytanie Beatrix – warknął Axton. – Czy nie możesz odpowiedzieć za siebie? – zbeształ drżącą dziewczynę. Zdawał się przyciągać jej wzrok siłą swego spojrzenia i z ponurą satysfakcją zauważył, że jej oczy zaszły łzami. – Nie umiesz mówić?
– Niezależnie od tego, kogo poślubię – powiedziała w końcu cienkim, łamiącym się głosem – będę mu wierną żoną.
Przynajmniej się nie rozpłakała, pomyślał Axton. Jednakże gdyby zapytał o to samo Linneę, w jej odpowiedzi usłyszałby zarówno wyzwanie, jak i ostrzeżenie, choćby nawet użyła tych samych słów, co siostra.
– Jesteś inna niż twoja siostra.
Dlaczego to powiedział? Zamrugał, bo jego słowa musiały jej się wydać bardzo dziwne, jako że bliźniaczki były wprost niewiarygodnie do siebie podobne. A jednak istniało coś…
Przez chwilę walczył z pokusą drążenia tematu, odkrycia, na czym konkretnie polegają różnice między nimi, lecz w porę się powstrzymał, nie różnice miały tu znaczenie – oprócz tego. że ta dziewczyna najprawdopodobniej nie była tak nieuczciwa jak jej siostra. Nie, znaczenie miało przede wszystkim ich podobieństwo.
Gwałtownym ruchem pociągnął ją lak, że wstała. Jej babka zaczęła głośno protestować, domagając się. by uwolnił Beatrix. grożąc mu najwymyślniejszymi karami. Lecz jej przenikliwe wrzaski jedynie go irytowały, były jak potężny ryli burzy, która nie wyrządza szkód. Axton trzymał Beatrix przed sobą, jej ramiona wydawały się jeszcze bardziej kruche i wątle w jego dłoniach, jej ciało równie łatwe do podporządkowania sobie, jak ciało jej siostry. Lecz nie była siostra. Nie potrafił tego nazwać jednym słowem była bardziej miękka, nie tak silna, inaczej pachniała, zdawała się wydzielać inną ilość ciepła. Cokolwiek to było, odczuł wyraźna różnice.
– Na miłość boską! – zaklął, po czym jęknął głucho, przytulił ją do siebie i pocałował.
Nie było to takie proste. Siłą rozwarł jej usta i wsunął język. Smakował ją z dzikością mężczyzny, który może brać wszystko, na co ma ochotę i kiedy tylko ma na to ochotę. Dopiero gdy poczuł jej słone łzy, odepchnął ją od siebie.
– Cham! Prostak! Łajdak! – krzyczała babka, okładając go laską, lecz jej uderzenia były równie mało skuteczne, jak przekleństwa.
Axton spojrzał na szlochającą dziewczynę, szukającą pocieszenia w wątłych ramionach obejmującej ją babki;
Ponieważ, prawdę mówiąc, był w rozpaczy równie wielkiej, jak Beatrix, powstrzymał swe zapędy z brutalnym zdecydowaniem. Owszem, mógł ją posiąść. I zrobi to – jutro, kiedy już pokona tego głupca de Montforta. Henryk będzie musiał uznać, że zarówno kobieta, jak i zamek prawnie należą się jemu.
Odwrócił się i wyszedł z sali z dłońmi zaciśniętymi w pięści. Lecz cały czas czuł za sobą obecność płaczącej dziewczyny i jej czupurnej babki. Na dziedzińcu panował już mrok; tu nie mógł ich słyszeć. Lecz wciąż były obecne w jego myślach.
Jej dotyk był zupełnie nie taki, jakiego sie spodziewał. Przekonywał się w myślach, ze z czasem do tego przywyknie. Nauczy się osiągać pobudzenie przy jej dotyku. W końcu aż tak bardzo nie różniła się od siostry. Poza tym wszystkie kobiety są w gruncie takie same. Był o tym przekonany przez cale swoje życie i nie widział powodu dlaczego miał by teraz myśleć inaczej.
Lecz choć to sobie wmawiał, dobrze wiedział ze musi znaleźć Linneę. Musi ją odnaleźć i zdecydować, co z nią zrobić zanim nastanie świt. I zanim znajdzie ją Henryk.
23
Linnea kryła się w cieniu. Dzięki Bogu i wszystkim świętym, że była bezksiężycowa noc. Serce waliło jej w piersi jak oszalałe, bała się, że ktoś może je usłyszeć i ją znaleźć. Usłyszała jakieś odgłosy na murach, czyjeś kroki tuz za stajnią.
Wszędzie kręcili się ludzie Henryka i Axtona. Mężczyźni towarzyszący Eustachemu de Montford byli zmuszeni do rozłożenia obozowiska za fosą. lecz to jedynie zwiększało poczucie zagrożenia – zbrojni mężowie lada chwila mogli poderwać się do walki. Mimo ze nienawidziła Henryka Plantageneta, modliła się, by jutro udało mu się utrzymać pokój.
Tymczasem jednak musiała jakoś poradzić sobie z dzisiejszym dniem. Uniknąć spotkania z Henrykiem, a znaleźć Beatrix. Nie miała złudzeń, co do zamiarów młodego księcia, ale nawet groźba wylądowania łożu me była wstanie jej powstrzymać, tak bardzo zależało jej na spotkania z siostrą.
Jak długo Beatrix będzie zmuszona siedzieć w sali?
Czekanie wydawało się nie mieć końca, choć tak naprawdę wcale nie trwało długo. Stojący najbliżej niej strażnik zdołał fałszywie odgwizdać ledwie trzy zwrotki jakiejś piosenki. Potem powiedział coś do drugiego strażnika i obaj zaczęli się śmiać na wspomnienie kobiety, która nazywali śmietaną. Po chwili znów zaczął gwizdać.
Po czwartej zwrotce Axton wybiegł z Sali w wpadł na dziedziniec. Przystanął jakby chciał ochłonąć, i niecierpliwym gestem przeczesał włosy dłonią. Widziała jedynie jego sylwetkę. Doskonale jednak wyczula jego rozgoryczenie i zmieszanie…i wrzący w nim gniew.
Chciała powiedzieć: bardzo przepraszam, jest mi tak strasznie przykro Miała ochotę podbiec do niego, błagać o przebaczenie i próbować go pocieszyć. Byłoby to jednak szaleństwem. Nigdy nie wybaczy jej, że go ośmieszyła, nigdy też jej obecność nie będzie dla niej pocieszeniem. Była jak cierń, który go ukłuł, potem zropiał, a nazajutrz może doprowadzić go do zguby.
W ostatniej chwili powstrzymała okrzyk rozpaczy. On nie może umrzeć. Nie wolno mu! Ale co ona może zrobić?
Skurczyła się tak, jakby chciała wtopić się w szorstki mur piwiarni, i rozpłynąć się wśród kamieni tworzących Maidenstone.
Kiedy w końcu odszedł nie wiedzieć dokąd, zamiast ulgi doznała poczucia utraty. Kocham cię, posłała mu bezgłośne wyznanie. Chociaż dostrzegasz tylko moją zdradę, przede wszystkim darzę cię miłością. Po dłuższym czasie, wypełnionym ponurymi rozmyślaniami, skrzypnięcie oznajmiło otwarcie drzwi i na schodach pojawiły się dwie kobiece sylwetki – jedna z laską, druga… Przepełnione bólem serce Linnea podskoczyło z radości. Beatrix! W końcu spotka się z ukochaną siostrą.
Dołączyła do nich u podnóża schodów. Beatrix zanosiła się szlochem.
– Nie mogę! – łkała. – Nie mogę wyjść za niego! Prędzej się zabije!
– Nie bądź głupia! – ofuknęła ja lady Hariett. Dostrzegłszy Linneę, popchnęła starsza wnuczkę w jej strone. – przemów je do rozsądku – wydyszała – Jeszcze się nie narodził mężczyzna za którego warto byłoby umierać!
Beatrix z ulgą wpadła w ramiona siostry.
. Jesteś! Przeżyłaś! Och, nie powinnam być takim tchórzem żeby pozwolić na twoje poświecenie i narazić cię na przebywanie z tym…z tym… – Znów zaniosła się płaczem.
Podtrzymując załamaną siostrę, Linnea zaprowadziła ją w cień, gdzie zewnętrzne mury stykały się z okapem piwiarni. Tam mocno ją wyciskała, próbując pocieszyć w taki sam sposób, w jaki tylekroć była pocieszana przez Beatrix.
– Ci… Nie płacz, siostrzyczko, Nie wpędzaj się w chorobę. – Trzymała dygoczącą siostrę tak mocno, jakby nie miała zamiaru pozwolić jej odejść. – Cii… Posłuchaj. Posłuchaj mnie.
– Och, Linneo, ciągłe się za ciebie modliłam – wyszeptała Beatrix. – Ale na próżno.
– Nie – odpowiedziała Linnea. – Nie na próżno. Modliłaś się za mnie, a teraz widzisz, ze jestem zdrowa. Nic mi się nie stało. Tak samo nic złego nie stanie się tobie. Axton nie jest okrutnikiem. Jest…
– I tak jutro zginie, więc to wszystko nie ma żadnego znaczenia – wtrąciła babka. Mimo zgryźliwego, pewnego siebie tonu, sprawiała wrażenie przykurczonej i pokonanej. Nagły atak kaszlu wstrząsnął jej drobnym ciałem; ciężko oparła się o laskę.
Linnea skupiła na niej całą swą złość.
– A jakie to ma dla ciebie znaczenie, czy poślubi ją Axton, czy ten cały sir Eustachy? Obaj są ludźmi Henryka…
– Już zdążyłaś zapomnieć o swoim bracie? – odpowiedziała atakiem lady Harriet – To tak wygląda twoja wdzięczność dla tego, który poświecił dla ciebie życie?
Nie dla mnie, chciała powiedzieć Linnea. Jednakże postanowiła zignorować babkę; zwróciła się ku siostrze.
– Beatrix, niezależnie od tego. co się jutro stanie, nie będziesz cierpieć z tego powodu. Nie znam sir Eustachego tak jak ty, ale znam Axtona.
Beatrix popatrzyła na siostrę. Mimo ii otaczała je ciemność, miały wrażenie, że widzą się doskonale.
Nie bron go – zaskrzeczała lady Harriet. – Już zdążyła doświadczyć jego okrucieństwa. – Podeszłą do nich i położyła dłoń na ramieniu
– Powiedz jej, jak cię przed chwilą potraktował. Jak się prawie na lobie położył. Powiedz! -. Staruszka aż się trzęsła z oburzenia.
– Powiedz, chyba że ona spiskuje z nim, żeby zniszczyć Eustachego. który jest twoją jedyną nadzieją na szczęśliwe życie!
– Axton będzie dobrym mężem – stwierdziła z przekonaniem Linnea patrząc na babkę. – Nie znacie go tak jak ja.
Babka parsknęła.
– Pewnie ze nie, bo ty go znasz od strony z której ja go na pewno nie znam. Znasz jego ciało i właśnie od tej „wiedzy” chcę uchronić twoją siostrę! – zakończyła buńczucznie.
"Siostry" отзывы
Отзывы читателей о книге "Siostry". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Siostry" друзьям в соцсетях.