Przestań, Claire. Nie popełnij znów tego samego błędu.
Jęknął, przykładając twarz do jej majtek. Jego oddech muskał jej skórę przez koronkę.
– Claire – Wymamrotał, dmuchając jej w brzuch. – Jesteś pewna? Nie była pewna niczego, prócz tej jednej rzeczy: pragnęła go. Kipiąca krew w jej żyłach domagała się jego całego.
– T-tak. Tak, Kane. Tak – powiedziała, gdy zręcznie ściągał z niej majteczki. Uniósł jej biodra i wtulił twarz w najintymniejsze miejsce jej ciała.
Drżała jak osika. Wiła się, czując dotyk jego warg i języka, jego gorący, słodki oddech. Wygięła ciało w łuk, a on pieścił je dłońmi.
– Kane! – krzyknęła zmienionym głosem.
Głaszcząc nogi, całował i pieścił jej najczulsze sfery. Językiem dokonywał cudów, a ona ocierała się o niego, żebrząc o więcej i więcej.
– Tak, dobrze, kochanie, pozwól sobie na to. Dooobrze – powiedział stłumionym, łagodnym głosem. Poruszała się w rytm jego pieszczot, księżyc i gwiazdy wirowały jej nad głową. Nagle poczuła, że się unosi w przestworza. Krzyczała, tarmosząc go za włosy. Targał nią spazm za spazmem.
– Kane… Kane!
– Jestem tu, księżniczko – powiedział, podciągając się do jej brzucha. Całował go, potem szyję, aż w końcu jego usta dotarły do jej ust. Łzy napełniły jej oczy. Scałował je. – Wszystko w porządku, Claire.
– Nie, nie powinnam…
– Ciśś. Po prostu odczuwaj. – Muskał ustami jej szyję i piersi, dając pocieszenie i prosząc o więcej. Nie mogła się powstrzymać i choć tysiąc „nie” przemknęło przez jej głowę, wślizgnęła rękę pod jego kurtkę i koszulę. Zaczęła go rozbierać i pieścić jego piersi i brzuch, wymacywać palcami kształt mięśni, wsłuchując się w jego urywany oddech. Chwyciła za pasek u jego spodni.
Złapał ją za nadgarstek.
– Nie musisz…
– Sza. – Rozpięła zamek i zsunęła mu levisy. Usłyszała jęk, gdy dotknęła jego twardej męskości. – Chcę tego – powiedziała. Jej oddech pieścił jego krocze. – Chcę.
Jęknął. Pocałowała go. Drgnął, wyginając się ku niej. Mocno ją trzymając, rytmicznie falował.
– Uważaj, Claire. Nie… Ooo. – Nagle zmienił pozycję, położył ją na plecy i przykrył sobą. Pulsująca męskość wpijała się w jej brzuch. – Powiedz „nie”.
– Nie mogę…
– To błąd.
– Naprawdę? – spytała, patrząc mu w oczy. Widziała na jego twarzy napięcie, mękę powstrzymywania się.
– O, Boże, przebacz mi. – Pogłaskał japo policzku i kolanami delikatnie rozchylił jej nogi. – Nie zamierzałem tego robić – powiedział.
– Oczywiście, że zamierzałeś. Ja… ja też.
– Tak. – Jego usta znów zażądały jej warg. Wtargnął w nią z nieokiełznanym, pierwotnym ogniem, który kruszył jej kości.
Zachłysnęła się wdechem. Rozszalałe serce wzbiło się w górę, kiedy wycofał się tylko po to, by znów – powoli, ale mocno – w nią wejść. Brakowało jej tchu. Nie mogła myśleć. Całował jej oczy i szyję. Przed oczami widziała tylko rozmazane plamy gwiazd. Dotrzymywała mu tempa. Aż do chwili, kiedy wiedziała, że wybuchnie.
– Kane – krzyknęła, wijąc się w konwulsjach. Księżyc zderzył się z ziemią, a jej dusza odleciała do gwiazd. Mocno ją pocałował. – O, Boże, Kane.
Z triumfalnym okrzykiem opadł na nią, tryskając gejzerem i miażdżąc jej piersi.
Trzymał ją w ramionach z desperacją, która rozdzierała jej serce.
– Wybacz mi.
– Co?
– To, że tak bardzo cię pragnę.
– To nie grzech – powiedziała. W oczach miała łzy.
– Nie? – Położył się obok niej, ale mocno przytuliwszy, trzymał ją w ramionach, pieścił szyję, westchnieniami dmuchając jej we włosy.
Zesztywniała, gdy jego słowa dotarły do niej. Wykorzystuje ją? Czy to chciał powiedzieć? Nagle gardło jej się ścisnęło i zastanawiała się, co w nią wstąpiło, co sprawiło, że przestała się kontrolować.
– Muszę już iść.
– Jeszcze nie. – Trzymał ją silnymi ramionami.
– Ale dzieci…
– …świetnie sobie poradzą bez ciebie. Zostań jeszcze chwilkę, Claire. Pozwól mi cię potrzymać w ramionach.
– Po co? Zęby ci powiedzieć coś na temat przeszłości. Coś, czego jeszcze nie wiesz? Żebym zmieniła zeznania?
– Nie. Tylko po to, żeby obdarować mnie odrobiną pokoju, którego tak mi brakuje. – Leżąc tuż przy niej, oparł się na łokciu. – Czy to tak trudno zrozumieć? – Patrzył jej prosto w oczy.
– Chciałabym… ci ufać.
– Zaufaj.
– Ale usiłujesz zniszczyć mojego ojca, moją rodzinę, wszystko, co mi jest bliskie.
– Nie, kochanie – głaskał jej włosy. – Po prostu szukam prawdy.
– Wierzysz w to, że prawda nigdy nie zrani człowieka?
– Nie. Prawda czasem gryzie jak wściekły pies, ale jest lepsza niż życie w zakłamaniu.
Zastanawiała się, czy ma rację. Żyła kłamstwem tak długo, że prawdopodobnie nie umiałaby odróżnić go od prawdy.
– Naprawdę muszę wracać. – Sięgnęła po bluzkę, ale wielką dłonią chwycił ją za nadgarstek.
– Uwierz mi, że cokolwiek się stanie, nie chcę cię zranić.
– Ale zranisz. – Nagle pojęła złowieszczy chłód, który czuła w głębi serca. Tym człowiekiem sterują nieznane siły. Nie spocznie, dopóki nie pozna prawdy. – Zranisz – powtórzyła – bo myślisz, że nie masz wyboru.
– Bo nie mam.
– Mylisz się, Kane. Wszyscy mamy wybór.
Tak. A ty wybierasz to, że nie powiesz mu prawdy o Seanie. I znów kochałaś się z ojcem Seana. Och, Claire! Czy ty nigdy niczego się nie nauczysz?!
4.
Widzisz, dzieciaki jakoś sobie dają radę – zauważył Kane, patrząc, jak Claire przyrządza sobie i jemu koktajl kawowy. Musiał siłą odciągać Seana od harleya. Chłopak nie mógł przestać zadawać pytań dotyczących maszyny, ciągle chciał nią jeździć i dopiero wtedy zgodził się pójść na górę do łóżka, kiedy Kane obiecał mu, że jeszcze kiedyś przyprowadzi tu motocykl i nauczy go nim kierować. Przynajmniej dzieciak zaczynał nabierać do niego sympatii, chociaż Kane wciąż widział niepokój w oczach Seana, kiedy dotykał Claire. Mały przejawiał reakcje obronne wobec matki.
– Zachęcanie Seana do jazdy na twoim motorze to nie jest najlepszy pomysł – ostrzegała Claire, ale jej syn był w siódmym niebie. Kane przypuszczał, że chłopak po prostu potrzebuje jakiegoś punktu zaczepienia w życiu. Najwyraźniej tęsknił za przyjaciółmi w Kolorado. Tych kilku znajomych, których zdążył do tej pory zyskać tu, w Chinook, to były punki z marginesu społecznego i chuligani. Ty kiedyś też taki byłeś.
– Proszę – powiedziała Claire, wręczając mu kubek z kawą, likierem i bitą śmietaną. – Wypijmy to na podwórku.
Wyszli razem na taras i usiedli na starej huśtawce. Dobiegały ich odgłosy nocy – ćma uderzała o szybę, na autostradzie warczały samochody, w jeziorze pluskały ryby, w oddali dudnił pociąg, a z pokoju Seana na drugim piętrze słychać było stłumiony łomot heavy metalu.
– Masz rację. Sean i Sam powoli tu zapuszczają korzenie. Sam lepiej sobie z tym radzi niż Sean, ale on jest starszy, miał tam więcej przyjaciół.
– Jeszcze znajdzie tu swój kąt.
– Mm-hm. Dzieciaki łatwo się przystosowują do nowych warunków – powiedziała, ale gdy patrzył na nią, wydawało mu się, że Claire cierpi sama, skazując dzieci na cierpienie.
– Łatwiej niż ty? – Objął ją ramieniem i pogłaskał po karku. Westchnęła i odchyliła głowę do tyłu, odsłaniając białą szyję. Co ta kobieta w sobie ma? Jedno spojrzenie i jest zgubiony, krew zaczyna mu wrzeć. Zawsze tak było i prawdopodobnie tak już pozostanie.
– Czy rany łatwiej im się goją niż mnie? Może. – Podmuchała w kubek. Usiłował odwrócić wzrok od jej dwuznacznie wydętych warg.
– Opowiedz mi o nim.
– O kim? Aa, o Paulu? – Zmarszczyła nos i wzruszyła ramionami. – A co chcesz wiedzieć?
– W jaki sposób go poznałaś?
Lekko się skrzywiła i odwróciła wzrok w stronę lasu.
– Był wykładowcą w miejscowym college’u, gdzie przygotowywałam się do matury. Miał już za sobą dwa małżeństwa. Powinnam była zachować wobec niego dystans, ale byłam naiwna. – Przełknęła łyk kawy i zastanawiała się, ile może mu powiedzieć. Czas wyznać mu prawdę: chłopak, z którym spędził większą część dnia, jest jego synem. Ale jeszcze nie potrafiła na to się zdobyć. Kiedy dowie się, że jest ojcem Seana, jej życie zmieni się w jeszcze większy kocioł. Podzieliła się więc z nim tylko kilkoma podstawowymi informacjami, większość pozostawiając w tajemnicy.
Wyjaśniła, że po śmierci Harleya i wyjeździe Kane’a do wojska opuściła Chinook i przeniosła się do Portland, gdzie skończyła szkołę średnią. Nie wspomniała, że była w ciąży ani że miała zamiar zostać samotną matką. Gdyby jej rodzice się dowiedzieli, wybuchłaby wielka awantura, więc nie pisnęła o tym słówka. Przed rozwodem Dutcha i Dominique i przeprowadzką matki do Paryża żadne z nich nie domyślało się prawdy. Zresztą Claire było obojętne, czy kiedyś zgadną, że jest w ciąży, i jak na to zareagują. Maleństwo, o którym myślała, że jest potomkiem Harleya, było dla niej bardzo ważne. To, że ponad wszelką wątpliwość było to dziecko Kane’a, wcale nie wpłynęło na jej stosunek do chłopca. Wręcz przeciwnie, był jej tym droższy.
– Paulowi odpowiadało to, że jest żonaty, cieszył się, że ma kurę domową, która mu gotuje, sprząta i dobrze wygląda na bankietach firmowych. Chlubił się tym, że ma młodą żonę, zwłaszcza że pochodziłam z rodziny Hollandów i prawdopodobnie miał nadzieję, że kiedyś odziedziczy fortunę. Nie powiedział mi tylko, że przyczyną jego rozwodów był to, że lubił młode dziewczyny; niektóre z nich miały niespełna szesnaście lat.
– Fajny gość – mruknął pod nosem Kane i upił łyk koktajlu.
– Weź pod uwagę to, że sama miałam dopiero siedemnaście lat. To, że za niego wyszłam, było takie irracjonalne. – Ale była osamotniona i wystraszona. Paul stanowił jakąś przystań. Przynajmniej na początku. Udawał, że to jego dziecko. Nawet podawali wszystkim fałszywą datę urodzin Seana, mówili, że urodził się w lipcu, a nie w kwietniu. Harley zginął w sierpniu rok wcześniej, a Claire w tym w czasie oddaliła się od rodziny, więc nikt nie domyślał się prawdy. Rodzice nie widzieli dziecka, zanim nie ukończyło roku. Nawet on sam nie znał prawdziwej daty swoich urodzin, bo Claire sfałszowała świadectwo urodzenia, które było potrzebne przy zapisywaniu dziecka do szkoły. – Cóż mam powiedzieć? To był błąd.
– I w końcu się go pozbyłaś.
– Tak, tylko że on jest ojcem moich dzieci. – Cóż, przynajmniej Samanthy.
– Ale Seana nazwałaś imieniem Taggerta: Sean Harlan.
– Kolejna pomyłka – powiedziała.
Początkowo myślała, że dziecko powinno odziedziczyć nazwisko po Taggercie, ale doszła do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli jej syn wejdzie w życie z czystym kontem. A kiedy stało się jasne, że to Kane jest ojcem Seana, nie wiedziała, co począć. Postanowiła skupić się na swoim małżeństwie i zrobić wszystko, żeby jak najlepiej się ułożyło. Spełniała wszystkie żądania Paula. Drugie dziecko ich zaskoczyło – Paul nie był uszczęśliwiony perspektywą utrzymywania kolejnego członka rodziny, mimo iż była to jego krew. Dziecko – córka – przyszło na świat i Paul je zaakceptował. Tymczasem Claire zdołała jakoś uporządkować swoje życie – chodziła do szkoły, woziła dzieci po mieście, pilnowała porządku w domu, żeby sprostać wymaganiom męża, który lubił sterylną czystość. Później zaczęła pracować jako nauczycielka. Coraz więcej czasu spędzała poza domem i stopniowo ich małżeństwo zaczęło kuleć. Claire dojrzała, stała się bardziej niezależna i miała własne zdanie. Paul nie mógł się z tym pogodzić.
Gdy Sean osiągnął wiek dojrzewania, Paul stał się nieugięty. Nie mógł znieść, że chłopak popadał w konflikty z prawem – przyłapywano go na aktach wandalizmu i drobnych kradzieżach. Potem pojawiły się dziewczyny. Ładne panny ze szkoły średniej same wpadały przystojnemu chłopcu w ramiona. W końcu dawne skłonności Paula znów dały znać o sobie; na widok podlotków burzyła się w nim krew i skończyło się na tym, że uwiódł Jessicę Stewart, jedną z dziewczyn Seana. Jednak ta namiętność nie uszła mu płazem. Jessica nie tylko powiedziała o wszystkim rodzicom, ale zgłosiła to na policji. Inne dziewczyny poszły w jej ślady i Paula postawiono w stan oskarżenia.
– Rozwiodłam się z nim dopiero wtedy, kiedy wpłynęły oskarżenia, mimo że już od dłuższego czasu byliśmy w separacji. Zrazu myślałam, że dla dobra dzieci będzie lepiej, jeśli nadal pozostaniemy małżeństwem.
– A teraz? – dopytywał się, podsuwając się jeszcze bliżej.
Westchnęła i położyła głowę na jego ramieniu.
– Teraz sądzę, że mądrzej bym postąpiła, gdybym go zostawiła już za pierwszym razem, kiedy się dowiedziałam, że puścił mnie kantem. Samantha miała wtedy dwa latka. Ale byłam młoda i myślałam, że sama nie dam sobie rady. Jedynym wyjściem byłoby paść do stóp ojcu i błagać go o pomoc. – Spojrzała w stronę pociemniałego lasu i pokręciła głową. – Nie chciałam tego robić. Nigdy.
– Więc zostałaś z człowiekiem, który miał cię za szmatę?
"Szept" отзывы
Отзывы читателей о книге "Szept". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Szept" друзьям в соцсетях.