Więc go zobaczy.
– Wio! – Pociągnęła za cugle. W drodze do domu mocno ścisnęła klacz kolanami, nakłaniając ją do galopu. Z jakiegoś powodu czuła, że musi prześcignąć czas. Wydawało jej się, że jeśli natychmiast nie spotka się z Kane’em i nie powie mu prawdy, świat się zawali.
Ostatnią osobą, którą Weston spodziewał się zobaczyć w swoim biurze, była Tessa Holland. I oto ona! Siedziała na kanapie, krzyżując kształtne nogi. W dłoni trzymała zapalonego papierosa. Jakoś udało jej się przemknąć obok gestapowców z recepcji. Zresztą Weston nie miał nic przeciwko temu. Wyglądała jak zwykle seksownie w białym obcisłym sweterku i czarnej mini. Poczuł, że jego penis się napina, i w duchu przeklął swoją nadpobudliwość seksualną, która zawsze ściągała na niego kłopoty. I to poważne.
– Tessa – powiedział z nadzieją, że zabrzmi to jak najzwyczajniej. Oparł się o biurko i objął dłońmi jedno kolano. – Czemu zawdzięczam taki zaszczyt?
– Pomyślałam, że już czas na spowiedź.
– Twoją?
– Nie. Twoją. – Strząsnęła popiół z papierosa i wypuściła z ust smugę dymu. – Słyszałeś, że znaleziono ciało Huntera Rileya w miejscu wykopów pod rozbudowę Stone Illahee?
Musi być ostrożny w tej materii. Najwyraźniej Tessa wie więcej, niż myślał.
– Słyszałem, że znaleźli jakieś ciało. Przypuszczają, że może to być Riley ze względu na jakiś tam pierścień, który miał na palcu. Ale nie można tego stwierdzić na pewno, dopóki nie zostaną przeprowadzone i poświadczone analizy uzębienia.
– To tylko kwestia czasu. – Przechyliła głowę i obrzuciła go wzrokiem w taki sposób, że aż skurczył się w sobie.
– Zrobiłeś to, Westonie – oświadczyła. – Wszyscy to wiemy, ponieważ kłamałeś, mówiąc o jego zatrudnieniu w Kanadzie. – Cmoknęła. – Wiesz, miałam cię za sprytniejszego.
– I po co tu przyszłaś? Żeby mnie oskarżyć o morderstwo? – Zaśmiał się. – Daj spokój, Tessa. Wyluzuj. O ile pamiętam, kiedyś spędziliśmy razem wiele miłych chwil. Czy nie dlatego tu przyszłaś?
– Chciałbyś. Po prostu chciałam trochę się tobą pobawić.
– Tessa, skarbie…
– O ile ja pamiętam, to kiedyś spędziliśmy razem kilka przykrych chwil – powiedziała, otwierając szerzej niebieskie oczy. – Jak wtedy, kiedy mnie zbiłeś i kazałeś sobie obciągnąć druta.
– Przestań…
– A potem jak zgwałciłeś Mirandę. Pamiętasz? Poroniła. Wiedziałeś o tym? – Tessa wstała i podeszła do Westona na tyle blisko, żeby trącić go w pierś dwoma palcami, w których trzymała papierosa. – A ja byłam taka słaba i tak cholernie bezużyteczna, że nawet nie mogłam wstać i jej pomóc. Powinnam była cię wtedy zabić, Taggert, i oszczędzić tego problemu władzom, kiedy oskarżą cię o zamordowanie Huntera Rileya.
– Nie żabi…
– W takim razie wiesz, kto to zrobił. – Strzepnęła popiół na jego wykładzinę. – Lepiej już teraz postaraj się o dobrego adwokata, Taggert, bo będziesz go potrzebował.
– Nie masz żadnego dowodu na to, co mówisz – odparł spokojnie, choć wewnątrz wrzał. – Poza tym kto by ci uwierzył? Ilu psychiatrów zmieniłaś w ciągu ostatnich piętnastu lat? Pięciu? Dziesięciu? I mówią, że nawet sypiałaś z jednym z nich. Chryste, Tessa, nie wiem, o czym mówisz. Jesteś po prostu kolejną schizofreniczką, która ma wizje.
Nie cofnęła się ani o centymetr.
– A co z Jackiem Songbirdem? Wiesz, że znaleźli jego nóż obok ciała Huntera? – Dziwnie się uśmiechnęła, rozciągając zmysłowe usta lśniące od czerwonej pomadki. Pokiwała głową, jak gdyby właśnie przyszła jej do głowy jakaś ważna myśl. – Czy przypadkiem nie widziałam tego noża u ciebie? Pamiętasz? Zaraz potem, jak ktoś porysował twój samochód.
Weston zaczynał się pocić, ale był zbyt doświadczonym graczem, żeby się złamać.
– Coś ci się przywidziało, prawda?
– Lecisz głową w dół, Taggert, i dobrze. Już czas. Po prostu chciałam się przekonać, czy wreszcie jestem gotowa zeznawać, nie tylko na temat tego noża, ale również wszystkich innych spraw.
Weston zaśmiał się, choć miał ochotę ją udusić gołymi rękami.
– Proszę bardzo. Nie mam nic do ukrycia. Dlaczego miałbym zabić Rileya czy Songbirda?
– Słuszne pytanie, ale wiesz… – zgasiła papierosa w mosiężnej popielniczce, która stała na stoliku przy kanapie – gliny mają już swoje sposoby na wykrywanie motywów. O… – urwała, jakby zaświtała jej w głowie jakaś nowa myśl. – Pewnie wiesz, że trwa również śledztwo dotyczące twoich interesów.
Ścisnęło go w dołku.
– Śledztwo?
– Jasne. Nie jestem pewna, który resort zabrał się za tę kontrolę, urząd skarbowy czy może jakiś inny, ale lepiej postaraj się uporządkować dokumenty. – Ściskając w rękach torebkę, ruszyła w stronę drzwi. – Wpadłam tu, żeby przekazać dobre wieści, ponieważ doszłam do wniosku, że jestem ci winna solidną zapłatę za wszystkie przysługi, które wyświadczyłeś mnie i mojej rodzinie. – Posłała mu całusa i chwyciła za klamkę. – Do zobaczenia w sądzie.
Wyparowała z pokoju wraz z obłokiem dymu i drogich perfum. Nabierała go. Oczywiście, że tak. Bo chyba nie pogardzała nim aż tak bardzo, żeby zniżyć się do złożenia zeznań. Czyż nie istnieje ustawa o przedawnieniu takich przestępstw jak gwałt i pobicie… A może to się zmieniło? Co do morderstwa, to… Myśl, Taggert. Myśl. Bywałeś już w większych opałach niż te. Musi być jakieś wyjście!
Okrążył biurko i usiadł w swoim fotelu. Serce waliło mu jak młotem, a pot zlał całe ciało. Przez chwilę było mu niedobrze, ale to minęło i pomyślał, że przecież jest wyjście. Trzeba się tylko pozbyć Tessy. Oraz Seana. Dzieciak jest synem Harleya i potencjalnym współdziedzicem jego majątku. Więc trzeba się nim zająć. Zbyt długo i ciężko pracował. Jednego życia by nie starczyło na to wszystko, co zrobił w pogoni za coraz większą fortuną. Już tylko Paige rywalizowała z nim o swoją część majątku, ale jej nigdy nie będzie w stanie się pozbyć. Jest potrzebna do opieki nad starym. Zresztą może mu w jakiś sposób zagrozić. Wprawdzie nigdy zbyt wiele nie mówiła o tym, ale był pewien, że zna wszystkie jego ciemne sprawki, dokumentuje je i czeka na odpowiednią chwilę, by to wykorzystać przeciwko niemu.
Wprawnymi palcami zadzwonił do Denvera Stylesa. Odezwała się automatyczna sekretarka. Nagrał wiadomość, że chce się spotkać jeszcze tego wieczoru.
Claire nigdy w życiu nie była w chacie Kane’a po drugiej stronie jeziora. Wiedziała, że tam mieszka, nawet przepływała obok motorówką, ale nigdy się tam nie zatrzymała, a jej związek z Kane’em przed jego wyjazdem do wojska był tak krótki i nagły, że nie było na to czasu. Zresztą wówczas Kane szukał byle pretekstu, żeby wymknąć się z domu i uciec od tego pijaka, swego ojca.
Teraz, wjeżdżając na parking przed domem, czuła łomotanie serca. Dżip Kane’a stał przy podjeździe. Nie było odwrotu. Musiała stanąć z nim oko w oko i powiedzieć mu, że jest ojcem. Już dosyć kłamstw. Miała spocone dłonie i wynajdywała tysiące pretekstów, żeby nieuniknione odłożyć na później, ale nie mogła. Przyszedł czas.
Ledwie weszła na schody przed domem, Kane otworzył drzwi.
– Szukasz mnie? – spytał, a wydawał się bardziej daleki niż kiedykolwiek, nie przytulił jej ani nie pocałował. Nawet się nie uśmiechnął. Ale był jak zwykle przystojny i męski. Miała ochotę paść mu w ramiona, objąć go, pocałować i nigdy nie wypuścić.
– Musimy porozmawiać.
Z zainteresowaniem uniósł brwi.
– O czym?
– O wielu rzeczach.
Przytrzymał drzwi i wpuścił ją do środka. Pokój był czysty, pomijając stanowisko pracy, na którym leżało pełno papierów, długopisów, teczek, spinaczy biurowych, był tam też jego komputer. Czuła, że stoi za jej plecami i czeka. Szukała odpowiednich słów, żeby ją zrozumiał.
– Jest coś… co powinieneś wiedzieć.
– Obróć się, Claire – poprosił, dotykając jej ramion i delikatnie ją odwracając, tak żeby nie mogła uniknąć patrzenia mu w oczy.
– Trudno mi o tym mówić. – Odchrząknęła. – To… dotyczy Seana.
Lekko zacisnął usta.
– Nie jest synem Paula?
– Co? Nie, ale…
– Jest mój.
Te dwa słowa wciąż odbijały się echem w jej głowie, zagłuszając panującą w pokoju ciszę. Czy to potępienie widziała w jego oczach, czy tylko gniew?
– Tak.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś?
– Nie mogłam… Kiedy się o tym dowiedziałam, byłam już mężatką. Paul zgodził się oficjalnie uznać dziecko za swoje i myślałam… – Miała w oczach łzy, policzki zarumienione ze wstydu. – To znaczy, dopóki Sean nie ukończył trzech, czterech miesięcy, myślałam, że…
– Że to jest dziecko Taggerta.
– Tak. – Mówiła drżącym głosem. – Och, Kane… Tak bardzo mi przykro.
Przytuliła się do niego i poczuła, że jest sztywny jak jego głos.
– Myślałam, że to Harley jest jego ojcem. Przez cały okres ciąży i w pierwszych miesiącach życia dziecka sądziłam, że jego ojciec nie żyje, że nigdy nie będę mogła się z tym pogodzić… Mijały miesiące i lata, a ja coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że to twój syn. Ale zaszłam w ciążę z Sam i łatwiej było udawać, że jesteśmy szczęśliwą normalną rodziną. – Piekące łzy zamgliły jej oczy. – Oczywiście, że nią nie byliśmy.
Wstrząsnął nim dreszcz. Jeszcze przed sekundą był taki daleki, a teraz mocno ją objął ramionami i przytulił, jak gdyby chciał ją posiąść na zawsze, ciałem i duszą.
– Już dobrze – powiedział, chuchając jej we włosy. Kolana jej zadrżały. Co zrobiła, żeby zasłużyć na jego zrozumienie? Pocałował ją w czubek głowy. Cicho zaszlochała.
– Kocham cię – wyznała, a on jeszcze mocniej ją przycisnął do siebie.
– Kocham cię. – Podniósł ręce i obrócił jej twarz ku swojej. – Wiedziałem o Seanie.
Zamarła.
– Wiedziałeś?
– Wczoraj to odkryłem.
– Co? – Usiłowała mu się wyrwać, ale zatrzymał ją w ramionach.
– Mam kopię jego świadectwa urodzenia.
– O nie… – Zapragnęła zapaść się pod ziemię.
– Najpierw pomyślałem, że jest synem Taggerta, ale potem, gdy się nad tym zastanowiłem, doszedłem do wniosku, że jest bardziej podobny do mojej rodziny. Grupa krwi się zgadza. Sprawdziłem to.
– Kiedy się o tym dowiedziałam, było już za późno. Pomyślałam, że dla niego lepiej, jeśli będzie uważał Paula za naturalnego ojca, bo byliśmy małżeństwem. – Pociągnęła nosem. – Kolejny mój błąd.
– Wszystko będzie dobrze – powiedział.
Jakże bardzo by chciała mu uwierzyć, zaufać mu.
– Nie rozumiem, jak może być dobrze.
– Chciałbym, żebyś za mnie wyszła, Claire – oświadczył, patrząc jej w twarz i uśmiechając się blado. – Straciliśmy wiele czasu, ale myślę, że jeszcze nie jest za późno. Dla nas wszystkich.
– Ale Sean i Samantha…
– Oboje będą moimi dziećmi.
– Nie sądzę… Chciałam powiedzieć, że przecież piszesz tę książkę o Harleyu.
– Już nie. Muszę ci się z czegoś zwierzyć. – Podprowadził ją do sofy i oboje na nią się osunęli. Otoczył ją ramieniem i opowiedział, co się wydarzyło wczoraj wieczorem, jak biegł dookoła jeziora z zamiarem przeprowadzenia z nią ostrej rozmowy o Seanie, jak później, kiedy przypadkiem usłyszał głosy sióstr, nie mógł się powstrzymać od podsłuchiwania.
– Nie powinienem był stać w ukryciu i słuchać tej rozmowy – powiedział. Wciąż go gryzło sumienie. – Ale nie mogłem stamtąd odejść. Wierz mi, jeśli chodzi o mnie, twoje tajemnice są bezpieczne.
– Już nic nie jest bezpieczne.
– Sza.
Całując ją, czuł w ustach smak łez.
– Tylko mi zaufaj, Claire.
– Ufam ci. – Drżąc przytuliła się do niego i westchnęła, jakby już się poddała.
– Zostań moją żoną.
– Zostanę – obiecała.
Znów ją pocałował. Wiedział, że ta kobieta jest jego przeznaczeniem.
Weston ustawił kliwer i chwycił wiatr w żagiel. Zadzwonił do Devnera Stylesa i poprosił o spotkanie na osobności. Obaj już byli na pokładzie „Stephanie” i przybijali do brzegu. Sterując zgrabną łodzią, Weston zastanawiał się, na ile może Stylesowi zaufać. Chciwy sukinsyn gotów jest zrobić prawie wszystko za odpowiednią sumkę, tego był pewien. O ile go znał, Styles nie miał żadnych skrupułów. Był wyrachowanym prywatnym detektywem, który zapewne miał jakieś powiązania ze światem przestępczym.
– Mam problem – wyznał, sterując łodzią tak, że płynęła z wiatrem.
– Jaki? – Styles obrzucił go cholernie przenikliwym spojrzeniem.
– Mam nadzieję, że mi pomożesz go rozwiązać.
– Może.
– Chcę, żeby kilka osób… znikło.
Wiatr targał włosy Stylesa, zasłaniając mu oczy, ale wyraz jego twarzy się nie zmienił. Nadal przenikał Westona metalowymi, szarymi oczami.
– Co znaczy „zniknąć”?
– Odejść na zawsze. Styles masował szczękę.
– Chcesz, żebym je zabił? Weston wzruszył ramionami.
– Myślę, że tak będzie najprościej. Jakiś wypadek na szosie sto jeden, gdzie szosa zakręca wysoko nad morzem. Barierki mogą być mniej wytrzymałe i samochód może wypaść z drogi. Mógłby stoczyć się z klifu i wylądować w oceanie.
"Szept" отзывы
Отзывы читателей о книге "Szept". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Szept" друзьям в соцсетях.