Styles prawie niedostrzegalnie zacisnął szczękę.
– A kto by był w tym samochodzie?
– Tessa Holland i jej siostrzeniec, Sean St. John.
– A jeśli powiem „nie”?
– W grę wchodzi duża suma pieniędzy.
Styles zawahał się. Weston wiedział, że już ma go w garści. Drań na pewno nie przepuści takiej okazji.
– Ile?
– Parę setek tysięcy. Musisz tylko znaleźć sposób ich uprowadzenia. Wlać trochę alkoholu w gardło Tessy, może też w gardło chłopaka. Założę się, że ten mały wypróżnił już wiele butelek piwa w swoim życiu. Gdy już będą spici, wsadzić oboje do samochodu Tessy, a kiedy jutro wieczorem wszyscy inni będą na przyjęciu z okazji ogłoszenia kandydatury Dutcha na gubernatora, ta dwójka będzie mieć wypadek.
– Żebyś ty miał alibi. – Głos Denvera nie odzwierciedlał żadnych reakcji.
– Bingo. – Weston zawrócił łódź w kanał wiodący do zatoki. – I co ty na to?
– Dwieście tysięcy?
– Zgadza się. Sto na początek.
Kamienne oczy zaiskrzyły i widać w nich było cień wahania czy też drgnienie sumienia. Potem na twarzy Stylesa pojawił się szeroki cierpki uśmiech.
– Umowa stoi, Taggert – oświadczył. – Ale chcę, żebyś mi zapłacił jutro wieczorem, jak tylko skończy się przyjęcie. Potem znikam na zawsze. I już nigdy o mnie nie usłyszysz.
– Tym lepiej. – Weston doszedł do wniosku, że jednak podoba mu się styl tego gościa.
– Chciałabym o czymś z tobą pomówić – powiedziała Claire, kiedy Sean wparował do domu jak burza. Ostatnio znikał na większość część dnia, wciąż obrażony za przeprowadzkę do Oregonu. Wprawdzie drugi raz nie przyłapano go na kradzieży, ale włóczył się po okolicy z dzieciakami, którym nie ufała, i odszczekiwał się. Często zdarzało się, że cuchnął piwem i papierosami, choć nigdy nie złapała go na gorącym uczynku. Nie widziała go też pijanego.
Wchodził po schodach na górę, do swego pokoju.
– Co? – Gwałtownie obrócił się w jej stronę. Zobaczył, że włożyła kremową suknię. – O kurczę! Myślisz, że pójdę na to pieprzone przyjęcie, co?
– To wielki wieczór dla twego dziadka.
– Jeśli chodzi o mnie, to dziadek może się wypchać. Jest sukinsynem, który pozwala sobą manipulować.
– Sean!
– Cóż, taki jest. Poza tym mam inne plany.
– Z kim?
– Czy to ważne?
– Oczywiście. A to przyjęcie nie jest czymś, od czego możesz się wykpić.
– Mogę, mogę. Dziadkowi wisi, czy tam będę, czy nie. I tak mnie nie lubi.
– Dlaczego tak mówisz?
– Widzę, jak na mnie patrzy.
– Paranoik z ciebie – powiedziała Samantha, zbiegając po schodach w nowej sukience.
– A ty jesteś…
– Zmieńmy temat, dobrze? Nie mamy czasu na takie dyskusje. Chodź do kuchni, Sean. Musimy o czymś porozmawiać.
Teraz albo nigdy – powiedziała sobie. Zbyt wielu ludzi wiedziało, że Sean nie jest synem Paula. Czas, żeby chłopak poznał prawdę.
– Jeśli ktokolwiek twierdzi, że coś kradłem, to łże jak…
– Samantho, musimy na chwilę zostać sami – oświadczyła Claire, a Sam pokiwała głową i wymknęła się na werandę. – Tylko się nie ubrudź.
– Nie ubrudzę. Nie martw się. – Zatrzasnęła drzwi.
Claire poszła za synem do kuchni i patrzyła, jak szpera w lodówce i z puszką coli i kawałkiem zimnego kurczaka ciężko opada na stołek przy ladzie. Włosy opadały mu na twarz. Był wyraźnie zirytowany. Patrzyła na niego nieufnymi oczami, ale całym sercem go kochała.
– Chcę, żebyś się czegoś dowiedział. Powinnam była ci to powiedzieć już dawno temu.
– No? – Otworzył puszkę i pociągnął łyk.
– Chodzi o twego ojca.
– To zboczeniec. – Napił się znowu coli.
– Nie, Sean. Nie mówię o Paulu.
– Cholera, no to o czym… – Gwałtownie podniósł wzrok. Położyła dłoń na jego przedramieniu i wyczuła napięcie mięśni.
– Paul St. John nie jest twoim biologicznym ojcem.
– O kur… – Usunął rękę, jakby go jej palce poparzyły. – Co chcesz przez to powiedzieć?
– Tylko to. Słuchaj. Nie byłam mężatką, kiedy zostałeś poczęty. Miałam kogoś, kto poszedł do wojska i o tobie nic nie wiedział.
– Co? – Zeskoczył z taboretu, który poturlał się i uderzył w ścianę. – Co?! Na litość boską, to jakiś chory żart!
– Wcale nie żart.
– Ale… – Z niedowierzaniem pokręcił głową.
– Twoim ojcem jest Kane Moran. Seanowi szczęka opadła.
– Ten facet z motorem?
– Który uchronił cię przed oskarżeniem o kradzież.
– To on jest moim ojcem? – Seanowi głos się łamał. – To kolejne kłamstwo, prawda?
– Nie. – Jej oczy patrzyły śmiertelnie poważnie, a na jego twarzy buntownicza purpura ustąpiła miejsca trupiej bieli.
– Niemożliwe.
– Tak, Sean. Powinnam była wcześniej ci to powiedzieć.
– Cholera, no pewnie, że tak! Mamo, co ty sobie myślisz? Chcesz mi powiedzieć, że całe moje życie to jeden wielki blef?
– Nie, ale…
– Jezu, nie mogę w to uwierzyć! – W oczach stanęły mu łzy. – Na Boga! Pieprzyłaś się z nim, a potem wcisnęłaś mnie temu zboczeńcowi St. Johnowi? A co z Sam? – Znów łamał mu się głos. Usiłował tłumić płacz.
– Jej ojcem jest Paul.
– Niech to diabli!
– Sean, tylko mnie wysłuchaj…
– Jeszcze czego! – Przeskoczył przez stołek i ruszył w kierunku drzwi. – Do jasnej cholery, nie ma mowy! – Wyskoczył za drzwi i zaczął biec co sił w nogach. Claire popędziła za nim, ale na tarasie obcasy zaczepiały się o deski podłogi i nie mogła go dogonić. Już zniknął w lesie za garażem i pomostem.
– Co się stało? – spytała Samantha, siedząca na ogrodowej huśtawce.
– Powiedziałam mu coś, czego nie chciał usłyszeć.
– Co?
– Później ci powiem. Teraz muszę go odnaleźć.
– Niech trochę ochłonie – poradziła Sam. – Przecież nie musi iść na to przyjęcie, prawda?
– Powinien.
– Jest tam potrzebny jak piąte koło u wozu – powiedziała Samantha tonem znawczyni.
Claire wpatrywała się bezradnie w las. Sam ma rację. Nagle znów poczuła, że powinna za nim pobiec, zatrzymać go i powiedzieć, że wszystko się jakoś ułoży i że przeprasza za kłamstwa. Modliła się, żeby nic mu się nie stało i żeby ją zrozumiał. Miała nadzieję, że postąpiła właściwie.
– No dobrze, dajmy mu trochę czasu – powiedziała do Samanthy i skierowała się ku domowi. Weszły do kuchni, gdy zadzwonił telefon. Po trzecim dzwonku Claire chwyciła słuchawkę.
– Claire? – Głos Mirandy. – Widziałaś Tessę?
– Nie. A powinnam?
– Wybierała się razem ze mną na przyjęcie, ale nie ma jej w apartamencie ani nigdzie w Stone Illahee.
To nie była niespodzianka.
– Wiesz, w jakim jest stanie?
– Wiem, że nie miała ochoty iść, ale w końcu obiecała, że pójdzie.
– Już jej się zdarzało, że nagle zmieniała zdanie.
– W tym wypadku jest inaczej – powiedziała Miranda. Przez plecy Claire przebiegł dreszcz niepokoju. – Rozmawiałam z nią dwie godziny temu. Powiedziała, że zaraz będzie gotowa. Ale problem polega na tym, że już wtedy piła. Tak sądzę.
– Czasem, kiedy chce sobie dodać animuszu…
– Wiem, wtedy wypija kieliszek. Ale… Cóż, i tak nic nie mogę na to poradzić. Do zobaczenia na przyjęciu. Może Tessa się tam pojawi.
– Może – mruknęła Claire.
Wciąż wpatrywała się w las, gdzie zniknął jej syn. Wróci do domu. Zawsze wracał. Ale dopiero wtedy, kiedy się otrząsnął i dobrze do tego przygotował.
Zerknęła na wieczorne niebo. Miała nadzieję, że ten dzień jak najszybciej się skończy.
Sala balowa Stone Illahee była wypełniona po brzegi. Rozbawieni, wystrojeni goście zbierali się w grupki. Strzelały butelki szampana, tryskając srebrnymi fontannami. Zasłane płóciennymi obrusami stoły uginały się od trunków i przystawek. Na podium stał Benedict Holland i ogłaszał swoją kandydaturę na stanowisko gubernatora.
Nastrój był podniosły. Muzyk przy białym fortepianie grał Happy Days are Here Again, a mężczyźni w garniturach poklepywali Dutcha po plecach.
Ale Claire była zdenerwowana. Coś tu było nie tak. Czuła to w kościach. Kane’a, oczywiście, nie było na przyjęciu. Dutch uważał go za wroga. Brakowało też Denvera Stylesa. Claire pomyślała, że to dziwne. Rzeczywiście, coś tu nie grało. Claire nie mogła oprzeć się wrażeniu, że na jej szyi coraz bardziej zaciska się niewidzialna pętla.
– Gdzie Denver? – spytała Miranda.
– Skąd mam wiedzieć? – Claire rozejrzała się w tłumie. Usłyszała szmer głosów i zobaczyła, jak przez drzwi wejściowe raźnym krokiem wchodzą Weston i Kendall Taggertowie. – O-o!
– Co tu się dzieje? – spytała oszołomiona Miranda. – Tata nigdy by go nie zaprosił.
Kendal, jak zwykle blada, zdobyła się na niepewny uśmiech. Claire odniosła wrażenie, że kobieta jest wystraszona niby gotowa do ucieczki sarna. Za to Weston uśmiechał się od ucha do ucha i ściskał wszystkim ręce, jakby był mile widzianym gościem.
– Może jest zapalonym republikaninem?
– Mimo to uważam, że ojciec jednak… O Boże! Uwaga!
Dutch wreszcie ich dojrzał i uśmiech zastygł na jego purpurowej twarzy. Zszedł z podium i przemierzył całą salę, ignorując najlepsze życzenia i pozdrowienia gości.
– Mamy problem – oświadczyła Miranda. – Wezwij ochronę.
– Co się dzieje? – spytała Samantha, wyczuwając niepokój w głosie Mirandy.
– Nie wiem. – Claire przeszła w drugi koniec sali, żałując, że nie ma przy niej Kane’a. Na pewno wiedziałby, co zrobić. Wcześniej zadzwoniła, żeby go powiadomić o zniknięciu Seana. Obiecał poszukać syna, porozumieć się z nim i do niej zadzwonić. Do tej pory się nie odezwał.
Odnalazła jednego strażnika. Dutch właśnie dotarł do Westona.
– Co tu robisz, Taggert? – spytał.
Weston zaprezentował wystudiowany uśmiech.
– Przyszedłem, żeby ci życzyć wszystkiego najlepszego.
– Akurat!
– Dutch… – Szef kampanii wyborczej Murdock chwycił Dutcha za ramię.
Kendall wyglądała, jakby chciała się zapaść pod ziemię.
– Wynoś się! Weston uniósł rękę.
– Hej, też płacę składki i jestem pełnoprawnym członkiem…
– Powiedziałem: wynocha!
– Mówiłam ci, że to nie jest dobry pomysł – odezwała się Kendall. Fortepian ucichł i rozmowa niosła się echem po całej sali. Wszystkie oczy skupiły się na nowym kandydacie i jego odwiecznym rywalu.
– Nie wiem, jaką znów grę prowadzisz, Taggert, ale równie dobrze możesz ją rozegrać gdzie indziej!
Ochroniarze przedzierali się przez tłum.
– Uspokójmy się wszyscy – nalegał Murdock. – Benedict, proszę. Ale Dutch ani myślał go słuchać.
– Wyprowadzić go z mojej posiadłości – rozkazał. – I to już! – Jeden ze strażników dotknął ramienia Dutcha, ale ten tylko gwałtownie odwrócił się i przeszył go rozwścieczonym wzrokiem. – Do licha, to mój hotel, moje przyjęcie, moje…
Nagle drzwi się otworzyły i wpadł przez nie Kane w towarzystwie trzech policjantów.
– Na litość boską, co znowu? – burknął Dutch.
Wszystkie spojrzenia skupiły się na stróżach prawa. Z wyjątkiem Claire, która utkwiła wzrok w Kanie. O mało nie zemdlała, kiedy zobaczyła w jego oczach ból nie do opisania. Sean. Stało się z nim coś przerażającego. Kane przeszedł w głąb sali i objął ją ramionami.
– Na sto jedynce zdarzył się wypadek – powiedział funkcjonariusz do Dutcha. – Samochód zeskoczył z szosy, łamiąc barierkę i wylądował w oceanie. Piętnaście minut temu. Tablice rejestracyjne wskazują na to, że auto pochodziło z Kalifornii, a właścicielką była Tessa Holland.
Miranda krzyknęła, a pod Claire ugięły się nogi.
– Tessa – wyszeptała. Zrobiło jej się niedobrze.
– Co? – Dutch cofnął się chwiejnie o krok. – Co? Tessa? Nie!
– Nie znaleźliśmy jeszcze żadnego ciała, ale wysłaliśmy już ludzi na brzeg. Płetwonurkowie są gotowi.
– Co jeszcze straszniejsze – wyznał Kane niskim, przerażonym głosem – podobno wcześniej widziano Tessę w miasteczku. Z chłopcem.
– Z chłopcem? – spytała Claire, prawie mdlejąc.
– Z chłopcem, którego rysopis pasuje do Seana.
Mrok nocy przecinało migotanie czerwieni, biali i niebieskości. Radiowozy szeryfa stały nad urwiskiem, przy rozerwanej barierce. Skierowane w dół reflektory oświetlały samochód Tessy, pogruchotany i zgnieciony, bez szyb.
Ale nie znaleziono żadnych ciał i Claire była pewna, że porwały je morskie fale. Było jej słabo. Łzy parzyły. Wpatrywała się w ciemną, wzburzoną wodę i modliła się, żeby jakimś cudem ocaleli jej siostra i syn.
Na miejscu wypadku zebrał się tłum. Fotografowie i reporterzy otoczyli teren odgrodzony taśmą. Goście z przyjęcia wyborczego przyjechali nad urwisko, wszyscy przerażeni i zaciekawieni, wszyscy wdzięczni losowi za to, że ich najbliższych nie było samochodzie, który spadł z wysokości około stu metrów.
Claire zastygła w bólu, choć Kane, również pogrążony w milczącym cierpieniu, mocno ją trzymał w objęciach. Ktoś zarzucił jej na ramiona pled. Przypomniała sobie noc sprzed lat, kiedy wraz z siostrami wylądowała w jeziorze Arrowhead i jakaś dobra dusza ofiarowała stare koce i rozgrzewającą kawę.
"Szept" отзывы
Отзывы читателей о книге "Szept". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Szept" друзьям в соцсетях.