Na twarzy Davida pojawił się wyraz ogromnego bólu. Nigdy przedtem nie dał jej poznać żadnych swoich słabości. Potrząsnął głową, jakby nie dowierzał, jakby nie chciał przyjąć tego do wiadomości.

– Dziękuję, że mimo wszystko przyszłaś – powiedział zmienionym głosem. – Bóg świadkiem, iż wczorajszym zachowaniem nie zasłużyłem sobie na to.

– Zasłużyłeś. Nie zapomniałam, jak bardzo pomogłeś mi wczoraj.

I kocham cię, dodała w myśli. Być może to nieme wyznanie miłości przesłały mu jej oczy. Wiedziała, co myślał. Wczoraj prosił, żeby z nim została, a gdy przyszła pora próby, nie zaufał jej. Popełnił karygodny błąd. Z wielu powodów lepiej by było, gdyby zechciał ją wtedy wysłuchać. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

– Czy wszystko dobrze się skończyło wczoraj wieczorem? – zapytał.

– Bardzo dobrze… – Uśmiechnęła się na wspomnienie matki i ojca tańczących razem. – Zrobiłeś dobrą robotę.

Tak, to było wspaniałe, on sprawił, że mogła widzieć swoich rodziców złączonych w tańcu, wspólnie nucących piosenkę o miłości.

– Dostałem nauczkę – powiedział trochę do niej, a trochę do siebie. – To ja powinienem był kupić ci te róże.

Przyglądał jej się, tym razem nie z pożądaniem, tylko tak, jakby poznawał ją od nowa. A gdy opuścił wzrok, twarz jego znowu wyrażała wewnętrzną udrękę.

– Sądzę, że zbyt wiele oczekiwałam po naszej znajomości – rzekła, wskazując wzrokiem leżące na biurku wymówienie.

Pomyślała sobie, że niepotrzebnie dała mu poznać swoje uczucia, że tylko się wygłupiła. Przecież cały czas, mimo regularnych stosunków seksualnych, trzyma! ją na dystans. Była dla niego tylko dobrą współpracownicą i dobrą kochanką. Nikim więcej. Nigdy nawet nie zaprosił jej do siebie do domu. Nigdy nie myślał poważnie o wspólnej przyszłości. Nigdy jej takiej wspólnej przyszłości nie obiecywał. Nie miał wobec niej żadnych zobowiązań, więc bezsensem było mieć do niego jakiekolwiek pretensje.

– Tu nie ma twojej winy, Davidzie – dodała. – Po prostu chciałam zbyt wiele.

– Nie zdawałem sobie sprawy… – powiedział cicho. – Przepraszam cię.

Nie kochał jej. Dlaczego marzyła o tym, co nie mogło się spełnić? Obawiała się spojrzeć na niego, żeby w jego oczach nie wyczytać potwierdzenia swoich najgorszych domysłów. Popatrzyła na leżące na biurku pismo.

– Może ta rezygnacja z pracy to naprawdę najlepsze wyjście z sytuacji – stwierdziła, dając mu możliwość szczerego wyrażenia uczuć. – Nie powinnam ci się narzucać. To tylko przeszkadza w pracy… w wielu sytuacjach, na przykład wczoraj z delegacją niemiecką.

Cisza. Długa cisza. Dopiero po chwili odezwał się:

– Zauważyłem… wczoraj wieczorem… – słowa z wyraźnym trudem przechodziły mu przez gardło.

Caitlin wstrzymała oddech. Tylko nie pozwól mi odejść, powtarzała w myśli.

– Caitlin… daj mi… nam… jeszcze jedną szansę – poprosił, starannie dobierając słowa.

Odetchnęła z ulgą. Rozluźniła napięte mięśnie, ale musiał upłynąć pewien czas, zanim mogła zebrać się na odwagę, podnieść głowę i spojrzeć mu w oczy.

– Potrzebne mi twoje zaufanie, Davidzie.

Chciała od razu zapytać o jego matkę, czuła jednak, że nie jest to odpowiedni moment na tego rodzaju pytania. To było dla niego coś bardzo bolesnego i choć na razie nie mogła mu pomóc, czekała, aż David zdobędzie się na odwagę i wszystko jej wyjaśni. Nie ma miłości bez zaufania.

– Przepraszam. Już nigdy więcej nie zawiedziesz się na mnie.

– To dobrze.

Pragnęła, by podszedł do niej, objął ją, przytulił, całował. Niestety, znajdowali się w biurze. A on miał swoje żelazne zasady.

Złam je, nie przejmuj się niczym, błagała go w myślach. Pamiętała jednak, jakie konsekwencje miała podobna prośba wczoraj rano i już więcej nie chciała ryzykować.

Jednak nadal nie zgadzała się na seks z Davidem. Tamten rodzaj znajomości zakończył się wczoraj rano i nie miała ochoty do tego wracać. Nie chciała, by znowu o szóstej czterdzieści pięć odchodził od niej, przeistaczając się w chłodnego biznesmena. I nie uważała za słuszne, żeby nadal ukrywali swój związek, jak jacyś złodzieje. To należało zmienić.

Zmusiła się, resztką sił, by skoncentrować się na sprawach służbowych.

– Przyszedł faks od Niemców. Lepiej będzie, jeśli to przeczytasz.

Podeszła do faksu i oderwała zadrukowaną kartkę.

To też było trudną próbą dla Davida. Inżynier Schmidt informował, iż spędził wczorajsze popołudnie na rozmowach z Michaelem Crawleyem. Nie wypowiadał się jednoznacznie na temat zrezygnowania ze współpracy z firmą Hartleya. Było jednak oczywiste, że oczekiwał, iż David będzie teraz zabiegał o jego względy, płaszczył się przed nim, obniżał ceny.

Z niepokojem obserwowała Davida. Czy bardzo rozzłości go treść tego pisma?

Ale on ze spokojem odłożył kartkę i podszedł do mej. Tak blisko, jak tego pragnęła. Objął ją w talii. Rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie.

– Caitlin – jęknął.

Łagodnie przesunął dłonią po jej policzku, rozkoszując się delikatnością i ciepłem skóry. Pogładził jej włosy. I nagle wpił usta w jej wargi z taką pasją, z taką namiętnością, że zaskoczona nie zdążyła zaprotestować.

Złamał swoją główną żelazną zasadę. Nie wiedziała, jaka jest tego przyczyna i nie troszczyła się o to. Czuła prawdziwą ulgę, że koszmar samotności już ma za sobą. Nie wahała się, nie opierała mu się. On już nie złościł się na nią, ona mu wszystko wybaczyła, zaufanie wzajemne zostało odbudowane. Znowu było wszystko dobrze. Zafascynowani sobą, zachwyceni, jeszcze raz obudzili do szalonego tańca śpiące demony.

A jednak jakiś uparty wewnętrzny głos próbował ją ostrzec. Nie chciała go słuchać, ale pojawiał się coraz natrętniej w jej myślach.

Odsunęła się od Davida.

– Nie – powiedziała. – Nie rób tego.

Spojrzał na nią zmieszany. Zaskoczony. Pragnął jej. Pożądanie zawładnęło nim tak silnie, że nie dbał o to, iż ktoś wejdzie do gabinetu, że może ich zobaczyć. Teraz ona dbała o takie sprawy. Nie chciała już nigdy więcej być dla niego panienką na zawołanie. To musiało się zmienić.

– Davidzie – rzekła stanowczo. – Jestem tutaj twoją asystentką. Nikim więcej.

– Przepraszam – powiedział.

Wyglądało na to, że sam się sobie dziwi, iż mógł się zapomnieć aż do tego stopnia. Nadal jednak ją obejmował. Nie cofnął rąk. Jakby zupełnie był mu obojętny ten nieprzyjemny faks, który nadszedł od Niemców. Jakby zupełnie nie przejmował się swoją firmą.

– To bardzo niedobra wiadomość – przypomniała mu. Spojrzała wymownie na pismo, które tak niefrasobliwie odłożył na biurko.

– Caitlin, nie przejmujmy się takim drobiazgiem. Nie obchodzi mnie współpraca z kimś, kto pertraktuje z Crawleyem. Szkoda naszych nerwów na takie rzeczy.

– Ale… Davidzie… myślałam…

Przygryzła dolną wargę. Tak, on tu jest szefem i on tu podejmuje decyzje. Ona nie ma nic do gadania. Spojrzał na nią uważnie.

– Caitlin, wiem, że ten faks sprawił ci przykrość, ale kontrakt z Niemcami nie jest tego wart, żebyś musiała się tak bardzo martwić. Jak będziesz pisała odpowiedź dla nich, napisz im, że nie mamy ochoty zadawać się z firmą, która jednocześnie pertraktuje z Crawleyem. Niech wybiorą: my albo on. Wkrótce czeka nas sprawa sądowa przeciwko temu złodziejowi, udowodni im się, że patenty Crawleya są kradzione i będą mieli się z pyszna. Nie przejmuj się i odpisz im, co chcesz.

Aż serce jej podskoczyło z radości. Jaki on potrafił być miły!

– Teraz będę musiał wyjść – dodał. – Pojadę do domu i porozmawiam z matką. Muszę ją przygotować na pewne sprawy.

Z jakiegoś powodu jego matka była teraz najważniejsza. Próbowała to zrozumieć. Ale tak bardzo nie chciała, żeby już odchodził. Jej poczucie bezpieczeństwa było tak kruche, że po prostu nie miała siły być znowu, choć przez chwilę, bez niego.

– Może będzie szybciej, jeśli zadzwonisz do mamy – powiedziała.

Pokiwał przecząco głową. Był smutny, zbolały. Ta dziwna, tajemnicza sprawa z jego matką raniła go do głębi.

– Nie da się tego załatwić przez telefon – powiedział z żalem w głosie.

– Dobrze, w takim razie zajmę się tutaj wszystkim – niechętnie wyraziła zgodę.

Patrzył na nią tak ciepło, tak życzliwie, jak nigdy dotąd.

– Twój ojciec świata poza tobą nie widzi – powiedział niespodziewanie. – To bardzo ciekawy i mądry człowiek.

Chciał być dla niej dobry, serdeczny. Nie zdążyła się jeszcze do tego przyzwyczaić.

Zaczął szykować się do wyjścia. Nie miał już takich powolnych, ociężałych ruchów, jak rano, gdy wchodził do jej gabinetu. Pomyślała, że wróciło mu życie, jak tylko pojął, iż ona nadal jest przy nim. Na pewno była dla niego kimś ważnym. Po prostu musiał teraz pojechać do swojej matki. Trudno.

Podszedł już do drzwi, oparł rękę na klamce. Niespodziewanie odwrócił się i spojrzał na nią uważnie.

– Jakiego chcesz konia, Caitlin? – zapytał.

– Nie myślałam jeszcze o tym – odparła zaskoczona.

– To się zastanów – powiedział i dodał: – Wrócę tak szybko, jak tylko będzie to możliwe.

Wyszedł i Caitlin znowu ogarnęły wątpliwości. Marzyła o nim, o wspólnej przyszłości, kochała go. Ale jeżeli on sądzi, że kupi jej konia, a w zamian dostanie jej ciało i duszę, to grubo się myli. Ona na pewno nie jest dziewczyną na sprzedaż. Po chwili jednak doszła do wniosku, że powinna się zgodzić na podarowanie jej konia. Dlaczego nie? Przecież go na to stać, a do dziś nie dał jej żadnego prezentu. Tak bardzo chciała dostać konia, który zastąpiłby jej ukochaną Dobbin. Jeżeli w ogóle istniało jakieś zwierzę chociaż trochę tak doskonałe, jak jej kuc.

Uśmiechnęła się na myśl o tym, jak bardzo David był teraz dla niej serdeczny. Pamiętała jednak, że najważniejsze wciąż jeszcze było przed nią. I od tego na pewno zależało bardzo wiele. Musi ją wreszcie przedstawić swojej matce.

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Przygotowanie odpowiedzi dla niemieckiej delegacji zajęło jej trochę czasu. Starała się tak ją sformułować, żeby zostawić im furtkę, gdyby chcieli powrócić do negocjacji z Davidem, a jednocześnie jasno postawić sprawę, że jeśli nadal będą chcieli mieć coś wspólnego z Crawleyem, to oni będą ponosić konsekwencje.

Poczuła się zadowolona, gdy pismo było już gotowe. Miała nadzieję, że kluczowe słowo „konsekwencje” zmusi ich, by jeszcze raz porządnie przemyśleli sprawę. Nienawidziła myśli, że Crawleyowi mogłoby coś wyjść z tego podstępnego knucia. Ten człowiek nie miał żadnej moralności. Był zdolny dosłownie do wszystkiego.

Przesłała faks Niemcom. Gdy wkładała pismo do segregatora, wpadł jej do głowy pewien pomysł. Szybko podeszła do telefonu i połączyła się z Jenny.

– Dzień dobry, mówi Caitlin.

– Och, Caitlin – zdziwiła się Jenny. – Nie widziałam, jak dzisiaj przyszłaś do pracy… Tak, słucham – dodała szybko nerwowym głosem.

Caitlin poczuła się nieswojo. Tak bardzo chciała, żeby właśnie Jenny okazała się niewinna.

– Powiedz mi, Jenny, kto wczoraj wchodził do mojego gabinetu po moim wyjściu?

– Pan Hartley – padła gładka odpowiedź.

– Skąd wiesz?

– Dzwonił do mnie z twojego pokoju. Coś tam załatwiał razem z niemiecką delegacją. Wiem o tym, bo wyświetlił mi się na wyjściu właśnie twój numer.

– Kto jeszcze?

– Nikt.

– Jenny, jeśli nie wiesz o nikim innym, kto wchodziłby w tym czasie do mojego pokoju, to może lepiej będzie, jeżeli przyjdziesz teraz do mnie na górę.

Chwila ciszy.

– Była jeszcze jedna osoba – przyznała wreszcie Jenny.

– Kto? Powiedz.

– Ja… chciałam jeszcze raz spojrzeć na te róże. Widziałam rano, jak je przynoszono i… chciałam popatrzeć na nie. Były dużo ładniejsze niż te, które ja dostałam od mojego chłopca i trochę ci pozazdrościłam. Przepraszam, Caitlin. Przysięgam, że nie dotknęłam niczego. Nic nie ruszałam, naprawdę.

Nie musiała ruszać, pomyślała Caitlin. Wystarczyło, że rzuciła okiem na leżące na biurku wymówienie. I w ten sposób informacja o tym poszła dalej, docierając aż do Crawleya.

– Och, Jenny…

– Przysięgam, że nic nie ruszałam. Przysięgam.

– Czy nikt więcej nie wchodził do mojego gabinetu?

– Na pewno nie. Paul Jordan wrócił dopiero parę minut przed zamknięciem biura. Opowiedział mi o bardzo korzystnym kontrakcie, który właśnie próbuje załatwić. I zaraz potem poszedł do domu. Inni sprzedawcy i kierownik produkcji również na pewno tam nie wchodzili, bo przecież musieliby przejść koło mnie i na pewno bym zauważyła.

– Dziękuję, Jenny.

– Czy wszystko w porządku?

Caitlin zawahała się. Być może Jenny nie była człowiekiem Crawleya. Być może po prostu popełniła niedyskrecję, opowiadając komuś, co zobaczyła na jej biurku. Mogła zrobić to zupełnie nieświadomie.

A ten ktoś wykorzystał to. Ale tego typu niedyskrecje również nie powinny mieć miejsca.

– Niestety, nie – powiedziała ze smutkiem i odłożyła słuchawkę.