Potem nadeszła poczta. Caitlin przejrzała korespondencję, pewne informacje wprowadziła do komputerowego kalendarza. Wpięła listy do segregatorów. Potem jeszcze kilka koniecznych służbowych telefonów. Przyjęła jakieś informacje, umówiła jakieś spotkania.

Tak się tym wszystkim zajęła, że nie zauważyła upływającego czasu. Cały czas jednak zastanawiała się nad Jenny. Czy ta przemiła recepcjonistka przekazywała informacje Crawleyowi, czy był to tylko przykry zbieg okoliczności?

David wrócił do biura z twardym, surowym wyrazem twarzy. Znała to stanowcze, nieubłagane spojrzenie. Kiedy David podejmował jakieś działanie z taką właśnie miną, znaczyło to, że wie dokładnie, jaką iść drogą i nic na świecie nie było w stanie zmienić jego zamiarów.

– Jest kilka rzeczy do zrobienia – powiedział. – Potem będę zupełnie wolny.

– Jest jedna rzecz, którą musisz załatwić przedtem – rzekła Caitlin.

Zawahał się na chwilę.

– Co takiego?

Opowiedziała mu o rozmowie z Jenny. David słuchał uważnie. Powtórzyła mu dokładnie każde słowo, jakie padło w tej rozmowie.

– To potwierdza moje podejrzenia – powiedział, kiedy skończyła. – Teraz dokładnie wiem, co robić.

Nie mogła stłumić niepokoju. Nie znała dobrze Jenny, jednak naprawdę przez te cztery miesiące zdążyła polubić młodą recepcjonistkę. Gdyby uwierzyła, że to ona właśnie szpiegowała na rzecz Crawleya, mogłoby to zburzyć jej całą wiarę w ludzi.

– Co robimy?

– Połącz mnie z księgowym. Z Andersonem.

David dość długo dyskutował z głównym księgowym.

– Proszę przygotować sprawozdanie na jutro rano – powiedział wreszcie. – Jeżeli chce pan nadal pracować w mojej firmie, niestety, będzie pan musiał to zrobić. Przewiduję pewne zmiany na stanowiskach kierowniczych i muszę dysponować danymi liczbowymi.

Odłożył słuchawkę.

– I co teraz?

– Przyszła kolej na rozmowę z Jenny. Czy mogłabyś zadzwonić do niej i poprosić, żeby przyszła do mojego gabinetu?

Spełniła jego polecenie, nadal czując się bardzo nieswojo i serdecznie współczując młodej recepcjonistce. Niestety, pewne rzeczy nie mogły uchodzić bezkarnie.

– Sądzę, że powinniśmy załatwić to bardzo delikatnie – powiedział David.

My powinniśmy? – zdziwiła się. David zawsze w sprawach biznesu wypowiadał się w pierwszej osobie. Nigdy nie robił wyjątku od tej reguły. Dopiero dzisiaj… Pierwszy raz zespolił siebie z nią. My? Jakby byli wspólnikami. Jakby mieli jakiś wspólny cel. I tu od razu Caitlin poczuła, jak ogarniają ją wątpliwości. Dobrze im razem. I w łóżku, i w biurze. Ale na jak długo? Na zawsze czy na czas określony? Na dobre i na złe. I ten biały welon znowu wplątał się w jej myśli.

Niestety, nie było czasu na przemyślenie tych spraw. Usłyszeli, jak drzwi windy otwierają się i zatrzaskują.

– Jenny, prosimy tutaj! – powiedział głośno David. – Jesteśmy w gabinecie Caitlin, proszę wejść.

Jenny wyglądała na zdenerwowaną, ale nie było w niej żadnej pokory, raczej bunt i agresja. Caitlin pomyślała ze współczuciem, że takie nastawienie na pewno nie pomaga, gdy ma się do czynienia z kimś takim, jak David Hartley.

– Proszę usiąść.

Jenny usiadła. Nonszalancko założyła ręce na klatce piersiowej, ale nie mogła ukryć swoich oczu, które śledziły każdy ruch Davida z przestraszoną czujnością.

– Musi być pani bardzo zdenerwowana – powiedział cicho.

– Ani trochę.

David udał, że nie słyszy niegrzecznego tonu, jakim odpowiedziała mu Jenny.

– Z zasady nie uznaję bliskich, intymnych związków pomiędzy moimi pracownikami. Chcę uniknąć przykrości i zamieszania w biurze, do czego nieuchronnie dochodzi, kiedy taki związek się kończy – powiedział.

Twarz Jenny pokryła się purpurą.

– Nie jestem związana z nikim w biurze – powiedziała stanowczo.

– Załóżmy na razie, że nie – odparł, nadal nie zwracając uwagi na jej sposób mówienia. – To musiało być bardzo żenujące dla pani i dla innych, kiedy się okazało, że nagle ja sam złamałem własne zasady. Rzecz jasna, mam na myśli… mój związek z Caitlin.

Caitlin zamarła z wrażenia. Po co on wywlekał teraz swoje prywatne sprawy? Do czego ma prowadzić ta publiczna spowiedź? Zrobił ostatnio tyle dziwnych rzeczy, że poczuła, iż prędzej oszaleje, niż nadąży za jego myśleniem.

– To było przecież oczywiste dla każdego – rzekła Jenny opryskliwie.

– Jestem tego pewien. I właśnie dlatego tak krępujące.

– Nie aż tak bardzo. Tego można się spodziewać po mężczyźnie. Jedno mówi, a drugie robi.

Bo to i prawda, pomyślała Caitlin. Wiele razy jej samej zdarzało się dochodzić do podobnego wniosku.

– Jednak nasz związek był innego rodzaju – stwierdził David.

– Każdy sądzi, że jego związek jest inny.

– To prawda – rzekł David bardzo łagodnie. – I wy też uważaliście, że jesteście wyjątkową parą?

– Co to znaczy? – zdenerwowała się Jenny.

– Ja wiem, że jest pani związana z jednym z moich pracowników.

To zaskoczyło Caitlin. Kto to mógł być? Ktoś z działu sprzedaży?

– Przykro mi, ale pani przyjaciel nie ma najmniejszego zamiaru żenić się z panią – powiedział David z pozorną troską. – Jeżeli nawet obiecywał to pani.

– Skąd pan o tym wie? – krzyknęła Jenny.

– Ponieważ on już jest żonaty.

– Nieprawda!

– Czy dzwoni pani czasami do niego do domu?

– Nie, oczywiście, że nie. On ma bardzo chorą matkę, która musi mieć spokój.

– I taki podał pani powód?

– To jest prawdziwy powód.

– Przykro mi, ale nie. Jako szef mam obowiązek, oczywiście tylko do pewnego stopnia, interesować się sprawami prywatnymi moich pracowników, znać ich przeszłość, ambicje, zainteresowania. Czasami komuś trzeba pomóc. To ma ogromny wpływ na pracę.

Wstał i podszedł do Jenny.

– Paul Jordan ma żonę i troje dzieci. On panią oszukuje.

Caitlin zaczęła w myśli gorączkowo analizować wydarzenia poprzedniego dnia. Nigdy nie lubiła Paula Jordana. On musiał wiedzieć o czekającym na nią prezencie walentynkowym. W przeciwnym razie nie robiłby takich głupich uwag podczas składania życzeń. Jenny też wiedziała. Podświadomie oboje zdradzili się już w czasie składania jej życzeń.

– Wczoraj, kiedy weszłaś do mojego gabinetu, żeby obejrzeć róże, widziałaś wymówienie, które zostało na moim biurku? – zapytała.

– Tak… Dlaczego?… Dlaczego?… Jenny rozpłakała się.

Caitlin musiała zadać jeszcze kuka pytań.

– I kiedy Paul Jordan pod koniec dnia wrócił do biura, powiedziałaś mu o tym?

Jenny potwierdziła skinieniem głowy, zbyt zdenerwowana, żeby mówić.

Caitlin spojrzała pytająco na Davida.

– To musiało być właśnie tak – mruknął.

Jenny, nie czekając na zakończenie tej rozmowy, zerwała się nagle z fotela i wybiegła z pokoju. Caitlin podeszła do drzwi i zobaczyła, że zapłakana dziewczyna skryła się w toalecie. Trudno było jej pomóc. Jenny nie pierwsza i nie ostatnia zakochała się tak niemądrze.

Mnie to również mogło się przytrafić, pomyślała Caitlin. Na szczęście David nie miał żony ani trojga dzieci. Jednak ona też nie znała jego życia prywatnego, przez cztery miesiące polegała głównie na domysłach. Ufała mu. Żal jej było teraz Jenny, ale w niczym nie mogła jej pomóc.

– Jak ukarzesz Jenny? – zapytała.

Myślała z podziwem o delikatności, z jaką załatwił tę sprawę. Jeszcze raz ogromnie jej zaimponował.

– Chyba nic jej nie zrobię. Została już wystarczająco ukarana.

– I co teraz robimy?

– Bierzemy się za Paula Jordana – powiedział twardo. Wiedziała, że w tym wypadku będzie całkowicie bezwzględny.

Zaprosili na górę kierownika działu handlowego. Rozmowa była krótka. Paul Jordan musiał pożegnać się z pracą.

ROZDZIAŁ JEDENASTY

– Dlaczego nie możesz się zdecydować? – zapytał David.

Jeździli już dość długo autostradą, a potem krętymi drogami, więc wykazywał coraz więcej oznak zniecierpliwienia. Znała go dobrze pod tym względem, lubił załatwiać wszystko szybko i łatwo. Tak, stanowczo zbyt lekko mu wszystko przychodziło.

– To niemożliwe znaleźć w jednej chwili tak wspaniałego konia, żeby potrafił zastąpić mi moją Dobbin – odpowiedziała logicznie.

– Dwa dni zajęło nam oglądanie kucy – wypominał jej David. – Potem konie rasy Galloway, prawie cały dzień, potem araby.

– Miałam moją Dobbin przez trzynaście lat – przypomniała mu Caitlin, jakby to był decydujący argument.

– Czy sądzisz, że kiedyś wreszcie znajdziemy odpowiedniego następcę Dobbin?

– Nie wiem i nie mam pojęcia, jak długo to może potrwać – powiedziała spokojnie.

– To się robi coraz trudniejsze – mruknął David. Caitlin domyślała się, co ma na myśli. Nie chodziło dokładnie o to, że nudzą go te objazdy stadnin. Rzecz w tym, że jego cierpliwość była doprowadzona już do granic wytrzymałości. Jego zestresowanie wzrastało z dnia na dzień. I nie chodziło o szukanie konia, tylko raczej o tę wstrzemięźliwość seksualną, którą jej przyrzekł. Tyle czasu razem z nią, przy jednoczesnym trzymaniu pożądania na wodzy, powodowało, że męczył się jak potępieniec. Ostatni raz kochali się sześć dni temu, rano, w dniu świętego Walentego, i potem nic. Sześć długich dni postu i męczarni nie do zniesienia. Właśnie owo płomienne pożądanie zawsze było tym, co łączyło ich najsilniej. Przecież przedtem nie istniało między nimi nic innego oprócz seksu.

Dla Caitlin te dni wstrzemięźliwości też okazały się nadzwyczaj trudne. Resztką sił robiła wszystko, by nie poznał po niej, jak bardzo tęskni za płomienną namiętnością ich spotkań. Przez te kilka dni dużo rozmawiali, co pomagało jakoś odsunąć na dalszy plan potrzeby fizyczne. Te rozmowy pozwoliły im lepiej się poznać, spowodowały, że teraz na pewno łączyło ich już coś więcej niż seks. Dały jej pełniejszy, bogatszy obraz Davida.

Dowiedziała się, że był jedynakiem. Po kilku poronieniach jego matka, na prośbę męża, zrezygnowała z dalszych prób dania Davidowi rodzeństwa. Ojciec nie mógł znieść bólu i cierpienia, jakie przeżywała jego żona.

Prowadził własną firmę meblową, wyrób i sprzedaż. Produkował meble wysokiej jakości, co wymagało dużych nakładów inwestycyjnych. Przy zalewie rynku tanimi, masowo produkowanymi meblami, firma ta właściwie nie miała racji bytu i w czasie kiedy David rozpoczynał studia inżynierskie, znajdowała się na granicy bankructwa. David planował wdrożenie wielu pomysłów racjonalizatorskich, modernizację produkcji. Opatentował kilka istotnych wynalazków. Ojciec zainwestował duże pieniądze w nowoczesne maszyny, ale zanim to wszystko zaczęło wreszcie przynosić odpowiednie profity, zginął w wypadku przy pracy.

David wyprowadził firmę z kryzysu. Czuł się za nią odpowiedzialny i nie chodziło tylko o to, że w jakiś sposób był to winien swojemu ojcu, w ten sposób przejawiał troskę o matkę. Opowiadał Caitlin o trudnościach, jakie napotykał przy wyprowadzaniu firmy z krytycznej sytuacji, i o tym, jak ciężką pracą osiągnął wreszcie sukces.

Im więcej o nim wiedziała, tym bardziej stawał jej się bliski. Zachwycała ją ta bliskość duchowa i czuła, jak bardzo ubogi wydawałby jej się teraz taki związek, w którym łączyłby ich znowu tylko seks. Podobała jej się ta wyprawa po konia, to już był konkret, coś namacalnego, co wspólnie przeżywali.

Nadal stanowiło dla niej zagadkę, dlaczego nigdy nie zaprosił jej do siebie do domu, dlaczego nie mogła poznać jego matki. W tej sprawie jeszcze nic się nie zmieniło.

Ta wstrzemięźliwość seksualna to był, niestety, jej pomysł. Usilnie nalegała na to parę dni temu. To jej wina, że oboje teraz tak się męczą. David z pewnością pociesza się myślą, że jak tylko ona przestanie być tak uparta, to ich poprzednie życie wróci do normy. Obawiała się, że myśląc w ten sposób, miał rację, bo ona rzeczywiście długo tej wstrzemięźliwości nie wytrzyma. Pragnęła być całowana, pieszczona, kochana. Pamiętała pocałunki Davida, a szczególnie te ostatnie, w feralny poranek czternastego lutego. Ale to przecież prowadziło donikąd. Przed czymś takim nie było przyszłości. Mimo wszystko coraz bardziej żałowała swojej decyzji. Marzyła o zakończeniu tej próby. Nie mogła oprzeć się pożądaniu, jakie wzbudzała w niej bliskość jego ciała, gorący blask oczu.

– O czym teraz myślisz, Caitlin?

– Musisz widzieć w życiu inne wartości oprócz seksu – powiedziała. – Tyle mi obiecywałeś. I co? Nie umiesz teraz dotrzymać swoich przyrzeczeń.

– To prawda – przyznał. – Musisz być jednak świadoma tego, jak silne reakcje wywołujesz w moim ciele. To biologia, rozumiesz? Moje ciało, płonąc z pożądania, zmienia się w popiół.

– Zobacz, gdzie dojechaliśmy – powiedziała, żeby odwrócić jego myśli od ich rozpalonych ciał.

David przyhamował. Skręcili w boczną drogę.

– Featherstone. Stadnina koni rasy Clydesdale – przeczytał David napis na drogowskazie.

– Musimy zobaczyć, może właśnie tutaj znajdziemy odpowiedniego konia.