– Nie wiem. Najpierw musimy znaleźć te dwieście euro.

– Właśnie. Bo inaczej zostanie się na lodzie.

– Ty zostaniesz na lodzie. – Step śmieje się, po czym idzie do pokoju swojego brata, Paola. Przeszukuje kieszenie jego marynarek. Otwiera szuflady w szafie. Zagląda do nocnego stolika. Pollo staje w drzwiach i przygląda się Stepowi. Sprawdza. Step to zauważa.

– Co, kurde, stoisz jak kołek? Pilnujesz czegoś w moim domu? Rusz się, pomóż mi.

Pollo nie każe sobie powtarzać tego dwa razy. Zachodzi z drugiej strony łóżka i otwiera szufladkę drugiego stolika.

– Ostrożny facet z twego brata, nie? – Pollo zerka na Stepa. Trzyma w ręku pudełko prezerwatyw Settebello i uśmiecha się głupawo.

– Bardzo! Jest tak ostrożny, że nie zostawia nawet pół euro w swoim pokoju.

– Cóż, ma swoje powody. Po tym, jak go tyle razy wyczyściliśmy… – Pollo wsuwa trzy prezerwatywy do swojej kieszeni i odstawia pudełko na miejsce. Mimo wszystko pozostaje optymistą. Step zagląda jeszcze do kilku możliwych skrytek.

– Nic z tego. Pieprzonego centa nie znajdziesz tu nigdzie. Ja też jestem goły, nie mam z czego ci pożyczyć. – Przez otwarte drzwi widać Marię, która w prawym ręku niesie koszulki i bluzy Stepa, a w lewym dokładnie wyprasowane koszule Paola.

Pollo wskazuje ją ruchem głowy.

– A ona? Może zwrócimy się do niej?

– Coś ty! Jeszcze jestem jej winien za gazety z zeszłego tygodnia.

– To co zrobimy?

– Zastanawiam się. Siciliano i inni to jeszcze więksi goło-dupcy od nas, więc oni się nie liczą. Moja matka wyjechała.

– Dokąd?

– Pewnie na Kanary albo Seszele. Ale nawet gdyby była na miejscu, nic by to nie dało.

Pollo ze zrozumieniem kiwa głową. Wie dobrze, jak się układają stosunki Stepa z matką.

– A twój ojciec? Nie mógłby ci pożyczyć?

Step wyjmuje uprasowaną właśnie koszulkę i kładzie ją na łóżku, gdzie ma już przygotowane czarne spodenki i dżinsy.

– Akurat. Wybieram się dzisiaj do niego na obiad. Dzwonił do mnie wczoraj, że musi ze mną pogadać. Wiem już, co mi powie. Będzie pytał, co mam zamiar zrobić z uniwersytetem i tym wszystkim. A ja co mu powiem? Ojczulku, daj mi dwieście euro, bo muszę odebrać z warsztatu motor Polla, co? Nie, nic z tego. Pani Mario! – Kobieta pojawia się w drzwiach. – Przepraszam, gdzie jest moja granatowa kurtka?

– Która, panie Stefano?

– Taka jak ta zielona, wojskowa, tyle że granatowa. Kupiłem ją niedawno. Taka bardziej policyjna.

– Ach, już wiem, powiesiłam ją przy wejściu, w szafie pańskiego brata. Myślałam, że to jego.

Step uśmiecha się. Paolo w takiej kurtce. Musiałby wszystko przeprogramować. On i te jego ubrania. Step przechodzi do korytarza i otwiera szafę. Jest jego kurtka. Od razu rzuca się w oczy na tle tych marynarek w kratę i szarych garniturów. Korzysta z okazji i przeszukuje je. Bez rezultatu. Wraca do sypialni. Pollo siedzi na łóżku. Ma otwarty portfel. Szpera w nim, sprawdzając wszystkie swoje zasoby raz jeszcze, licząc na cud, który nie następuje. Składa portfel z zawiedzioną miną.

– No i…?

– Ciesz się, znalazłem rozwiązanie. Pollo wpatruje się w przyjaciela z nadzieją.

– To znaczy?

– Pieniądze da nam mój brat.

– Dlaczego miałby nam dać?

– Bo go zaszantażuję.

Pollo się uspokaja.

– Jasne!

Dla niego zaszantażować brata to rzecz najzupełniej naturalna. Przez chwilę nawet żałuje, że jest jedynakiem.

15

Paolo, brat Stepa, jest w swojej firmie. Elegancko ubrany urzęduje przy biurku równie estetycznym jak on. Sprawdza akta sprawy pana Forte, jednego z najpoważniejszych klientów spółki finansowej. Paolo studiował na uniwersytecie Bocconi. Uzyskał dyplom z pochwałą i powróciwszy z Mediolanu, od razu znalazł intratną posadę handlowca. W końcu co Bocconi, to Bocconi. Ale tak naprawdę, to ojciec dzięki swoim znajomościom ulokował go tak dobrze. Chociaż to, że utrzymał tę posadę i cieszy się szacunkiem całego piętra, jest już jego wyłączną zasługą. Z drugiej strony, nigdy jeszcze z tej spółki nikogo nie wyrzucono.

Młoda sekretarka w jedwabnej kremowej bluzeczce, może trochę nazbyt przezroczystej, jak na świat podatków i ulg fiskalnych, gdzie akurat ta cecha nie należy do najczęstszych, wchodzi do gabinetu Paola.

– Proszę pana?

– Słucham?

Paolo odrywa się od swoich papierów, zauważając najpierw staniczek sekretarki, a dopiero potem przysłuchując się jej słowom.

– Jest tu pański brat razem z przyjacielem. Czy mam ich wpuścić?

– Pewnie, że wpuścić. Kurde, jestem jego bratem. Krew z krwi, panienko. My się dzielimy wszystkim. Rozumie pani? Wszystkim. – Step dotyka ramienia sekretarki, dając do zrozumienia, że traktuje ją jako dziewczynę nie tylko od papierków i telefonów, ale także od innych spraw. – Więc mogę tu wejść zawsze, prawda, Pa'?

Paolo przytakuje.

– Oczywiście.

Sekretarka spogląda na Stepa: chociaż przyzwyczajona jest do pertraktowania z osobami starszymi, przebiegłymi i w krawatach, do niego też odnosi się z szacunkiem.

– Proszę o wybaczenie. Nie wiedziałam.

– Dobra, to teraz już pani wie. – Step uśmiecha się do niej. Sekretarka zerka na swoje ramię, na którym spoczywa ręka Stepa.

– Mogę już odejść?

Paolo, który mimo swoich nowych okularów niczego nie dostrzegł, przyzwalająco kiwa głową.

– Tak, dziękuję. Może pani odejść.

Zostają sami i goście rozsiadają się na obrotowych skórzanych fotelach przed biurkiem Paola. Step rozluźnia się całkowicie. W pewnej chwili odpycha się nogą i robi pełny obrót.

– Do licha, umiesz sobie dobierać sekretarki. – Zatrzymuje fotel przed bratem. – Powiedz prawdę, przeleciałeś ją, co? A może chciałeś tylko, a ona się nie zgodziła, co? Gdyby tak było, to byś ją zwolnił, no nie? Co ci zależy?

Paolo patrzy na niego zdegustowany.

– Step, dlaczego ja wciąż muszę powtarzać to samo? Nie mógłbyś mniej przeklinać, kiedy tu przychodzisz? Nie robić takiego zamieszania? Ja tu pracuję. Wszyscy mnie tu znają.

– A co ja takiego zrobiłem? Pollo, co ja zrobiłem? Powiedz mu i ty, że ja nic takiego nie zrobiłem.

Pollo robi niewinną minę człowieka, który w pełni potwierdza słowa przyjaciela.

– To prawda, on nic takiego nie zrobił.

Paolo wzdycha.

– Nie dogadam się z wami, próżna fatyga. Tak jak wczoraj w nocy. Prosiłem cię tysiąc razy, że kiedy wracasz późno, zachowuj się cicho. Ale ty nic, robisz swoje, hałasujesz na całego.

– No nie, Pa', przepraszam. Wczoraj, jak wróciłem, byłem głodny. Co miałem robić? Usmażyłem tylko befsztyk.

Paolo uśmiecha się ironicznie.

– Nie chodzi o to, żebyś nie jadł. Problem w tym, jak ty to robisz, jak robisz wszystko… Rozrabiasz jak pijany zając, trzaskasz drzwiami, lodówką. Nic cię nie obchodzi, że jestem w domu, że śpię, że muszę wcześnie wstać. Ty wstajesz, kiedy chcesz… Ale, ale, wiem, że dzisiaj idziesz na obiad do ojca.

Step rozsiada się wygodniej.

– Tak, a co? Mówiliście o mnie?

– Dzwonił do mnie i tyle mi tylko powiedział. Jak możemy rozmawiać o tobie, skoro ja nic o tobie nie wiem. – Paolo uważniej przygląda się bratu. – Wiem tylko, że ubierasz się fatalnie, ciemne kurtki, dżinsy, gimnastyczne pantofle. Czasem wydaje mi się, że jesteś po prostu chuliganem.

– Ależ ja jestem chuliganem.

– Skończ z tym kabotyństwem, Step. Lepiej powiedz, po coś tu przyszedł? Szczerze. Co jest? Jakiś problem?

Step patrzy na Polla, potem powraca spojrzeniem do brata.

– Żaden problem, musisz nam dać trzysta euro.

– Trzysta euro? Zwariowałeś? Że niby ja takie pieniądze znajduję od ręki?

– No dobrze, daj dwieście.

– Gadanie! Nie dam ci ani grosza!

– Na pewno? – Step wychyla się w jego stronę daleko nad biurko. Paolo cofa się przestraszony. Step uśmiecha się. – Spokojnie, braciszku, wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził. Włącza interfon do sekretarki. – Czy może tu pani na chwilę przyjść?

Sekretarka nie zwróciła uwagi na różnicę w glosie.

– Już idę.

Step rozsiada się swobodnie na fotelu, uśmiecha się do Paola.

– No więc, braciszku… Jeśli nie dasz mi natychmiast tych dwustu euro, to zerwę majtki twojej sekretarce.

– Co? – Nie dodaje nic więcej, bo drzwi się otwierają i wchodzi sekretarka.

– Słucham pana?

Paolo próbuje zlekceważyć sytuację.

– Nie, nic, nic. Niech pani wraca. – Ale podnosi się Step.

– Nie, panienko. Przepraszam, niech pani zaczeka. – Step podchodzi do niej. Dziewczyna rozgląda się po twarzach obecnych, chcąc zrozumieć, co ma w końcu zrobić. Ta sytuacja nie jest podobna do żadnej, jakie zna w ramach rutynowych obowiązków. Pytająco patrzy na Stepa.

– O co chodzi?

Step uśmiecha się do niej.

– Chciałbym wiedzieć, ile kosztują majteczki, które ma pani na sobie?

Dziewczyna zmienia się na twarzy.

– No wie pan…

Paolo podrywa się zza biurka.

– Dość tego. Step! Proszę, niech pani idzie…

Step przytrzymuje ją za rękę.

– Jeszcze chwileczkę, przepraszam. Paolo, daj koledze to, co mu jesteś winien, a potem panienka sobie pójdzie!

Paolo sięga do wewnętrznej kieszeni marynarki, wyciąga portfel, odlicza kilka banknotów po pięćdziesiąt euro i z gniewem wciska je do ręki Polla. Pollo je przelicza, kiwa głową na znak, że wszystko się zgadza. Step uwalnia sekretarkę, uśmiechając się do niej.

– Dziękuję, pani nas uratowała. Bez pani nie poradzilibyśmy sobie.

Sekretarka wychodzi speszona. Nie jest w końcu taka głupia, ale wcale nie bawi jej sytuacja, w której miałaby opowiadać wszystkim wokół, ile kosztuje jej bielizna osobista.

Paolo wychodzi zza biurka.

– Dobrze, dostaliście swoje pieniądze, a teraz wynocha stąd, bo nie mogę na was patrzeć. – Chce ich wypchnąć, ale rozmyśla się. Lepiej uderzyć słowem. – Rób tak dalej, Step, znowu wylądujesz w kłopotach po uszy. Step patrzy na brata.

– W kłopotach? Ty pewnie żartujesz. Ja nigdy nie mam kłopotów. Ja i kłopoty to coś, co nigdy się nie spotyka. Muszę pożyczyć trochę pieniędzy mojemu przyjacielowi, który ma drobny problem. To wszystko. – Pollo, czując się włączony do gry, uśmiecha się do Stepa z wdzięcznością. – A poza tym, Paolo, jak ty wyglądasz wobec Polla? Przecież to tylko dwieście euro. A ty mi robisz awanturę, jakbym cię prosił o Bóg wie co.

Paolo przysiada na brzegu biurka.

– Nie wiem, jak to się dzieje, ale w kontaktach z tobą zawsze jestem przegrany.

– Nie mów tak. To pewnie dlatego, że tkwicie w tych biurach i mówicie tylko o pieniądzach, popadacie w jakąś chorobę: nic już nikomu nie dać, nic pożyczyć.

– Więc tu chodzi o pożyczkę?

– Oczywiście, przecież zawsze ci wszystko zwracałem, no nie? – Paolo ma minę mało przekonanego. Sprawy nie tak się miały. Step udaje, że nie zauważył, jak bardzo się zagalopował. – No więc czym się przejmujesz. Oddam ci i tym razem. A tymczasem powinieneś rozerwać się trochę. Rozweselić. Jesteś taki blady. Dlaczego nie miałbyś się przejechać ze mną na motorze? Paolo ze wzruszenia zdejmuje okulary.

– Co takiego? Żartujesz sobie. Nigdy, raczej śmierć… A propos, wczoraj przeszła tuż koło nas… Wczoraj wieczorem poszedłem do Tartarughina i wiesz, kogo spotkałem?

Step słucha z roztargnieniem. Do Tartarughina nic chodzi nikt, kto mógłby go interesować. Ale postanawia uszczęśliwić brata. W końcu jednak dał mu te dwieście euro.

– Nie, a kto tam był?

– Giovanni Ambrosini.

Step czuje wewnętrzny wstrząs. I nagłe pulsowanie serca. Narasta w nim cicha wściekłość, ukrywa ją starannie.

– Ach tak…

Paolo ciągnie swoje opowiadanie.

– Był z piękną kobietą, o wiele starszą od niego. Kiedy mnie zobaczył, niespokojnie rozejrzał się wokół. Wydawało mi się, że się wręcz przeraził. Pewnie spodziewał się, że ty jesteś ze mną. Uspokoił się, kiedy sprawdził, że cię nie ma. Wtedy nawet jakby się uśmiechnął do mnie, choć nie bardzo mu to wyszło, szczękę ma nadal krzywą. Wiesz lepiej niż ja, dlaczego. Załatwiłeś go wówczas okropnie, ale nigdy nic powiedziałeś mi, o co wam poszło.

To prawda, myśli Step, on nie wie. Nigdy mu o tym nie opowiadał. Bierze Polla pod ramię i prowadzi go do wyjścia. W drzwiach odwraca się jeszcze. Patrzy na swego brata. Jest tam, w głębi, już siedzi za biurkiem. W okrągłych okularkach, podstrzyżony, uczesany u drogiego fryzjera, ubrany nienagannie, w koszuli wyprasowanej tak, jak sam nauczył Marię. Nie, nie powinien się nigdy dowiedzieć. Step uśmiecha się do brata.

– Chcesz wiedzieć, dlaczego pobiłem Ambrosiniego? Paolo przytakuje.

– Chciałbym.

– Bo mi zawsze mówił, żebym się lepiej ubierał. Wychodzą tak, jak weszli. Rozbawieni, bimbający sobie na wszystko. Tym rozkołysanym krokiem, jak przystało na twardzieli. Przechodząc obok sekretarki, Step rzuca do niej parę słów. Dziewczyna podnosi głowę i patrzy na niego. Potem zjeżdżają windą i wysiadają na parterze. Step wita się z portierem.