Uderza go jeszcze kilka razy w głowę. Tamten próbuje uciekać. Wybiega na schody. Step go ściga. Mocnym kopniakiem rzuca go do przodu. Giovanni Ambrosini potyka się, przewraca i toczy się po schodach. Jak tylko się zatrzymuje, Step już nad nim czyha. Okłada go kopniakami po plecach, po nogach, nie pozwalając mu podnieść się przy poręczy, by mógł jakoś uniknąć tych bolesnych ciosów. Step go wręcz masakruje. Chwyta za włosy, żeby oderwać od poręczy, ale chociaż wyrywa mu je, tamten kurczowo trzyma się metalowych poprzeczek, krzycząc przeraźliwie. Drzwi do niektórych mieszkań otwierają się. Step kopie jego zaciśnięte ręce. Krwawią, ale Giovanni Ambrosini nie puszcza, znajdując w tym swój jedyny ratunek. Wtedy Step to robi. Robi zamach nogą i z całej siły kopie tamtego od tyłu w głowę. Jest to cios dokładny i straszny. Z głośnym chrzęstem twarz Ambrosiniego wbija się w kratę poręczy, kości policzkowe pękają, rozdziera się skóra. Tryska krew. Trzaskają kości szczęki, wypada ząb i podskakując, ląduje na marmurowej posadzce. Poręcz zaczyna drżeć i ten głuchy dźwięk żelaza roznosi się po całych schodach wraz z ostatnim krzykiem Ambrosiniego, który mdleje. Step ucieka stamtąd, biegnie wśród przerażonych twarzy zgromadzonej gawiedzi, odtrącając bezsilne ręce tych, którzy próbują go nieporadnie zatrzymać.
Potem krąży po mieście. Nie wraca na noc do domu. Idzie do Polla. Przyjaciel nie zadaje mu pytań. Na szczęście jego ojciec nie nocuje tego dnia w domu, mogą więc spać w jednym łóżku. Pollo czuje, jak Step rzuca się przez sen, a nawet, że dręczy go coś niedobrego. Ale rano Pollo udaje, że wszystko jest w porządku, choć jedna z poduszek jest mokra od łez? Jedzą śniadanie, uśmiechając się do siebie, gadając o tym i owym, dzieląc się papierosem. Potem Step idzie do szkoły, a pytany z chemii, wyciąga nawet szóstkę. Ale od tego dnia jego życie zmieniło się. Nikt nigdy nie dowiedział się dlaczego, chociaż nic już nie było takie samo.
Zagnieździło się w nim coś złego. Jakaś bestia, jakieś okrutne zwierzę znalazło sobie norę gdzieś za jego sercem, gotowe wychylić się na zewnątrz, jak tylko pojawi się okazja, by uderzyć ze złością lub kąsać wściekle: pomiot cierpienia i zniszczonej miłości. Od tamtej chwili przebywanie w domu było już niemożliwe. Milczenie i ukradkowe spojrzenia. Żadnej wymiany uśmiechów, zwłaszcza z osobą dotąd najbardziej kochaną. A potem proces. Wyrok skazujący. Matka, która nie świadczyła na jego korzyść. Ojciec, który mu nawymyślał. Brat, który go nie rozumiał. I nikt inny, kto by cokolwiek wiedział poza nimi dwojgiem. Przymusowi stróże strasznej tajemnicy. Tego samego roku jego rodzice rozeszli się. Step zamieszkał z Paolem. Pierwszego dnia po przeprowadzce sprawdza uważnie, co ma za oknem swego pokoju. Jest tylko spokojna łąka. Rozkłada swoje rzeczy. Wyciąga z torby różne swetry i wsuwa je w głąb szafy. Trafia na miękką bluzę. Kiedy ją wyjmuje i rozkłada, przez chwilę wydaje mu się, że gdzieś blisko jest matka. Przypomina sobie jak ja jej pożyczył, kiedy biegali po zadrzewionych alejkach Jak zwalniał, byle być przy niej blisko. A teraz jest w tym domu, jakże daleko od niej, w każdym znaczeniu tego stówa. Zaciska mocno palce na tej przytulnej matem, podnosi ją do twarzy. Czuje zapach matki, zaczyna płakać. I zadaje sobie niemądre pytanie, czy tamtego dnia me powinien był jednak powiedzieć jej, że za bardzo się uperfumowała.
35
Znowu ta sama noc.
Motor toczy się spokojnie po linii wody. Drobne fale powoli zamierają na piasku. Przychodzą i odchodzą w regularnym oddechu morza, które, głębokie i mroczne, obserwuje ich z daleka. Wysoki księżyc na niebie rozjaśnia długą plażę Feniglii. Piaszczysty brzeg morza ciągnie się daleko i ginie wśród ciemniejszych cieni gór. Step gasi światła. Owinięci mrokiem toczą się dalej po tym miękkim, mokrym dywanie. Gdzieś w połowie Feniglii zatrzymują się. Schodzą z motoru i idąc obok siebie pustą plażą, zanurzają się w spokój nocy. Babi schodzi do linii wody. Drobne fale naznaczone srebrem zamierają, nim dotrą do jej granatowych all starsów. Jedna z fal, bardzo kapryśna, próbuje ją zagarnąć. Babi, uciekając przed nią, szybko się wycofuje. I trafia w objęcia Stepa. Jego mocne ramiona przyjmują ją życzliwie. Ona się nie wyrywa. W półmroku światła na jej twarzy pojawia się uśmiech. Jej niebieskie, wypełnione miłością oczy patrzą na niego wesoło. On pochyla się nad nią i powoli, trzymając w ramionach, całuje. Czuje usta miękkie, gorące, świeże i słone od morskiego wiatru. Wsuwa rękę w jej włosy. Odgarnia je z jej twarzy. Policzek się srebrzy jak małe lusterko księżyca, który wysoko drży w uśmiechu. Więc nowy pocałunek. Obłoki powoli suną po granatowym niebie. Step i Babi układają się na chłodnej plaży i obejmują się. Ręce ubrudzone ziarenkami piasku poszukują się w radosnym podnieceniu.
Jeszcze jeden pocałunek. Gdy Babi unosi się nieco, podpierając się na wyprostowanych ramionach, widzi go pod sobą. Jego uspokojone już oczy wpatrują się w nią. Jego skóra jest wręcz hebanowa, a zarazem gładka i delikatna. Jego krótkie włosy nic boją się ubrudzenia. Gdy tak leży Wyciągnięty, z rozrzuconymi ramionami, wydaje się częścią plaży, panem tej piaszczystej połaci i wszystkiego tutaj. Uśmiechając się, przyciąga ją do siebie, witając ją w tej pozycji pocałunkiem dłuższym i mocniejszym. Przejmuje ją w swe władanie, przyciskając do siebie, oddychając jej miękką bliskością. A ona ulega tej sile i zdaje sobie sprawę, że nigdy dotąd nic całowała się naprawdę.
Teraz siedzi za nią, trzyma ją w objęciach, otacza jej kruche ciało swoimi nogami. Dając solidne oparcie, zasypuje ją pocałunkami w szyję, co pewien czas przerywając jej myśli.
– O czym myślisz?
Babi obraca się ku niemu, zerkając na niego z ukosa.
– Wiedziałam, że mnie o to spytasz. – Znowu układa się z głową na jego piersi. – Widzisz ten dom, tam daleko na skale?
Step patrzy w stronę, którą wskazała ręką. Ale nim zatopi wzrok w oddali, zatrzymuje go na jej małym wskazującym palcu, by się nim pozachwycać. Uśmiecha się, jedyny pan swoich myśli.
– Tak, widzę go.
– To jest moje marzenie. Bardzo chciałabym mieszkać w tym domu. Pomyśl, jaki widok musi być stamtąd! Okno na morze. Pokój, z którego objęci oglądalibyśmy zachód słońca.
Step znowu przyciska ją do siebie. Babi pozostaje jeszcze chwilę w tym marzycielskim dalekim patrzeniu. On pochyla się ku jej głowie, opierając swój policzek o jej policzek. Ona, uśmiechając się i grając, kapryśnie próbuje odsunąć go od siebie, ujść jego księżycowym pieszczotom. Step bierze jej twarzyczkę między swoje dłonie, a ona, niczym biała perła, uśmiecha się, uwięziona w tej ludzkiej muszli.
– Chcesz się wykąpać?
– Żartujesz sobie, przy takim zimnie? A poza tym nie mam kostiumu kąpielowego.
– Daj spokój, wcale nie jest zimno. A co do kostiumu, to po co on takiej rybce jak ty?
Babi krzywi się z niesmakiem i odpycha go obiema rękami.
– A właśnie, opowiedziałeś Pollowi naszą historię z wczorajszego wieczoru, co?
Step podnosi się i chce ją objąć.
– Co ty, żartujesz?
– To skąd Pallina o tym wie? Pollo jej wypaplał!
– Przysięgam, że nic mu nie powiedziałem. Może mówiłem przez sen…
– Mówiłem przez sen, a jakże… Powtarzam, nie wierzę w twoje przysięgi.
– Ja naprawdę czasem mówię przez sen, przekonasz się sama.
Step rusza w stronę motoru, rzucając za siebie rozbawione spojrzenie.
– Przekonam się, ja? Nie mówisz tego poważnie, co?
Babi dogania go zaniepokojona.
Step śmieje się. Jego aluzja osiągnęła oczekiwany rezultat.
– Bo co, czy dzisiaj nie śpimy razem? Zresztą, już tylko kilku godzin brakuje do świtu.
Babi z lękiem patrzy na zegarek.
Wpół do trzeciej. Do licha, jeśli moi wrócą przede mną, jestem skończona.
– Prędko, muszę wracać do domu!
– To znaczy nie śpisz u mnie?
– Oszalałeś? Za kogo ty mnie bierzesz? A poza tym, czy widziałeś kiedyś rybkę, która śpi z kimkolwiek?
Step uruchamia motor, przyciska hamulec i dodaje gazu. Maszyna, mając za oś jego nogi, posłusznie zakręca w miejscu zatrzymuje się przed Babi. Dziewczyna siada z tyłu. Step włącza jedynkę. Odjeżdżają powoli, stopniowo nabierając kości i zostawiając za sobą wyraźny ślad szerokich opon. Dalej, coraz dalej, na piasku poruszonym niewinnymi pocałunkami, pozostało też małe serce. To ona narysowała je dyskretnie tym wskazującym palcem, który tak spodobał się jemu. Okrutna, samotna fala zaciera jego kontury. Ale przy odrobinie wyobraźni można jeszcze odczytać dwie litery: S i B. Gdzieś daleko pies wyje do księżyca. W tym pędzie zakochanych motor zanurza się w mrok nocy, aż znika. Następna, bardziej zdecydowana fala zaciera resztkę serca. Ale nic nie potrafi zatrzeć w ich pamięci chwili tu spędzonej.
36
Przed Vetrine, pośrodku ulicy, stoi tylko jej vespa. Babi schodzi z motoru, usuwa blokadę na przednim kole i zapala. Wsiada i spycha skuter z podstawki. Teraz jakby przypomniała sobie o nim.
– Ciao! – Uśmiecha się do niego z czułością.
Step podjeżdża do niej.
– Pojadę za tobą, odprowadzę cię do domu.
Kiedy dojeżdżają do Corso Francia, Step zbliża się do niej na tyle, by oprzeć prawą nogę na tabliczce rejestracyjnej pod lampką z tyłu. Dodaje gazu. Także vespa przyspiesza. Babi odwraca się zaskoczona.
– Boję się.
– Pilnuj kierownicy…
Babi patrzy prosto przed siebie, trzymając pewnie kierownicę, operując pokrętłami. Vespa Palimy jest szybsza niż jej, ale takiej prędkości nie mogłaby osiągnąć. Przelatują całą Corso Francia, a potem wspinają się ulicą Jacini aż do placu. Step popycha ją po raz ostatni i już są pod jej domem. Odpuszcza i vespa stopniowo traci szybkość. Babi hamuje i odwraca się w stronę Stepa. On stoi w pobliżu, wyprostowany na swoim motorze. Patrzy na nią przez chwilę. Po czym uśmiecha się, wrzuca jedynkę i odjeżdża. Ona go odprowadza wzrokiem, dopóki nie zniknie za zakrętem. Słyszy, jak przyspiesza, zmieniając szybko biegi, jak dudnią tłumiki i silnik pracuje na pełnym gazie. Babi czeka, aż zaspany pan Fiore podniesie szlaban. Potem wznoszącym się podjazdem zbliża się do swojego domu. Za zakrętem czeka ją przykra niespodzianka. Mieszkanie jest całe oświetlone, a matka stoi u oknie sypialni.
– Claudio, jest już!
Babi uśmiecha się z wysiłkiem. Na nic to. Matka z trzaskiem zamyka okno. Babi odstawia vespę do garażu, z trudem znajdując miejsce między mercedesem a ścianą. Gdy opuszcza żaluzje, przypomina się jej policzek z dzisiejszego ranka. Podświadomie podnosi rękę do twarzy. Jak to było? Czy bardzo bolało? Nie myśli o tym więcej, wkrótce się dowie. Po schodach wspina się powoli, chcąc opóźnić chwilę odpowiedzi już nie do uniknięcia. Drzwi są otwarte, rezygnacją wchodzi na ten szafot. Skazana na gilotynę, nie ma nadziei na ułaskawienie, ona, nowoczesna Robespierre w modnych spodniach, odda pewnie głowę. Zamyka drzwi.
Matka uderza ją prosto w twarz.
– Aj! – Znowu z tej samej strony, myśli, rozmasowując policzek.
– Natychmiast do łóżka! Ale przedtem oddaj ojcu kluczyki do vespy.
Babi przechodzi korytarzem. Claudio czeka na nią przy drzwiach. Babi przekazuje mu kluczyki Palliny.
– Babi?
Babi odwraca się niespokojnie.
– Słucham?
– Skąd to „P"?
Gumowe „P" przy kluczykach Palliny zwisa jak znak zapytania z ręki ojca. Babi patrzy na nie zaskoczona, ale jakby obudzona policzkiem wymierzonym jej przez matkę, czarodziejka chwili, improwizuje.
– Jak to, tato? Nie pamiętasz? Tak mnie przecież nazywałeś, kiedy byłam mała, Puffina, nie?
Claudio jest niepewny, ale uśmiecha się.
– Rzeczywiście, chyba tak, Puffina. Nie pamiętałem już. – Staje się poważny. – Teraz idź spać. Pogadamy jutro o tej całej historii. Bardzo mi się to wszystko nie podoba, Babi!
Drzwi sypialni zamykają się. Claudio i Raffaella, już uspokojeni, rozmawiają o tej córce, która, dotąd tak spokojna i odpowiedzialna, zrobiła się krnąbrna, wręcz nie do poznania. Wraca późną nocą, uczestniczy w jakichś wyścigach motorów, dostaje się na łamy gazet. Co się dzieje? Co się stało z naszą Puffiną?
W pokoju obok Babi rozbiera się i wchodzi do łóżka. Jej zaczerwieniony policzek znajduje orzeźwiającą ulgę w poduszce. Pozostaje tak chwilę, jeszcze w pewnym rozmarzeniu. Znowu dociera do niej szum drobnych fal, lekkiego wiatru we włosach i smak pocałunku, mocnego i czułego zarazem. Przewraca się w łóżku. Myśli o nim, wsuwając ramiona pod poduszkę i wyobrażając sobie, że go obejmuje. Drobne ziarenka piasku wśród gładkich prześcieradeł wywołują uśmiech na jej twarzy. W mroku pomieszczenia powoli rodzi się odpowiedź, której szukają jej rodzice. Co się przydarzyło Puffinie? Tak, jest zakochana.
37
Nim Babi zdążyła wspiąć się na schody przed szkołą, już ją dopada Pallina.
"Trzy metry nad niebem" отзывы
Отзывы читателей о книге "Trzy metry nad niebem". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Trzy metry nad niebem" друзьям в соцсетях.