– Wolę o tym nie myśleć – powiedziała.
– Najgorsze są wzdęcia… Łapią mnie nieoczekiwanie, gdzie bym nie była. I mam cztery mostki w uzębieniu, a ten dupek dentysta twierdzi, że dziąsła mi zanikają. Zanikają, wyobraź sobie! W dodatku moja skóra traci… elastyczność. Po prostu zwisa. Ta indycza szyja nie najlepiej się prezentuje. Znowu się pojawiły żylaki. Nawet migdałki zaczęły mi dokuczać! Cycki za nic nie chcą sterczeć. Nawet po ostatniej operacji smętnie wiszą. Wczoraj zrobiłam przegląd swoich włosów. Zostało mi trzydzieści siedem kosmyków. Nałogowo piję i palę. Nikt mnie nie kocha prócz ciebie i twojej matki; zresztą ona chyba tylko udaje. No więc co byś zrobiła na moim miejscu?
– Wybrałaby się do Hongkongu.
– Właśnie! I dokładnie to zamierzam zrobić. Zostały mi dwie zalety, za którymi chłopy wariują.
– Mianowicie?
– Nie jestem wybredna i nie oszczędzam się.
Dory parsknęła śmiechem. Od wielu miesięcy tak dobrze się nie bawiła!
Pixie bacznie wpatrywała się w nią. Coś tu nie grało! To nie była dawna, dobrze jej znana Dory. Ta niechlujna gosposia… to stworzenie w niebieskich dżinsach i tenisówkach! Pix rozejrzała się po przytulnej kuchni. Boże, ta dziewczyna zmieniła się w kurę domową!
– Kiedy się pobieracie? – spytała bez ogródek. – Nie mam wam za złe, że żyjecie w grzechu, tylko jakoś… Musisz mieć pełne prawo do połowy tego wszystkiego!
– To wynajęte mieszkanie – stwierdziła rzeczowo Dory. – Więc co by mi przyszło z jego połowy?
– Wyglądasz teraz zupełnie inaczej i widzę, że coś cię trapi. Chcesz o tym pogadać? Jeśli tak, to wyciągnij następną butelkę; tę już prawie wykończyłyśmy.
– Tak. I nie… To znaczy chcę z tobą o tym pogadać, ale nie teraz, dopiero przed twoim odjazdem. I nie mam więcej szkockiej. Może wina? Nie pijemy z Griffem zbyt dużo. Nie przypuszczałam, że szkockiej tak niewiele zostało. Wino jest dobre: kalifornijskie chablis.
– Jeśli ma przynajmniej miesiąc, to się napiję. Pamiętasz czasy, kiedy mieliśmy na farmie bimbrownię? Sprzedałabym duszę diabłu za flachę tamtej „księżycówki”! Na pewno by mi pomogła na ten ból głowy!
Dory śmiała się. Towarzystwo Pixie wspaniale jej robiło! „Farma”, jak ją ciotka nazywała, była w rzeczywistości stuhektarową posiadłością w północnej części stanu Nowy Jork. „My” odnosiło się do piątego (a może szóstego?) męża Pixie, którego uchroniła przed każącą ręką prawa (groził mu wyrok za przemyt bimbru), gdy podróżowała po stanie Tennessee własnym Rolls-royce’em.
– Po kilku łykach tej ambrozji mój mąż miał zwyczaj wyśpiewywać okropne ballady! Boże, co to było za życie! Szkoda, że umarł. Kto ma słabą głowę, niewiele jest wart. Wad mi nie brak, ale pić umiem! Pan Cho wspomniał, że lubi sake, wódkę z ryżu. Sądzę, że będzie z nas dobrana para.
– Lepiej uważaj! Wiesz, co opowiadają o handlu białymi niewolnicami w tamtych stronach! Módl się, żeby pan Cho nie okazał się rajfurern!
– A jakże, modlę się. No, powiedz, jak ci idą studia. Zaimponowałaś mi, złotko, decydując się na ten doktorat! Najwyższy czas, żeby ktoś z naszej rodziny czegoś dokonał! Mam już dosyć moich samotnych wysiłków. Twojej głupiej matce zależy tylko na golfie i manikiurze. Kocham tę moją małą siostrzyczkę, ale ona za grosz nie umie się bawić! Nie wierz temu, co ci będzie opowiadała o naszym ostatnim spotkaniu! – mówiła Pixie, wymachując przed nosem Dory kościstym palcem, zakończonym szkarłatnym paznokciem. Trzepotała przy tym niewiarygodnie wielkimi, sztucznymi rzęsami.
– Nie mówmy o tym w tej chwili. Pogadamy później. Niebawem wyjeżdżasz, więc chcę się nacieszyć twoim towarzystwem, zanim pan Cho całkiem cię zagarnie! – odparła Dory lekkim tonem, mając nadzieję, że powstrzyma Pixie od dalszych pytań.
– Ja tam niczego nie ukrywam. Opowiedziałam ci wszystkie nowiny. – Spojrzenie Pixie było badawcze i pytające. – O czym mamy rozmawiać? O pogodzie? Co się stało, Dory? Czy to wszystko… – znowu zamachała kościstymi ramionami -… okazało się pomyłką? Chcesz się z tego wyplątać, ale nie wiesz jak? Jak mam ci pomóc? Czy chodzi o pieniądze? Czy to Griff zawinił, a może ty sama? Może powinnaś porozmawiać ze swoją matką?…
– On się nazywa Griff, nie Griff! I nie potrzebuję rad mamy. Sama to jakoś rozwiążę.
– A ile ci to zajmie czasu? – Co?
– To rozwiązywanie. Tydzień, miesiąc, rok? Czy w ogóle wiesz, co zamierzasz zrobić? No, dziecinko, przecież mnie możesz powiedzieć! Nigdy nie miałyśmy przed sobą sekretów. Czemu się teraz zamykasz? – Pixie klepnęła się w czoło z taką energią, że jej peruka znowu się przekrzywiła. – Tylko mi nie mów, że jesteś w ciąży!
– Nie jestem. Choć ostatnio sporo na ten temat myślałam.
– No to natychmiast przestań! Macierzyństwo trzeba traktować poważnie. Urodzenie dziecka to nie lekarstwo na jakieś tam problemy! Jeśli teraz wam się nie układa, to dziecko tylko skomplikuje sprawę. Wiesz co, przebierzmy się w wygodne szlafroczki i znajdźmy sobie coś lepszego do picia niż ten… soczek z winogron. Nie masz czasem wódki? A może koniak? Naprawdę wolałabym nie otwierać mego kufra. Wyobraź sobie, pan Cho zażądał, żebym wniosła mu jakieś wiano. Ponieważ nie sprecyzował, o co mu chodzi, zabrałam zapas mego ulubionego trunku. Jestem pewna, że i jemu przypadnie do gustu! Wyobraź sobie: wiano! Słyszałaś o czymś podobnym?
– Miałaś dobry pomysł. Czy pomożesz mi udekorować dom? – spytała Dory, wskazując na rozłożone po całej kuchni iglaste gałęzie.
– Ani myślę! Gdzie tu jest łazienka? Chcę zdjąć te ciuchy.
Dory wskazała jej drogę, a potem sama poszła na górę, żeby się przebrać.
Pixie czuła ciężar swych lat, gdy obserwowała Dory wchodzącą po schodach na piętro. Nie znosiła cudzych kłopotów! Ale jak, do ciężkiej cholery, mogła spokojnie odjechać w siną dal, gdy jej ukochana siostrzenica czymś się zadręcza? Mocując się z wysokimi białymi butami, próbowała spojrzeć na całą sprawę filozoficznie. Rozmasowała bolące stopy. Nie tylko się starzeje, ale w dodatku dorobiła się kilku odcisków na podbiciu! Ciekawe, co będzie dalej. Sięgnęła do nesesera po kreację od Diora: peniuar, który falował i szeleścił przy każdym kroku. Jeszcze tylko tego brakowało, żeby się w toto zaplątała i skręciła kark! Żałowała teraz, że nie spytała pana Cho, ile ma lat. Z typową dla mieszkańców Wschodu grzecznością powstrzyma się zapewne od uwag na temat dewastacji, jakie poczynił czas w jej wyglądzie. A jeżeli nie okaże się dżentelmenem? Cóż, wtedy spakuje manatki i wyjedzie!
Miała trzy dni na rozwiązanie problemów Dory. Jeśli dobrze ruszy głową, może się uda. Dory nigdy nie była głucha na głos rozsądku. Jest bystra, chytra jak lis i ostra jak brzytwa. Taka przynajmniej była. Teraz wyglądała na jakąś skołataną, niespokojną. Śmiała się i paplała, ale witalność, żywiołowość, zapał – wszystko to gdzieś znikło. Trzeba się dowiedzieć, o co chodzi. I musi koniecznie spytać, co znaczą te czerwone krzyżyki na kalendarzu.
Pixie znowu pogrzebała w swojej przepastnej torbie i wydostała parę indiańskich, wyszywanych koralikami skarpetko-kapci. Podciągnęła je z energią aż po kościste kolana. Poprawiła perukę, przyklepała loczki i popsikała się perfumami o zapachu wanilii. Musi się napić! Ból głowy ciągle dawał się jej we znaki. Bóg świadkiem: nigdy już nie będzie piła niskokalorycznej pepsi ani nie weźmie do rąk żadnego czasopisma w samolocie! Dlaczego na tych trzeciorzędnych liniach lotniczych nie podają pasażerom alkoholu jak wszędzie? Pixie zażyła trzy aspiryny i popiła wodą. Zakrztusiła się, rozkaszlała i zaczęła przeklinać producentów pepsicoli i wszelkiego rodzaju papierosów. Słownictwo miała bogate, barwne i trafne. Spodziewała się, że pan Cho należycie doceni jej lingwistyczny talent. Jeśli nie, jego strata! Nie wyrzeknie się wszystkiego dla jakichś tam butów!
Dory w powiewnym stroju z tęczowego jedwabiu odkorkowywała w salonie butelkę koniaku. Ogień na kominku syczał i trzaskał, iskry ulatywały ku górze. Szkoda, że nie ma Griffa. Byłby zachwycony wizytą cioci. Jakoś nic sienie składa. Tak się cieszyła na Boże Narodzenie w towarzystwie Pixie i Griffa, dwojga najdroższych jej osób. Teraz spędzi święta tylko z Griffem i jego matką.
Czuła na sobie spojrzenie Pixie; badawcze, krytyczne. Nie, Pixie nigdy jej nie potępiała! Z przylepionym do twarzy radosnym uśmiechem wyciągnęła ku ciotce napełniony w trzech czwartych baniasty kieliszek.
– Jaki miły ogień! – powiedziała Pixie, wpatrzona w płomienie.
– To był jeden z powodów, dla których wybrałam właśnie to mieszkanie. Później pokażę ci wszystko na górze. W naszej sypialni też jest kominek. Taki przytulny.
– Nie znoszę tego określenia! – sarknęła Pixie. – Jest dobre dla starych pryków, którym wiecznie zimno, albo dla małolatów, co się obściskują na tylnym siedzeniu wozu. Nie dla mnie! – Powąchała bukiet koniaku i łyknęła – A ja lubię, kiedy coś jest przytulne! To takie kojące i…
– Bezpieczne! – wypaliła bez ogródek Pixie. – Robisz sobie parawan ze słów. Zastanawiam się, czy przypadkiem nie chowasz się przed życiem w czterech ścianach tego domu? Muszę ci pogratulować łazienki. Urządzanie jej zajęło ci pewnie wiele dni!
– Tygodni – przyznała niechętnie Dory; nie podobało jej się to, jaki obrót, przybrała rozmowa. Czasami Pixie działała jej na nerwy. Nie była przecież wszechwiedząca! Nie potrafiła odpowiedzieć na wszystkie pytania! Nikt tego nie potrafił!
– Jak ci idą wywiady dla „Soiree”? – spytała Pixie, obserwując uważnie Dory.
– Jeszcze się do nich na dobre nie zabrałam. Mam na oku pewnego senatora. Czekam tylko na odpowiedni moment.
– Musiał czuć się zaszczycony, gdy poprosiłaś go o wywiad – zauważyła Pixie.
– Prawdę mówiąc, jeszcze go o to nie prosiłam. Ale wiem, gdzie go mogę znaleźć, kiedy będę gotowa. Miałam huk roboty – wykręcała się Dory.
– Właśnie widzę. Cały dom o tym mówi. To takie cholerne… gniazdeczko, że aż chce mi się rzygać. Jeśli jeszcze powiesz, że sama pieczesz ciastka i chlebuś, puszczę pawia!
Dory poczerwieniała, ale nie próbowała się bronić.
Pixie rozzłościła się i ze stukiem odstawiła pękaty kieliszek na stolik.
– Nie chodzisz regularnie na wykłady! Nie okłamuj mnie, Dory! Nie zajmujesz się pracą dziennikarską! Najwyraźniej coś wam się nie układa. Co ty właściwie robisz, do cholery?! Nie chcę słyszeć tych bzdur o domowym ognisku! Nie mam nic przeciwko kurom domowym. Uważam, że wykonują doskonałą robotę, jeśli rzeczywiście to jest szczyt ich ambicji. Ale gdzie się podział twój twórczy umysł, Dory? Kiedy po raz ostatni z niego skorzystałaś? Kiedy czułaś, że ci podskoczył poziom adrenaliny? Kiedy sobie ostatnio kupiłaś nową kieckę albo pantofle? Albo chociaż apaszkę?! Odpowiadaj natychmiast! Jeśli przez ciebie będę musiała zrezygnować z Hongkongu i pana Cho, to trudno! Jeszcze znajdę sobie jakiegoś innego durnia! Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu! I nie jesteś szczęśliwa. Dostrzegłam to, jak tylko tu weszłam. Kiedy ostatnio podjęłaś jakąś konkretną decyzję? – Nie mogła wprost patrzeć na przerażoną twarz Dory. Była wściekła, że musi mówić do niej takim tonem.
Dory zadrżała i podciągnęła kolana pod brodę.
– Sama nie wiem… Po prostu nie wiem. Jakoś się zagubiłam. Nie potrafię się odnaleźć. Pomóż mi!
– Nie ma mowy! Musisz to zrobić sama. Wysłucham cię, ale na tym koniec. To ty masz podjąć decyzję, dokonać wyboru! Pomogę ci, żebyś wszystko poukładała sobie w głowie, ale nie oczekuj ode mnie niczego więcej!
– Chcesz powiedzieć, że pora się z tego wyplątać?
– Tylko wtedy, jeśli uznasz to za słuszne i dobre dla ciebie.
– W tym cały szkopuł: sama nie wiem!
– Słuchaj no, Dory! Każdemu z nas coś się nie udaje. Gdyby od czasu do czasu nie powinęła się nam noga, nie docenialibyśmy sukcesów. Musisz zrobić to, co jest dla ciebie najlepsze. Poczujesz to tutaj! – Pixie walnęła się w chudą pierś. – Wokół siebie masz wielki świat. Ty też do niego należysz. A tu, w tym domu, stworzyłaś sobie całkiem odrębny światek. Jeśli ci na nim zależy, w porządku. Ale jeżeli nie jesteś o tym całkowicie przekonana, nie zmuszaj się do tego za żadne skarby! Przez całe życie tłumaczyłam ci: nie rób niczego wbrew sobie. Jeśli coś robisz z przymusem, w końcu znienawidzisz samą siebie! Wrócimy jeszcze do tego. Teraz opowiedz mi, z kim się tu zaprzyjaźniłaś. Dory opowiedziała ciotce o Sylvii i Lily.
– Było jeszcze kilka kobiet, z którymi pewnie bym się zbliżyła, gdybym regularnie chodziła na zajęcia.
– Ta Lily przypomina mi czyścioszkę z reklamy. Czy też pucuje bez przerwy kryształowe wisiorki?
Mimo woli Dory roześmiała się.
– Prawie! Jest przemiła, tak samo jak Sylvia. Ale w gruncie rzeczy niewiele mamy ze sobą wspólnego. Starałam się. Naprawdę się starałam! Od samego początku mi nie szło. Griff podziwia i Lily, i Sylvię; każdą z innego powodu. Myślałam o tym ubiegłej nocy. Chyba usiłowałam być i jedną, i drugą, żeby mu dogodzić.
"Tylko Ty" отзывы
Отзывы читателей о книге "Tylko Ty". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Tylko Ty" друзьям в соцсетях.