– Jestem Sabra, księżniczka Bahanii i królewska córka, więc jesteśmy sobie równi – oznajmiła tak samo gromko. – I nie waż się zgrywać cholernego macho, nie waż się ględzić, że jesteś mężczyzną, a ja jedynie kobietą, bo pożałujesz! – wydarła się. – Tylko spróbuj, a przyjdę w nocy do ciebie i wyrwę ci serce.
Po jej słowach w pokoju zapanowała głucha cisza. Kardal mierzył ją wściekłym spojrzeniem, lecz Sabrina nawet nie mrugnęła okiem. W końcu jeden kącik jego ust uniósł się do góry.
– Czym mi je wyrwiesz?
– Łyżeczką.
Roześmiał się.
– Och, Sabrina, nie kłóć się ze mną – powiedział cichym, gardłowym głosem.
Zaczął się do niej zbliżać, lecz ona umiała już rozpoznać ten głos i wiedziała, co jej może grozić.
– To ty się ze mną kłócisz. – Zaczęła cofać się przed nim. – Gdybyś potrafił mnie wysłuchać, gdybyś nie zamykał się na moje słowa, dostrzegłbyś, że…
Nie zdołała jednak dokończyć zdania, bo jego usta opadły na jej wargi. Sabrina najpierw pomyślała, że Kardal nigdy nie zdoła spojrzeć na to, co zrobił jego ojciec, z punktu widzenia innej osoby, bo już dawno wyrobił sobie zdanie i nie zamierzał go zmieniać. Taki po prostu był, uparty jak osioł.
W tym miejscu przestała myśleć, bo zawładnęła nią namiętność. Była w ramionach najwspanialszego mężczyzny na świecie. Bo taki po prostu był, cudowny jak bóstwo.
I nagle straciła wszelkie opory. Już wiedziała. Skoro kocha Kardala, musi się z nim kochać. Podjąwszy tę decyzję, najpierw poczuła wielka ulgę, a potem zawładnęła nią wprost niewyobrażalna żądza. Sabrina wspięła się na palce i ciasno przywarła do Kardala. To było cudowne, zdało się jej, że wreszcie gdzieś przynależy.
– Pragnę cię – szepnął.
Nie chciała płakać, lecz po jej policzkach popłynęły łzy.
– Co się stało? – Kardal zmarszczył brwi. – Czyżby moje słowa cię zaszokowały?
– Nie…
Pragnę, zamiast kocham. To ją tak bardzo zabolało. Ale dlaczego? Przecież ich miłość skazana była na klęskę, na niespełnienie. Czekał na nią książę trolli, a na Kardala… jego miasto, obowiązki władcy. Nie mogli uciec z tego świata, zaszyć się na antypodach. Ojciec by jej nie zrozumiał i nie wybaczył, a Kardal sprzeniewierzyłby się swemu posłannictwu.
Powinna się więc cieszyć, że to, co do niej czuje, ogranicza się do fizycznego pożądania. A jednak to bolało, bo pragnęła znacznie więcej. Serce, dusza, miłość…
– Sabrina? – Dotknął jej policzka mokrego od łez. – Dlaczego płaczesz?
Jak mogła wyznać mu prawdę?
– Nie możemy tego zrobić – szepnęła gorączkowo. – Jeśli pozbawisz mnie dziewictwa, zapłacisz za to głową, a w najlepszym przypadku banicją.
– Widzę, że mój mały pustynny ptaszek się martwi. – Uśmiechnął się beztrosko. – Nie myśl o tym, zostaw to mnie.
– Nie mogę. Nie chcę ponosić winy za to, co może cię spotkać.
– Naprawdę nie kłopocz się o to, Sabrino. – Znów się uśmiechnął.
Ta szalona brawura ujmowała ją, a zarazem przerażała. Czy rzeczywiście dla miłosnej nocy gotów był zaryzykować życie? Nocy z nią? Zrozumiała, że tak. Ale nawet wtedy jego serce pozostałoby dla niej zamknięte…
– Odejdź. – Odepchnęła go do siebie. – Nie możemy tego więcej robić. – Nigdy nie dowiesz się dlaczego, dodała w myśli.
Kardal przyglądał się Sabrinie. Z jej oczu znów popłynęły łzy. Jest nieszczęśliwa, ucieszył się. Wszystko przebiegało zgodnie z jego planem.
– Jak sobie życzysz – stwierdził oficjalnym tonem. – Do zobaczenia rano.
Ruszył do swojego biura, cicho pogwizdując. Sabrinie najwyraźniej zaczęło na nim zależeć. W ogóle biorąc wszystko pod uwagę, dochodził do wniosku, że oto trafił na niemal idealną kandydatkę na żonę. Była inteligentna, więc ich synowie będą doskonałymi przywódcami. Podniecała go, co dobrze rokowało ich pożyciu. Poza tym była otwarta na problemy innych ludzi, interesowała się zamkiem, przystosowała się do życia w pustynnym Mieście Złodziei. Oczywiście nie bez znaczenia były również korzyści, jakie wynikały z poślubienia córki króla Bahanii. Podsumowując to wszystko, Kardal doszedł do wniosku, że Sabrina będzie dobrą żoną. Pomyślał więc, że może od razu, dziś wieczorem, zadzwoni do króla Hassana i poinformuje go, że postanowił poślubić jego córkę.
Oczywiście musiał powiedzieć o tym narzeczonej. Tylko kiedy? Uznał, że po kłopotliwej wizycie króla Givona. Kiedy wszystko się uspokoi, wtedy zajmie się Sabriną. Razem zaplanują wesele, zastanowią się, którą część zamku przeznaczą na prywatne apartamenty książęcej pary, ustalą dziesiątki innych spraw.
Odmowy nie przewidywał. Sabrina jest rozsądną kobietą i poczuje się zaszczycona, gdy Książę Złodziei uzna, że jest godna zostać jego żoną.
Przypomniał sobie jej strach, że może mu stać się coś złego. Być może zaczęła się w nim zakochiwać. Kiedy o tym myślał, jego kroki stały się lżejsze. Dobrze by było, gdyby go pokochała. Oddałaby się temu uczuciu z równą pasją i determinacją jak wszystko, czym się zajmowała. Tak, nie miał wątpliwości, że wybrał odpowiednią kobietę.
ROZDZIAŁ 12
Nie zwlekając, Kardal zadzwonił do króla Bahanii.
– A więc chcesz ją odesłać – natychmiast powiedział Hassan. – Cóż, nie dziwię się, bo ona do niczego się nie nadaje.
– Uważaj na słowa. – W cichym głosie Kardala zabrzmiała wrogość. – Mówisz o mojej przyszłej żonie.
– Co takiego?! – zdumiał się Hassan. – Nie wierzę, że naprawdę chcesz to zrobić.
– Mam zamiar ożenić się z Sabriną. Ale ponieważ ona jeszcze nic o tym nie wie, życzę sobie, żebyś na razie tego nie rozgłaszał. Oczywiście ślub już możesz planować, tylko po cichu.
– Ale…
– Myliłeś się co do Sabriny – powiedział ostro Kardal. – Bardzo się myliłeś. Twoja córka jest prawdziwym skarbem, wartym więcej niż wszystkie skarby pustyni. Jest lojalna, zdecydowana w swoich działaniach i troskliwa. No i jak na kobietę jest wyjątkowo inteligentna oraz świetnie wykształcona.
– Być może… Skoro tak mówisz.,. – Hassan był głęboko poruszony. – Rozumiesz jednak, że jeśli chodzi o jej dziewictwo, to za nic nie mogę ręczyć.
Słowa Hassana były największą obrazą, jakiej mógł się dopuścić wobec swoje córki. Kardal zerwał się na równe nogi.
– Za to ja za nie ręczę. Wiem, że nie dotknął jej żaden mężczyzna. W każdym razie przed przyjazdem do Miasta Złodziei. – Podkusiło go, by pociągnąć tygrysa za ogon.
– Kardal! – ryknął Hassan. – Jeżeli pozbawisz dziewictwa moją córkę, to koniec z tobą.
– Nie wydaje ci się, że już trochę za późno, by udawać, że ci na niej zależy? – zapytał Kardal z pogardą. – Od tej pory Sabrina jest pod moją opieką. Mimo że ją zaniedbywałeś, twoja córka wyrosła na wspaniałą kobietę i ma wszystkie zalety, jakie chciałbym widzieć w swojej przyszłej żonie. Zgadzam się na zaręczyny i przyjmuję warunki, które wcześniej ustaliliśmy. Dopilnuj swoich ludzi, którzy będą przygotowywać ślub, aby ceremonia była godna twojej jedynej córki i Księcia Złodziei.
Odłożył słuchawkę bez pożegnania. Zadowolony, że utarł nosa królowi Hassanowi, zabrał się do pracy.
Helikopter zbliżał się do Miasta Złodziei.
– Nie dam rady… – jęknęła Cala i odwróciła się, jakby miała zamiar odejść.
– Dasz radę. – Sabrina uspokajająco dotknęła jej dłoni. – Wyglądasz tak pięknie, że kiedy Givon cię zobaczy, zaniemówi z zachwytu.
Cala miała na sobie elegancki kostium w głębokim odcieniu purpury, a długie włosy upięła w kok. Jedyną ozdobą były brylantowe kolczyki. Wyglądała naprawdę zachwycająco.
Po lewej stronie stał Rafe. Patrząc na jego nieporuszoną twarz, Sabrina zastanawiała się, czy cokolwiek jest w stanie wyprowadzić z równowagi szefa służb bezpieczeństwa Miasta Złodziei. A jeśli chodziło o nią, to była gotowa zrobić wszystko, co będzie konieczne, by ta wizyta okazała się sukcesem Kardala. Wiedziała, jak trudne będzie dla niego spotkanie z ojcem i że psychicznie nie jest przygotowany na taki wstrząs.
Gdy helikopter wylądował, podbiegło do niego dwóch ludzi Rafe'a. Otworzyli drzwi i Sabrina zobaczyła króla Givona. W szytym na miarę garniturze wyglądał raczej na biznesmena z Europy niż na króla El Baharu. Był kilkanaście centymetrów niższy od Kardala, ale wydawał się silny. Jego ciemne oczy wyrażały mądrość i smutek, a usta zdradzały cierpienie. Czyżby dlatego, że przed laty zły los odebrał mu ukochaną kobietę i syna?
Król ruszył w ich kierunku. Sabrina czekała na słowa Kardala, bo to właśnie on, jako władca Miasta Złodziei, powinien pierwszy powitać gościa. Mimo to Kardal stał bez ruchu i milczał.
Sytuacja stawała się kłopotliwa. Uratowała ją Cala, wysuwając się zza pleców syna i ruszając niespiesznym, dumnym krokiem w stronę mężczyzny, którego nie widziała od ponad trzydziestu lat. Na twarzy Givona najpierw pojawiła się radość, potem ból, na koniec tęsknota. Sabrina zrozumiała, że Givon całym sercem kocha matkę Kardala.
– Witamy w Mieście Złodziei – powitała go ciepło Cala. – Dawno się nie widzieliśmy.
– To prawda. Zacząłem się już zastanawiać, czy kiedykolwiek ujrzę to miejsce.
Czy kiedykolwiek ujrzę ciebie.
Sabrina usłyszała te słowa, chociaż Givon ich nie wymówił. Nie musiał, bo Cala również je usłyszała, co można było poznać po ledwie zauważalnym geście dłonią i ruchu głowy.
Księżna wyciągnęła rękę, aby uścisnąć dłoń gościa, po czym nagle ją cofnęła. Wtedy Givon zrobił pół kroku do przodu, Cala z cichym okrzykiem rozłożyła szeroko ramiona, a on rzucił się w jej objęcia.
Tęsknota malująca się na jego twarzy wydała się Sabrinie czymś tak intymnym, że szybko odwróciła wzrok. Popatrzyła na Kardala, który również znalazł sobie coś bardziej interesującego do oglądania. Ciekawiło ją, co myślał o tym powitaniu. Czy zaczęło do niego docierać, że nikt nie ponosił winy za sytuację, w której się obecnie znajdowali?
W końcu zarumieniona Cala wypuściła Givona z objęć i cofnęła się.
– Pora, abyście się poznali.
Król Givon podszedł do syna i wyciągnął do niego rękę.
– Witaj, Kardalu.
Kardal skinął głową i uścisnął podaną dłoń.
– Wasza Wysokość, witam w Mieście Złodziei.
Givon w dalszym ciągu się uśmiechał, ale w jego oczach mignął smutek. Najwidoczniej miał nadzieję na cieplejsze i mniej oficjalne powitanie.
– Daj mu więcej czasu – szepnęła do siebie Sabrina.
– Przedstawiam Sabrinę. Wasza Wysokość zapewne zna ją jako Sabrę, księżniczkę Bahanii.
– Sabrino. – Givon ukłonił się. – Cieszę się, że cię widzę. – Zakłopotany zmarszczył brwi. – Nie miałem pojęcia, że cię tu spotkam. Wczoraj rozmawiałem z twoim ojcem, ale nie wspomniał o tym ani słowem.
– Sabrina jest moim gościem – pospiesznie wyjaśnił Kardal. – Przebywa tu, bo… jako specjalistka w tej dziedzinie, od jakiegoś czasu prowadzi naukowe badania zgromadzonych w mieście skarbów.
– Aha! – Sabrina roześmiała się, mając nadzieję, że choć trochę rozładuje napiętą atmosferę. – Teraz tak mówisz. – Uniosła do góry ręce. Szerokie rękawy jej sukni opadły, ukazując zatrzaśnięte na nadgarstkach złote kajdany. – Nie tak to jednak wyglądało, kiedy schwytałeś mnie na pustyni i przywiozłeś tu jako swoją niewolnicę.
– Uczyniłeś księżniczkę Bahanii swoją niewolnicą?! – zawołał wstrząśnięty Givon.
Kardal rzucił Sabrinie spojrzenie, które ostrzegało, że jeszcze się z nią policzy, lecz ona tylko się uśmiechnęła. Mógł sobie być na nią zły, nie dbała o to. Ważne, że wprowadziła ferment i zmusiła Kardala do żywszej reakcji wobec ojca.
– Ta historia jest nieco bardziej skomplikowana – usprawiedliwiał się Kardal, wciąż patrząc na Sabrinę wściekłym wzrokiem.
– To prawda, Wasza Wysokość – ochoczo przyznała. – Teraz zaprowadzę pana do jego pokoi, a po drodze chętnie opowiem wszystkie szczegóły. Proszę tędy, Wasza Wysokość.
Król spojrzał na syna, potem na Calę, a w końcu skinął głową i stanął obok Sabriny.
– Mów mi Givon, proszę – powiedział, kiedy ruszyli w kierunku zamku.
– Jestem zaszczycona. Jako zwykła niewolnica, no i w ogóle.
Givon patrzył na Sabrinę, a na jego ustach błąkał się uśmiech.
– Widzę, że nie tego Kardal po tobie oczekiwał, bez względu na to, jakim sposobem znalazłaś się w Mieście Złodziei.
Poczuła, że zaczyna lubić ojca Kardala. Wzięła go pod ramię.
– O tak. Czasami frustruję go do granic wytrzymałości. Pozwól, że ci o tym opowiem.
Kardal przyglądał się, jak Sabrina i król Givon odchodzą w stronę zamku. Był wściekły, że tak łatwo dała się zwieść ujmującemu, wystudiowanemu do perfekcji sposobowi bycia jego ojca. Spodziewał się po niej więcej.
– No i co o tym wszystkim myślisz? – zapytała Cala lekko drżącym głosem.
– Nie wiem, co mam myśleć. Za każdym razem, kiedy do miasta przyjeżdża ktoś ważny, wszystko staje na głowie. Sprawy bezpieczeństwa, zburzony rytm codziennego życia.
– Nie rozmawiaj tak ze mną, Kardalu. Jestem twoją matką. Pytam cię, co myślisz o swoim ojcu. Nigdy dotąd się z nim nie spotkałeś, prawda?
"Uprowadzenie księżniczki" отзывы
Отзывы читателей о книге "Uprowadzenie księżniczki". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Uprowadzenie księżniczki" друзьям в соцсетях.