– Zdaje się, że nie jesteś pewien. Nie był i zdawał sobie z tego sprawę.

– Na pewno dobra. – Zastanawiał się, dlaczego w takim razie nie czuł się szczęśliwy. Gdy Aisling to zaproponowała, uznał, że pomysł jest znakomity. Powinien teraz tańczyć z radości na stole. Jednak nie spodziewał się, że rozmowa z Bella na ten temat okaże się tak trudna.

Patrzyła na niego z zaciekawieniem.

– Coś związanego z pracą?

– Nie, nic w tym rodzaju – powiedział i przełknął solidny łyk piwa.

Bella wydęła usta, przewróciła oczami i potrząsnęła długimi, jasnymi włosami.

– Powiesz wreszcie, czy sama mam się domyślić? – spytała zdecydowanie. Wreszcie zachowywała się jak dawna Bella, a nie ta nieśmiała osóbka, w którą nagle się przemieniła.

– Biorę ślub z Aisling.

Josh drgnął, słysząc własne słowa. Zabrzmiały, jakby czuł się winny. Spojrzał na Bellę, nie wiedząc, jak zareaguje. Zamarła i przez kilka sekund patrzyła przed siebie z miną bez wyrazu. Potem spuściła wzrok. Milczała tak długo, że Josh zaczął wątpić, czy go usłyszała.

– Bella? – zaczął, ale już zdążyła przybrać szeroki uśmiech.

– Cóż… gratuluję! – powiedziała pogodnym głosem, uniosła się zza stolika i pocałowała Josha w policzek.

Jej włosy musnęły Josha. Poczuł zapach perfum. Zawsze używała tych samych.

– Nazywają się Allure – wyznała kiedyś, gdy spytał o nazwę. – Możesz mi kupić całą butelkę, nawet bez specjalnej okazji.

Czasem, gdy odwiedziła go w domu, jeszcze długo czuł ten zapach. Zdał sobie sprawę, że nie ma pojęcia, jakich perfum używa Aisling. Pomyślał, że jako narzeczony powinien był to wiedzieć.

– Kiedy zapadła decyzja? – spytała z radosnym uśmiechem, który spowodował, że Josh poczuł się jeszcze bardziej niezręcznie. Było w tym uśmiechu coś sztucznego, ale nie mógł się zorientować, o co chodzi.

– W ubiegłym tygodniu.

Właśnie podpisali niezwykle korzystną umowę i Josh zaprosił wszystkich pracowników do restauracji. Kiedy wreszcie wrócili do domu, chciał powiedzieć Aisling, jak bardzo docenia to, co zrobiła dla firmy. Dzięki niej zaczęli rozwijać skrzydła. Jeśli jeszcze udałoby się im zawrzeć kontrakt z C. B. C., mogliby nie martwić się o przyszłość.

– Bez ciebie nic by z tego nie wyszło – powiedział. – Świetnie nam się razem pracuje.

– Myślę, że razerń wszystko wychodzi nam fantastycznie – stwierdziła Aisling z uśmiechem. – Może powinno tak zostać na stałe?

Josh pomyślał, że brzmi to całkiem rozsądnie. Aisling była piękna, inteligentna i podzielała jego zainteresowania. Nie miała żadnych denerwujących przyzwyczajeń. Natomiast Bella, gdy czasami u niego pomieszkiwała, doprowadzała go do szału. Nie zamykała szuflad, nie zakręcała butelek, a części jej garderoby można było znaleźć w najbardziej dziwacznych miejscach. Zastawiała łazienkę niezliczonymi kosmetykami, zajmowała telefon, a jeśli gotowała, to zawsze taką ilość, że potowa lądowała w koszu na śmieci.

Aisling była zupełnie inna. Wkroczyła do jego świata bezboleśnie. Większość znajomych już ustabilizowała swoje życie i Josh pomyślał, że nie ma co dłużej czekać na… Właśnie, na kogo? Bella związała się z tym całym Willem. Jeśli nawet rozstałaby się z nim, to na jego miejscu znów zjawi się jakiś nudny, ale dobrze ustawiony urzędnik.

Bella od lat powtarzała mu, że nie ma w sobie romantycznej nutki. Josh nie brał sobie tego do serca. Uważał, że niepoprawni romantycy nie dostrzegają prawdziwego życia, biorąc marzenia za rzeczywistość. Wydaje im się, że istnieją ludzie doskonali. Niestety prawda jest inna.

Josh na wyjazdach trenował sztukę przetrwania. Najważniejszy był zgrany zespół. Nauczył się też, że w trudnych sytuacjach trzeba szybko podejmować decyzje i konsekwentnie je realizować. Zgodnie z tą zasadą uznał, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby związać się z Aisling na stałe.

– W ubiegłym tygodniu? – powtórzyła Bella, rzucając mu smutne spojrzenie. – Dlaczego mi nie powiedziałeś?

– Nikomu nie powiedziałem – przyznał z zakłopotaniem. – Ty jesteś pierwsza. Wiem, że to nagła decyzja, ale chciałbym usłyszeć, co o tym myślisz.

Bella wzięła głęboki oddech.

– Wspaniała wiadomość. Bardzo się cieszę.

– Naprawdę?

– Oczywiście. Jestem co prawda trochę zaskoczona, ale… tak, cieszę się. Aisling jest dla ciebie doskonałą partnerką.

– Też tak myślisz? – upewnił się.

– Jasne – potwierdziła, starając się, żeby uśmiech nie zniknął jej z twarzy.

– Lubisz ją?

– Oczywiście – skłamała.

Chwila ciszy zaczęła się niebezpiecznie przedłużać.

– Kiedy ślub? – spytała pospiesznie Bella.

– Jeszcze nie ustaliliśmy daty.

– Będzie tradycyjnie, czy też może macie jakiś nietypowy pomysł?

– To zależy od Aisling, ale jeszcze niczego nie zaplanowała.

Policzki Belli zesztywniały od ciągłego uśmiechu.

– Czy mogę być waszym świadkiem? Zwykle to ktoś z najbliższych przyjaciół…

Josh spojrzał na nią.

– Oczywiście. Zawsze będziesz mi bliska.

– W takim razie trzeba to uczcić – stwierdziła, pospiesznie wychylając drinka. – Teraz mam ochotę na szampana.

– Zaraz przyniosę – powiedział Josh i wstał.

Bella mogła wreszcie przestać się uśmiechać. Zdawała sobie sprawę, że taka sytuacja musiała nadejść, ale mimo to czuła się opuszczona i zrozpaczona. Drżały jej ręce. Zmuszała się do uśmiechu, choć miała ochotę krzyczeć.

Nie mogła pozwolić, żeby Josh domyślił się, co teraz naprawdę myślała. Dokonał wyboru i nie mogła wprowadzać zamętu w jego życie, narzucając mu się ze swoimi uczuciami. Nie tak zachowują się prawdziwi przyjaciele…

Kiedy Josh wrócił z butelką szampana w kubełku z lodem, natychmiast przybrała pogodny uśmiech.

– Gratuluję, Josh – powiedziała po chwili, unosząc kieliszek.

– Dziękuję. Wiesz, może zabrzmi to głupio, ale bałem się ci o tym powiedzieć – przyznał.

– Niepotrzebnie. Przecież wiesz, że zawsze byłam ci życzliwa.

– Nadal pozostaniemy przyjaciółmi?

– Oczywiście. Tylko kto teraz ożeni się ze mną? Nim się obejrzę, stuknie mi czterdziestka. Myślałam, że mogę liczyć na ciebie – żartobliwie powiedziała Bella.

– Jak to? Wydawało mi się, że mężczyźni ustawiają się w kolejce, marząc, byś choćby rzuciła na nich okiem.

– Cóż… – Zadumała się na moment. – Chwilowo pierwsze miejsce w kolejce jest wolne. – A kiedy Josh spojrzał na nią zaskoczony, dodała: – Nie mam tak radosnych wieści jak ty. Will i ja postanowiliśmy się rozstać.

– Wyglądaliście na szczęśliwą parę. Mówiłaś, że jest wręcz doskonały. Co się stało?

– No wiesz… – Wzruszyła ramionami.

– Nie wiem – stwierdził. – Może mi powiesz?

– Zawsze znajdzie się jakiś powód – odparła, unikając jego wzroku.

Idąc tu, zamierzała powiedzieć Joshowi prawdę, jednak nie wiedziała, że planował ślub z Aisling.

– Will jeszcze nie dojrzał do stałego związku. – Nie chciała się przyznawać, że to jej zależało na rozstaniu. – Odpowiada mu rola kawalera do wzięcia – stwierdziła zgodnie z prawdą. Ostatecznie nie doszło między nimi do rozmowy o małżeństwie. Bella była ładna i przyjemnie było pokazać się w jej towarzystwie, jednak nigdy jej nie pokochał. – Cóż, zwykle to ja porzucałam narzeczonych. Teraz role się odwróciły. Zasłużyłam na to.

– Nigdy nie uważałem, że Will jest dla ciebie odpowiedni – powiedział Josh. – Oczywiście według ciebie jest chodzącym ideałem, ale jestem pewien, że znajdziesz kogoś lepszego.

– Nie chcę lepszego – przyznała przyciszonym głosem. – Tylko Willa. Wreszcie znalazłam faceta, na którym naprawdę mi zależy.

– Bella, to zabrzmiało bardzo poważnie – stwierdził Josh, wysoko unosząc brwi.

– Bo to poważna sprawa – zapewniła, spuszczając wzrok. – Wiem, że już nieraz byłam zakochana, ale teraz jest inaczej. Nie chodzi o to, że podoba mi się jakiś facet z eleganckim samochodem i że można dobrze się z nim bawić. Tym razem chodzi o człowieka, za którym tęskmę, chcę być z nim blisko, bardzo blisko… Niestety już jest za późno – dodała smutno.

Uniosła oczy i spojrzała na Josha. Był życzliwy, serdeczny, bliski i… zaręczony z Aisling. Bella nerwowo przełknęła ślinę i skinęła głową. Josh wstał bez słowa, usiadł blisko niej i objął ją.

– Biedactwo – powiedział cicho. – Bardzo cierpisz? Poczuła, że łzy napływają jej do oczu. Otarła je wierzchem dłoni, ale napłynęło ich więcej.

– Dam sobie radę – stwierdziła niepewnym głosem.

– Nie przejmuj się tak – pocieszał Josh i objął ją jeszcze mocniej.

Miała ochotę przytulić się do niego, ale zdawała sobie sprawę, że jeśli to zrobi, zupełnie przestanie nad sobą panować. Była o krok od tego, żeby objąć Josha, zasypać go pocałunkami i prosić, by nie żenił się z Aisling. Obraz tak melodramatycznej sceny wydał jej się na tyle zabawny, że zdołała uśmiechnąć się przez łzy.

– Już mi lepiej, naprawdę – zapewniła, uwalniając się z objęć.

– Czy mam zastrzelić Willa? – spytał Josh. Bella uśmiechnęła się lekko.

– Dzięki za propozycję, ale raczej nie. Przecież to nie jego wina, że rozminęliśmy się we wzajemnych oczekiwaniach. Tak po prostu bywa w życiu – stwierdziła, jakby rzeczywiście wierzyła, że Josh zaczai się na Willa i gwałtownie skróci jego podły żywot.

– Powinien dać ci następną szansę. Bella pokręciła przecząco głową.

– Już miałam swoją szansę, ale ją zmarnowałam. Nie potrafiłam właściwie tego wszystkiego rozegrać. Nim zorientowałam się, jakie to dla mnie ważne, było już po wszystkim. Przegapiłam moment, kiedy niefrasobliwemu związkowi należało nadać więcej powagi. A kiedy próbowałam to uczynić, nie było już na to szans. Dlatego nasze drogi się rozeszły. – W zamyśleniu osuszyła policzki chusteczką i szybko odzyskała dawny uśmiech. – Przepraszam, nie chcę beczeć, tylko świętować twoje zaręczyny. – Uniosła kieliszek. – Nalej, napijmy się jeszcze szampana!

Josh martwił się o Bellę, choć wreszcie wyjaśniła mu, co ją trapi. Przynajmniej tak mu się wydawało. Jeśli cierpiała z powodu Willa, to należała mu się nauczka. Oczywiście nie zamierzał go zabijać, ale kusiło go, by przemodelować mu tę gładką buźkę. Może wtedy zrozumie swój błąd i z krwawiącym nosem doczołga się do domu Belli, by błagać ją o przebaczenie…

Ot, głupie fantazjowanie. Ale nie zawadzi przy najbliższej okazji skopać tyłek gnojkowi. Niech też cierpi!

Josh nie mógł zrozumieć, co ten facet miał Belli do zarzucenia. Gdy oparła się o niego, czuł ciepło jej ciała, jedwabisty dotyk włosów… Pomyślał, że Will powinien się leczyć. Bella była atrakcyjna, zgrabna, miała wspaniałe nogi i cudowne, niebieskie oczy. Do tego poczucie humoru i wiele ciepła. Jak mógł ją zostawić? A przecież Bella nie zajmowała się wyłącznie rozrywkami. Często udawała naiwną blondynkę, lecz w rzeczywistości była bardzo rozsądna i niezastąpiona w pracy.

Spojrzał na nią. Miała lekko zaczerwienione policzki, w oczach ślady łez. Za wszelką cenę starała się ukryć, że ma złamane serce.

– Powinniśmy urządzić przyjęcie z okazji twoich zaręczyn – powiedziała.

– Wiesz, że nie przepadam za takimi imprezami.

– To może uroczysta kolacja? Taka, jak te, które kolejno przygotowały Phoebe i Kate na swoje zaręczyny. Myślisz, że Aisling będzie zadowolona?

Właśnie, Aisling! Josh zdał sobie sprawę, że zupełnie o niej zapomniał.

– Tak… na pewno – stwierdził bez przekonania.

– Świetnie. Może być przyszły weekend? Pogadam z Phoebe i Kate – powiedziała Bella i uniosła kieliszek. – Twoje zdrowie!

Bella miała do siebie pretensję, że przez tyle lat nie zdawała sobie sprawy, jak ważną osobą w jej życiu był Josh. Puszyła się w towarzystwie przystojnych facetów, uważając za oczywiste, że on i tak zawsze będzie w pobliżu, żeby słuchać o jej kłopotach i cieszyć się z jej sukcesów. I oto nagle okazało się, że też ma własne życie.

Aisling dostrzegła w nim to, czego ona nie zauważała, bo była zbyt zajęta sobą.

Przyrzekła sobie, że będzie jego najlepszym przyjacielem, tak jak on był dla niej przez lata, i nigdy się nie przyzna, go do niego czuje. Postanowiła zorganizować wspaniałą kolację, którą wszyscy będą długo wspominać.

Poprosiła Kate o pomoc.

– Czy to nie przesada? – spytała Kate, spoglądając znad jadłospisu. Bella przygotowywała go przez kilka dni, z wielkim samozaparciem studiując książkę kucharską.

– Chcę, żeby to było coś wyjątkowego.

– Jasne, tyle że nic nie rozumiem z tej twojej listy. Same francuskie nazwy. A to co? – spytała, wskazując na talerz pełen dziwnych bułeczek.

– Ekierki. Według przepisu powinnam dodać cukier, ale pomyślałam, że raczej poleję je czekoladą. Chyba niezbyt się udały – przyznała Bella.

Spojrzała ponuro na talerz. Spędziła w nocy kilka godzin nad wypiekami z lekkiego, francuskiego ciasta. Teraz powinna napełnić je kremem, ale już sam ich wygląd zniechęcał do dalszego wysiłku.