– Jest częścią historii Nowego Orleanu. – Sam znała powody, dla których wybrano właśnie ten mały hotel. Miał niepowtarzalny charakter, był w dzielnicy francuskiej i był tani. George dobił targu, co było z ko¬rzyścią dla Centrum Boucher, ponieważ dochód z balu przeznaczony został najego rozwój. Owszem, mieli kłopoty z ekipami remontowymi, ale personel dwoił się i troił, żeby pomieścić cały tłum, a robotnicy od¬dzielili części, które jeszcze remontowano.

W ogrodzie słychać było ożywione rozmowy, grała muzyka. Samanta była opanowana, chociaż co chwila łapała rzucane jej podejrzliwe spoj¬rzenia. Rozumiała ich przyczynę. Jej nazwisko pojawiało się w gazetach i lokalnych wiadomościach w związku z serią morderstw i maniakiem, który do niej wydzwaniał. Pomyślała o Leanne i o tym, że dziewczyna nie mogła się doczekać dzisiejszego dnia. Teraz była martwa, a Sąm prześla¬dowało poczucie winy. Gdyby tylko zadzwoniła do Leanne wcześniej, gdyby przejrzała pocztę, gdyby… John o niej nie wiedział. Zacisnęła zęby.

Skąd John wiedział, jak była blisko związana z Leanne? Kim, do diabła, był? Kimś z jej otoczenia? Kimś, kogo uważała za przyjaciela? Zza drzewa zobaczyła, jak Gator czai się koło baru i pochłania jednego drinka za drugim. Tiny wyglądał niezdarnie w zbyt małym smokingu. Stał z boku i nerwowo palił papierosa. Ramblin' Rob flirtował z hostes¬sąz lokalnej telewizji, a Melanie w sukni przetykanej złotem i na wyso¬kich obcasach obserwowała bacznie każdy ruch George'a Hannaha.

Renee i Anisha, ubrane w buty na obcasach i długie sukienki, pro¬mieniały, kiedy wraz z dyrektorem Centrum udzielały wyjaśnień gościom, którzy pytali, jakie realizuje się tu programy. Leanne powinna tu być.

Sam próbowała ignorować poczucie winy, które towarzyszyło jej od dnia śmierci dziewczyny.

Leanne nie żyje, bo znała Sam.

– Nie myśl o tym – powiedziała EJeanor, jakby czytała w jej my¬ślach. Ona też obserwowała tłum kręcący &ię wok6fstołu. – Wiem, o czym myślisz, ale nie mogłaś nic na to poradzić.

– Nie wiem. Myślę, że gdybym wcześniej postarała się jej pomóc, nie zostałaby zamordowana.

– Nie obwiniaj się – poradziła Eleanor. Mimo błyszczącej czarnej sukni, makijażu i biżuterii robiła wrażenie zdenerwowanej i spiętej. Uparła się, żeby na przyjęciu byli obecni policjanci w cywilu i Bentz zgodził się. Ochrona hotelu miała zmieszać się z gośćmi, ale Sam odno¬siła niemiłe wrażenie, że gdyby John chciał tu być, to nic by go nie po¬wstrzymało. Portret p~mięciowy w gazetach nie odstraszył go. Według teorii Sam, to że policja wiedz,iała, jak wygląda, było dla niego nowym wyzwaniem. Zauważyła Bentza, który skubał kołnierzyk białej koszuli. Chyba nie było mu wygodnie w tym stroju. Po drugiej stronie ogrodu, oparty o kolumnę, sterczał Montoya i obserwował okolicę.

– Spróbuj się bawić – poradziła Eleanor.

– Ty też.

– Uśmiechnę się, jak zobaczę twój uśmiech – powiedziała i zrobiła grymas właśnie wtedy, gdy zbliżył się do niej George Hannah, żeby przed¬stawić jej kogoś ważnego.

Sam zmusiła się do uśmiechu, mimo że zauważyła dwie osoby, któ¬rych wolałaby unikać. Przez tłum przepychał się do niej były mąż, a przy barze królowała Trish LaBelle.

– Samanto! – zawołał Jeremy, a ona zagryzła zęby, kiedy pochylił się i cmoknął ją w policzek.

– Przestań – ostrzegła go.

– Dlaczego?

– Bo nie. – Zobaczyła iskierkę gniewu w jego oczach i coś jeszcze, coś nieprzyjemnego. – Nie czuję się z tym dobrze. – Gdzie podziewał się Ty?

– Pocałunek w policzek? Po tym co przeszłaś? Na litość boską, Sam. Myślałem, że potrzebni ci są wszyscy przyjaciele, jakich masz.

– Gdzieś muszę postawić granicę.

– Zaczniesz od byłych mężów?

– Mam tylko jednego – przypomniała mu ostro, a on chwycił z tacy kieliszek szampana. – Jak dotąd.

– Nie będzie więcej.

– Wiesz, Sam, moim profesjonalnym zdaniem, ta cała sprawa dowodzi, że to, co do mnie czujesz, jeszcze ci nie przeszło.

– Daruj sobie, Jeremy. To bzdury. Oboje dobrze o tym wiemy. No, a teraz gadaj, czego chcesz? Mówiłeś coś o moich przejściach? O ja¬kich? – Orkiestra, do której dołączył teraz solista o słodkim głosie, za¬częła grać wolną wersję Fever.

– Przyczepił się do ciebie wariat. Może to jest ten seryjny morderca, o którym mówią w wiadomościach i piszą w gazetach. A jak myślisz, dlaczego przyszło tu dzisiaj tyle ludzi?

Nagle zrobiło jej się niedobrze. Być może dlatego, że znalazła się tak blisko byłego męża, a może pomyślała o tym samym. Ci ludzie Nie przy¬szli tu po to, żeby wesprzeć bal charytatywny, tylko żeby gapić się na nią.

Jeremy popijał szampana. Zamachał do kogoś z gości.

– Przynajmniej m~sz to, o czym zawsze marzyłaś – -powiedział. ¬Sławę, albo raczej niesławę, a to dobra wiadomość nie tylko dla ciebie, ale i dla rozgłośni.

– Dobra wiadomość? Kilka kobiet nie żyje, Jeremy. Są martwe. Nie wiem, co w tym dobrego. – Mówiąc to, odwróciła się i podeszła do gru¬py kobiet, które rozmawiały o polityce. Chciała uciec przed Jeremym. – Dobrze się czujesz? – dobiegł ją głos Melanie. – Wyglądasz, jak¬byś zobaczyła ducha.

– Ducha dawnego małżeństwa i uwierz mi, był wstrętny -odpowie¬działa.

– Gdzie jest twój nowy mężczyzna? – zapytała Melanie.

– Mam nadzieję, że w drodze. – Kątem oka Sam zauważyła George'a Hannaha, prowadzącego ożywioną rozmowę z Trish LaBelle. Me¬lanie też obserwowała tę scenę i mina trochę jej irzedła. – A ty co? Gdzie twój nowy chłopak?

– Zajęty. – Melanie westchnęła. – Jak zwykle.

– Chciałabym go poznać.

– Poznasz… kiedyś – powiedziała wymijająco i wtedy w drzwiach wejściowych, pod łukiem, pojawił się Ty. Serce Sam zabiło mocniej. Zauważył ją i pomachał w jej kierunku. Zniknęły gdzieś okropne dżinsy i koszulka. Miał na sobie czarny smoking.

– Pora spadać. Idzie twój facet – powiedziała Melanie z nutką za¬zdroSci w głosie i zniknęła za manekinem ubranym w przedwojenną suknię, kiedy Ty podszedł do Samanty.

– Przepraszam za spóźnienie. Coś mnie zatrzymało. Navarrone. Fa¬cet nie ma wyczucia czasu, a potem był duży ruch. – Złapał kieliszek wina z tacy, którą'nosił chudy, znudzony keltler.

– Udało mi się przetrwać bez ciebie – powiedziała zaczepnie.

– Naprawdę? Mmm? – Popatrzył na nią uważnie. – A ja myślałem, że będziesz za mną tęsknić. – Uśmiechnął się uwodzicielsko.

– Marzyciel.

Orkiestra zagrała kolejną piosenkę, ale szybko umilkła, jakby zepsu¬ły się głośniki. Niewiele osób zwrót~o na to uwagę, ale Ty podniósł głowę i spojrzał w stronę balkonu.

– Problemy techniczne – powiedział, kiedy zobaczył, że basista po¬prawia coś we wzmacniaczu.

– Nie powinno ich być. Połowa ludzi w stacji umie się posługiwać tym sprzętem. Rob, George, Melanie, Tiny, nawet ja znam podstawy.

Coraz więcej osób zaczęło zwracać uwagę na to, że orkiestra prze¬stała grać. Eleanor ruszyła do Tiny'ego i pokazywała na drugie piętro. Tiny wbiegł na schody, ale wtedy rozległo się skrzypienie mikrofonu, nastąpiło sprzężenie, i wszyscy umilkli, wpatrując się w orkiestrę.

– Co za diabeł?

Rozległa się muzyka, ale to nie była orkiestra, tylko pierwsze takty

Nocy po ciężkim dniu.

– O, nie – powiedziała Sam z bijącym sercem.

Muzyka ucichła i zatłoczone pomieszczenie wypełnił głos Sam:

– Dobry wieczór, Nowy Orleanie. Witam w Nocnych wyznaniach…

– Nagrałaś to? – spytał Ty.

– Nie. – Zobaczyła jak Georege Hannah przerywa rozmowę, a Eleanor pędzi za Tinym.

– … dziś w nocy porozmawiamy o – Głos Sam umilkł. Poczuła, że patrzy na nią dwieście par oczu. – ofiarach i odkupieniu…

grał razem kilka moich audycji, pomyślała. Serce biło jej szybko.

Popatrzyła uważnie na zgromadzony tłum. Był tutaj. Ale gdzie? Omio¬tła wzrokiem wejścia i balkony… gdzie, do diabła, się schował?

Tiny był już na balkonie, a Eleanor zawróciła i ruszyła przez tłum w stronę Sam.

– Wiedziałaś coś o tym? – spytała zdyszana.

– Oczywiście, że nie.

– Zabierz ją stąd – rozkazała Tyowi.

– Tu Nocne wyznania. Dzwońcie do mnie… z waszymi problemami. Opowiedzcie mi…

– Co się tu, do cholery, dzieje? – George patrzył wprost na Eleanor.

– Co to za kawały?

– Sam mi powiedz – warknęła Eleanor w odpowiedzi. Podszedł do nich Bentz z radiotelefonem w ręku.

– Dowiedzcie się, skąd nadaje – powiedział do słuchawki. Zerknął na Eleanor. – Musimy wyprowadzić stąd ludzi. Już wezwałem posiłki. Niech wszyscy zbiorą się na parkingu po drugiej stronie ulicy.

George zrobił krok do przodu i spojrzał mu w twarz.

– Nie może pan traktować naszych gości jak stada bydła!

– A właśnie, że mogę. – Bentz pstryknął palcami na umundurowanego policjanta. – Spisać nazwiska i adresy wszystkich, którzy w ciągu ostatniego tygodnia wchodzili do budynku. Robotnicy, personel hotelu, goście, doręczyciele czegokolwiek, wszyscy. Do roboty. – Ludzie już ruszyli w stronę drzwi.

Radio Bentza zatrzeszczało.

– Dobra, zaraz tam będę. – Wyłączył je i wyjaśnił: – Wygląda na to, że znaleźliśmy źródło. – Ruszył ku schodom, a Sam tuż za nim. Zerknął przez ramię. – To sprawa policji. Pani niech tu zostanie.

– Nie ma mowy, to mnie dotyczy.

Bentz machnął nerwowo. Pot skroplił mu się nad brwiami, a twarz poczerwieniała z gorąca.

– Do diabła, zrobi pani, co mówię. Dopóki nie sprawdzę, czy jest tam bezpiecznie i ekipa śledcza wszystkiego nie obejrzy, nigdzie pani nie pójdzie. – Popatrzył na Tya. – Pilnuj jej.

Co za głupia kobieta. Nie zdaje sobie sprawy, jakie to niebezpieczne?

Pobiegł po schodach do piwnicy, gdzie było już kilku funkcjonariuszy.

– To jest to?

– Na to wygląda – powiedział jeden z nich. – Stary składzik posprzątany przy remoncie.,

Pomieszczenie nie było puste. Na podłodze stał magnetofon podłą¬czony do kabli w ścianach. Na środku, na składanym krześle, siedział manekin – nagi, ubrany tylko w maskę i czerwoną perukę. Na szyi miał zaciśnięty różaniec. – Jezu – wyszeptał Bentz i wszedł do ciemnego pomieszczenia.

W rękawiczkach zdjął perukę i maskę.

– Cholera. – Oczy manekina zostały zamazane na czarno.

Bentz był już teraz pewny, że Samanta Leeds będzie następna.

Rozdział 32

Prawie tydzień później Sam siedziała przy piurku w rozgłośni i czyta¬ła pocztę, starając się zapomnieć o balu. Policja nie miała podejrza¬nych, chociaż wiele osób twierdziło, że ktoś przebrany za robotnika mógł wejść do budynku. Jeden z manekinów został zabrany z parteru i umiesz¬czony w piwnicy, a ktoś z podstawową wiedzą o systemie nagłaśniają¬cym, podłączył magnetofon do wzmacniaczy. Policja przesłuchała wszyst¬kich obecnych, oraz pracowników ijt?1elu i robotników budowlanych. Ty pomagał policji i dzwonił do Navarrone'a, a Sam czytała o seryjnych mordercach, psychopatach i wszystkim, co mogło odnosić się do Johna. Rick Bentz zwiększył jej ochronę, zarówno w mieście, jak i w domu.

John milczał. Nie zadzwonił ani razu i nie domagał się pochwały za swój czyn.

Sam dostawała dreszczy, na wspomnienie nagiego manekina z zamalowanymi ślepymi oczami. To była wiadomość dla niej.

Groził jej albo coś obiecywał.

Notowania Nocnych wyznań rosły jak szalone. George Hannah wychodził z siebie, a policja sugerowała, że wszystko zostało ukartowane przez właściciela WSLJ po to, by zwiększyć liczbę słuchaczy.

Sam tak nie uważała, chociaż była pewna, że działały dwie siły. Po¬twór, którego celem było zabijanie, i ktoś drugi, kto lubił się bawić ¬a może to był jeden człowiek z rozdwojeniem jaźni? Ktoś z rozgłośni związany z Annie? Na litość Boską, kto?

Usłyszała kroki W korytarzu. W drzwiach pojawiła się Melanie.

_ Pora zaczynać – oznajmiła, a włosy błyszczały jej w świetle lamp. – Pora na zebranie.

_ Co ty tu robisz o tej porze? – zapytała Sam. – Mnie wezwali, ale ty nie masz dzisiaj randki?

Melanie uśmiechnęła się szeroko, a w jej oczach pojawił się błysk.

– Mam wspaniałą randkę•

– Nowy tajemniczy mężczyzna?

_ Mmm – skinęła głową z kocim uśmiechem. – Myślę, że to może być ten właściwy.

_ Brzmi poważnie – stwierdziła Sam. – Trzymam kciuki! – Melanie promieniała i Sam przypomniała sobie, że dzi.ewczyna ma dopiero dwa¬dzieścia pięć lat. – Kto to jest? Znam go? – zapytała.

Melanie pokręciła głową, ale w oczach miała psotne iskierki.

– Nie.

– Więc kiedy go poznam?

_ Niedługo _ powiedziała Melanie szybko. – Przyprowadzę go. A teraz idź na spotkanie. Mały George nie lubi, kiedy każe mu się czekać.

_ Niech no tylko usłyszy, jak o nim mówisz.

_ Nigdy ~ przyrzekła Melanie.

Sam nie miała ochoty iść na to spotkanie, bo coś wisiało w powie¬trzu. Miała wrażenie, że coś się wydarzy. Spodziewała się, że tematem rozmowy będą szalone notowania programu.