– Panie Moretti…

– Nick – poprawił – Przepraszam, rano nie zapamiętałem pani imienia.

– Serena. Serena Fleming. Przykro mi, nie mogę dłużej zostać. Inni klienci czekają – uprzedziła kolejną prośbę.

– Bardzo mi zależy, Sereno – Popatrzył na nią błagalnie.

Odetchnęła z ulgą, że jej imię nie wywołało żadnych skojarzeń. W salonie Tylora nazywano ją Rene, ponieważ szef uznał, że Serena brzmi nie dość wytwornie. Lyall strzygł się tam regularnie i od początku używał tego snobistycznego pseudonimu. Pasował do jego modnego wizerunku równie dobrze, jak nienaganna fryzura. Kiedy zaczęli razem bywać na przyjęciach, w taki sam sposób przedstawiał ją znajomym. Głośne ujadanie od strony domu odwróciło jej uwagę od wspomnień. Nick kilkoma krokami dopadł drzwi. Po chwili usłyszała głośny jęk:

– O mój Boże!

Ciekawość zwyciężyła. Mimo wcześniejszych oporów pobiegła za nim i zajrzała do środka. Na świeżo wyfroterowanej podłodze, w miejscu gdzie piękna wiedźma wymierzyła Cleo kopniaka, ujrzała wielką kałużę. Suczka stała nad nią, uniosła łepek wysoko do góry i z triumfem machała ogo nem. Gdzieś na zapleczu rozległ się łomot i stukanie, a po kilku sekundach nadszedł Nick z wiadrem i ścierką.

– Chybą oszalała – mruknął, kompletnie zbity z tropu – W każdej chwili może wyjść na dwór. Ma specjalny właz, zawsze otwarty. Do tej pory go używała.

– Podejrzewam, że zapach perfum pani Justine przypomnial jej o dramatycznych przeżyciach. W ten demonstracyjny sposób zlikwidowała ostatni ślad wroga.

– Rozumiem – uśmiechnął się Nick i wytarł kałużę.

Serena obserwowała jego ruchy z zachwytem. Zaimponowało jej, że nie traktował jak ujmy tego dość niewdzięcznego zajęcia. Zresztą nie miał się, czego wstydzić. Nawet z kubłem i ścierką uosabiał ideał męskości. Miał wspaniale umięśnione uda, wąskie biodra i silne dłonie.

– Sama widzisz, że potrzebuję pomocy – zaczął znowu.

– Nic podobnego, świetnie sobie radzisz – od rzekła wesoło.

– Nie miałem na myśli sprzątania, Broń Boże! Chodzi mi o fachową poradę.

– Nie jestem psychologiem zwierzęcym – zaprotestowała. Nie lubiła kłamać, nie chciała uchodzić z kogoś innego.

– Ale doskonale rozumiesz psy. Naprawdę cię potrzebuję.

Serena poczuła ciepło w okolicy serca. Mimo że dokładnie sprecyzował swoje oczekiwania, ostatnie stwierdzenie sugerowało osobiste zainteresowanie. No, może za dużo sobie wyobrażała. Jednakże sam fakt, że przyznał się do własnej niewiedzy i potraktował ją jak autorytet, mile połechtał jej próżność. Po chwili zastanowienia doszła jednak do wniosku, że nie świadczy to wcale o szacunku dla jej kompetencji. Po prostu wybrał najprostsze rozwiązanie. Skorzystał z tego, że była pod ręką, żeby oszczędzić sobie kłopotu poszukiwania specjalisty. Z tej perspektywy proś ba o poradę nie brzmiała już jak komplement, lecz raczej jak kolejna próba wyzysku. Nick natych miast zauważył zmianę nastroju.

– Dobrze zapłacę – zapewnił.

– Przykro mi, czeku na mnie właściciel Mufflego. Nie wolno mi go zawieść – odparła z wyższością, coraz bardziej niezadowolona z przebiegu rozmowy.

Denerwowało ją, ze kolejny raz wykazał typową dla bogatych ludzi arogancję. Jeżeli uważał, że wynagrodzenie skłoni ją do zaniedbania obowiąz ków wobec innych, czekało go rozczarowanie.

– Czy masz dziś wolny wieczór – Tym razem znów przybrał zmysłowy, uwodzicielski ton. Za brzmiało to dwuznacznie, niemaiże intymnie, jak zaproszenie na randkę.

– O co chodzi – spytała, zbita ż tropu.

– Bardzo mi zależy na profesjonalnej poradzie. Najlepiej jeszcze dzisiaj. Zapłacę, ile zażądasz – poprosił z pokorą i desperacją w głosie.

Serena pospiesznie oszacowała wartość usługi. W salonie Tylora zarabiała jako wykwalifikowana stylistka sto dolarów za godzinę. Nie miała natomiast ani głębokiej wiedzy, ani doświadczenia w dziedzinie układania zwierząt. Zdecydowała jednak, że nie sprzeda swoich umiejętności za nic. Nick Moretti nie będzie cenił taniej oferty.


– Siedemdziesiąt dolarów za godzinę – powiedziała zdecydowanym tonem.

– Doskonale – zaakceptował cenę. Nawet mu powieka nie drgnęła.

Serena w myślach obliczyła czas, potrzebny na kąpiel, przebranie, a przede wszystkim konsultację z Michelle. Wygórowane honorarium zobowiązywało do nienagannego wyglądu i rzetelnego wykonania zadania.

– Jeżeli ci pasuje, mogę przyjść o wpół do ósmej.

– Umowa stoi – odetchnął z ulgą.

Odprowadził ją wzrokiem do furtki. Z przyjemnością obserwował lekki krok i kuszące kształty Sereny. W jego oczach pojawił się błysk triumfu. Przełamał opór i skłonił ją do ponownej wizyty. Wiedział, że go nie lubi, przeciwnie niż pozostałe kobiety. To właśnie podsycało jego ambicję. Zażądała wygórowanej zapłaty, pewnie liczyła, że od rzuci ofertę. Przejrzał podstęp i postawił ją w sytuacji bez wyjścia. Zdawał sobie jednak sprawę, że zgoda na zawodowe spotkanie nie oznacza osobistego zaangażowania. Wyglądało na to, że podtrzymanie nowej znajomości będzie wymagało z jego strony sporo wysiłku i przemyślanej taktyki. W gruncie rzeczy podobała mu się niezłomna postawa tej niezależnej kobiety. Nie lubił łatwych zwycięstw. Popatrzył z uśmiechem na sprawczynię całego zamieszania.

– Przynajmniej na coś się przydałaś, Cleo – Pogroził jej palcem. – Tylko na przyszłość pamiętaj, że damy nie siusiają na podłogę.

Suczka widocznie zrozumiała reprymendę, bo przestała machać ogonem, a zaczęła ujadać.

– No dobrze, wybaczam ci – powiedział pojednawczo. – Przyznaję, że pomogłaś mi rozszyfrować wredny charakter Justine. Już ją mamy z głowy. Chcesz kurczaka?

Gdyby znajomi usłyszeli to przemówienie, uznaliby, że zwariował. Nie obchodziło go to. Najważniejsze, że podziałało. Cleo znów zamerdała ogonkiem. A przed lodówką odtańczyła prawdziwy taniec radości. Nick starannie oddzielił mięso od kości i wrzucił do miseczki. Cleo zjadła z apetytem, popiła wodą, a później zwinęła się w kłębek na posianiu w pokoju i smacznie zasnęła. Angelina zdradziła mu przed wyjazdem, że poczęstunek z drobiu zawsze wprawia ją w dobry nastrój. W obecności Justine magiczny środek nie działał, lecz gdy w domu zapanował spokój, natychmiast odzyskał czarodziejską moc.

Zrozumiał, jak niewiele potrzeba psu do szczęścia. Nie żałował jednak, że zainwestował siedemdziesiąt dolarów w naukę. Zamierzał oduczyć Cleo włażenia do łóżka. Angelina i Ward nazywali wspólne spanie „trójkątem małżeńskim”. On jednak nie widział w tym nic zabawnego. Tym bardziej, że pobudka w postaci mokrego jęzora na twarzy zdecydowanie nie należała do przyjemności. A gdyby udało mu się nakłonić Serenę, żeby została na noc, nie potrzebował dodatkowej towarzyszki.

Ostatnia myśl wywołała nagły przypływ apetytu, nie tylko na ponętną kobietę. Otworzył lodówkę w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia. Spostrzegł butelkę chardonaya i otworzył ją. Postanowił zaproponować Serenie lampkę wina na powitanie. Rysowały się przed nim niezłe perspektywy: spokój w domu, fachowiec w zasięgu ręki, a może nawet apetyczna kochanka na pozostałe dwa miesiące pobytu w willi. Wiedział jednak, że musi trochę powalczyć, żeby osiągnąć ten ostatni cel. I miał na to wielką ochotę.

ROZDZIAŁ CZWARTY

Michelle skarciła Serenę za to, że zażądała wygórowanego honorarium.

– Ludzie wierzą, że wysoka cena gwarantuje usługi na najwyższym poziomie – tłumaczyła Serena.

Siostra popatrzyła na nią z dezaprobatą.

– Pod warunkiem, że naprawdę masz coś szczególnego do zaoferowania. Twoich kwalifikacji w dziedzinie szkolenia psów nie nazwałabym wysokimi.

– Wiem, dlatego poproszę cię o instrukcje. Oddam ci połowę zarobku.

– Niezła oferta. Nie odmówię. Tylko pamiętaj, że nawet po przeszkoleniu sporo ryzykujesz.

– Co takiego?

– Głowę i serce. Angelina Gifford powiedziała mi przed wyjazdem, że bez obaw powierza bratu ulubienicę. Była pewna, że szybko zaskarbi sobie jej względy, ponieważ uwielbiają go wszystkie żywe istoty płci żeńskiej.

– Ja akurat nie. Nawet go nie polubiłam. Jest równie arogancki jak Lyall Duncan. Właśnie, dlatego planuję wydrenować mu kieszeń. Oczywiście w zamian za rzetelną poradę.

– Chcesz o nim myśleć jako łajdaku, ponieważ skrzywdził cię człowiek z jego środowiska. A jednak nie potrafisz ukryć, że obudził w tobie silne emocje.

– Negatywne – przerwała Serena – Skończmy wreszcie tę jałową dyskusję. Nie potrzebuję po rady sercowej, tylko zawodowej. Jadę tam na godzinę. Nawet gdyby chciał, nie zdąży zawrócić mi w głowie.

– No dobrze. Zobaczymy, czy potrafisz się skoncentrować.

Prawdę mówiąc, zajęło to sporo czasu. Zanim Serena zaczęła przyswajać wiedzę, musiała sobie kilka razy powtórzyć, że pozostanie niewzruszona jak głaz i nie ulegnie urokowi przystojnego Włocha. I że traktuje planowane spotkanie wyłącznie jak próbę sił, z której oczywiście wyjdzie zwycięsko. Nie potrafiła jednak zaprzeczyć, że chciałaby zasłużyć nie tylko na uznanie i szacunek Nicka, lecz również zobaczyć błysk podziwu w cudnych, ciemnych oczach. Potrzebowała przecież jakiegoś zadośćuczynienia za doznaną zniewagę.

Na wieczorne spotkanie wybrała elegancki, stonowany ubiór: turkusowe spodnie, jasną koszulę w drobne stokrotki, do tego granatowy zegarek oraz sandały i torebkę w tym samym odcieniu. Zrezygnowała z biżuterii i makijażu, nałożyła tylko nieco błyszczyku na wargi. Przypięła dwa warkoczyki klamrą z tyłu głowy, resztę włosów zostawiła rozpuszczonych. Nawet podejrzliwa Michelle nie mogłaby jej zarzucić kokieterii.

Siostra siedziała z córką na kanapie w salonie. Obydwie miały ten sam orzechowy odcień włosów, delikatne rysy twarzy. Włożyły nawet podobne ubranie: dżinsy i czerwone podkoszulki.

– Jak ładnie wyglądasz, ciociu – wykrzyknęła Erin.

Apetycznie – skomentowała Michelle – Strzeż się złego wilka.

– Nie bój się, mamusiu – zachichotała dzie wczynka – Nie nosi przecież czerwonego kapturka.

– I jestem bardzo odważna – zawtórowała jej Serena ze śmiechem.

Dwadzieścia minut później straciła pewność siebie. Nick wyglądał imponująco w czarnych spodniach i białej, rozchylonej na piersiach koszuli. Zdecydowanie miał w sobie cóś z drapieżnika. Widok kręconych włosków na umięśnionym torsie przypomniął Serenie o innych szczegółach, które miała okazję zaobserwować z rana. Cleo natychmiast przybiegła ją powitać. Serena przykucnęła i usiłowała skoncentrować uwagę na suczce. Wiedziała, że nie będzie to łatwe. Oczy same podążały za atrakcyjnym mężczyzną. Zauważyła, że uporczywie wpatruje się w jej dekolt. Spuściła wzrok i dostrzegła rozpięty guziczek bluzki. Głupi przypadek udaremnił wszelkie wysiłki, zmierzające do uzyskania profesjonalnego wizerunku. Ze zdenerwowania zaczęła szybciej oddychać, co pogorszyło sytuację. Pospiesznie poprawiła ubiór.

– Przepraszam, elastyczne materiały mają swo je wady.

– I zalety – dokończył z szelmowskim uśmiechem – Ja bym tego nie zapinał. Wygiąda bardzo kusząco.

– Nie planowałam czegoś takiego! Przyszłam na zawodowe spotkanie.

– I zamierzasz pozostać zapięta na ostatni guzik do samego końca? No trudno – westchnął z udanym rozczarowaniem – Nie pozostaje mi nic innego, niż czekać na kolejny szczęśliwy przypadek.

– Jeżeli zaprosiłeś mnie po to, żeby ze mnie drwić, to lepiej sobie pójdę!

Jej zdenerwowanie udzieliło się Cleo. Zaczęła głośno ujadać.

– Wybacz, me chciałem ci sprawić przykrości. Pozwoliłem sobie na niewinny żarcik z radości, że przyszłaś – Uniósł ręce w geście poddania.

– Dopóki twój pan zachowuje się przyzwoicie, nie ma powodu do niepokoju – przemówiła do psa, żeby ukryć zmieszanie.

– Była bardzo grzeczna przez cały dzień – pochwalił Nick.

– Wobec tego nie jestem ci potrzebna.

– Ależ jak najbardziej. Noce bywają okropne – powiedział powoli, z dwuznacznym uśmiechem i zajrzał jej głęboko w oczy – Chodź, sama zobaczysz.

Szli obok siebie. Mimo średniego wzrostu Serena czuła się maleńka przy wysokim, silnym mężczyźnie. Serce biło jej szybko i nierówno. Świadomość, że są sami w wielkim domu, jeszcze potęgowała jej niepokój. Nie podejrzewała go wprawdzie o brutalność wobec kobiet, lecz żarty sprzed kilku minut świadczyły o tym, że ma ochotę na flirt. Albo na romans. Gdyby był mniej atrakcyjny,dwuznaczne aluzje tylko pochlebiłyby jej próżności. Jednakże każde spojrzenie, każde słowo przystojnego Włocha przyspieszało jej oddech i puls. Kiedy ujął jej łokieć, żeby skierować ją na właściwą drogę, wszystkie mięśnie Sereny stężały w napięciu. Nigdy nie doświadczała tak silnej reakcji w obecności Lyalla. Ponieważ bardzo zabiegał o jej względy i wprowadził ją w tak zwany „wielki świat”, wmówiła sobie, że go kocha. Widocznie me darzyła narzeczonego prawdziwym uczuciem, bo wystarczyło kilka nieopatrznych słów, by miłość prysła jak bańka mydlana. Spojrzała z niepokojem na mężczyznę u swego boku.