W miarę jak malała odległość od rezydencji Giffordów, narastał w niej bunt wobec niesprawiedliwości społecznej. Gdyby opiekun Cleo okazał jej wyższość w jakikolwiek sposób, gotowa była zmieszać go z błotem. Niech nie myśli, że padnie na kolana przed jego bogactwem. Rozmyślnie włożyła zwykle ubranie robocze. Tylko krótką bluzeczkę zastąpiła dłuższą, żeby nie świecić gołym brzuchem. Włosy związała w koński ogon. Nawet nie dotknęła ust pomadką.

Wkroczyła na teren posesji dumnym krokiem. Trzymała palec na guziku dzwonka dłużej, niż wymagała potrzeba. Przestępowała z nogi na nogę, jakby stała na rozżarzonych węglach. Parę sekund później drzwi stanęły otworem i Nick Moretti wyszedł jej na spotkanie. Błyskawicznie przemierzył niewielką odległość.

Na widok potężnej sylwetki w żeglarskich spodenkach zacisnęła pięści, wbijając paznokcie we wńętrze dłoni i usiłowała uregulować przyspieszony oddech. Powitał ją szerokim uśmiechem. Cały gniew wyparował jak kamfora.

– Przybyłaś dokładnie w wyznaczonym czasie. Co do sekundy – wykrzyknął z uznaniem.

– Uważam punktualność za podstawową zasadę dobrego wychowania. Tego samego wymagam od innych – wyrecytowała wcześniej wyuczone przemówienie.

Nic lepszego nie przyszło jej do głowy. Bliskość zabójczo przystojnego mężczyzny wywoływała u niej kłopoty z koncentracją.

– No to sobie popsułem opinię w zeszłym tygo dniu – zauważył i dodał z ciepłyni uśmiechem – Obiecuję poprawę.

Wesoły błysk w ciemnych oczach spowodował nieprzewidzianą reakcję. Serce Sereny przyspieszyło.

– Zgaduję, że Cleo nie stwarzała już więcej problemów – powiedziała tak spokojnie jak po trafiła.

– Dokonałaś cudu. Zastąpiłem tytko stoliki drewnianą skrzynką. Chcesz zobaczyć?

– Nie. Muszę jechać, mam sporo pracy. Najważniejsze, że osiągnęliśmy zamierzony efekt.

– Skierowała wzrok w dół i usiłowała skoncentrować uwagę na suczce, chociaż kusiło ją, żeby przyjąć zaproszenie. Nie pochwyciła smyczy. Wiedziała, już, jak zdradliwe bywają martwe przedmioty. Wzięła Cleo na ręce.

– Odepnij jej obrożę – wykrztusiła, z trudem łapiąc oddech.

Wykonał polecenie bez pośpiechu.

– Angelina dzwoniła z Nowego Jorku. Opowiedziałem jej, w jaki sposób mi pomogłaś -Przerwał i obrzucił ją badawczym spojrzeniem.

Serena myślała, że zemdleje.

– W salonie Michelle nie pracuje żadna Serena Fleming, tylko jakaś Tammy.

Poczuła ucisk w żolądku. Czyżby żądał zwrotu pieniędzy? Nie miał prawa. Udzieliła mu fachowej porady i rozwiązała problem. Zyskał siedem spokojnych nocy.

– Tammy odeszła. Zajęłam jej miejsce.

– A więc dopiero zaczynasz pracę?

– Niezupełnie. Michelle jest moją siostrą. Od pięciu lat odkrywa przede mną tajniki zawodu. Uważa, że mam doskonałe podejście do zwierząt. Dlatego gdy postanowiłam opuścić Sydney, zaproponowała mi współpracę.- Mimo woli ujawniła swój sekret. Poniewczasie wyczuła niebezpieczeństwo, ale nie mogła już cofnąć wypowiedzianych słów.

– Co robiłaś w Sydney?

Pobladła ze strachu. Musiała szybko zatrzeć ślady, żeby nie skojarzył jej z Lyallem Duncanem. Gdyby wykrył prawdę, przepadłaby w jego oczach na amen. Kłamstwo też nie wchodziło w grę. Wcześniej czy później wyszłoby na jaw. Gorącz kowo szukała honorowego wyjścia z beznadziej nej sytuacji.

– Zdobyłam nieco wiedzy psychologicznej – odrzekła wymijająco.

Było w tym sporo prawdy. Klienci przychodzili do Tylora raczej na sesje terapeutyczne niż w celu pielęgnacji włosów. Podczas mycia i nakładania odżywek leżeli na leżankach jak u psychoanalityka. Taka pozycja sprzyjała rozluźnieniu i zwierzeniom. Szef żądał, żeby pracownice okazywały każdemu zrozumienie i współczucie. Uważał umiejętność słuchania za podstawową zaletę fryzjerki. Spełnienie tych oczekiwań wymagało dos konałej znajomości ludzkiej psychiki a czasami również umiejętności dyplomatycznych. Prawie wszyscy klienci opuszczali salon z uśmiechem na ustach…

Spojrzała ukradkiem na Nicka. Wyraz jego twarzy świadczył o tym, że intensywnie poszukuje w pamięci brakujących elementów łamigłówki. Tym razem Cleo nie przychodziła Serenie z pomocą. Nie miała powodu protestować. Uwielbiała noszenie na rękach. Natychmiastowa ucieczka wydawała się jedynym ratunkiem. Poprosiła o smycz.

– W zeszły poniedziałek zapewniałaś, że nie jesteś dyplomowanym psychologiem.

– Bo nie jestem – przyznała i ruszyła w kierunku auta – Nie zdobywałam wiedzy na uniwersytecie ale potrafię ją stosować. Czas na mnie. Do zobaczenia o pierwszej – Przyspieszyła kroku.

On również. Odprowadził ją do samochodu. Odjeżdżała w pośpiechu, żeby nie powiedzieć – w popłochu.

Szybki rajd w stronę Holgate nieco ukoił skołatane nerwy. Ochłonęła dopiero przed domem. Uświadomiła sobie, że nie ma powodu do niepokoju. Nick tym razem nie próbował jej uwodzić. Nie czynił dwuznacznych aluzji. Dyplomatycznie na wiązał przyjacielską pogawędkę, jakby zależało mu wyłącznie na poprawnych kontaktach na gruncie zawodowym. Nie rozumiała jednak, po co drążył jej przeszłość. Klienci na ogół nie interesują się życiem usługodawców. Jednak osoby dbające o opinię często dyskretnie sondują nowych znajomych, żeby ocenić, czy stanowią odpowiednie towarzystwo. Wywiad u Angeliny i niedyskretne pytania świadczyły o tym, że Nick planuje nawiązać bliższą majomość. Przeraziła ją ta myśl. I tak już spowodował niezły zamęt w jej głowie i ponad miarę rozpalał zmysły. Wątpiła, czy w przyszłości starczy jej siły woli, żeby nie ulec jego urokowi.

Po długich bezowocnych rozważaniach przyszło jej do głowy, że rozwiązanie problemu leży w zasięgu ręki. Wystarczy wyznać, że jest zwykłą fryzjerką, a Nick natychmiast skojarzy ją z Lyallem Duncanem i straci zainteresowanie. Po namyśle odrzuciła ten pomysł. Chociaż sam świadczył usługi, gardził ludźmi pracy tylko, dlatego, że mniej zarabiają. Jeżeli zbyt szybko pozna jej źródło utrzymania, przestanie ją szanować. Postanowiła ukarać go za snobizm i nie podawać rozwiązania zagadki na tacy.

Może, gdy ją lepiej porna, zrozumie, że należy oceniać innych na podstawie ich uczyi a nie zajmowanego stanowiska. Wiedziała, że musi wykazać sporo sprytu, żeby go wywieść w pole, nie uciekając się do kłamstwa. Poczuła dreszczyk emocji. Podejmowała niebez pieczną, lecz fascynującą grę.


Nick pogratulował sobie, że wreszcie skłonił Serenę do uchylenia rąbka, tajemnicy. Mieszkała wcześniej w mieście i stosowała w pracy, wiedzę psychologiczną. Być może wcześniej prowadziła działalność wymagającą znajomości ludzkiej psychiki. Pozostało tylko ustalić, w jakiej branży. Jedna rzecz nie pasowała do wizerunku pewnej siebie kobiety sukcesu. Próba nawiązania flirtu i pocałunek całkowicie wyprowadziły ją z równowagi. Może przeszkadzało jej, że ktoś inny dyktuje reguły gry? On też nie lubił przegrywać. Poznał smak porażki, gdy zostawiła go samego przed bramą. Miał ochotę na rewanż. Najgorsze, że gdy szala zwycięstwa przechylała się na jego stronę, przeciwniczka używała psa w charakterze tarczy obronnej. Zmarszczył brwi. Postanowił zaaranżować starcie na neutralnym gruncie. Przeczuwał, że zmagania dadzą obydwu stronom wiele satysfakcji.

Punktualnie o pierwszej Serena zajechała pod rezydencję Giffordów. Zastała drzwi szeroko otwarte. Nie wiedziała, czy powinna zadzwonić, czy wejść. Cleo z niezachwianą pewnością wkraczała na własne terytorium. Pociągnęła ją prosto do przedpokoju. Zaszczekała i Nick wypadł z kuchni.

– Przestraszyłeś mnie. Nie wiedziałam, czy jesteś, czy też dom padł ofiarą włamywaczy.

– Wybacz, wróciłem z ważnego spotkania. Moje niedopatrzenie wynikło z pośpiechu – przeprosił – Za wszelką cenę chciałem zdążyć, żebyś nie czekała.

Wyglądał wspaniale w klasycznych szarych spodniach i koszuli w popielate prążki. Wywarł na niej jeszcze większe wrażenie niż w swobodnym stroju domowym. Pokazał gestem kuchnię.

– Właśnie zaparzyłem kawę. Jeżeli masz ochotę, zapraszam.

Bezsprzecznie miała. Szczególnie na jego towarzystwo. Tym bardziej, że zaproszenie brzmiało ciepło, niewinnie, bez żadnych podtekstów. Przyjęła je i weszła do środka. Gdy zamknęła za Sobą drzwi, nie była już taka pewna, czy postąpiła właściwie. Wiele ryzykowała, przebywając sam na sam z mężczyzną, który ją tak bardzo fascynował. Cleo zaszczekała, żądając uwolnienia. Kiedy tylko Serena odpięła smycz, przywitała opiekuna. Nick przykucnął i pogłaskał srebrzystą sierść zwierzątka.

– Widzę, że oczekujesz komplementów – po wiedział ze śmiec – Pięknie wyglądasz z tą różową kokardką. Czy psy dostają niebieską?

– Tak – odrzekła z rozbawieniem – I natychmiast próbują ją zerwać.

Poszli do kuchni, gawędząc wesoło. Nick nalał kawy.

– Chcesz cukru, mleka czy śmietanki?

– Dziękuję, wolę czarną.

– Łatwo ci dogodzić.

– Tak jest wygodniej. Przynajmniej nie sprawiam kłopotu znajomym. Mało, kto trzyma w domu tuczące produkty.

– Nie pochwalam mody na odchudzanie. Anorektyczki wyglądają żałośnie. Kobieta powinna mieć nieco ciała – Podał jej kubek.

– Cóż, rubensowskie kształty nie budzą dziś zachwytu – westchnęła.

– Usiądźmy na tarasie.

– Nie zostanę długo, obowiązki czekają.

– Nie będę cię zatrzymywał.

To zapewnienie całkowicie rozładowało napięcie. Poszła za nim bez wahania. Usiedli przy stole pod żaglami z widokiem na źródło i basen. Swobodna atmosfera, lekka konwersacja i powiew mor skiej bryzy dostarczyły jej wiele przyjemności. Zbyt wiele, dodała w myślach. Musiała znowu przypomnieć sobie, że pochodzą z dwóch różnych światów i nie powinna się zbyt wiele spodziewać.

– Studiowałaś na akademii sztuk pięknych?

Znowu ją sprawdzał. No jasne, musiał wiedzieć, czy zaprosił osobę na odpowiednim poziomie. Odruchowo napięła wszystkie mięśnie, gotowa do odparcia ataku.

– Czemu pytasz?

Wzruszył lekko ramionami, bagatelizując całą sprawę.

– Użyłaś określenia „rubensowskie kształty”, jakbyś znała prace malarza. Osoba niewykształcona powiedziałaby po prostu „grube”.

Bezsprzecznie umiał wybrnąć z niezręcznej sy tuacji. Postanowiła odpłacić pięknym za nadobne.

– Zwykły program szkolny obejmuje zajęcia z historii sztuki. Uważałam na lekcjach, dlatego zapamiętałam to i owo.

– Chodzisz do galerii – egzaminował ją dalej.

– Czasami – odrzekła lekkim tonem – Tylko wtedy, gdy pokazują coś naprawdę ciekawego. Jak ostatnio twórczość Moneta.

On również widział tę wystawę. Z ożywieniem opowiadał o obrazach wielkiego impresjonisty. Rozmowa przybrała swobodny, przyjacielski charakter. Serena żałowała, że tak szybko wypiła kawę i nie ma pretekstu, by pozostać dłużej. Wolała nie ryzykować dalszego przebywania pod jednym dachem z człowiekiem, który i tak za bardzo zaprzątał jej umysł. Podziękowała za poczęstunek i wstała z krzesła.

– Załuję, że nie możesz zostać dłużej, ale cię rozumiem. Najpierw obowiązki, potem przyjemność – powiedział z ciepłym uśmiechem.

Odprowadził Serenę do samochodu. Nawet jej nie dotknął, lecz wspomnienie pocałunku nadal burzyło krew wiej żyłach. Szli obok siebie. Wydawał się przy niej potężny i męski. I nieodparcie pociągający.

– Masz może wolną sobotę – rzucił mimochodem.

Już prawie zaczęła traktować go jak przyjaciela. Nagle pojęła, że uśpił jej czujność, żeby zastawić następną pułapkę.

– Moglibyśmy zjeść razem obiad – kontynuował kuszenie.

– Niestety, moja siostrzenica startuje w pokazach jeździeckich w stadninie kucyków w Matcham. Obiecałam jej kibicować – Trochę żalowała, że odrzuca zaproszenie. Dobrze, chociaż, że znalazła solidną, a co najważniejsze, prawdziwą wymówkę.

– Obietnic zawsze należy dotrzymywać – zaakceptował wyjaśnienie bez protestu – Ja też przyjdę popatrzeć. Zabiorę Cleo, niech i ona zobaczy paradę.

Serena na miękkich nogach dotarła do furtki. Z trudem wykrztusiła słowa pożegnania. Pojęła, że Nick kontynuuje polowanie. Nie miała tylko pew ności, czy nadal chce przed nim uciekać.

ROZDZIAŁ ÓSMY

Obieranie cebuli nie należało do ulubionych zajęć Sereny. Oczy jej łzawiły, a drażniący zapach pozostał na dłoniach długo po myciu. Szybko wyniosła talerz do ogrodu, gdzie Gaym Emory, przyjaciel Michelle, piekł kiełbaski. Podziękował i natychmiast wrzucił na ruszt solidną porcję białych plasterków.

– Za chwilę danie będzie gotowe – zapewnił.

– Nie ma pośpiechu – odrzekł gość czekający przy rożnie.

Serena rozpoznała głos i przetarła załzawione oczy. Zabrakło jej tchu.

– Piękny dzień, prawda – zagadnął Nick.

– Jednak przyszedłeś – Zdradziła wbrew woli, że go oczekiwała.

Od rana wypatrywała znajomej sylwetki w tłumie widzów pokazów jeździeckich w Matcham. Przyszedl, gdy już straciła nadzieję, że go ujrzy.

– Wspaniałe miejsce na piknik – pochwalił.

– Soczysta trawa, mnóstwo drzew, można rozłożyć koc w cieniu i obserwować zawody. Cleo też jest zadowolona. Nie czekała na musztardę czy sos. Od razu pochwyciła swoją porcję.