Serena zajrzała pod stół, by zobaczyć, jak suczka pożera ostatni kęs kiełbasy. Ucieszył ją ten widok. Miała nadzieję, że w publicznym miejscu i w towarzystwie psa Nick nie będzie próbował swoich uwodzicielskich sztuczek. Żeby jeszcze jej starczyło rozsądku! Usiłowała na niego nie patrzeć.

– Co zamówiłeś – Skierowała rozmowę na tematy kulinarne.

– Dwie zapiekanki – odrzekł zdawkowo – Pogadałem chwilę z twoją siostrą – zawiesił głos.

Czego od niej chciał? Widziała iskierki wesołości w ciemnych oczach. Nie ukrywał, że uwielbia wprawiać ją w zakłopotanie.

– …i z siostrzenicą. Urocze dziecko.

Zagryzła wargi. Nie wątpiła, że wykorzystał swój urok osobisty, żeby wyciągnąć od rodziny pożądane informacje.

– Erin startuje za czterdzieści pięć minut. Przyjdziesz popatrzeć?

– Obydwoje przyjdziemy – wtrącił Gay.

– Moja córka jedzie w tej samej ekipie.

– W takim razie nie wolno ci przegapić tak doniosłego wydarzenia – podchwycił Nick. Zmrużył oczy – Później poproszę, żebyś dołączyła do mnie i udzieliła mi objaśnień.

Gdyby odmówiła, znów zacząłby dopytywać o nią, kogo nie trzeba. Wolała wyrazić zgodę i przy okazji wysondować, ile wyciągnął od Michelle.

Nick pogawędził jeszcze przez chwilę z Gayinem o działalności klubu i postępach córki. Gdy kiełbaski były gotowe, wziął swoje zapiekanki i odszedł.

– Przemiły gość – podsumował Gayin.

– Umie robić dobre wrażenie – mruknęła Serena – Dasz sobie radę sam? Chciałabym poszukać Michelle.

– Oczywiście.

Dla Sereny nic nie było oczywiste. Gorączkowo szukała siostry i siostrzenicy, półprzytomna ze strachu, co też o niej nagadały. Odnalazła je przy maneżu. Towarzyszyła im Tamsin, córka Gayina i przyjaciółka Erin. Gaym był wdowcem. Darzył Michelle sympatią, dzieci też się polubiły. Serena miała nadzieję, że siostra wreszcie odnalazła swoją drugą połowę. Z kolei zainteresowanie Nicka Morettiego świadczyło o tym, że ją właśnie wytypował do roli przyszłej partnerki. Albo raczej kolejnej, nic nieznaczącej miłostki.

– Nie zgadniesz, kogo poznałyśmy – zagadnęła wesoło Michelle.

– Opiekuna Cleo – odrzekła Serena bez zająknienia – Wypytywał o mnie?

– Tak. Pytał, gdzie może cię odnaleźć. Przemiły gość. I jaki przystojny! Wychwalał pod niebiosa twoje talenty i wspaniale podejście do zwierząt.

Serena popatrzyła z pobłażaniem na następną ofiarę manipulacji Nicka. Na myśl o tym, zjakich powodów zabiegał o sympatię jej krewnych i zna jomych dostawała gęsiej skórki.

– Nie zadawał żadnych pytań dotyczących mo jego życia?

– Ani jednego. Przede wszystkim interesowały go zawody. Pogadał z Erin o koniach.

Mimo wcześniejszych obaw, odpowiedź Michelle sprawiła jej nieoczekiwaną przykrość. Pojęła, dlaczego Nick przestał badać jej przeszłość. Nie wiązał z nią żadnych poważniejszych planów. Oczekiwał najwyżej, że dostarczy mu chwilowej rozrywki i urozmaici monotonię pobytu na prowincji.

– Gaym zaprasza mnie do siebie na kolację – wyrwała ją z zamyślenia Michelle – Erin też chce spać u Tamsin. Dobrze by było, gdyby i Nick ciebię gdzieś wyciągnął.

Serena zmarszczyła brwi.

– Pamiętasz, kto mnie ostrzegał przed złym wilkiem?

– Ten pochodzi z innej bajki. Zrobił na mnie doskonale wrażenie. Na tobie też. Wodzisz za nim oczami i chyba nie jesteś mu obojętna. Może w jego towarzystwie zapomnisz o Lyallu Duncanie.

– Zostali ulepieni z tej samej gliny.

– Raczej nie – zaprotestowała Michelle i energicznie pokręciła głową – Nie dostrzegłam w nim ani śladu arogancji. Traktował mnie jak równą sobie, przeciwnie niż twój były narzeczony.

– Nigdy nie wspominałaś, że robił ci afronty.

– Widziałaś w nim ideał. Wierzyłam, że sama kiedyś przejrzysz na oczy. I doczekałam się! Nick wygląda mi na porządnego człowieka.

– Pozory mylą.

– Nie zamierzam cię do niczego nakłaniać, ale czasem warto zapomnieć o dawnych urazach i iść za głosem serca.

Serena odgadła, że przemawia przez nią własne doświadczenie. Po śmierci męża przez wiele lat unikała ludzi. Dopiero, gdy poznała Gayina, ponownie polubiła życie towarzyskie. Lecz w sprawie Nicka nie miała racji. Angelina Gifford lepiej znała swojego brata i wiedziała, jaki wpływ wywiera na kobiety. Twierdziła, że wszystkie go uwielbiają. Podbijał ich serca bezpośrednim sposobem bycia i gładkimi słówkami, lecz ona wiedziała swoje. Nie miała wątpliwości, że za uprzejmym uśmiechem skrywa snobizm i aro gancję. Pożegnała siostrę i wróciła pomagać Gaymowi.

Wieczorem dołączył do niej Nick. Poszli razem oglądać paradę. Wystarczyło jedno spojrzenie, by szybkie uderzenia serca zagłuszyły głos rozsądku. Cieszył ją każdy uśmiech, każde słowo brzmiało jak muzyka, a najlżejsze dotknięcie rożgrzewało jej ciało i duszę. Pragnęła go do szaleństwa, jak nikogo przedtem. Gdy zaprosił ją na kolację z winem, brakło jej siły, by odmówić. Nie szukała już zresztą wymówek. Przeciwnie, przyjęła zaprosze nie z entuzjazmem. Jeszcze zaproponowała, że przygotuje sałatkę. Nie przeszkadzał jej nawet błysk triumfu w oku „przemiłego gościa”. Już ją uwiódł, ale jeszcze nie zwyciężył. Wmawiała sobie, że wystarczy jedna nietaktowna uwaga, a jej serce natychmiast ostygnie. Nic takiego nie nastąpiło.

– Nie wiem, dlaczego mam tremę jak przed egzaminem – wyznał nieśmiało.

– Może trochę za wiele sobie wyobrażałeś – odrzekła z zagadkowym uśmiechem.

– Masz rację. Nie rób sobie kłopotu z sałatką. Sam przygotuję. Mam w domu wszystkie składniki – wybrnął z niezręcznej sytuacji.

– Nie ma mowy. Obiecałam i na pewno dotrzymam słowa.

– O, której po ciebie wpaść?

– Sama przyjadę o szóstej. Po tak wyczerpującym dniu potrzebuję kąpieli i chwili odpoczynku.

– Lubisz mieć ostatnie słowo.

Przede wszystkim lubiła mieć pod ręką samochód i wiedzieć, że w każdej chwili może wsiąść i odjechać.

– Już mi ślinka leci. Oczekuję królewskich rozkoszy podniebienia – dodał po sugestywnej pauzie.

I nie tylko, dokończyła w myślach. Dał do zrozumienia, że odczuwa zupełnie inny głód. Taki sam, jaki trawił jej ciało.

– Mam nadzieję, że nie zawiodę – odrzekła lekkim tonem, świadoma erotycznego podtekstu.

– Do zobaczenia.

Odprowadził ją wzrokiem. Dochodziła czwarta po południu. Przez trzy godziny zarzucał przynętę, zanim zwabił upatrzoną rybkę w sieci. Co jeszcze nie znaczylo, że złowił. Zawsze mogła umknąć. Właśnie, dlatego nalegała, że przyjedzie własnym samochodem. Nie protestował, żeby nie podejrzewała podstępu. Do tej pory przed żadną randką nie musiał opracowywać strategii. Po raz pierwszy w życiu miłosne manewry stanowiły dla niego wyzwanie i dostarczały nieoczekiwanych emocji. Pragnął zwyciężyć w tej grze i to w taki sposób, by Serena poddała się bez poczucia klęski, lecz z chęcią i dziką rozkoszą. Właśnie dziką i nieokiełznaną, jak tamten pocałunek. Jakiego tajone fantazje.

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Przyjechała punktualnie, jak zwykle. Jedli kola cję w patio w swobodnym, wesołym nastroju. Od samego początku nawiązali nić porozumienia i peł ny kontakt wzrokowy. Serena pytała o przebieg jego kariery, najciekawsze kontrakty i największe osiągnięcia. Chłonęła każde słowo. Dopiero, gdy wspomniał, że projektował osiedle mieszkaniowe dla Lyalla Duncana, jej entuzjazm osłabł. Poczuł ten chłód. Patrzyła to w pusty talerz, to w kieliszek. Jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć, jak maska woskowej lalki. Nawet nie zauważyła, że zamilkł. Może po posiłku ogarnął ją lęk. Dopóki dzielił ich stół, wyglądała na zupełnie odprężoną. Nagle po czuł, że ją traci. Czyżby chciała ugasić iskry, które rozniecił, zanim wybuchnie z nich pożar? Albo zwyczajnie znudziła ją przydługa opowieść. Zachęcała go wprawdzie do opowiadania o sobie. Przez cały czas odnosił wrażenie, że woli słuchać, niż mówić. Niewykluczone, że przesadził:

Co za dużo, to niezdrowo.

– Gdzie jesteś, Sereno – zapytał, żeby zwrócić na siebie jej uwagę.

Popatrzyła na niego nieprzytomnym wzrokiem. Nadal przebywała myślami gdzieś daleko.

– Tutaj, przy tobie – szepnęła nieśmiało – Słuchałam uważnie. Masz znakomite koneksje. Przebywasz wśród elity. Starannie dobierasz znajomych. Lyall Duncan należy do największych przedsiębiorców w branży nieruchomości.

Zrozumiał, co ją dręczy. Uważała, że mu nie dorównuje, nie pasuje do jego środowiska. Nie miała racji. Cenił jej inteligencję Wiedział, że potrafiłaby się znaleźć w każdym towarzystwie i że każde by ją zaakceptowało.

– Akurat takich ludzi jak Duncan nie zaliczam do przyjaciół. Ma manię wielkości. Nazywał mnie swoim architektem Rozumiesz? Swoim człowiekiem! Dopóki dla niego pracowałem, jakoś z nim wytrzymywałem. Obecnie nie utrzymuję kontaktu.

Nie dała po sobie poznać, czy wyjaśnienie ją przekonało. Musiał natychmiast coś zrobić, żeby przełamać jej nieufność. Wstał i podszedł do lo dówki.

– Czas na deser. Angelina zostawiła mi spory wybór lodów. Mamy do wyboru śmietankowe, orzechowe, miodowe z czekoladą i parę innych rodzajów.

– Skusiłeś mnie – Podeszła bliżej.

Miał nadzieję, że nie tylko na łakocie. Poczuł ulgę, że się nieco odprężyła. Rzucił Cleo kość wołową, żeby nie przeszkadzała. Kiedy suczka weszła pod stół, zachwycona hojnym darem, zgarnął ze stołu naczynia i zabrał Serenę do kuchni. Szła przed nim z pustą miską i sztućcami. Długie jasne włosy opadały na plecy niczym pasma jedwabnej przędzy. Miał ochotę zanurzyć w nich dłoń. Wyglądała bardzo powabnie i kobieco w krótkiej, dopasowanej sukience. Ocenił, że łatwo było by ją zdjąć. Wystarczyło rozwiązać sznurówkę. Pragnął zobaczyć więcej wspaniałej, lekko opalo nej skóry. Nadszedł decydujący moment. Mógł zyskać albo stracić wszystko. Pojął erotyczną aluzję, lecz wyczuwał także jej lęk. Musiał wybrać najodpowiedniejszy moment, żeby przełamać opory, zanim zahamowania wezmą górę. Napiął wszystkie mięśnie aż do bólu jak drapieżnik, gotów do ataku.

Serena położyła miskę na stole, włożyła na czynia do zlewu i odkręciła kran. W jej głowie panował zamęt. Wiedziała tylko, że Nick rzeczywiście nie lubi Lyalla. Przekonał ją o tym drwiący ton opowieści o wzajemnych stosunkach. Wyni kało z niej jasno, że potępia jego zarozumialstwo. Czemu w takim razie miesiąc wcześniej utwierdzał go w przekonaniu o własnej wielkości? Podejrzewała, że pogawędka o sprawach osobistych była częścią jakiejś zawodowej strategii. Niewykluczone, że w ten sposób zdobywał przychylność za rozumialca.

– Zostaw sztućce, wstawimy je do zmywarki – poprosił Nick.

Otworzył maszynę i ułożył talerze.

Nie mogła od niego oczu oderwać. W kąpielówkach i rozpiętej na piersiach hawajskiej koszuli wyglądał jak uosobienie zdrowia i radości życia. Zaproponował, żeby poszli popływać. Nie miała odwagi wejść z nim do basenu. Gdyby dotknął jej w wodzie, nie potrafiłaby odeprzeć pokusy. Już była gotowa jej ulec. Przykucnęła i umieściła sztućce w odpowiednim pojemniku. Zauważyła, że Nick zagląda jej w dekolt. Zrobiło jej się gorąco.

Nick zamknął zmywarkę. Stal tuż obok. Zrobiła krok do tylu i wsparła dłonie o zlew. Od razu zauważył, że przyjęła postawę obronną.

– Nie bój się mnie, Sereno – powiedział miękko i rozłożył ręce, jakby chciał gestem pokazać, że jej nie zagraża.

Nie odpowiedziała. Nie umiała wytłumaczyć, że odczuwa strach nie przed nim, lecz przed własną słabością i jej późniejszymi konsekwencjami. Pociągał ją nieodparcie. „Przemiły gość”. Michelle i Gayin mieli sporo racji. Przy bliższym poznaniu jeszcze zyskiwał. Nie odnalazła w nim ani śladu arogancji czy snobizmu. Dalsza walka z własnymi odczuciami straciła sens.

– To nie strach, tylko zaskoczenie. Nagle podszedłeś tak blisko… – skleciła niezdarne usprawied liwienie.

– Naprawdę me budzę w tobie lęku?

– Nie – Pokręciła głową.

Ciemne, plonące oczy przenikały ją na wskroś. Rozbierał ją wzrokiem. Bez wątpienia widział, że go pożąda. Pragnęła go jak pokarmu i powietrza. Gdyby nie posłuchała głosu natury, odrzuciłaby wszystko, dla czego warto żyć. Szczęście. Dotknął końcami palców jej policzka.

– Sereno…

Nie dociekała, o co pyta czy prosi. Delikatna dłoń sunęła w dół twarzy. Wspomnienie pierw szego pocałunku przyspieszyło jej oddech i puls. Wygłodniale ciało czekało na powtórkę, najeszcze śmielsze pieszczoty, na niego całego. Otworzyła usta, żeby złapać powietrza lub też żeby posmakować tych upragnionych, wciąż jeszcze zbyt dalekich, warg. Policzek, szyja, kark, wszystkie miejsca, których dotykał, płonęły żywym ogniem. Tak jak cudne, rozżarzone oczy Nicka. Patrzyła w nie jak zahipnotyzowana. Objął ją w talii i przyciągnął do siebie. Uniosła twarz w górę. Ich wargi złączyły się w żarłocznym, szaleńczym pocałunku. Z niecierpliwością czekała na więcej.

Wsunęła ręce pod barwną koszulę. Chłonęła ciepło jego skóry, twardość mięśni. Oplotła go ciasno ramionami, przycisnęła piersi do szerokie go torsu. Każdy ruch wyrażał absolutne, bezgraniczne poddanie. Wyplątał rękę z jej włosów i gładził jedną pierś, potem drugą. W milczeniu uniosła w górę ręce, żeby uwolnił ją z więzów odzieży. W czasie, gdy zrzucał własną koszulę, zatopiła ręce w gęstych włosach i przyciągnęła jego głowę do swojej. Pocałunek i pieszczoty trwały bez końca. Pragnęła jeszcze bliższego kontaktu, całkowi tego zespolenia. Teraz, natychmiast. On też. Posadził ją na brzegu stołu. Dwa ciała stopiły się wjedno.