Ale w głębi duszy wiedziała, że nie będzie mogła zapomnieć. W ciągu ostatniej doby coś się w niej zmieniło i wcale nie była z tego zadowolona!


Ta noc w Trollstølen była najgorsza.

Po północy Jennifer znowu usłyszała znane jej już dziwne odgłosy. Nie zdołała się jeszcze do budzić i dlatego nie potrafiła ich zlokalizować, nie wiedziała, czy dochodzą z holu, czy z góry. Dziwaczne szybkie skradanie się na palcach albo drobne kroczki, podobne do dźwięku powstającego przy bębnieniu palcami o krawędź stołu. Potem nastała cisza. Rozległo się tylko kilka trzasków i nic więcej.

Leżała bez ruchu przez dziesięć minut. Próbowała trochę uspokoić bijące mocno serce, żeby móc lepiej słyszeć. Ale odgłosy się nie powtórzyły. Wyciągnęła rękę, żeby zapalić światło.

W kontakcie rozległ się trzask, kiedy go włączyła.

– No, nie. Nie teraz! – szepnęła i wytężyła wzrok, próbując dojrzeć coś w ciemności.

Stwierdziła, że wiatr trochę się uspokoił, ale i tak słychać było szum, kiedy napierał na ściany.

Jeśli teraz nie powiem o tym Rikardowi, nigdy mi tego nie wybaczy, pomyślała. Łatwo mu mówić!

Nie chciała krzyczeć, bo gdyby ktoś miał nieczyste zamiary, byłby to dla niego świetny sygnał ostrzegawczy.

Ale czy się odważy wyjść ze swojego bezpiecznego pokoju?

Brednie, przecież w Trollstølen nie wydarzyło się nic niebezpiecznego! Tylko ktoś z nich próbował ich przestraszyć albo płatał jakieś głupie figle.

Dodała sobie odwagi i uchyliła drzwi.

W holu było dość zimno, ale panował spokój. Żarzący się w kominku ogień podziałał na nią uspokajająco.

Jennifer minęła możliwie najszybciej kontuar recepcji, próbując nie patrzeć na pochylającego się nad nią groteskowego trolla. Wpadła w korytarzyk, w którym mieszkali pozostali goście.

Nagle potknęła się o coś miękkiego i ciężkiego, leżącego na podłodze.

Mimowolnie wydała okrzyk przerażenia. Sprawdziła po omacku, co to takiego, i głośno krzyknęła.

Leżał tam człowiek, a ona miała ręce we krwi.

ROZDZIAŁ VIII

Natychmiast otworzyło się kilkoro drzwi. Ktoś był na tyle rozsądny, że zapalił świecę.

– Co się stało, Jennifer? – rozległo się wołanie Rikarda.

Przywarła do ściany.

– Tam… tam ktoś leży!

Światło zalało blaskiem postać na podłodze. Chociaż twarz była niewidoczna, od razu rozpoznali, że to Jarl Fretne.

Rikard natychmiast przy nim klęknął.

– Louise – krzyknęła Trine. – Nie ma tu Louise?

– Idź sprawdzić, czy jest w pokoju – mruknął Rikard, nie przerywając oględzin.

Ivar pochylił się nad leżącą postacią.

– Co z nim? – zapytał trochę niepewnym głosem.

– Niedobrze – odparł krótko Rikard. – Został uderzony w tył głowy ciężkim przedmiotem.

Trine gwałtownie waliła do drzwi Louise.

– Nie ma jej – stwierdziła, drżąc na całym ciele, i wróciła do zgromadzonych.

– Czy jest zamknięta na klucz? – dopytywał się Rikard.

W tej samej chwili otworzyły się drzwi i pojawiła się w nich Louise.

– Co się stało? – zapytała sennie.

– Dlaczego tak długo nie wychodziłaś? – podejrzliwie spytała Trine.

– Zażyłam jedną z twoich tabletek uspokajających. Muszę to robić, żeby przeżyć. Boże, co się tu stało?

Ivar wyjaśnił jej pokrótce.

Rikard wstał.

– Nic nie możemy zrobić. Ivar, pomóż mi go przenieść do jednego z pokoi dla personelu!

– Czy on… nie żyje? – wyszeptała Trine.

– Niestety.

Trine zaczęła krzyczeć:

– Wiedziałam! Wiedziałam, że Børre też został zamordowany!

– Bądź cicho! – nakazał jej surowo Rikard.

Jennifer mogła nareszcie wydobyć z siebie głos.

– Jak do tego doszło? Skąd się tutaj wziął? – spytała.

– Wygląda na to, że wyszedł z toalety – mówi Rikard, podnosząc Jarla Fretne wspólnie z Ivarem. – A tutaj już ktoś na niego czekał i go zaatakował. Wróćcie wszyscy do swoich pokoi i zostańcie tam! Jennifer, ty wejdź do mojego. Nie chcę, żebyś była tak daleko. A właściwie co ty tutaj robiłaś?

– Znowu usłyszałam te odgłosy.

Rikard zatrzymał się w pół kroku.

– Kiedy?

– Całkiem niedawno. Najwyżej jakiś kwadrans temu.

– I tak po prostu wychodzisz sobie z pokoju? – oburzył się. – Mogłaś przecież…

– No, nie – przerwała mu rozgniewana. – Ostatnio miałeś pretensje o to, że nie powiedziałam ci od razu! Nie śmiałam ci się ponownie narazić, więc wyszłam, chociaż śmiertelnie się bałam!

– Przepraszam – powiedział. – Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że mamy do czynienia z mordercą.

Trzy kobiety pozostały same na korytarzu.

Trine, szlochając, udała się do swojego pokoju. Zabrała jedyną świeczkę. Dwie pozostałe pożegnały się zdawkowo i też się rozeszły.

Jennifer usiadła w ciemnym pokoju, oczekując na powrót Rikarda. Dopiero teraz zauważyła, że drży na całym ciele. Zza ściany dobiegało pochlipywanie przerażonej i bezsilnej Trine.

Rikard długo nie wracał. Słyszała, że Ivar jest już od dawna u siebie, a Rikard wciąż krążył po hotelu, przypuszczalnie próbując dowiedzieć się czegoś więcej.

W końcu usłyszała przekręcany w zamku klucz, drzwi się otworzyły i wszedł Rikard z ogarkiem świecy w dłoni.

– Siedzisz tak w tym zimnie? W dodatku tak cienko ubrana! Dlaczego się nie położyłaś?

Wszystko się między nimi zmieniło! Zniknęła spontaniczność, zabrakło już tej szczerej radości i poczucia bezpieczeństwa, jakie dawała sama jego obecność. Nie mogła jak dawniej chwycić go za rękę albo przytulić się do niego w poszukiwaniu pociechy i wsparcia.

Dlatego, że się zmieniła, a on zerwał łączącą ich więź kilkoma nieprzemyślanymi słowami.

– Nie wiedziałam, czy mogę. A poza tym byłam taka roztrzęsiona.

– Tak, to wszystko wygląda dość przerażająco. A ja, policjant, nie mogę temu zapobiec!

Jennifer zaczęła głośno myśleć:

– Wcale go nie znaliśmy. Ale w tej sytuacji, kiedy przez dłuższy czas zmuszeni jesteśmy razem mieszkać, zżywamy się ze sobą. Naprawdę go żałuję, Rikardzie.

– Chyba wszyscy tak to odbieramy. A teraz połóż się spać!

– A ty?

– Jeszcze trochę posiedzę. Muszę to wszystko przeanalizować.

– Rozumiem. No, cóż, skoro nalegasz…

Wśliznęła się do łóżka i leżała z otwartymi oczami. Rikard, zmarszczywszy czoło i zacisnąwszy usta, zamyślony siedział przy stole w migotliwym blasku świecy. Jennifer mogła go bez przeszkód obserwować z głuchym smutkiem w sercu i tęsknotą, jakiej nie doświadczyła nigdy przedtem. Z tęsknotą, której nie rozumiała. Uznała, że spowodował ją żal po utracie przyjaciela, ale żal nie był jedynym uczuciem, które jej towarzyszyło. Było coś jeszcze. Prawie ból, dotkliwy, przejmujący ból, i, co dziwne, radość, że może na niego patrzeć…

Nie, nie potrafiła tego pogodzić.

Jarl Fretne… pełen rezerwy lektor, który zaledwie przed paroma dniami rozruszał się na tyle, że zaczął z nimi rozmawiać. Teraz nie żyje. Dziewczyna próbowała to sobie uświadomić, ale jej umysł zaprzątało zbyt wiele rozproszonych myśli.

Co się z nimi wszystkimi stanie? Wszystkimi? Z ośmiu osób zostało tylko pięć.

Drgnęła, kiedy usłyszała głos Rikarda. Nawet nie odwrócił głowy, w dalszym ciągu siedział pochylony nad stołem.

– Wiem, że nie śpisz – powiedział cicho, żeby nie obudzić innych. – Czy chcesz się ze mną wybrać na małą wyprawę?

– Teraz? – szepnęła. – Dokąd? Chyba nie na dwór?

– Nie, skąd.

– Oczywiście, że chcę, ale jestem tak lekko ubrana.

– Pójdę z tobą do twojego pokoju.

Przemknęli się bezgłośnie do niej, gdzie szybko założyła coś cieplejszego. Nie śmieli zapalić światła, bo Rikard wyjaśnił szeptem, że muszą zachować absolutną tajemnicę.

Następnie przekradli się do kuchni, gdzie Rikard, ku zaskoczeniu Jennifer, chwycił kilka paczek herbatników. Czy nagle zgłodniał w środku nocy? Czy może mieli iść aż tak daleko?

Właściwie czy była jeszcze noc? Chociaż panowały ciemności, musiał się zbliżać brzask. Ich dziesiąty dzień w znienawidzonym Trollstølen.

Tej właśnie nocy szczególnie nienawidzili tego domu!

Kiedy przechodzili przez lodowaty korytarz za kuchnią, prowadzący do pomieszczeń gospodarczych i pokoi dla obsługi, Jennifer zadrżała. Przyszło jej na myśl coś naprawdę przerażającego. Tak ją to zaszokowało, że mimowolnie przystanęła.

– Co się stało? – zapytał cicho Rikard.

Wpatrywała się w niego w ciemnościach. A jeśli… jeśli to właśnie Rikard jest sprawcą całego zła? Jest policjantem i nie potrafi rozwikłać zagadki Trollstølen? Właściwie nie wie, co się z nim działo przez pięć minionych lat. Wtedy był taki miły i łagodny dla dziecka, którym była. Teraz popisał się cynizmem i wyrachowaniem. Bez wątpienia stał się też twardszym człowiekiem.

A tymczasem ona idzie za nim potulnie jak owieczka prowadzona na rzeź!

Kiedy Jennifer się nie poruszyła, Rikard powtórzył pytanie z nutką niecierpliwości w głosie:

– Co się stało? Dlaczego się zatrzymałaś?

Otrząsnęła się.

– Nic takiego – rzuciła beztrosko. – Pozwól, że ja poniosę świecznik!

Wyczuła jego zdziwienie, ale ujęła w dłoń solidny świecznik z nie zapaloną świecą. Broń…

Jakie straszne myśli przychodzą jej do głowy na temat przyjaciela z dzieciństwa, który, jak właśnie odkryła, sporo dla niej znaczy…

Nie mogła jednak odpędzić ponurych podejrzeń.

Rikard się zatrzymał. Rozległ się trzask zapałki. Zapalił niesioną przez nią świecę. Dostrzegła wtedy, ze znaleźli się przed jakimiś drzwiami.

Wyjął pęk kluczy, wybrał jeden z nich i otworzył.

– Nie przestrasz się – mruknął.

Jennifer uważała, żeby mieć go przed sobą, tak by nie mógł się wymknąć i zatrzasnąć za sobą drzwi.

Co za podłe myśli! Nie mogła ich jednak powstrzymać.

Płomień świecy zamigotał w małym pokoiku. Na jedynym łóżku spoczywała jakaś postać.

Jęknęła tylko i odruchowo złapała Rikarda za rękę. Był to Jarl Fretne, blady, z zamkniętymi oczami.

– Chcę stąd wyjść – powiedziała, podchodząc do drzwi. Rikard ją powstrzymał.

– Przyjrzyj mu się trochę uważniej – poprosił.

Jennifer rzuciła ostrożne spojrzenie w stronę zmarłego. Odczuwała ten rodzaj strachu przed nieboszczykami, jaki cechuje ludzi, którzy nigdy wcześniej nie widzieli żadnego zmarłego.

Serce zaczęło jej mocniej bić ze strachu.

– Ale… on…?

– Właśnie – uśmiechnął się Rikard. – On oddycha. Gdybym mógł mu dać coś mocniejszego, ale w tym hotelu nie ma nawet kropelki alkoholu. Możesz namoczyć tę chusteczkę? Spróbujemy go docucić.

Jennifer spełniła jego prośbę.

– Powiedziałeś przecież, że nie żyje.

– Tak, rzeczywiście, ale od razu widziałem, że żyje. Nie chciałem po prostu, żeby ktoś się o tym dowiedział. Nie ufam nikomu oprócz ciebie.

Jego słowa sprawiły, że zaczerwieniła się ze wstydu. Rikard zwilżał chusteczką czoło Jarla Fretne, kiedy Jennifer położyła mu rękę na ramieniu.

– Przepraszam cię, Rikardzie!

Nie pytał dlaczego. Odwrócił się tylko do niej i pogłaskał ją po policzku ze smutnym uśmiechem.

– Właśnie przed chwilą zauważyłem twój niepokój i zrozumiałem jego przyczynę. Zrobiło mi się przykro, Jennifer.

– Nie chciałam, ale to było silniejsze ode mnie. Jestem okropna!

– Nie, zareagowałaś odpowiednio do wydarzeń dzisiejszej nocy. – Jego uśmiech był łagodny i pełen czułości. – Czy teraz jesteśmy kwita?

Skinęła głową, śmiertelnie zażenowana.

– Wydaje mi się, że odzyskuje świadomość – zauważył cicho Rikard.

Wkrótce zapomnieli o swoich kłopotach.

Jarl Fretne spoglądał na nich ze zdziwieniem.

Rikard wyjaśnił mu, co się stało.

– Zostałeś ogłuszony, ale teraz jesteś bezpieczny. Czy wiesz, kto cię uderzył?

Lektor poruszył głową, wykrzywił twarz w grymasie bólu.

– Nie, nic nie widziałem. Wyszedłem z łazienki, usłyszałem z tyłu jakiś szelest i obudziłem się tutaj.

– Powiedziałem wszystkim, że zostałeś uderzony w tył głowy i że nie żyjesz. To było najlepsze wyjście, bo dzięki temu będziesz bezpieczny. Wiem, że cios trafił w bark. Dość mocno krwawiłeś, więc nikt się nie zorientował, gdzie jest rana. Nie wie tego nawet Ivar, chociaż pomagał mi cię nieść. Teraz powinieneś tu leżeć. Będziemy udawać, że nie żyjesz. Rozumiesz, chodzi o to, żeby napastnik nie zaatakował cię po raz drugi. Przyniosłem ci trochę wody i jedzenia, żebyś jakoś przetrwał. O ile dobrze poznałem ten dom, wkrótce będziemy mieli prąd, więc nie zmarzniesz. Czy się na to zgadzasz?

Fretne skinął głową.

– Naturalnie!

– Ale chcielibyśmy się dowiedzieć kilku rzeczy…

– Oczywiście! Chodzi o list, prawda? Jennifer, masz go jeszcze?

– Tak. Nie rozumiem tylko, skąd mogłeś wiedzieć, że to mnie go dałeś tam na górze. Przecież osoba, która się pojawiła po tobie, chciała mnie udusić, prawdopodobnie sądząc, że to ty?