– Zaufanie wywodzi się z honoru…
– Honor? O czym ty mówisz, podła, przebiegła bestio… Tylko nie przerywaj!
– Nie miałem zamiaru – wyszeptał w jej skórę, kontynuując pieszczotę, która doprowadzała ją do szaleństwa.
Po chwili nie było już słów ani myśli, tylko ogarniające wszystko zmysły. Wreszcie świat rozpłynął się w ramionach ukochanego mężczyzny i zatraciła się w rozkoszy.
W tym właśnie tkwił problem. Była radość, rozkosz i uniesienie, lecz zabrakło szczęścia. O nieszczęściu też nie było mowy, bo jakże mogła być nieszczęśliwa, mając męża, który poświęcał jej tyle uwagi i pomagał odkrywać nieznane lądy zmysłów? Jednak to nie wystarczało, zwłaszcza gdy zorientowała się, że mąż wykorzystuje ich harmonię seksualną do odwrócenia uwagi od niektórych spraw.
Zapomniała już o tej rozmowie, aż tu po tygodniu wręczył jej bilety do Nowego Jorku.
– Co to? – zdumiała się.
– Uznajmy to za drugi miesiąc miodowy.
– Przecież ledwo co wróciliśmy z pierwszego.
– Mam interesy w Nowym Jorku. Ale skoro nie chcesz jechać… – Wyciągnął rękę po bilety, lecz cofnęła swoją z głośnym śmiechem.
Spędzili tam tydzień i choć Renato odwiedzał starych klientów, Heather mała wrażenie, że to uboczna część wyjazdu, jakby chciał zrobić jej przyjemność. Tylko że namiętne słowa szeptał tylko w nocy lub gdy byli sami, natomiast w innych sytuacjach nie obdarzał jej czułymi słówkami, a nienaganne maniery bardziej ich rozdzielały, niż łączyły. Zupełnie jakby żyła z dwoma mężczyznami.
Po powrocie mocno zaangażowała się w prowadzenie Bella Rosaria. Była wystarczająco rozsądna, by początkowo powierzać sprawy Luigiemu, lecz kierując się jego radami, sama odwiedzała dzierżawców, wysłuchiwała ich problemów i zaczęła podejmować decyzje. Przynosiło to wymierne zyski. Renato zrzekł się ich i wręcz nalegał, by wszystko stanowiło majątek żony. Przystała na to tylko dlatego, że nie chciała znów czymś urazić męża.
Z powodu jego powściągliwości nie odważyła się wspomnieć o rosnącej w niej miłości. Tak naprawdę przekonała się o tym, gdy Renato wyjechał na tydzień. Nie podejrzewała, że można za kimś tak tęsknić. To była ich pierwsza rozłąka od ślubu i wydawała się wręcz nie do zniesienia.
W niczym nie przypominało to łagodnego uczucia, jakim kiedyś obdarzała Lorenza, bo ta miłość była dzika, potężna i swą mocą usuwała w cień inne drobniejsze uczucia.
Ich związek stawał się coraz silniejszy i Heather wiedziała, że nadejdzie moment, gdy będzie musiała opowiedzieć mężowi o swoich uczuciach, jednak Renato z zapałem rozmawiał tylko o interesach, w innych sprawach dowcipem i humorem trzymając Heather na dystans.
ROZDZIAŁ JEDENASTY
W intercyzie, uwzględniającej wszystkie warunki dotyczące ich małżeństwa, Renato przyrzekł Heather miejsce w firmie. Pewnego dnia po powrocie z zakupów zastała męża przyglądającego się jej weselszym niż zwykle wzrokiem.
– Co powiesz na wyjazd służbowy? – spytał. – Potrzebuję kogoś, kto zajmie się naszymi sprawami w Szkocji.
– Ależ to domena Lorenza. Nawet jest teraz w Anglii…
– Wynikły pewne nieoczekiwane problemy, które go zatrzymały – przerwał jej Renato. – Gdybyś zajęła się Szkocją, miałby łatwiejszą sytuację w Anglii.
To pobudziło jej ambicję, jednak po chwili pomyślała, że wyjazd oznacza rozłąkę. Ale cóż, Renato wydawał się zachwycony tym, że Heather zacznie działać zupełnie samodzielnie.
Następnego dnia poleciała do Edynburga i przez kilka następnych dni sprzedawała towary Martellich wszystkim ekskluzywnym odbiorcom w mieście. Jej wyjazd okazał się sukcesem, lecz radość przyćmiewała tęsknota za mężem.
Ostatniego dnia pobytu zadzwoniła do domu, by usłyszeć głos męża, ale Renato gdzieś wyjechał. Rozczarowanie było bardzo bolesne. Wzięła się w garść i ruszyła do pracy, usiłując skupić się na zadaniach. Zaowocowało to mnóstwem zamówień, które pragnęła pokazać mężowi.
Zobaczyła go wcześniej, niż się spodziewała.
Po powrocie do hotelu oniemiała na widok Renata, który siedział z dyrektorem hotelu w barze. Serce zabiło jej z radości. Panowie przywitali się z nią, a mąż pogratulował jej kontraktu zawartego z hotelem.
– Pańska żona to prawdziwa Martelli, Renato – rzekł dyrektor. – Bardzo ciężko się z nią negocjuje.
– To samo mówią w całym mieście – przytaknął Renato.
A więc to tak. Iluzja, że się za nią stęsknił, prysła jak bańka mydlana. Przyjechał sprawdzić, jak sobie radzi nowa reprezentantka handlowa. Po prostu inspekcja, i tyle.
– Myślałem, że bardziej ucieszysz się na mój widok – zauważył Renato, gdy dyrektor zamawiał drinki.
– Nie lubię być nadzorowana – mruknęła. Speszył się, ale nie na długo.
– To nie tak, jak ci się wydaje…
– Ależ tak – westchnęła. – Nie winię cię o to, ale dajmy już spokój.
Więcej o tym nie wspominali, natomiast gdy wieczorem pokazała mężowi księgę zamówień, Renato nie mógł wyjść z podziwu. Chciała zajrzeć mu w głąb duszy, lecz nie pozwolił jej na to, gdy jednak objął ją i z uśmiechem wyznał swą radość, że znów są razem, przestała martwić się o cokolwiek.
Zostali jeszcze dwa dni, bo musiała zakończyć negocjacje. Podsunął jej kilka rad, lecz do niczego się nie wtrącał. Ostatniej nocy zamówili kolację do pokoju. Rozpierała ich radość, że niedługo wrócą do domu.
– Nie jesteś chyba zła, że przyjechałem? – mruknął, gdy leżeli wtuleni w siebie.
– Myślałam, że masz ważniejsze sprawy.
– A co mogłoby być ważniejsze?
– Pieniądze stracone na nieudanych transakcjach.
– No cóż, widocznie zapomniałaś, że poznałem cię jako fenomenalną ekspedientkę – przypomniał jej wesoło.
Postawiła wreszcie go wybadać. Teraz, gdy są tak blisko siebie, może zdobędzie się na odrobinę szczerości.
– Co my właściwie o sobie wiemy? – spytała. – Chyba tylko tyle, że jest nam dobrze w łóżku.
– Bzdura. Wiesz o mnie bardzo dużo. Podły, podstępny, zdeprawowany… może nie wszystko zapamiętałem, ale wygląda na to, że znasz mnie bardzo dobrze. A poza tym – spoważniał nagle – dopiero w łóżku mężczyzna i kobieta odkrywają prawdę o sobie.
– Owszem – odparła – ale nie całą.
– A czy reszta jest taka ważna?
– Teraz może nie, ale z biegiem lat…
– Po co się martwić tym, co będzie za ileś tam lat – rzekł lekceważącym tonem.
Nie do końca zdołała zdusić w sobie brzydkie słowo.
– I to mówi człowiek, który planuje wszystko z wieloletnim wyprzedzeniem.
– Czy mówimy o Lorenzo? – odezwał się po chwili dziwnym głosem. – Wolałbym nie, ale owszem, przyznaję, usiłowałem zbyt dużo zaplanować. Wasze małżeństwo okazałoby się pomyłką. Odkryłem to tego dnia, kiedy byliśmy na jachcie, lecz cóż, miałem uwieść narzeczoną brata?
– Co najwyżej spróbować. Choć nie bądź taki pewny, że udałoby ci się.
– Może nie miałem szans? – parsknął śmiechem.
Przypomniała sobie sensacje, jakie wywołał, kiedy nacierał ją olejkiem do opalania, jednak silniej odczuła to w chwili wzajemnego zrozumienia, gdy zobaczyła bliznę na nadgarstku. Zrozumienie, nie namiętność.
– I co? – naciskał. – Gdybym się wtedy zapomniał, czy ty też byś zapomniała o swej godności?
– To co innego. Byłam zakochana w Lorenzo.
– Miłość wszystko komplikuje – zgodził się. – Nawet gdy jest tylko zwykłym złudzeniem.
Chciała mu przypomnieć, co kiedyś powiedział, mając na myśli miłość: „Wierzyłem naiwnie w różne rzeczy" i spytać, czy nie zmienił zdania. Z pewnością odegrała tu rolę ich wzajemna bliskość, lecz w ostatniej chwili opuściła ją odwaga.
– Nigdy nie poznamy prawdy – rzekła.
– Pewnie nie. Wiem tylko, że bardzo cię pragnąłem i trzymałem się z boku. Kiedy Lorenzo dał nogę, cieszyłem się, ale mnie znienawidziłaś.
– Czy gdyby mamma nie postanowiła doprowadzić do naszego związku, pozwoliłbyś mi odejść?
– Nie – odparł krótko. – Pragnąłem cię.
Pragnął, ale nie kochał.
– Kiedy rozmawialiśmy, wściekałaś się – ciągnął. – Słuchałaś tylko jej.
– To znaczy, że ty za tym stałeś?
– Domyślałem się, co szykuje. Nie zniechęcałem jej.
– Ale wściekłeś się, gdy oznajmiła, że powinniśmy się pobrać. Pamiętasz?
– Dopiero wtedy, gdy wybuchłaś śmiechem. A czego oczekiwałaś?
Już chciała spytać, dlaczego nie poprosił jej o rękę, ale ugryzła się w język. Dowiedziałby się zbyt dużo o jej uczuciach, co byłoby niezbyt mądre, zwłaszcza że skrywał swoje.
W tym kryła się odpowiedź. Renato nie zaryzykowałby oświadczyn, bo zbytnio by się odsłonił i dlatego prowadził negocjacje na odległość.
– Zatem mamma była twoim emisariuszem?
– Po tym, jak zostałaś skrzywdzona, pomoc osoby bezstronnej wydawała się bardziej na miejscu.
Było to takie logiczne, że aż chciało jej się płakać. A może dlatego, że Renato miał tak mało do zaoferowania.
Baptista była źródłem jej siły i nawet po ślubie nie przestała pełnić roli mediatorki.
– Można tak to ująć – stwierdziła pewnego dnia, gdy kontemplowały deszcz w Bella Rosaria. – Niektórzy mówią na to: wścibska teściowa.
Heather uśmiechnęła się i uścisnęła jej dłoń.
– Sama wiesz najlepiej.
– Przed tobą nie było kobiety zdolnej do tego, by zmusić go do refleksji, oduczyć arogancji, przywrócić mu wiarę w miłość. Chciałam, byś została, bo bardzo cię potrzebował. Czy było to z mojej strony samolubne?
– Nie, mamma. Jesteśmy bardzo szczęśliwi. Czasami czuję, że chce się przede mną otworzyć, lecz zawsze się cofa. Jak mam mu powiedzieć, że go kocham?
– Czy to musi być wyrażone słowami?
– Dla mnie tak.
– Myślę, że jego uczucie rozkwitło przed twoim pierwszym… ślubem. Matko przenajświętsza, co za szczęście, że Lorenzo wykazał dość rozsądku, by uciec!
– Lorenzo? – żachnęła się Heather.
– Zrozumiał, co powinien zrobić, by zapobiec nieszczęściu. Jacy biedni bylibyście, gdyby nie uciekł! Nadal jest nieodpowiedzialny, ale kiedyś wyrośnie na wspaniałego, wrażliwego mężczyznę. Tylko mu tego nie powtarzaj – dodała.
– A skądże, zresztą jeśli stanie się zbyt wrażliwy, przestanie być sobą. Weźmy na przykład Renata. Nie kocha mnie, bo nie rozumie miłości. Dobrze zna potrzeby, zachcianki i kaprysy, ale nie wie nic o miłości.
– Jesteś w błędzie – odparła teściowa. – Po prostu nie pojął jeszcze, że jesteś dla niego najważniejsza na świecie. Na to trzeba czasu. Może nawet lat.
Heather nie odpowiedziała, lecz w głębi serca zastanawiała się, czy będzie potrafiła tak długo czekać na coś, co wcale nie musi się spełnić. Baptista obserwowała ją z zatroskaniem.
Kończyła się zima, zroszona deszczem ziemia była nawilżona i gotowa pod siew. Wszystko budziło się do życia. Jej pierwsza wiosna, pierwszy wykot owiec. Czekały ją pierwsze żniwa.
Dobrze zarządzała posiadłością. Mówili to wszyscy, nawet Luigi, który faktycznie wszystkim kierował.
– Ciebie chyba nie nabiorę – krygowała się.
– Dobrze sobie radzisz. Stoisz z boku i pozwalasz mi robić, co należy. To sprytne.
Miała znakomite wyniki. Zrządzając finansami zgodnie z radami Luigiego, zaskarbiła sobie taki kredyt zaufania w banku, że mogła pomagać mężowi w mniejszych transakcjach. Satysfakcję umniejszał fakt, że nalegał, by pobierała należną prowizję.
– Chcę mieć czyste konto – powtarzał. Było to logiczne wyjaśnienie, lecz ją napawało smutkiem.
Rzadko widywała Lorenza, który przeważnie pracował za granicą. Jego następny wyjazd do Anglii zbiegł się z dziesięciodniowym pobytem Renata w Rzymie. Tym razem nie prosił Heather, by mu towarzyszyła.
Po kilku dniach pobytu w Bella Rosaria wróciła do Residenzy. Okazało się, że Baptista wybrała się do przyjaciół i wróci późno. Rozpakowała się w swoim pokoju, usiłując stłumić wewnętrzny niepokój. Wyrzucała sobie niewdzięczność. Miała prawie wszystko, co sobie wymarzyła, wyglądało jednak na to, że świat budził się do nowego życia, i tylko ona nie miała co ze sobą zrobić.
Z okna sypialni był widok na morze. Gdzieś stała przycumowana „Santa Maria", z którą wiązały się niezapomniane przeżycia. Po pierwsze Heather prawie utonęła, a po drugie poznała siłę uczuć skierowanych do brata narzeczonego.
Jakże straszne konsekwencje wynikłyby z tego ślubu! Baptista miała rację. Już wiedziała, że fizyczne połączenie z Lorenzem nie uchroniłoby jej od Renata, a wręcz przeciwnie. Im więcej nauczyłaby się o miłości, tym bardziej chciałaby zakosztować jej z mężczyzną, który wzbudzał w niej niepohamowaną namiętność. I pasję…
Zamiast tego poślubiła mężczyznę, którego pragnęła, a być może nawet kochała.
Westchnęła, znużona nieustannym trybem przypuszczającym swych myśli. Bała się przyznać przed sobą, że kocha człowieka, który nie wierzy w miłość. Renato żył w bardzo szczególny sposób, bo zawsze umiał zdobyć to, czego pragnął. Teraz pragnął jej i w łóżku był równie zadowolony z ich związku, co ona, ale to nie była miłość. Mówiła Baptiście, że on nie wie nic o sercu. Obawiała się, że to prawda, więc jak mogła otworzyć przed nim swoje?
"Włoska dziedziczka" отзывы
Отзывы читателей о книге "Włoska dziedziczka". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Włoska dziedziczka" друзьям в соцсетях.