Nagle zadzwonił telefon.
– Halo. Lorenzo, to ty?
– Heather, jesteś sama? – usłyszała przestraszony głos Lorenza.
– Chwileczkę. – Powiedziała pokojówce Sarze, która układała serwetki na stole, by na chwilę wyszła z pokoju. – Już jestem sama.
– Musimy porozmawiać, ale Renato nie może się o tym dowiedzieć. W ogóle nikomu nic nie mów.
– O co chodzi, Lorenzo?
– Przyjedź do Londynu.
– Co takiego?
– Potrzebuję cię. To ważne. Są tu pewne sprawy… Heather, błagam…
Prosił tak rozpaczliwie, że nie mogła mu odmówić.
– Dobrze – powiedziała. – Przylecę najbliższym rejsem.
Przy odrobinie szczęścia może uda mi się dotrzeć wieczorem.
Znalazła paszport i wrzuciła trochę drobiazgów do torby podręcznej. Dzięki nieobecności Baptisty mogła wyjść bez zbędnych pytań.
– Wrócę jutro lub pojutrze – oznajmiła pokojówce i szybko wybiegła.
Renato miał wrócić dopiero za tydzień, lecz zjawił się wczesnym rankiem następnego dnia.
Był uśmiechnięty, bo spodziewał się ujrzeć zdumienie na twarzy żony, że zrezygnował z tylu klientów, byle być przy niej. Być może nawet Heather przestanie traktować go z pewnym dystansem.
– Amor mia! - zawołał, otwierając drzwi do sypialni. – Gdzie jesteś?
Pokój był pusty. Wzruszył ramionami i szybko zbiegł na dół. Pewnie siedzi na tarasie i rozmawia z matką. Albo jest w posiadłości. Dlaczego najpierw pobiegł do sypialni? Uśmiechnął się. No cóż…
– Sara, gdzie jest moja żona? – spytał pokojówkę.
Dziewczyna zmieszała się.
– Nie wiem, signore. Najpierw telefonował signor Lorenzo, a potem pani szybko wyszła. To było wczoraj.
– Czy mówiła, dokąd się udaje?
– Nie, signore. Powiedziała tylko, że wróci dziś, najdalej jutro.
– Gdzie moja matka?
– Odpoczywa w swoim pokoju.
Zajrzał cicho do Baptisty, ale spała. Powinien wykazać więcej cierpliwości, jednak nie dawała mu spokoju pewna myśl. Co takiego powiedział Lorenzo, że Heather opuściła dom?
Renato poszedł do gabinetu i wziął się do pracy. Przez godzinę szło mu jako tako, jednak gdy po dłuższej rozmowie z klientem odłożył słuchawkę, stwierdził, że nie pamięta ani słowa. Poddał się i zadzwonił do Lorenza do Londynu.
Lorenzo tym razem nie zatrzymał się w „Ritzu", lecz w nowo otwartym luksusowym hotelu, z którym rodzina Martellich zamierzała współpracować.
– Proszę z pokojem Lorenza Martellego – rzekł Renato.
– Sir, przykro mi, ale pan Martelli wymeldował się kilka godzin temu.
Renato podskoczył na krześle.
– Dziś rano? Myślałem, że ma zostać przez tydzień.
– My też, sir, ale po tym, jak wczoraj przybyła pani Martelli, postanowili wyjechać wcześniej.
– Pani Martelli? Ta młoda angielska dama?
– Tak jest, pani Heather Martelli. Rano zwolnili pokój.
Serce omal nie wyskoczyło mu z piersi. Nie pamiętał, jak zakończył rozmowę. Siedział jak sparaliżowany.
Tego właśnie się obawiał. Zawsze wiedział, że Lorenzo nadal jest bliski jej sercu, a mimo to walczył o Heather. I po co? By ponieść klęskę, po nic więcej.
Miał trudności z oddychaniem. Czuł się niczym człowiek porwany śnieżną lawiną. Najpierw wszystko wiruje wokół, potem lodowacieje.
Chciał zerwać się, zacząć działać, ale nie mógł, bo nie wiedział, co właściwie powinien zrobić. Gdyby tylko można było cofnąć czas do chwili, nim zaczął się ten koszmar…
Żona zdradziła go z jego bratem. Myśląc, że mąż wróci dopiero za tydzień, poleciała do Lorenza.
Nie, to niemożliwe. Gdyby rzecz się wydała, Baptiście pękłoby serce, a Heather zbyt mocno kochała mammę. Renato próbował przekonać sam siebie, że to niemożliwe, lecz brakowało mu argumentów.
To było niemożliwe, biorąc pod uwagę uczciwość i prawość Heather. Jednak niedawno spytała: „Co my właściwie o sobie wiemy? Chyba tylko tyle, że jest nam dobrze w łóżku".
Z zamyślenia wyrwał go dźwięk podjeżdżającego auta. Jak w transie wyszedł na zewnątrz i zobaczył brata i Heather wysiadających z taksówki. Lorenzo, playboy przeczulony na punkcie swego wyglądu, był nie ogolony, a ubranie miał zmięte i brudne.
Spojrzał w oczy Renata, rozłożył ręce w bezradnym geście i poszedł do domu.
– Muszę wziąć prysznic – oznajmił, idąc na górę.
Renato gestem poprosił żonę, by udała się do jego gabinetu.
Kiedy szła obok niego, słyszała, jak mu wali serce. Wyglądał jak ktoś, kto ważył swoje przyszłe losy. Bo tak było w istocie, a wszystko zależało od tego, co powie Heather.
– Dlaczego wróciłeś wcześniej? – spytała.
– Mniejsza z tym. Gdzie, u diabła, byłaś?
– W Londynie – odparła urażona jego tonem.
– Nie informując nikogo, dokąd i po co jedziesz?
– Miałam ważne powody.
– W to akurat nie wątpię – warknął. Spojrzała na niego ostro.
– Uważaj, Renato. Jestem zmęczona i brak mi cierpliwości. Jeśli masz mi coś do powiedzenia, to proszę, mów śmiało.
– Dobrze. Czy spędziłaś ostatnią noc w jego pokoju?
– Co? – zdumiała się Heather.
– Odpowiadaj! Czy spędziłaś ostatnią noc w jego pokoju? W jej oczach błysnęła złość.
– Tak – odparła. – O co mnie oskarżasz?
– To chyba jasne, no nie? Zawsze ciągnęło cię do niego. Byłem głupi, że się z tobą ożeniłem.
– Nikt cię nie zmuszał – zirytowała się. – To ty nalegałeś na ten ślub.
– I gorzko za to zapłaciłem. Myślałem, że jesteś najwspanialszą kobietą na świecie, że piękno i honor połączyły się w tobie w jedność, że jesteś wyjątkiem na tym podłym świecie. Wiem, że nie kochałaś mnie, gdy braliśmy ślub, myślałem, ze z biegiem czasu… ale żeby przy pierwszej okazji wskoczyć mu do łóżka…
– Renato!
– Czy spałaś w jego łóżku?
– Tak! – ryknęła.
Dopiero wtedy zrozumiał, jak bardzo pragnął, by zaprzeczyła. Na pewno znalazłaby jakiś sposób, by nadać temu kłamstwu pozór prawdy. Jej odpowiedź dźwięczała mu w uszach, przysparzając bólu i męki, lecz nie umarł, choć miał wrażenie, ze kona.
Renato był Sycylijczykiem, a w jego świecie zdradę zmywano krwią niewiernej żony. On jednak myślał, jak sprawić, by cofnęła swoje słowa, żeby było jak dawniej, bo inaczej świat straciłby dla niego wartość.
– Czy wiesz, co powiedziałaś? – spytał ochryple. – Nie, nic nie mów. -Uniósł ostrzegawczo rękę. – Być może przyszedł na to czas. A może nie słuchałem cię dawno temu, kiedy usiłowałaś mi powiedzieć, że nie ma dla mnie nadziei. To dlatego, że – jak często powtarzałaś – nie zwykłem słuchać tego, co jest nie po mojej myśli.
– Renato, o czym ty mówisz?
Roześmiał się gorzko.
– Poddaję się. Zwyciężyliście, ty i ten chłopiec, który owinął się tak szczelnie wokół twego serca, że zabrakło dla mnie miejsca. Jeśli go chcesz, ułatwię ci to.
– Umożliwisz mi poślubienie Lorenza?
– A cóż innego mam zrobić?
– Co na to mamma?
– Nic jej nie będzie, gdy zobaczy, jaki jestem szczęśliwy.
– Będziesz szczęśliwy?
Nie odpowiedział, lecz w jego oczach wyczytała wewnętrzną mękę.
– Przetrzymałaś coś takiego – rzekł cicho. – Więc teraz mnie naucz, jak to się robi.
– Ale szczęśliwy…
– To już nie twoje zmartwienie. Mogliśmy być szczęśliwi, tak mi się przynajmniej zdawało. Kochałem cię i myślałem, że z czasem zyskam twoją miłość. Nie przewidziałem, że masz uparte i niechętne mi serce. Wiesz, dlaczego prosiłem matkę o pośrednictwo? Bo wiedziałem, że wciąż o nim myślisz. Gdybym mówił ci o miłości, odepchnęłabyś mnie.
– Ale przecież było coś pomiędzy nami…
– Pożądanie, nie miłość. Czasem czułem, że pożądasz mnie, ale fizycznie, nie sercem. A ja pragnąłem tylko, żebyś spojrzała na mnie tak samo, jak patrzyłaś na niego. Starałem się zachować dystans, by cię nie spłoszyć, ale wówczas w świątyni, cóż… – Westchnął. – Nie zawsze umiałem się pohamować. A przez cały czas kochałem cię rozpaczliwie i myślałem, że to dostrzeżesz. Lecz ty nie chciałaś tego widzieć, bo zawsze przy tobie był Lorenzo. – Zamyślił się na moment. – Rozmawialiśmy o naszej przejażdżce jachtem… o tym, co wówczas mogło się stać. Powiedziałaś, że byłaś w nim zakochana, a ja, że miłość jest komplikacją, nawet gdy to tylko złudzenie. Gdybyś wiedziała, jak się modliłem, abyś powiedziała, że miłość do Lorenza była owym złudzeniem. Wstrzymałem oddech, ale milczałaś. Wtedy domyśliłem się prawdy.
Twarz miał ponurą, a jego oczy po raz pierwszy wydały jej się tak bardzo bezbronne i cierpiące. Wyciągnęła rękę, lecz cofnął się. Milczała, koncentrując się na tym, co jeszcze usłyszy.
– Wtedy powinienem pozwolić ci odejść – rzekł. – Wówczas nie doszłoby do tego. Trudno, stało się. Sam do tego doprowadziłem, więc nie mogę się uskarżać.
– Nie wierzę własnym uszom – wykrztusiła.
– Nie? Zanim cię poznałem, byłem inny. – Milczał przez chwilę. – Ułatwię ci to, ale odejdź szybko. Nie wiem, jak długo wytrzymam.
– Renato…
– Na miłość Boską! – Twarz mu się zmieniła. – Idź i niech cię więcej nie oglądam!
ROZDZIAŁ DWUNASTY
Zrobiła krok w jego stronę.
– Nigdzie nie pójdę. Jesteś moim mężem, kocham cię i zostanę przy tobie.
– Nie igraj ze mną – rzekł gardłowym głosem. – Przed chwilą powiedziałaś mi, że z nim spałaś.
– Nic podobnego. Powiedziałam tylko, że spałam w łóżku Lorenza, ale nie twierdziłam, że był ze mną.
– Co? – szepnął.
Jego nieszczęście wzruszyło ją.
– Och, kochanie. – Dotknęła jego twarzy. – Jesteś takim głuptasem! Kiedy ja spałam w łóżku Lorenza, on nocował w policyjnej celi.
– Co ty mówisz?
– Nie było go ze mną. Spędził noc pod kocem na pryczy, dlatego wrócił w brudnym, wymiętym ubraniu.
Pod wpływem jej słów rozwiewały się chmury rozpaczy. Znów pojawiło się słońce, radośnie zabrzmiały dzwony i fanfary.
– Policyjna cela? – powtórzył z niedowierzaniem.
– Zadzwonił wczoraj z posterunku policji w Londynie, bo został aresztowany za prowadzenie po pijanemu i próbę pobicia policjanta. Należało działać szybko. Mamma wyjechała, a im mniej ludzi wiedziało o sprawie, tym lepiej. Wsiadłam w pierwszy samolot do Londynu i poszłam prosto na posterunek, ale nie wyciągnęłam Lorenza, bo obawiano się, że ucieknie z kraju. I tak przespał się w celi, a ja przenocowałam w jego pokoju, bo po co było płacić za inny, skoro ten stał pus…
Uciszył ją, zamykając usta pocałunkiem. Nie starczyłoby słów, by opisać ogarniające ich uczucia. Każde z nich wyznało drugiemu miłość w nieoczekiwany dla siebie sposób. Tak oto dokonało się coś, co mogło całymi latami być tłumione przez fałszywą dumę. Radość, poczucie triumfu i olbrzymiej ulgi mieszały się w ich pocałunkach.
– Powiedz mi, że to prawda – wyszeptał jej w usta. – Obiecaj, że nie obudzę się za chwilę, tylko całuj mnie!
– To wszystko prawda, przysięgam. Nie spałam z Lorenzem.
– Nie to, tylko mów, że mnie kochasz…
– Kocham cię, Renato. Nie kocham nikogo, prócz ciebie, ale ty nigdy nie powiedziałeś, że mnie kochasz.
– Czy mężczyzna mógłby inaczej oszaleć na punkcie kobiety?
– Zawsze tłumaczyłeś, że to nie ma nic wspólnego z miłością. Pamiętasz?
– Byłem głupi. Przysięgałem, że nigdy nie pozwolę, by jakaś kobieta tak wiele dla mnie znaczyła. Wtedy spotkałem ciebie, ale było za późno, bo kochałaś innego, więc musiałem wmówić sobie, że cię nie kocham. – Znów ją gorąco pocałował. – Tak się bałem…
Nawet nie zauważyła, kiedy weszli na piętro, ocknęła się dopiero wtedy, gdy usłyszała zatrzaskujące się drzwi. Zaczęli pospiesznie zdejmować z siebie ubranie.
Kochali się wprost szaleńczo, lecz była w tym wielka ulga i uspokojenie, a nad wszystkim królowała nadzieja. Jeszcze przed chwilą nie było przed nimi przyszłości, a teraz otworzyła się jak bramy niebios we wszystkich kolorach tęczy.
– Chyba musimy wstać – mruknęła niechętnie Heather. -Mamma obudzi się i będzie zdumiona, co tu robi Lorenzo. Ciekawe, co jej tam nakłamie.
– Krzywdzisz Lorenza – odparł Renato. – Powie jej prawdę. Czego by się o nim nie powiedziało, jest uczciwy.
– To prawda. Wiesz, ile zawdzięczamy jego uczciwości?
Renato nie odpowiedział i uświadomiła sobie, że rany są jeszcze świeże i potrzeba czasu, by przestały boleć.
– Opowiedz mi resztę – odezwał się w końcu. – Co się stało? Jak wyciągnęłaś go z celi? Musieliście uciekać?
– Na szczęście obeszło się bez drastycznych metod. Załatwiłam mu prawnika i z samego rana stanął przed sędzią pokoju. Nic poważnego. Odrobinkę przekroczył promile, nie spowodował wypadku, nikt nie ucierpiał.
– A ten pobity policjant?
– Muśnięcie. Ledwo go dotknął. Nie wniósł skargi. Wiem, że Lorenzo ma mnóstwo spotkań w Anglii, ale pomyślałam, że lepiej szybko przywieźć go do domu.
– Dobrze zrobiłaś. Chwilowo nie wyślę go z powrotem, ale ktoś musi odwiedzić jego klientów, a ty nadajesz się najlepiej. Doskonale radziłaś sobie w Szkocji…
"Włoska dziedziczka" отзывы
Отзывы читателей о книге "Włoska dziedziczka". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Włoska dziedziczka" друзьям в соцсетях.